18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (5) Soft Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: 50 minut temu
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 0:05

#polacy

Polacy-znani naziści...
Tomaszek666 • 2013-07-13, 20:23
Cytat:

Wynik dzisiejszego głosowania w Sejmie odnośnie dopuszczalności uboju rytualnego, był dla nas szokiem.

Zwyciężył całkowicie nieprawdziwy pogląd, jakoby ubój taki był okrutny, czy wręcz intencjonalnie okrutny. Pogląd ten zyskał na popularności w Europie w latach 30. ubiegłego wieku, kiedy to pod wpływem hitlerowskiej propagandy zakaz uboju wprowadziły Norwegia i Szwecja; Polska będzie odtąd pierwszym krajem członkowskim UE w którym obowiązuje taki zakaz, nie będący pozostałością regulacji z czasów hitlerowskich.

Godzi on bezpośrednio w podstawowe prawa żydowskiej i muzułmańskiej ludności kraju, zmuszonej odtąd, by kupować droższe mięso importowane lub przejść na przymusowy wegetarianizm.

Nie sposób nie zauważyć, że polskie ustawodawstwo nie zakazuje praktyk takich, jak polowanie, w których zwierzętom zadaje się cierpienie dla przyjemności. Prawo do tej przyjemności stoi od dziś w polskim ładzie prawnym wyżej od podstawowych swobód religijnych dwóch wyznań niechrześcijańskich. Trudno nie upatrywać więc w decyzji polskiego Sejmu złowrogiej hipokryzji, jaką zazwyczaj maskuje się dyskryminację części obywateli. Większość, której prawa pozostają nienaruszone, winna jednak mieć świadomość faktu, że gwałcenie praw mniejszości na ogół nie wróży prawom pozostałych nic dobrego.

Jednocześnie chcielibyśmy podziękować 178 Posłom i Posłankom, którzy, pomimo podziałów politycznych, głosowali za zachowaniem swobód religijnych w Rzeczypospolitej.

Piotr Kadlčik

Przewodniczący Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich W RP

rabin Michael Schudrich

Naczelny Rabin Polski

12 lipca 2013r.



Morał: Polacy są nazistami, bo nie dopuścili do niezgodnego z WŁASNĄ tradycją uboju rytualnego...

ja pierdole :/
Bo Polacy są zajebiści
mikel1994 • 2013-07-11, 15:23
Pomyślałem, że podzielę się z Wami skromnym reportażem o minionym tygodniu mojego życia. Może ktoś nas widział?

Tratwą do Wrocławia

„Wiecie, że Kanałem Gliwickim można dopłynąć do Amsterdamu?” zapytał jeden z moich kolegów podczas nudnej lekcji w klasie maturalnej. „To zbudujmy tratwę i popłyńmy!” powiedział rozentuzjazmowany inny towarzysz rozmowy. Pomysł, choć wydawał się abstrakcyjny, był brany coraz bardziej na poważnie. Co prawda Holandia była poza naszym zasięgiem, ale leżący po drodze Wrocław już nie koniecznie. Faktycznie, trójka gliwickich maturzystów: Piotr, Daniel i Jakub, postanowiła popłynąć do stolicy Dolnego Śląska na własnoręcznie wykonanej jednostce o nazwie „Mroczny Kaktus”.

Rozpatrując nasze możliwości konstrukcyjne i potencjalne zasoby materiałowe, postawiliśmy na połączenie drewna z powietrzem zamkniętym w butelkach po wodzie mineralnej. Po ogłoszeniu akcji wśród znajomych, puste pięciolitrówki zaczęły powoli wpływać (połączenie słów „powoli” i „pływać” ma horrendalne znaczenie dla dalszej części historii) do naszych magazynów, a my zaczęliśmy przygotowywać plan struktury naszego pojazdu, który można by najłatwiej opisać słowami: katamaran wiosłowy. Dwa pływaki, o łącznej wyporności blisko 600kg, zostały umieszczone w uprzednio przygotowanej konstrukcji, pod pokładem stworzonym z trzech drewnianych palet. Budowa ruszyła tuż po maturach, a łączny czas na nią poświęcony przekroczył 30 godzin. Uzbrojeni w m.in. gitary, harmonijki, kamerę i wiosła, przetransportowaliśmy samochodem ciężarowym nasz pojazd i wyposażenie nad Kanał Gliwicki na wysokości miejscowości Bycina, gdzie nastąpiło pierwsze i jak najbardziej udane wodowanie tratwy. Tam przeżyliśmy pierwszą noc w spartańskich warunkach… Pod mostem.

Pierwszego lipca nastąpił właściwy początek wyprawy. Po załadowaniu wyposażenia na pokład i odbiciu od brzegu, nastąpiło zatrważające zderzenie z dołującą rzeczywistością. Konstrukcja, chociaż przygotowana starannie, nie pozwalała na rozwinięcie za pomocą wioseł prędkości wiele wyższej niż 2km/h względem wody. Kilka godzin poświęciliśmy na wymyślenie innego sposobu napędzania tratwy (wypróbowaliśmy m.in. płetwy, czy odbijanie się od dna przy brzegu), aby w końcu stwierdzić, że wiosłowanie jest najlepszą metodą. Jedynie przy niesprzyjających warunkach dyktowanych przez Posejdona i Zefira (nurt wsteczny, czy wiatr „w twarz”) bardziej opłacalne, kosztem jednego członka załogi, było burłaczenie. Dzień pierwszy obfitował też w przeróżne atrakcje, jak np. moja kąpiel w Kanale, zaraz po utracie równowagi, którą najbardziej zachwyceni byli mijani wówczas wędkarze, natomiast ja nie koniecznie. Ważne było również pierwsze śluzowanie, które nie okazało się tak straszne, jak to wydawało się wcześniej, za to same śluzy wywarły na nas ogromne wrażenie. Różnice poziomów wody rzędu 6-10m (a nawet prawie 11m na śluzie Kłodnica) nie były tym, co zwykliśmy widywać np. na Mazurach. Każda taka konstrukcja, nazywana przez nas pieszczotliwie „Mordorem”, wzbudzała w nas należyty respekt. Gdy zachód słońca zaczął się zbliżać, zostaliśmy zmuszeni do znalezienia miejsca na nocleg, zjedzenia kolacji i położenia się spać w namiocie.

Ku naszemu zaskoczeniu, młode organizmy całkiem dobrze zniosły całodzienne wiosłowanie i następnego dnia obyło się bez większych zakwasów. Prędkość płynięcia, podyktowana niesprzyjającymi warunkami, nie rzadko nie przekraczała nawet 1km/h. Zbawienna okazała się propozycja wzięcia na hol przez pracowników śluzy (poruszając się motorówką dokonywali drobnych prac przy tabliczkach z numerami kilometrów). Pokonanie w dość krótkim czasie kilku kilometrów, było dla nas swojego rodzaju teleportem. Wieczorem udało nam się dopłynąć do końca kanału, gdzie wpłynęliśmy na długo wyczekiwaną Odrę. Prąd był bliski 5km/h, więc poruszaliśmy się z prędkością, która była dla nas porównywalna z podświetlną. Po pokonaniu kilku kilometrów, zaczęliśmy szukać miejsca na nocleg. Poziom wody był bardzo niski, w związku z czym brzegi Odry na tym odcinku były błotniste, nawet nie spodziewaliśmy się jak bardzo. Po moim desancie na brzeg zatopiłem się po pas w błocie. Następne znalezione miejsce było już wyłożone kamieniami.

Następnego dnia po przepłynięciu kilku kilometrów dotarliśmy do pierwszej śluzy na Odrze, która ku naszemu zaskoczeniu stała w błocie. Poziom wody został tak wyregulowany z powodu jej awarii. Z pomocą przyszło kilku postawnych mężczyzn: miejscowy gospodarz i pracownicy śluzy, którzy na taczce pomogli nam przewieźć tratwę na drugą stronę śluzy i zwodować. Po naprawieniu drobnych szkód ruszyliśmy dalej, gdzie zweryfikowały się nasze informacje zdobyte na lekcjach geografii. Otóż empirycznie dowiedzieliśmy się, że rzeki, a konkretniej Odra na niektórych odcinkach, nie zawsze płyną, czasami stoją, a nawet poruszają się ze wstecznym nurtem. W czwartek późnym wieczorem dopłynęliśmy do Opola, gdzie była kolejna awaria śluzy.

W piątek rano po ustaleniach z miejscowymi zarządcami dróg wodnych zostaliśmy poproszeni o zaczekanie kilku godzin na rozwój sytuacji związany z niedyspozycją śluzy. Po pewnym czasie ukazały się przed nami umundurowane sylwetki chyba 12 dobrze zbudowanych, młodych mężczyzn i jednej całkiem niczego sobie kobiety. Okazali się pracownikami straży pożarnej, którzy przy okazji wezwania w okolice, postanowili pomóc nam z przeniesieniem tratwy na drugą stronę jazu. Niestety, za Opolem warunki na Odrze były tragiczne (nie spodziewaliśmy się na rzece fal rzędu kilkudziesięciu centymetrów) i straciliśmy nadzieję na dopłynięcie do Wrocławia w ciągu 7 dni, chociaż pocieszający był fakt, że od tego dnia mijani wędkarze mieli większy szacunek za wyruszenie z Gliwic, niż za chęci dotarcia do Wrocławia. Przełomowym dniem okazała się sobota, kiedy mimo 1.5h postoju w śluzie, która uległa awarii, przepłynęliśmy 40km. To już trzeci taki przystanek, jednak tym razem natychmiastowo wezwanemu elektrykowi i pracownikowi śluzy, praca wręcz paliła się w rękach, w związku z czym po stosunkowo krótkim czasie mogliśmy płynąć dalej. W okolicach Brzegu Odra zaczęła przyspieszać.

W niedzielę nadszedł dzień chwały. Z małą pomocą wędkarzy, którzy tuż przed Wrocławiem zaproponowali nam wzięcie nas na hol i znajomego mieszkańca miasta, p. Sławka, który wraz ze swoją towarzyszką nas nawigowali, dopłynęliśmy do terenu politechniki. Niestety nie dane nam było przepłynąć przez ścisłe centrum, ponieważ poziom wody był zbyt niski i śluza była zamknięta. Nie zmieniło to jednak faktu, że cel został osiągnięty, byliśmy we Wrocławiu. Podczas pobytu przy brzegu spotkaliśmy również parę studentów, którzy zaproponowali nam nocleg, gdybyśmy nie mieli gdzie się w nocy podziać. My jednak, po pożegnaniu się z „Mrocznym Kaktusem” (mamy nadzieję, że miejscowi squattersi nie będą mieli nic przeciwko dodatkowemu pomostowi dla wędkarza, w każdym razie serdecznie ich pozdrawiamy! Szczególnie chłopaka, który nas odprowadził do wyjścia.), udaliśmy się na dworzec, z którego wróciliśmy w nocy pociągiem.

Chociaż momentami było ciężko i deprymująco, to wyprawa nas wiele nauczyła. Przede wszystkim dowiedzieliśmy się, jak wiele wspaniałych ludzi nas otacza. Ciężko byłoby ich wszystkich wymienić, ale niewątpliwie w pamięci pozostaną setki życzliwych wędkarzy, dziesiątki pomocnych pracowników śluz (oferujących m.in. wodę, podwózkę do oddalonego sklepu, a nawet możliwość umycia się), wielu przechodniów gratulujących nam pomysłu i odwagi, pracownicy mariny Śląskiego Yacht Clubu, którzy pożyczyli nam wiosła, kierowca samochodu ciężarowego wraz z kolegą, którzy przewieźli nas i pomogli zwodować, znajomi dostarczający nam butelki, czy wcześniej wymieniona ekipa strażaków z Opola. W każdym razie wszystkim, których minęliśmy na swojej drodze, chcielibyśmy serdecznie podziękować.

Dla wzmocnienia wrażeń podsyłam trzy filmiki:





Polacy i uzdrowiciel
Swirussss • 2013-07-07, 8:06
60 tysięcy na stadionie narodowym oglądało księdza z darem wskrzeszania, dziwne że Jarek nie poprosił o wskrzeszenie brata...

Najlepszy komentarz (173 piw)
chemik600 • 2013-07-07, 8:43
AbesM napisał/a:



rozumiem że dla ciebie to zupełnie normalne żeby podziwiać jakiegoś czarnucha, który twierdzi że wskrzesza ludzi...



Jakbyś był bystrzejszy to byś zauważył do czego odnosiłem się w swoim wpisie.
Ale nie mam nic przeciwko ludziom, którzy płacą ze swojej własnej kieszeni na imprezę która daje im wiarę w coś wyższego i nie poddającemu się interpretacji logicznemu, prawniczemu i ekonomicznemu sposobowi myślenia. Niech sobie wierzą i "podziwiają jakiegoś czarnucha" co cię w tym tak boli? Że ludzie z całej Polski i nawet spoza zjeżdżają się dla tego"czarnucha" płacą za to swoimi ciężko zarobionymi pieniędzmi?
Bo przykładowo na koncert słynnej pani "madonny" dorzucali się wszyscy podatnicy pod przymusem, a mimo tego i tak nie udało im się zapełnić tego przeklętego i niewydajnego ekonomicznie stadionu.
Jak wierzą, że takie spotkanie z "czarnuchem" im w jakikolwiek sposób pomoże i uzdrowi ich ewentualne fizyczne, czy psychiczne problemy to ich sprawa...
Powiem ci tak prywatnie i intymnie, że nie mam do głowy wbitej jakiejkolwiek ideologii religijnej, czy dogmatów kościelnych i dzięki temu widzę większy obrazek.
A mianowicie, dla mnie osobiście ludzie którzy ośmieszają religię katolicką są zwyczajnymi głupcami, bo w tych dziejowych czasach Polska jako jeden z ostatnich bastionów chrześcijaństwa w Europie pozwala przeciwstawić się ekspansyjnej sile Islamu. Religi która jest tak jak chrześcijaństwo 500 lat temu, czyli jest w momencie największego rozkwitu agresji, palenia na stosach, krucjat itp. Ta siła Islamu na naszych oczach pokazuje swoją zwierzęcą siłę zasłaniając się świętą księgą, religią i Mahometem. A tak ośmieszana religia katolicka w naszym kraju, wykpiwana jako zaściankowa i nie postępowa jako tako się trzyma i z pewnością stawi opór jako jeden z nielicznych krajów w Europie ekspansyjnej i inwazyjnej sile Islamu.
Możesz płynąć tym nurtem ośmieszania i wykpiwania katolików, tak jak to robili komuniści w latach wcześniejszych ale nawet jak nie jesteś wierzący i masz choć trochę inteligencji to powinieneś zaobserwować że te "katole" utorują ciekawszą drogę i przestrzeń w życiu niż "kozojebcy".
Pozdrawiam
Jak Polska stworzyła Izrael
myha • 2013-07-04, 9:23
W ostatnich dniach rosyjski naukowiec Siergiej Drożżin ujawnił jakoby rząd polski przed rokiem 1939 zamierzał przesiedlić polskich Żydów na Madagaskar. Dlatego też myślę, że chyba nadszedł wreszcie czas, aby o tych wydarzeniach opowiedzieć.

W dniu 15 lipca 1954 roku, Benjamin Gepner w liście do Apoloniusza Zarychty kreśli następujące słowa: „My Żydzi Polscy w Izraelu, i to bez różnicy partii politycznej, czujemy, że ta pomoc przez Rząd Polski udzielona naszej sprawie wolnościowej jest perłą w Koronie Polski, dowodem, że tego, czego się w ławach szkolnych uczyliśmy o Kościuszce i Mickiewiczu nie jest frazesem, lecz tradycją”. (Zachowana pisownia oryginalna) Dlaczego słowa te padły i jakie jest ich historyczne uzasadnienie?

Mało, kto dziś pamięta o tym, że populacja Polaków narodowości żydowskiej przed wojną stanowiła około 10% wszystkich obywateli naszego kraju, a były obszary, na których populacja ta przekraczała i 30%. Większy procentowy udział obywateli tej narodowości występował tylko w Palestynie, zaś liczbowo więcej ludzi przyznających się do narodowości żydowskiej niż w Polsce żyło tylko w USA.
Praktycznie od zjazdu w Norymberdze 15 września 1935 roku, na którym ogłoszono tzw. ustawy norymberskie mówiące o konieczności rozwiązania tzw. sprawy żydowskiej, organizacje syjonistyczne wiedziały o tym, że jedynym ratunkiem dla Żydów zamieszkujących Europę jest emigracja z tego kontynentu. Szczególnie dotyczyło to Polski, w której Żydzi znaleźli tak sprzyjające warunki życia, iż populacja tej narodowości była największa w całej Europie. Rozpoczęły się poszukiwania terenów, na których ludzie ci mogliby się osiedlić. Jednym z pomysłów było osiedlenie w polskiej kolonii na Madagaskarze. Pomysł ten zakładał, że Polska wykupił od Francji duże obszary tej wyspy, jako własną kolonię i tam osiedlą się uciekający z Polski Żydzi. Wysłano tam nawet ekspedycję, która potwierdziła przydatność tych obszarów pod zasiedlenie, lecz wszystko rozbiło się o pieniądze. Gdy Apoloniusz Zarychta zgłosił się do Ministra Skarbu Eugeniusza Kwiatkowskiego o przyznanie funduszy, ten odpowiedział „A po co nam ten Madagaskar”. Innym pomysłem była zaproponowana przez ZSRR kolonizacja Birobidżanu, w należącej do ZSRR części Syberii, gdzie Stalin obiecał stworzyć raj robotniczo-chłopski. Polskie MSZ jednak stanowczo odradzało to rozwiązanie. Szybko okazało się, że nieliczni naiwni, którzy tam się udali skończyli w syberyjskich łagrach.
Tak, więc jedyną drogą ucieczki z Europy dla polskich Żydów pozostała Palestyna. Jednak na tak wielką emigrację nie zgadzała się Wielka Brytania, obawiająca się powstania, które mogłoby wybuchnąć wśród i tak już sympatyzujących z Niemcami Arabów.
Czego by o Polakach nie powiedzieć to zawsze byliśmy narodem, który, gdy przepisy zakazują zawsze znajdzie rozwiązanie obejściowe. Tak, więc rozpoczął się okres „wycieczek turystycznych”, wycieczek w jedną stronę. Drogą kolejową do Rumuńskiego portu Konstanca (PKP utrzymywało regularne połączenie z tym miastem), a następnie drogą morską do Hajfy. Na trasie Konstanca – Hajfa pływał liniowiec „Polonia”***. Nie trudno domyśleć się, iż jedną z atrakcji tego rejsu była koszerna kuchnia. Dodatkową drogą emigracji były wprowadzone w roku 1937 przez LOT połączenie lotnicze do Hajfy. Do wybuchu wojny tą drogą przeszmuglowano do Palestyny 13 tysięcy ludzi.
Szkolenie wojskowe
Jednak celem działaczy organizacji syjonistycznych nie było tylko ratowanie ludzi, lecz przede wszystkim powstanie państwa Izrael. Do tego potrzebni byli wysoko wyszkoleni specjaliści wojskowi. I w tym zakresie organizacje syjonistyczne uzyskały w Polsce daleko idącą pomoc, bo gdzie było szukać lepszych specjalistów, jak nie w kraju, który niedawno walczył o swoją niepodległość. Polska wsparła te organizacje zarówno finansowo jak i poprzez szkolenia m.in. z Zofiówce na Wołyniu, w Poddębinie k. Łodzi, czy też poprzez najtajniejszy kurs w Andrychowie przeznaczony dla najwyższej klasy specjalistów, w czasie, którego przekazywano matematyczne i naukowe podstawy niszczenia konstrukcji betonowych, stalowych, czy też drewnianych. Kurs w Andrychowie przeznaczony był dla oficerów Irgunu, podziemnej organizacji założonej przez Władimira Żabotyńskiego. Irgun była organizacją palestyńskiej klasy średniej, w której jak twierdzi pisarz Artur Koestler, dowództwo tworzyli młodzi polscy intelektualiści wychowani na tradycji romantycznych zrywów niepodległościowych”. Kursy te były efektem umowy między Żabotyńskim**** a władzami polskimi. Ze strony żydowskiej nadzorował je Abraham Stern.
Do walki potrzebna jest broń
A sytuacja dla Polski nie była prosta. Wiele zabiegów było potrzebnych, aby z jednej strony pozostać w przyjaznych stosunkach z Wielką Brytanią, a z drugiej strony wspierać organizacje działające przeciw jej interesom na terenie Palestyny. A przecież poza szkoleniami władze Polski współpracowały w zaopatrzeniu oddziałów żydowskich. Uzbrojenie finansował rumuńsko-francuski milioner Simon Marcovici, lecz również częściowo rząd Polski. Z Polski uzbrojenie, identyczne jak uzbrojenie naszego żołnierza, z zatartymi numerami seryjnymi oraz znakami producenta, przerzucano m.in. z magazynu przy ul. Ceglanej w Warszawie, jako koce, buty, a amunicję, jako cement przez Bułgarię i Rumunię.
Wybuch wojny
Tuż przed wybuchem wojny do Palestyny powraca, dotychczas nadzorujący szkolenia, Stern. We wrześniu 1939 roku Żabotyński wydaje rozkaz zaprzestania, na terenie Palestyny, wszystkich działań przeciw Wielkiej Brytanii. Jednak Stern wyłamuje się spod tego rozkazu i tworzy oddziały określane przez Brytyjczyków, jako Gangi Sterna. Dowodząc wyszkolonymi w Polsce specjalistami siał postrach wśród oddziałów Brytyjskich. Dlatego też Brytyjczycy nadal skrupulatnie blokowali dopływ nowych imigrantów, wyłapując wszystkich przedzierających się na statkach i kierując ich do obozów internowania na Mauritiusie.
Armia Andersa
Po ogłoszeniu przez Stalina amnestii, do szeregów formowanej armii Andersa przedostawali się również zwolennicy Żabotyńskiego. Rosjanie jednak uznając wszystkich obywateli ziem polskich zajętych w roku 1939, za obywateli radzieckich, robili tylko ustępstwa względem obywateli narodowości polskiej, co blokowało możliwość większego uczestnictwa Żydów w tej armii. Jednak mimo ścisłej kontroli części zwolenników Żabotyńskiego udało się do armii Andersa przeniknąć. Żabotyński nawet forsował pomysł stworzenia w armii polskiej oddziałów żydowskich, pod dowództwem oficerów pochodzenia żydowskiego. Temu jednak całkowicie sprzeciwiała się Wielka Brytania, planująca przeniesienie oddziałów Andersa na Bliski Wschód.
Stosunki Polsko-Żydowskie w Armii
Jak układały się stosunki między tymi dwoma nacjami w armii. Układały się jak to między ludźmi bywa, były przyjaźnie i były wyśmiewania. Faktem zarówno potwierdzającym takie sytuacja jak i to, że dowództwo wszelkim przejawom nietolerancji było przeciwne, świadczy rozkaz generała Sikorskiego stanowczo zakazujący jakichkolwiek form niechęci do żołnierzy wyznania mojżeszowego. Pojawienie się polskiej armii w Palestynie było przez bojowników żydowskich dobrze przyjęte. Szybko nawiązano kontakty pomiędzy dowództwem polskim, a bojownikami żydowskimi, co z pewnością ułatwiały znajomości nawiązane w czasie szkoleń. Dzięki temu ustalono, że specjalne oznaczenie wozów oraz na mundurach żołnierzy będzie chroniło Polaków przed jakimikolwiek atakami ze strony bojowników żydowskich. Oddziały Sterna oraz Irgun kierowane przez urodzonego w Polsce, późniejszego premiera Izraela, Menachema Begina, zasilili uciekinierzy z armii Andersa. Pierwotnie wstrzymujące się od działań oddziały Irgun po roku 1944 powróciły do walki ramię w ramię z oddziałami Sterna. Do ich wspólnych działań można zaliczyć wysadzenie w powietrze rafinerii w Hajfie, pacyfikację wsi Deir Jassin, gdzie w kwietniu 1948 roku w odwecie za ataki na osadników żydowskich zabito 254 mieszkańców. Ostatnim ich „wyczynem” było zabicie w 1948 roku hrabiego Folke Bernadotte, który był negocjatorem z ramienia ONZ w sporze między Żydami i Arabami. Nie pomógł mu fakt, że w czasie wojny uratował 11 tysięcy Żydów. Dziś z oddziałów tych wywodzi się prawicowa partia Likud.
Utworzenie państwa Izrael
Jednak w utworzonym państwie Izrael władzę uzyskują mniej radykalne siły. 14 maja 1948 deklarację niepodległości wygłasza urodzony w Płońsku pierwszy premier Izraela, Ben Gurion, określany bardziej, jako socjalista niż bojownik. W momencie przejęcia władzy rozwiązał on wszystkie organizacje wojskowe, pozostawiając tylko jedną armię, armię Izraela. Między innymi ta decyzja doprowadziła do otworzenia ognia i zatopienia statku „Altalena” na pokładzie, którego, Menacheim Begin wraz z tysiącem żydowskich rewizjonistów przewoził broń, dla walki o Jerozolimę, która decyzją ONZ nie została włączona w tereny Izraela. Jakbyśmy na to nie patrzyli, o powstaniu państwa Izrael w większości decydowali ludzie urodzeni i wychowani na terenach Polski.
Tak, więc, gdy czyta się o artykułach mówiących o polskim antysemityzmie, przychodzą na myśl słowa Żabotyńskiego, z pisma zachowanego w naszych archiwach „Pożyczkę udzieloną naszym przyjaciołom traktuję jak dług honorowy, który postaram się jak najszybciej zwrócić”, bo czyż dług honorowy zaciągnięty przez Żabotyńskiego nie zaważył na dziejach państwa Izrael?
I choć fakt historyczny powstania państwa Izrael przez różne nacje może być w różny sposób odbierany, to jednak działania rządu polskiego w obliczu zbliżającej się nawałnicy, dla ochrony jednej z mniejszości narodowych z pewnością antysemityzmem zwane być nie mogą.
Jedno można stwierdzić, że żaden inny kraj w Europie nie zapewnił swoim obywatelom narodowości żydowskiej tak daleko idącej pomocy, w obliczu zbliżającego się holokaustu, jak uczynili to Polscy. Dlatego też rodzi się pytanie, czy tylko nieuctwo rosyjskiego naukowca Siergieja Drożżina legło u podstaw formułowania tezy, iż Polacy chcieli wysłać Żydów na Madagaskar, czy też u podstaw tych leżą zupełnie inne cele polityczne. Bo faktem jest, iż zamiast oskarżeń o antysemityzm Polakom należy się szacunek za wysiłki mające na celu ratowanie życia obywateli naszego kraju bez względu na narodowość czy też wyznanie.

Kod:
http://www.focus.pl/historia/artykuly/zobacz/publikacje/jak-polacy-stworzyli-izrael/

Kod:
http://interia360.pl/artykul/jak-polacy-izrael-budowali,25453
[/code]
Wielcy Polacy : Dywizjon 303
Patriotic • 2013-06-30, 18:20
PODCZAS LEKTURY MOŻNA ODSŁUCHAĆ:




Dywizjon 303
Utworzony : 2 sierpnia 1940 Northolt
Rozwiązany : 11 grudnia 1946
Typ : Eskadra Myśliwska.


PILOCI:


Imię i Nazwisko : Józef Frantisek
Stopień : Sierżant pilot
Urodzony : 7 października 1914 Otaslavice
Zmarł : 8 października 1940 Ewell
Zestrzelenia : 17 na maszynie Hurricane
Ciekawostka : Najbardziej skuteczny pilot Dywizjonu | Z pochodzenia był Czechem.


Imię i Nazwisko : Witold "Kobra" Urbanowicz
Stopień : Genrał Brygady /Podczas BoA był Pułkownikiem
Urodzony : 30 marca 1908 Olszanka
Zmarł : 17 sierpnia 1996 Nowy Jork
Zestrzelenia : 17 na maszynie Hurricane
Ciekawostka : Jako jedyny Polak znalazł się w pierwszej dziesiątce najskuteczniejszych pilotów alianckich bitwy o Anglię.

Imię i Nazwisko : Mirosław "Ox" Ferić
Stopień : Kapitan pilot / porucznik w BoA
Urodzony : 17 czerwca 1915 Travnik
Zmarł : 14 lutego 1942 Northolt
Zestrzelenia : 9 na maszynie Hurricane
Ciekawostka : Od roku 1939 do śmierci Ferić prowadził dziennik, znany potem jako Pamiętnik pilota 111 eskadry myśliwskiej. W dzienniku są podpisy takich osób jak Władysława Sikorskiego i króla Jerzego VI.

Imię i Nazwisko : Ludwik Witold "Pasza" Paszkiewicz
Stopień : porucznik pilot
Urodzony : 21 października 1907 Wola Gałęzowska
Zmarł : 27 września 1940Borough Green
Zestrzelenia : 6 na maszynie Hurricane
Ciekawostka : Pośmiertnie został awansowany do stopnia kapitana i nagrodzony Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari. W późniejszym czasie został jeszcze pośmiertnie nagrodzony Krzyżem Walecznych i Distinguished Flying Cross.

Imię i Nazwisko : Witold "Tolo" Łokuciewski
Stopień : pułkownik pilot
Urodzony : 2 lutego 1917 Nowoczerkask
Zmarł : 12 kwietnia 1990 Warszawa,
Zestrzelenia : 8 na maszynie Hurricane
Ciekawostka : 13 marca 1942 jego samolot został uszkodzony nad okupowaną Francją i po awaryjnym lądowaniu Łokuciewski dostał się do niewoli niemieckiej. Został osadzony przez Niemców w Stalag Luft III w Żaganiu. 15 sierpnia 1943 uczestniczył w ucieczce 26 więźniów z obozu. Po kilku dniach został złapany przez Niemców w Legnicy. Uczestniczył w przygotowaniach do słynnej Wielkiej Ucieczki.

Imię i Nazwisko : Stanisław Karubin
Stopień : sierżant
Urodzony : 29 października 1915 Woźniki
Zmarł : 12 sierpnia 1941
Zestrzelenia : 7 na maszynie Hurricane
Ciekawostka : W dniu 12 sierpnia 1941 r., powracając z lotu treningowego na samolocie Hurricane, wychodząc z chmur do lądowania, zderzył się z wyniosłością terenu.

Imię i Nazwisko : Zdzisław "Król" Krasnodębski
Stopień : major
Urodzony : 10 lipca 1904 Wola Osowińska
Zmarł : 3 sierpnia 1980 Toronto
Zestrzelenia : brak danych
Ciekawostka : Wiele czasu poświęcał pracy społecznej w organizacjach polonijnych. Działał głównie w polskim środowisku lotniczym. Ponadto był mocno zaangażowany w działalność upamiętniającą polskość Lwowa i ziem południowo-wschodnich Rzeczypospolitej Polskiej.

Imię i Nazwisko : Zdzisław Karol Henneberg
Stopień : kapitan
Urodzony : 11 maja 1911 Warszawa
Zmarł : 12 kwietnia 1941 Kanał La Manche
Zestrzelenia : 8 na maszynie Hurricane
Ciekawostka : Ciała Henneberga nigdy nie odnaleziono.

"Winston Churchill już po pierwszej fazie bitwy stwierdza: „Never in the field of human conflict was so much owed by so many to so few” (nigdy w dziedzinie ludzkich konfliktów tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym)."


MASZYNY NA KTÓRYCH LATALI POLACY

Brytyjski samolot myśliwski, jednomiejscowy, jednosilnikowy dolnopłat o konstrukcji metalowej z częściowo płóciennym pokryciem, zaprojektowany i produkowany przez firmę Hawker Siddeley Company.

STATYSTYKI:
"Wśród wojsk alianckich walczą także Polacy - sławny Dywizjon 303 - którzy wchodzą do bitwy w ostatniej fazie. Żołnierze walczą 43 dni, ogółem strącają 126 niemieckich samolotów. Ginie pięciu z nich."


GŁÓWNE OPERACJE:

- Bitwa o Anglię
- ofensywa myśliwska nad Francją
- obrona ujścia rzeki Mersey
- Rajd na Dieppe
- osłona konwojów
- Alianckie naloty na Niemcy
- "Overlord"
- "Big Ben" (zwalczanie V1)
- Udział w inwazji na Niemcy
- W 1942 r. piloci dywizjonu przeszkolili w walce powietrznej amerykański 94 Dywizjon Bojowy skierowany do walki w Europie oraz towarzyszyli jego pilotom w pierwszych lotach operacyjnych nad Francją.

UPAMIĘTNIENIE:
Dzieje dywizjonu 303 w czasie Bitwy o Anglię opisał w książce Dywizjon 303 Arkady Fiedler, książka ta miała liczne wydania krajowe i zagraniczne.
W IPN przygotowano także planszową historyczną grę edukacyjną "303". Została ona opublikowana w języku polskim, czeskim i angielskim (również w wersji ON-LINE!!)LINK DO GRY
I wiele wiele więcej.



Po tagach Szukałem i było ale było badziewnie więc postanowiłem trochę napisać bo były same filmy Informacje różnego źródła Wikipedia , google , Książka "Dywizjon 303" i Biografie co niektórych pilotów.