Z racji, że dzisiaj mam wolny wieczór dodaję temat, który chciałem dodać już wcześniej.
Cała historia wydarzyła się jakieś półtorej roku temu, kiedy ze znajomymi umówiliśmy się na pokera. Po pracy pojechałem do wspólnika dokończyć ofertę, zjeść pizze, ponieważ mieszkał niedaleko gościa, który pokera organizował. Kolega przyprowadził dwie osoby z pracy, z czego jedna okazała się naprawdę atrakcyjną dziewczyną. Nowa koleżanka nie grała nigdy w pokera, więc siedząc obok niej podpowiadałem jej, ogólnie gadka szmatka się klei. W pewnym momencie poczułem, że pewna część pizzy chce się ulotnić, ale ze względu na ciśnienie, stwierdziłem, że boję się to robić w jego mieszkaniu, bo coś mi się wydaje, że będzie słychać
Tak dotrwałem do rychło zbliżającego się końca rozgrywki, więc po pożegnaniu rozstaliśmy się. Okazało się, że koleżanka jako jedyna idzie w moją stronę i nie zna tej części miasta. Mimo tego, że koncentrowałem się zupełnie na czym innym, cały spocony postanowiłem jej dotrzymać towarzystwa - w końcu dobra okazja. Sprawdzam autobus, bo ona się kompletnie nie orientowała. Kurwa... 20 minut. Myślę sobie, dobra wytrzymasz... Gadka szmatka, mija 20 minut, wszystko ok, ale autobus nie przyjechał. Mówię, że poczekam kolejne 20 minut(w końcu 1 w nocy, a damy samej w dużym mieście nie zostawiamy), ale pod warunkiem, że skoczy ze mną na kawę w sobotę. Niestety nie mogła, ale powiedziała" Ale chętnie pójdzie ze mną jutro na piwo".
Myślę sobie, że mam punkt. Mam rozładowany telefon, więc to ja jej dyktuje numer: 123 456 i tutaj
PRRRRRRRRRR PRRRRRRRRR PRRRRRRRRRR BAM BAM BAM PRRRRRRRRRRR RRRRRRRRR PRRRRRRRRR BAM.
5 sekundowy pierd, który zmienił ton kilkukrotnie dał się słyszeć dwie przecznice dalej. W pracy czasem mierzę głośność urządzeń i głośność tego pierda oceniam na 80-100 dB. Naprawdę był zajebiście głośny. Ja zamurowany, po chwili nie mogę się opanować ze śmiechu. Po 2 minutach mojego durnego rechotu się uspokoiłem, więc dziewczyna pyta się: "Ty jesteś na coś chory?"
Po chwili musiałem oczywiście poprawić równie nieustępliwym pierdem dewastatorem. No i tak czekałem z nią pozostałe 15 minut będąc niewyobrażalnie zawstydzony, jednak rozbawiony do granic możliwości.
Na domiar złego wsadziłem koleżankę w autobus w nie w tę stronę i nie miała innego wyjścia jak o 2.00 w nocy iść na nogach 7 km do domu.
Jak pewnie się domyślacie
nie doszło do skutku, za to prawdopodobnie udało mi się pokazać jak zły może być podryw, zwiększając szansę kolejnych facetów
PS. Mój pierwszy temat, moje urodziny, jak wam się nie podoba to
Nie trzeba dziękować