Dobrze prawi...
#podatki
Dobrze prawi...
Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Mężczyzna zapłacił zakładowi pogrzebowemu, wykupił miejsce pochówku i zorganizował stypę. Na wszystko wziął faktury i następnie wystąpił do banku o zwrot wydatków z funduszu inwestycyjnego, którego członkiem była zmarła.
Zgodnie z art. 111 ustawy o funduszach inwestycyjnych w razie śmierci uczestnika funduszu jest on zobowiązany na żądanie osoby, która przedstawi rachunki za pogrzeb, odkupić jednostki uczestnictwa od wartości nieprzekraczającej kosztów pochówku oraz wypłacić kwotę uzyskaną z tej operacji. Tak też stało się w tym przypadku, pieniądze zostały zwrócone, ale jednocześnie bank wystawił informację PIT-8C.
Syn zmarłej wystąpił o interpretację, czy to oznacza, że musi zapłacić podatek od wypłaconej kwoty. Był przekonany, że nie, ponieważ dostał zwrot dokładnie takiej sumy, jaką wydał na pogrzeb. Jego zysk był więc zerowy.
Jakież było jego zaskoczenie, gdy Izba Skarbowa odwołała się do zasady powszechności opodatkowania, tłumacząc, że PIT podlegają wszelkiego rodzaju przychody poza wyjątkami wymienionymi w ustawie. Zdaniem izby wypłata środków z funduszy inwestycyjnych zalicza się do kategorii tzw. innych źródeł, a z przychodem mamy do czynienia zawsze, gdy podatnik odniesie realne korzyści majątkowe. Syn zmarłej powinien więc uiścić podatek dochodowy.
Mój kraj taki piękny
Zajebane z WP...nie srać się tutaj wszyscy kradną
Skurwysyństwo w najczystszej postaci.
Minister finansów zmienia zdanie i żąda podatku od brykietu węglowego. Uważa, że przy ogniu można nie tylko zjeść, ale i się ogrzać.
To przede wszystkim zaskoczenie dla firm sprzedających brykiet węglowy. Może być jednak także niemiłym zaskoczeniem dla kupujących, bo cena tego produktu może pójść w górę.
Bez akcyzy można byłoby go kupić tylko wtedy, gdyby sprzedawca (stacja benzynowa, sklep) miał status pośredniczącego podmiotu węglowego. A to wcale nie takie powszechne. Problem tkwi w definicji „celu opałowego”. Od 2 stycznia 2012 r. bowiem, zgodnie z ustawą o podatku akcyzowym, węgiel i wymienione w ustawie wyroby węglowe podlegają akcyzie, gdy są przeznaczone na cele opałowe.
Liczy się cel
Z wcześniejszych interpretacji wynikało, że od brykietu nie ma akcyzy. Przykładem interpretacja z 28 maja 2012 r. (nr IPPP3/443-240/12-2/KB). Dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie stwierdził w niej, że zużycie brykietu węglowego podczas grillowania nie jest celem opałowym i tym samym nie podlega on akcyzie.
Powołując się na słownikową definicję celu opałowego dyrektor uznał, że jest on spełniony w każdym wypadku, w którym zużywany wyrób energetyczny będzie służyć otrzymywaniu energii cieplnej służącej do ogrzewania, opalania itp. Liczy się zatem zużycie wyrobu bezpośrednio w urządzeniu grzewczym, tj. takim, które energię uzyskaną w wyniku spalania przetwarza bezpośrednio na energię cieplną.
Zmieniając 2 kwietnia br. tę interpretację, minister finansów (w piśmie nr AG6/8012/7/DAL/14/1) powołał się na orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE z 30 kwietnia 2004 r. (w sprawie C-240/01) dotyczące olejów mineralnych. Trybunał stwierdził w nim, że przez użycie ich jako paliwa opałowego należy rozumieć wszystkie sytuacje, w których ulegają one spalaniu i wytworzona w ten sposób energia cieplna jest używana do ogrzewania. Nie ma przy tym znaczenia ostateczny cel procesu ogrzewania. We wszystkich tych przypadkach oleje mineralne ulegają zużyciu i muszą być opodatkowane akcyzą – uznał trybunał.
Niewystarczające powody
– Zmiana podejścia Ministerstwa Finansów pokazuje skutki wadliwej konstrukcji, na jakiej opiera się zarówno unijny, jak i krajowy system akcyzy – opodatkowania akcyzą nie tyle samych wyrobów, ile ich przeznaczenia – komentuje Krzysztof Rutkowski, doradca podatkowy w PwC.
Zwraca uwagę, że na skutek takiego podejścia, ten sam wyrób może być opodatkowany wysoką stawką akcyzy (gdy służy celom napędowym), niższą (gdy jest przeznaczony na cele opałowe) albo zerową lub w ogóle pozostaje poza zakresem opodatkowania (gdy jego przeznaczeniem są inne cele niż napędowe i opałowe).
Stąd tyle wątpliwości interpretacyjnych i ryzyka dla podatników.
– Niestety zmiana wymagałaby głębokiej przebudowy całego systemu akcyzowego, na co w najbliższym czasie się nie zanosi – uważa ekspert.
Na razie – jak mówi – podatnicy i organy podatkowe rozumieją cele opałowe i napędowe tak, jak widzi to minister finansów, bądź – gdy sprawa dotrze do sądu administracyjnego – sędziowie.
– Dlatego gdy po kilkuletnim węższym rozumieniu celu opałowego minister zmienia stanowisko i zaczyna rozumieć go szerzej, podatnicy mają prawo być zaskoczeni – mówi Krzysztof Rutkowski. Zwłaszcza że – jak podkreśla – minister nie uzasadnia szerzej zmiany podejścia. Nie wskazuje nowych kryteria rozumienia pojęcia celu opałowego, a jedynie stwierdza, że dotychczasowe podejście było błędne.
Do 200 kilogramów
Na skutek zmiany interpretacji producenci brykietu węglowego będą musieli zweryfikować opłacalność swojej działalności. Chyba że spełnią dodatkowe wymogi.
Marek Szymański, ekspert podatkowy, partner w KMS Advisory, przypomina, że ustawa przewiduje zwolnienie dla wyrobów zużywanych przez gospodarstwa domowe. Jednak, aby móc z niego skorzystać, producent musiałby uzyskać status pośredniczącego podmiotu węglowego i sprzedawać wyroby bezpośrednio gospodarstwom domowym lub innym podmiotom mającym status pośredniczącego podmiotu węglowego, np. stacjom benzynowym.
Jeżeli stacja nie ma takiego statusu, nie będzie można zastosować zwolnienia.
Oprócz wymaganego statusu stacja musi też sporządzać dokument dostawy, w którym nabywca potwierdza odbiór wyrobów akcyzowych.
Wyjątkiem jest sytuacja, gdy osoba prywatna kupi na imprezę z grillem torbę brykietu (jednorazowo do 200 kg) – wówczas nie trzeba sporządzać dokumentu dostawy (co nie zwalnia z obowiązku posiadania status pośredniczącego podmiotu węglowego).
W najgorszym położeniu są firmy, które nie wystąpiły o interpretację indywidualną. W odróżnieniu od tych, które się na to zdecydowały, nie mogą one korzystać z ochrony wynikającej z art. 14m ordynacji podatkowej.
Wiele wskazuje więc na to, że klienci przerzucą się teraz na węgiel drzewny. Jeśli jest przeznaczony do spalania w urządzeniach grillowych, to w przeciwieństwie do brykietu grillowego nie stanowi wyrobu akcyzowego.
Źródło
Zapraszam do lektury o Szwajcarii i jej sekrecie bogactwa. Czekam na ból dupy debili którzy dalej myślą że to żydowskie banki są źródłem bogactwa Szwajcarii a nie system ludzi dla ludzi...
Sekret bogactwa Szwajcarii
Szwajcarzy są najbogatsi na świecie. Statystyczny obywatel ma majątek wart prawie pół miliona dolarów, czyli ok. 1,5 miliona złotych. Źródłem tego bogactwa jest brak przez lata w Szwajcarii prawa patentowego, wolny handel, konkurencja podatkowa między kantonami i największy na świecie odsetek emigrantów.
Jak podaje najnowszy raport Global Wealth Report 2012, przygotowany przez bank Credit Suisse, majątek przeciętnego Szwajcara wynosi dokładnie 468 168 dolarów.
To, że bogactwo Szwajcarii wzięło się głównie z ukrywania pieniędzy obywateli innych krajów przed fiskusem, to mit. „Szwajcaria to dosłownie najbardziej uprzemysłowiony kraj świata” – pisze prof. Ha-Joon Chang z Uniwersytetu Cambridge w książce „Bad Samaritans. The Myth of Free Trade and the Secret History of Capitalism” (Źli samarytanie. Mit wolnego handlu i sekretna historia kapitalizmu). W 2002 r. tzw. produkcja przemysłowa na osobę w tym kraju (per capita manufacturing output) była 2,2 razy większa, niż w USA, o 24 proc. większa niż w Japonii, 34 razy większa niż w Chinach. Jak do tego doszło?
Otóż niespełna 200 lat temu Szwajcaria była relatywnie biednym państwem. Więcej ludzi wyjeżdżało, niż chciało w nim mieszkać. Brak surowców naturalnych, tylko góry i pastwiska. Najważniejszym „dobrem eksportowym” kraju byli najemnicy służący w obcych armiach (w 1848 r. zostało to zabronione przez szwajcarską konstytucję, ale pozostałością tych czasów jest Gwardia Szwajcarska, chroniąca od 1506 r. do dzisiaj kolejnych papieży).
Jak podaje brytyjski ekonomista Angus Maddison w pracy z 2007 r. „Contours of the World Economy” w 1820 r. mieszkało w Szwajcarii 2 mln ludzi, a PKB na osobę szacowany był wówczas na 1090 dol. (według wartości dolara z 1990 r.). Dla porównania, w najbogatszym wówczas państwie, w Holandii, wynosił wówczas 1838 dol. a u wicelidera – Wielkiej Brytanii – 1706 dol. Różnica w rozwoju gospodarczym między Szwajcarią, a Holandią i Wielką Brytanią była wówczas mniej więcej taka, jaka dzisiaj jest między Polską a Niemcami.
Dynamiczny rozwój bez patentu
Szwajcarię, pod względem zamożności, wyprzedzało wówczas m.in. 8 europejskich krajów (w tym nawet Włochy ze 1117 dol. na mieszkańca) oraz USA. Jeszcze w 1870 r. Szwajcaria miała PKB na obywatela zbliżone do Urugwaju. Ale już w 1913 r. Helweci (z 4266 dol. na głowę) należeli do czołówki najbogatszych narodów świata, obok m.in. Wielkiej Brytanii (4921 dol.) i USA (5301 dol.). Szwajcaria była bogatym krajem jeszcze przed wybuchem I wojny światowej.
Przez całą drogę od kraju biednego do bogatego Szwajcaria nie miała prawa patentowego (w 1888 r. wprowadziła tylko możliwość patentowania wynalazków, które można było przedstawić w postaci „mechanicznych modeli”). Celowo nie wprowadzono patentów na chemiczne i farmaceutyczne technologie, ponieważ Szwajcarzy wówczas masowo kopiowali je z Niemiec, które były w nich światowym liderem. Bezpośrednim powodem wprowadzenia prawa patentowego, w 1907 r., była zresztą groźba sankcji handlowych właśnie ze strony Niemiec.
Co istotne, Szwajcarzy wprowadzili możliwość zastrzegania praw do chemicznych technologii, ale nie patentowania chemicznych substancji. Taką opcję zalegalizowali dopiero w 1978 r.! W tym kontekście trudno się dziwić, że z tak małego kraju pochodzi Novartis International, druga największa firma farmaceutyczna świata (w 2010 r. miała 46,8 mld dol. przychodów).
Szwajcarzy budowali przemysł całkowicie za darmo, biorąc technologię z innych krajów, a następnie rozpoczęli gigantyczny eksport na cały świat. W 1920 r. aż 90 proc. produkcji przemysłu chemicznego, 98 proc. zegarków, 95 proc. jedwabiu, 95 proc. produkcji przemysłu włókienniczego, 80 proc. szwajcarskiej czekolady były sprzedawane za granicę.
Szwajcarzy tworzyli swój przemysł przy prawie całkowicie otwartych granicach. Na przykład w 1875 r. przeciętne cło na produkty przemysłowe wynosiło w Szwajcarii zaledwie 4-6 proc. podczas gdy w USA sięgało 40-50 proc. Szwajcarzy dali swoim przedsiębiorcom dostęp do darmowej technologii, ale nie pozwalali im spocząć na laurach. Groźba importu tańszych i lepszych produktów z zagranicy mobilizowała producentów do ciągłego poprawiania jakości i obniżania cen.
Rosnąca jak na drożdżach szwajcarska gospodarka przyciągała tabuny emigrantów z innych krajów, których przyjmowano z otwartymi rękami. Obecnie władze szacują, że 22 proc. mieszkańców Szwajcarii urodziło się za granicą. To najwyższy odsetek na świecie, prawie dwukrotnie wyższy niż w USA. A jeszcze w 1860 r. tylko 5 proc. Szwajcarów stanowili emigranci. W 1910 r. odsetek ten wynosił już 15 proc. Dlaczego to takie istotne?
Otóż wśród emigrantów było mnóstwo przedsiębiorców. Na przykład Henri Nestlé, założyciel słynnego koncernu spożywczego Nestlé, był Niemcem. Zmienił pisownię swojego nazwiska Nestle, by sprawiać wrażenie, że ma francuskie pochodzenie, bo prowadził firmę we francuskojęzycznym kantonie Vevey w Szwajcarii. Z kolei współzałożycielem znanego koncernu produkującego luksusowe zegarki, Patek Philippe & Co, był polski emigrant Antoni Patek, który w 1839 r. rozpoczął produkcję czasomierzy w Genewie.
Szybciej pod prąd
Problem z bogactwem Szwajcarii polega na tym, że doprowadza do białej gorączki polityków krajów Unii Europejskiej. Szwajcarzy pokazują, że osiągnęli najwyższy na świecie standard życia prowadząc politykę odwrotną do tej zalecanej przez Brukselę. Oto bowiem jednym z fundamentów istnienia UE jest ograniczanie „szkodliwej konkurencji podatkowej”. Oficjalnie dlatego, że taka konkurencja doprowadziłaby do wyścigu na coraz mniejsze podatki i w konsekwencji do końca państwa opiekuńczego w UE.
Tymczasem Szwajcarzy udowadniają, że to nie prawda. 26 kantonów w tym kraju konkuruje między sobą wysokością podatków. Na przykład w kantonie Uri podatki były 2006 r. o 37 proc. wyższe niż średnia dla wszystkich kantonów, podczas gdy kantonie Zug były o 50 proc. niższe. W praktyce oznacza to, że firmy w zależności od kantonu mogą płacić od 13 do 25 proc. podatku dochodowego (dane z 2006 r.). Maksymalne stawki podatku dochodowego od osób fizycznych wynoszą od 12,3 proc. w kantonie Zug do 32,3 proc. – w kantonie Jura.
źródło: obserwatorfinansowy.pl/tematyka/makroekonomia/sekret-bogactwa-szwajcarii/
Nie można zapomnieć o odstraszającym wroga przygotowaniu kraju do wojny... Wszystkie mosty zaminowane tylko nie uzbrojone, każdy facet musi umieć strzelać i przechodzi specjalne szkolenie by obronić siebie i swoje otoczenie itp itd.
ale nie w Polsce bo ten kraj to jakiś kołchoz.
Polecam.
mises.pl/blog/2014/05/21/jan-adam-ii-liechtenstein-
panstwo-przetrwa-iii-tysiaclecie/
Autor: Jan Adam II Liechtenstein
Źródło: youtube.com/playlist?list=PLmf7lzcKF5OJXNeJk-VuiCd6QqbaQdPrK&feature=mh_lolz
Tłumaczenie: Jan Tyszkiewicz
Wersja PDF- dostępna na stronie
Wykład wygłoszony przez księcia Liechtensteinu Jana Adama II w Stanford na Freeman Spogli Institute for International Studies dnia 9 listopada 2010 roku
HANS-ADAM, PRINCE DE LICHTENSTEIN 1974 © ERLING MANDELMANN
Panie i panowie!
Czy państwo przetrwa trzecie tysiąclecie? Pytanie to zadałem sobie bardzo wcześnie. W latach 60., gdy studiowałem prawo i ekonomię, zacząłem dokładnie analizować swoją przyszłość, jako że w przyszłości miałem zostać władcą minipaństwa. Według przeważających wtedy, a nawet dziś, poglądów monarchie i minipaństwa takie jak Księstwo Liechtenstein powinny zniknąć co najmniej sto lat temu.
Czy ludzkość w ogóle chce mieć państwa w trzecim tysiącleciu? Czy nie jest możliwe zrealizowanie w końcu utopijnej wizji społeczeństwa bez państwa? Odrzucenie każdej formy rządu znane jest szeroko pod greckim terminem anarchia. Był to początkowo pokojowy ruch oparty na własności prywatnej.
Patrząc w przyszłość na to, jak może się rozwijać państwo, nie możemy tym samym ignorować naszej przeszłości. Ludzka historia to w dużym stopniu historia wojen, prześladowań i zniszczenia. W dwudziestym wieku osiągnięto tego szczyt — miliony ludzi zginęły w dwóch wojnach światowych, wojnach domowych i obozach koncentracyjnych na całym świecie. Do końca wieku mogą powstać technologie umożliwiające eksterminację wszystkich ludzi na całej planecie.
Globalizacja, nauka i technologia całe szczęście są nie tylko źródłem trosk, lecz oferują także ludzkości ogromne możliwości rozwiązywania swoich problemów. Wyzwaniem na trzecie tysiąclecie będzie wykształcenie i implementacja modelu państwa spełniającego następujące warunki:
Zapobieganie wojnom między państwami oraz wojnom domowym;
Służenie nie tylko wybranej części populacji państwa, lecz jej całości;
Oferowanie swym mieszkańcom maksimum demokracji i rządów prawa;
Zdolność do współzawodnictwa w epoce globalizacji.
Cele te są osiągalne jedynie wtedy, gdy państwo jest widziane jako organizacja służąca ludziom, a nie na odwrót. Państwo stać się musi pokojowo współzawodniczącą firmą usługową, a nie monopolem dającym klientowi jedynie alternatywę: albo akceptacja złej jakości usług za najwyższą cenę, albo emigracja. Dla znacznej większości populacji emigracja jest praktycznie niemożliwa, ponieważ możliwości imigracji zostały drastycznie zredukowane. Alternatywą dla wielu zdesperowanych i pozbawionych nadziei nie jest więc emigracja, lecz przemoc, terroryzm, rewolucja i wojna domowa. Nawet w demokratycznych, konstytucyjnych państwach wciąż zdarzają się mniejszości, które, słusznie bądź nie, uważają się za będące w gorszej sytuacji. Wystarczy pomyśleć o Irlandii Północnej, Kraju Basków, południowym Tyrolu, Quebecu, albo rdzennych populacjach Australii oraz Ameryk.
Jako młody człowiek byłem pod wielkim wrażeniem tego jak Szwajcaria rozwiązała problem mniejszości w kantonie Berno. Kanton Berno jest nie tylko największym i najważniejszym kantonem Szwajcarii, lecz także samo Berno jest stolicą Szwajcarii. W Jura, regionie kantonu, francuskojęzyczni katolicy czuli się politycznie i ekonomicznie upośledzeni względem niemieckojęzycznej, protestanckiej większości kantonu Berno. Francuskojęzyczna populacja aspirowała do większej autonomii regionu Jura, lecz napotkała opór niemieckojęzycznej większości. Konflikt eskalował: miały miejsce ataki bombowe, radykałowie chcieli przyłączenia Jury do Francji. Rząd Szwajcarii interweniował i drogą mediacji zaproponował rozwiązanie w 1974 roku. Francuskojęzyczne regiony kantonu Berno zagłosowały, by Jura stała się osobnym kantonem. Decyzja poparta została przez zdecydowaną większość, choć kilka francuskojęzycznych gmin zdecydowało się pozostać w kantonie Berno. W ciągu kolejnych lat rozwój polityczny i ekonomiczny kantonu Jura przerósł wszelkie oczekiwania i francuskojęzyczne gminy pozostające poza nim szybko do niego dołączyły. To pokojowe i demokratyczne rozwiązanie po tak brutalnym konflikcie było dla mnie imponującym przykładem udanego eksperymentu samookreślenia na poziomie lokalnym.
Model państwa mający zabezpieczyć pokój, rządy prawa, demokrację i dobrobyt populacji musi wycofać monopol terytorialny na swoim obszarze. „Emigracja” populacji jest w naszym świecie realną alternatywą jedynie wtedy, gdy rzeczona populacja może „emigrować” wraz ze swoim terytorium. By to osiągnąć, jednostki polityczne z prawem samookreślenia muszą być bardzo małe. Ja sam zdołałem wprowadzić prawo samookreślenia na poziomie lokalnym w konstytucji Liechtensteinu poprzez głosowanie powszechne. Każda z naszych 11 gmin w Liechtensteinie ma prawo wypowiedzieć członkostwo w Księstwie, by stać się niepodległym państwem albo by dołączyć do innego państwa, jeśli zdecyduje tak większość.
Im polityczne jednostki z prawem samookreślania są większe, czy będą to prowincje, państwa federalne lub kantony, tym większe niebezpieczeństwo, że opuszczą państwo. Większe jest także niebezpieczeństwo, że w nowych państwach będą mniejszości, które będąc dyskryminowanymi pewnego dnia będą się w sposób brutalny bronić. Rozpad Jugosławii, Związku Radzieckiego, imperiów kolonialnych, czy państwa Austro-Węgierskiego jasno pokazują problemy pojawiające się, gdy jednostki te są za duże.
Najmniejsze jednostki polityczne w większości państw, będące mniej lub bardziej zdefiniowane politycznie i terytorialne, to gminy, jak wioski i miasta. W przeszłości lokalne społeczności były czasem dzielone, jak np. miasto Berlin, ale nie wydaje się mieć to zbyt wiele sensu. Wiele można powiedzieć o tym, że gminy powinny być traktowane jako jednostki polityczne i nie powinny być jeszcze bardziej dzielone. Gmina może się składać z wioski zajmującej kilka kilometrów kwadratowych i mającej kilkuset mieszkańców, lecz może być to też wielkie miasto zajmujące kilka tysięcy kilometrów kwadratowych z kilkoma milionami ludzi. W gminach, gdy zdecydują się wycofać z państwa, także mogą pojawić się mniejszości w niekorzystnej sytuacji. Mniejszości takie zazwyczaj są jednak lepiej zintegrowane ze swoją gminą, a emigracja do sąsiedniej jest łatwiejsza. W małej gminie zawsze bardzo trudno będzie przekonać większość populacji do tego, że wycofanie się z istniejącego państwa to dobre rozwiązanie.
Rzućmy okiem w daleką przyszłość, gdy państwa tego świata staną się firmami usługowymi, pokojowo rywalizującymi o swoich potencjalnych klientów. Klient jest tam królem i może wybierać. Tak samo jak dziś może wybrać pomiędzy hamburgerem z McDonald’s, Burger Kinga albo usmażonym samemu. Tak samo jak dziś może zadecydować, czy woli skorzystać z usług linii lotniczych, czy woli pojechać samochodem. W takim świecie państwo nie będzie już więcej marnować pieniędzy podatników na obronność — już dziś dla wielu małych krajów wydatki na obronność nie oznaczają dodatkowego bezpieczeństwa, lecz jedynie dodatkowe koszty. Jakie obowiązki, które nie mogłyby być wykonane lepiej przez prywatne usługi lub same społeczności, pozostały więc państwu w trzecim tysiącleciu?
Moim zdaniem jedynie polityka zagraniczna, prawo i porządek, edukacja i państwowe finanse. Wszystkie inne obowiązki mogą zostać wypełnione lepiej i taniej przez prywatne usługi. Nie będę się tu zajmował polityką zagraniczną, ponieważ będzie się ona najpewniej także w przyszłości różnić w zależności od państwa z powodów historycznych, geograficznych i innych.
Dla ogromnej większości populacji najważniejszym zadaniem państwa jest zapewnienie ochrony prawnej lub inaczej — prawa i porządku. Za posiadanie prawa i porządku oraz prawnej ochrony większość z ludzi z chęcią zapłaci wysoką cenę — zarówno finansową, jak i poprzez oddanie niektórych wolności i praw politycznych. Tam, gdzie anarchia majaczy na horyzoncie, tam pojawia się potrzeba silnego dyktatora mającego rządzić żelazną pięścią. Ktokolwiek chce mieć demokrację i rządy prawa zobaczy, że utrzymywanie prawa i porządku jest najważniejszym zadaniem państwa, wyprzedzającym inne zagarnięte dziś przez państwo.
By demokratyczne państwo konstytucyjne mogło funkcjonować, muszą ze sobą współpracować następujące instytucje — policja, publiczne organy ścigania, sądy i legislacja. Skupię się tu na legislatorze jako że to on ponosi główną odpowiedzialność za to, czy państwo utrzymuje porządek i prawo, czy nie.
Legislator w krótkiej i zrozumiałej formie powinien tworzyć nie tylko konstytucję, lecz także wszystkie prawa i regulacje, z którymi musi się spotykać w życiu zwykły obywatel. Jeśli państwo oczekuje od obywatela znajomości konstytucji i prawa, to obowiązkiem państwa jest informowanie o konstytucji i aktualnie obowiązujących prawach. W dzisiejszych czasach dzieci uczą się w szkołach różnych rzeczy, co do użyteczności których zdania mogą się różnić. Czy nie powinno być obowiązkiem państwa zapewnienie w czasie obowiązkowego nauczania nauki prawa w szkołach? Czyż państwo nie powinno dać każdemu obywatelowi kompendium praw zawartych w konstytucji oraz innych najważniejszych praw wraz z komentarzem, by obywatel mógł się w konstytucyjnym państwie odnaleźć oraz wiedzieć o swych prawach i obowiązkach?
Oczywiście jest duża ilość praw i regulacji, o których obywatel nie musi wiedzieć, lecz które w dalszym ciągu są potrzebne, na przykład prawa chroniące konsumenta i środowisko przed produktami szkodliwymi. Regulacje te wycelowane są w firmy sektora przemysłowego, rolniczego i usługowego. Duża ilość regulacji jest ciężarem szczególnie dla małych firm. Jednocześnie właśnie te małe firmy są niesamowicie ważne dla zatrudnienia i innowacyjności w gospodarce narodowej. Poza wysokim opodatkowaniem, skomplikowanymi podatkami i prawami socjalnymi także regulacje zmieniające się cały czas są powodem, dla którego małe firmy w ogóle nie powstają, albo ponoszą porażkę na samym początku. Skoro urzędy publiczne na szczeblu państwowym bądź społeczności otrzymują od firm bezpośrednie i pośrednie podatki, składki na ubezpieczenia społeczne etc., to prawnym obowiązkiem tych urzędów powinno być doradzanie firmom w tych kwestiach w sposób mniej lub bardziej bezpłatny. W przypadku wystąpienia sprzecznych regulacji stosowane powinny być te bardziej korzystne dla podatnika i firm. Jeśli państwo ustanawia prawa podatkowe będące sprzeczne i niejasne, to właśnie państwo powinno być odpowiedzialne, a nie podatnik.
Mimo olbrzymiej wagi parlamentu i reprezentatywnej, czy pośredniej demokracji w mojej opinii w trzecim tysiącleciu jeszcze ważniejsza dla demokratycznego państwa konstytucyjnego będzie demokracja bezpośrednia. Politycy i partie polityczne są często sceptycznie nastawieni do demokracji bezpośredniej, co nie powinno dziwić, gdyż ogranicza ona ich siłę. To zapewne jest powodem, dla którego demokracja bezpośrednia jest, z wyjątkiem Szwajcarii i Liechtensteinu, możliwa w bardzo ograniczonej formie, jeśli w ogóle.
Jeśli porównamy decyzje podejmowane przez parlamenty w Szwajcarii i Liechtensteinie z decyzjami podejmowanymi zaraz potem przez samych ludzi zobaczymy znaczącą różnicę. Chciałbym wspomnieć o dwóch przypadkach z Liechtensteinu. Dwadzieścia lat temu parlament i rząd zadecydowały o wprowadzeniu nowego prawa podatkowego. Miało ono obniżyć podatki dla około 80 proc. ludności, lecz było dość skomplikowane. Dziesięć procent płaciłoby mniej więcej tyle samo, kolejne 10 proc. — najbogatsi — płaciliby wyższe podatki. Partie polityczne uważały, że będzie to bardzo popularna propozycja. Zebrano w Liechtensteinie dość podpisów, by poddać projekt pod głosowanie powszechne, gdzie zostało odrzucone przez około 80 proc. głosujących. Uważali oni, że nowe prawo zmniejszy konkurencyjność gospodarki względem innych krajów. Była to opinia, którą podzielam.
Kolejny przykład to uczestnictwo Liechtensteinu w Europejskim Obszarze Ekonomicznym. Składa się on z Unii Europejskiej, Norwegii, Islandii i Liechtensteinu. Różne grupy interesów, szczególnie w naszym sektorze finansowym były przeciwne przystąpieniu, ponieważ otworzyłoby chronione sektory rynku Liechtensteinu na europejską konkurencję. Rząd i parlament były przeciwko członkostwu, ja byłem za, w końcu zgodziliśmy się, by poddać decyzję o przystąpieniu pod głosowanie powszechne. Ludność zagłosowała za, a dziś członkostwo w Europejskim Obszarze Ekonomicznym ma poparcie nie tylko znacznej większości mieszkańców, lecz także rządu i parlamentu.
Głównym argumentem przeciwko demokracji bezpośredniej jest argument o tym, że ludzie mogą przegłosować prawo dyskryminujące mniejszości bądź nie będące w ich długoterminowym interesie. W Liechtensteinie panujący Książę ma prawo weta, przeciwko takim prawom bądź zmianom w konstytucji, z wyłączeniem wypadku, w którym większość zadecyduje o zniesieniu monarchii.
Innym ważnym obowiązkiem państwa, poza prawem i porządkiem, jest system edukacyjny. Jeżeli przyjmiemy do wiadomości, że nowoczesna gospodarka i państwo nie mogą być tworzone przez analfabetów, to władze państwowe muszą zainteresować się edukacją swojej ludności. W naszym nowoczesnym świecie osoba niepiśmienna jest w gruncie rzeczy niepełnosprawna i niezdolna do znalezienie dobrze płatnej pracy.
Mimo to ważnym pytaniem jest to, czy głównym zadaniem państwa w przyszłości jest objęcie i zarządzanie całym systemem edukacyjnym. Istnieją uzasadnione przesłanki, by doprowadzić do prywatyzacji całego systemu bądź przekazania go w ręce lokalnych społeczności. Zarządzanie i posiadanie systemu edukacyjnego od przedszkoli do uniwersytetów będzie zadaniem prywatnego biznesu, gmin, zrzeszeń gmin albo wspólnych przedsięwzięć prywatnego biznesu i gmin. Finansowanie systemu edukacyjnego powinno odbywać się poprzez system bonów szkolnych z dziećmi lub rodzicami dzieci jako beneficjentami.
Rozumowanie stojące za systemem edukacyjnym finansowanym za pomocą bonów szkolnych jest następujące: władza publiczna, centralna, bądź lokalna, finansuje dziś cały system edukacyjny za pomocą bezpośrednich subsydiów przekazywanych wszystkim szczeblom, od przedszkoli po uniwersytety. Zamiast używania pieniędzy podatników do finansowania systemu edukacyjnego znacznie lepiej jest wspomagać rodziców bądź uczniów, by ci mogli sami wybrać szkołę w ich opinii dla nich najlepszą. Dobrze zarządzane szkoły zdolne do zaspokojenia oczekiwań rodziców i uczniów będą odnosić sukcesy, inne natomiast będą dostosowywać się do sytuacji lub znikną z rynku. By zapobiec sprzeniewierzeniu przez rodziców i szkoły, subsydia powinny być wypłacanie nie gotówką, lecz w bonach, które są realizowane w szkołach spełniających minimum standardów. Rodzice powinni mieć możliwość spieniężenia bonów jedynie wtedy gdy zadeklarują państwu, że będą edukować dzieci sami bądź prywatnie. Już dziś kilka państw uwolniło dzieci od obowiązkowego uczęszczania do szkół, jeśli możliwe jest udowodnienie, że dzieci otrzymują usługi edukacyjne na poziomie co najmniej równym temu w szkole publicznej.
Szkoły, tak jak inne instytucje posiadane przez państwo i przez nie zarządzane mają tendencję do stawania się, wcześniej czy później, zbiurokratyzowanymi i niewydajnymi. Politycy niechętnie odwołują dyrektorów i nauczycieli, którzy nie są już w stanie wypełniać swojej roli. W wielu przypadkach odwołanie jest bardzo trudne i zgodnie z prawem w wielu krajach możliwe jedynie po długich i publicznych procedurach sądowych. Politycznie wpływowe związki zawodowe nauczycieli są kolejną przeszkodą na drodze do wydajnego szkolnictwa, ponieważ dobro nauczycieli, w ich oczach oczywiście, jest ważniejszy niż dobro uczniów. Polityczny opór wobec systemu bonów szkolnych jest zazwyczaj organizowany przez te potężne nauczycielskie związki zawodowe.
Fakt, że rodzice i uczniowie są w skłonni przeznaczać poważne sumy na finansowanie edukacji w prywatnych szkołach i uniwersytetach, zazwyczaj znacznie droższych od publicznego systemu edukacji, świadczy o tym, że w wielu przypadkach publiczna edukacja, od poziomu przedszkolnego po uniwersytecki, nie spełnia oczekiwań uczniów i rodziców. Jednakże pomimo ich finansowego poświęcenia państwo zmusza ich do finansowania niewydajnego systemu edukacyjnego, z którego nie chcą korzystać z ich podatków. Stać na to jedynie bogatych rodziców.
Państwo powinno i będzie dalej odgrywać ważną rolę w systemie bonowym, jednakże taką, która wspierać będzie sprawiedliwość w społeczeństwie zamiast ją utrudniać, tak jak dzisiejszy system. Prawne ramy ustanowione przez państwo poprzez ustawę bądź rozporządzenie wyklarują odpowiedzi na pytania takie jak np. minimalna wartość bonu, jak długo rodzice, czy uczniowie uprawnieni będą do otrzymywania bonu, minimalne standardy szkół mogących realizować bony, a także wiele innych.
Państwo, którego zadania zredukowane zostaną do polityki zagranicznej, utrzymywania porządku i prawa oraz finansowanie systemu edukacyjnego będzie musiało dokonać fundamentalnego zrewidowania finansów publicznych. Na poziomie gmin, czy zrzeszeń gmin pojawią się nowe zadania, z których rozwiązaniem trzeba będzie się uporać. Będą musiały być wykonane i sfinansowane głównie lokalnie. Wiele można powiedzieć na rzecz tego, by opodatkowanie pośrednie pozostawić państwu, a całe opodatkowanie bezpośrednie przekazać władzom lokalnym.
W porównaniu do podatków bezpośrednich podatki pośrednie jest znacznie łatwiej podnieść. Wiele może być w nich zautomatyzowane i państwo potrzebuje niewielu urzędników do tego zadania. Scentralizowana administracja zajmująca się pośrednim opodatkowaniem byłaby najpraktyczniejszym rozwiązaniem, nawet wtedy, gdy władza podatkowa leżałaby w rękach gmin. Z tego powodu władza do powoływania podatków pośrednich powinna być w rękach państwa, a bezpośrednich w rękach gmin.
Pojawiły się liczne publikacje i dyskusje dotyczące stawek opodatkowania pośredniego, takiego jak np. podatek od wartości dodanej. Ważniejsze od wysokości stawek podatkowych wydaje się jednak ich zuniformizowanie. Politycy jednak kochają wybierać różne poziomy stawek podatkowych, używając zaskakującego usprawiedliwienia, że jest to bardziej sprawiedliwe społecznie. Najwyższe stawki podatkowe nakładane są na dobra luksusowe, czy raczej to, co politycy za takowe uznają, podczas gdy niższe stawki dotykają innych usług i towarów, a niektóre są nawet podatkiem pośrednim nieobjęte. Zmienia to raczej prosty system pośredniego opodatkowania w skomplikowany i potrzebujący do obsługi dodatkowych urzędników. To z kolei daje politykom możliwość zatrudnienia swych przyjaciół i kolegów partyjnych jako takich urzędników. Dodatkowo daje to politykom i partiom nieograniczone możliwości kupowania głosów nie poprzez wydawanie pieniędzy podatników, lecz udzielanie ulg podatkowych. Wpływ państwa, a wraz z nim i polityków na ekonomię wzrasta, ponieważ mogą oni teraz nałożyć na dany produkt, czy usługę konkretną stawkę podatku.
Niższe stopy podatkowe na konkretne produkty czy usługi są zazwyczaj bardziej na korzyść bogatych niż biednych, ponieważ bogaci konsumują więcej od biednych. Biedni ludzie od czasu do czasu konsumują produkty i usługi uznane przez polityków z niewiadomych powodów za luksusowe. Gdy politycy dążą do osiągnięcia różnych stóp opodatkowania w podatkach pośrednich kosztuje to dużo zarówno państwo, jak i podatników, jednocześnie wcale nie pomagając biednym. Ktokolwiek chciałby pomóc biednym ludziom w społeczeństwie musi pomagać im bezpośrednio.
Jeśli władza dotycząca bezpośredniego opodatkowania leży w gestii lokalnych społeczności, a pośredniego w gestii centralnego rządu, to mamy dobre społeczne, polityczne i ekonomiczne argumenty, by nie tylko stopa podatkowa była zuniformizowana, ale i stosunkowo wysoka. Pośrednie opodatkowanie będzie wtedy jedynym instrumentem służącym ograniczonej redystrybucji dochodu w państwie pomiędzy bogatszymi i biedniejszymi regionami. Państwo, którego odpowiedzialność jest ograniczona jedynie do polityki zagranicznej, finansowania systemu edukacyjnego i utrzymywania prawa i porządku potrzebuje mniejszych dochodów podatkowych. Z wysokim przychodem z opodatkowania pośredniego państwo powinno móc osiągnąć znaczne nadwyżki. Część z nadwyżek potrzebna będzie przez pewien czas do obsługi długu narodowego oraz jego spłaty. Państwo powinno wyprzedać także całą państwową własność, która nie jest mu potrzebna do jego głównych zadań w celu spłacenia długu narodowego najszybciej jak to tylko możliwe. Celem jest państwo bez długów, które może uzyskane z opodatkowania pośredniego nadwyżki przekazać w pełni do gmin zależnie od liczby ich mieszkańców. Taka alokacja nadwyżek z opodatkowania pośredniego per capita powinna umożliwić gminom pokrycie przynajmniej części ich wydatków. Reszta musi być pokryta poprzez podatki bezpośrednie lub inne dochody.
Główną korzyścią takiego podziału władzy podatkowej jest to, że gminom, jak i wszystkim obywatelom będzie bardzo zależało na tym, by państwo zachowywało się jak najbardziej ekonomicznie i nie popadało w większe długi. Tylko wtedy bowiem gminy czerpać będą z korzyści, jakie dają podatki pośrednie. Na poziomie gminy i z bezpośrednią demokracją ludzie mają o wiele lepszą kontrolę nad wykorzystywaniem pieniędzy podatników niż na poziomie państwa.
By zapobiec finansowaniu zadań państwa poprzez dług ważne jest wprowadzenie do konstytucji artykułu, który uczyni zaciąganie przez państwo pożyczek bardzo trudnym. To, co zostało osiągnięte przez Liechtenstein — początkowo bardzo biedne państwo bez surowców naturalnych, lecz teraz bez długów — powinno być także możliwe, z pomocą solidnej polityki fiskalnej, dla innych rozwiniętych państw. Państwo przyszłości nie powinno jednak dawać żadnych gwarancji gminom oraz zrzeszeniom gmin. Tylko jeśli gmina będzie zagrożona bankructwem, a jej egzystencja zagrożona, to z poparciem znacznej większości głosujących można zarządzić solidną politykę fiskalną na poziomie gminy. Niebezpieczeństwo bankructwa zmusi także kredytodawców do rozważnej i odpowiedzialnej polityki kredytowej względem gmin. Do dziś w wielu krajach firmy i banki sprzedają wygórowane projekty i kredyty poważanym, acz niedoświadczonym radnym, mając świadomość, że ostatecznie to państwo będzie musiało zapłacić.
Państwo bez długu, z polityką zagraniczną, finansujące system edukacyjny i utrzymywanie prawa i porządku jako jedynymi obowiązkami, finansowane z niewielkiego procenta produktu krajowego brutto, stanie się znów szczupłe i transparentne. Nadwyżki z pośredniego opodatkowania będą przepływać prosto do gmin, które będą miały dodatkowo władzę nad podatkami bezpośrednimi. Będą to podatki nakładane na firmy, osoby, posiadłości, psy, koty lub cokolwiek tylko wymyślą lokalni politycy. Co do zasady gmina będzie miała możliwość powołania podatku pośredniego obok państwowego na pewne produkty czy usługi. By zredukować konsumpcję ze względów zdrowotnych, gmina miałaby także możliwość nałożenie dodatkowego podatku na alkohol lub tytoń.
Państwowe subsydia z opodatkowania pośredniego i gminne podatki bezpośrednie powinny umożliwić gminom nawet przy ograniczonych środkach stworzenie przynajmniej zasadniczego systemu opieki. Powinna być możliwa redukcja finansowego ciężaru systemu emerytalnego poprzez podniesienie wieku emerytalnego oraz zachęcanie do korzystania z prywatnych systemów emerytalnych. Jednakże to wszystko jest bardzo silnie zależne od poziomu zatrudnienia i ekonomicznego rozwoju. Tak fundamentalna reorganizacja państwa powinna złagodzić obciążenie finansowe prywatnego biznesu, przyczynić się do wzrostu prywatnej konsumpcji, przyśpieszyć wzrost gospodarczy i przez to zwiększyć zapotrzebowanie na dodatkową pracę. Będzie tak szczególnie w przypadku gmin, których bezpośrednie opodatkowanie i programy socjalne będą ustanowione w taki sposób, że praca w gminie będzie atrakcyjna dla ludzi, a zatrudnianie dodatkowych pracowników atrakcyjne dla pracodawców.
Strach, że pomiędzy poszczególnymi gminami rozpocznie się wyścig do jak najniższych stawek podatkowych, jest bezzasadny. Przykład Szwajcarii i Liechtensteinu pokazuje, że różne stawki podatkowe prowadzą jedynie do ograniczonej migracji firm i ludzi z gmin z wyższymi stawkami do tych z niższymi. Dla ludzi i firm stawki podatkowe to tylko jeden z wielu powodów, by osiedlić się w danej gminie. Dla firm są ważne także inne kwestie, takie jak dostępność siły roboczej, dobrze rozwinięta infrastruktura, bliskość rynków etc. Dla większości ludzi stawki podatkowe zazwyczaj nie są decydującą kwestią przy wybieraniu miejsca do życia. Inne są o wiele ważniejsze, jak na przykład bliskość miejsc pracy lub dobre szkoły dla dzieci. Gmina z wysokimi podatkami i złymi usługami będzie jednakże na dłuższą metę tracić ludność i firmy.
Państwo przyszłości da ludziom w ich gminach znacznie więcej wolności w kwestiach tego, jak kształtować przyszłość dla siebie i swoich potomków. Będą gminy wymagające wyższych podatków, lecz oferujące lepsze usługi. Niektóre mogą ukształtować swoje usługi stosownie do potrzeb ludzi starszych, inne na wymagania młodych rodzin. Poprzez opodatkowanie, programy socjalne, szkoły i system komunikacji, programy kulturalne, regulacje dotyczące budownictwa etc. gminy w państwie przyszłości będą miały znaczną wolność w szukaniu jak najlepszych rozwiązań w zależności od życzeń ludności i ich obszaru geograficznego.
Czy państwo przetrwa trzecie tysiąclecie? Tak. Czy monarchie przetrwają trzecie tysiąclecie? Tak. Czy duże, scentralizowane państwa przetrwają trzecie tysiąclecie? Zapewne nie. Dokonanie pokojowego przejścia od dużego scentralizowanego państwa do małych państw lub do dużych i zdecentralizowanych będzie jednym z wielkich wyznań na początku trzeciego tysiąclecia.
W państwie totalitarnym ludzie mają tylko to co państwo im da, a w państwie demokratycznym tylko to co państwo im zostawi.
Niech żyją podatki
I wiecie tak sobie myślę, że poziom prowadzenia jakiejkolwiek działalności gospodarczej w Polsce osiągnął poziom "super hard" Pozostaje tylko powiedzieć:
A ja wyjebałem na zmywak do UK. Razem z dziewczyną zarabiamy 2400 funtów, mamy mieszkanie, auto, dwa razy w roku wakacje w ciepłych krajach i co miesiąc odkładamy parę stówek na przyszłość. Chuj że w Polsce masz pracę z większą odpowiedzialnością, za moja tygodniówkę i do lekarzy musisz czekać po 5 lat, ważne że jesteś szczęśliwy
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów