Kompilacja lżejszego wpierdolu od CS
#potyczka
Kompilacja lżejszego wpierdolu od CS
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Prowincja Hulunbuir, Mongolia.
To znów te maczety!
Brazylijskie biedne stwory,
Robią sobie znów otwory.
Weź takiego na czas nie wyprowadź na siku przed blok...
Cytaty ułożone do szybkiego czytania pochodzą z Wiki oraz Forum Historycznego
27 maja 1947 krawiec Feliks Lis jechał pociągiem z Poznania do Lipna Nowego na trasie kolejowej Poznań – Leszno. W przedziale razem z nim podróżowało kilku żołnierzy radzieckich oraz kobieta, Zofia Rojuk. Kobieta ta szeptem zwróciła się do Feliksa Lisa o pomoc. Powiedziała mu, że została wysiedlona z Baranowicz i że wraz z dzieckiem została sprzedana przez męża Rosjanom za butelkę wódki. Rosjanie dziecko zostawili na stacji, a ją wiozą do swojej jednostki.
Feliks Lis opowiedział o tym obsłudze pociągu i dyżurnemu ruchu na stacji Poznań Dębiec. Konduktorzy, a później funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei w Kościanie, próbowali przekonać Rosjan do uwolnienia kobiety. Ich starania nie odniosły jednak skutku. W tej sytuacji kolejarze telefonicznie zawiadomili stację w Lesznie, na którą pociąg wjechał około godz. 0.30 28 maja.
W Lesznie próbę interwencji podjął najpierw pełniący tej nocy dyżur milicjant – kapral Zygmunt Handke. Żołnierze radzieccy wycelowali jednak w niego broń, a jeden z oficerów zagroził: Uchodzi Poliaki, bo was pozastrzelam, jobane w rot[2]. W obliczu tych gróźb Handke o sytuacji zawiadomił oddział alarmowy leszczyńskiego garnizonu Wojska Polskiego.
Wkrótce potem na dworcu w Lesznie pojawili się wezwani żołnierze w sile jednego plutonu (16 żołnierzy) pod dowództwem podporucznika Jerzego Przerwy. Podporucznik Przerwa, mimo młodego wieku (22 lata), miał już doświadczenie bojowe, brał udział w zdobywaniu Berlina, a za udział w wojnie otrzymał sześć odznaczeń. W drodze na dworzec wydał on swoim żołnierzom szczegółowe rozkazy, jak się zachować w razie starcia, a przed wejściem do hali rozkazał zarepetować broń (wprowadzić nabój do komory zamkowej). Na dworcu najpierw nakazał usunąć cywili z budynku, obsadził halę swoimi żołnierzami, a następnie udał się do wartowni Straży Ochrony Kolei na rozmowę z dowódcą jadących pociągiem Rosjan, kapitanem Sokołowem. Swoim ludziom rozkazał, aby podczas jego nieobecności nikogo nie wypuszczali z dworca.
Od tego momentu relacje świadków oraz polskich i radzieckich uczestników wydarzeń są rozbieżne. Żołnierze radzieccy twierdzili, że to Polacy otworzyli ogień, że zostali ostrzelani podczas snu i że sami w ogóle nie odpowiedzieli ogniem. Wersja ta została później oficjalnie przyjęta w śledztwie, chociaż przeczyły jej zeznania świadków oraz wyniki oględzin hali dworca zaraz po incydencie (pominięte później w śledztwie)[3]. Bezpośrednio po strzelaninie wykonano szkic sytuacyjny, na którym zaznaczono też ślady po kulach – świadczą one o tym, że na dworcu nie strzelali żołnierze tylko jednej strony, lecz doszło do wymiany strzałów. Na miejscu starcia znaleziono też 48 kul wystrzelonych z broni automatycznej, której polscy żołnierze nie użyli. Również świadkowie słyszeli strzały z pepesz, używanych przez Rosjan, a jeden ze świadków widział, jak radziecki dowódca, kapitan Sokołow, po starciu wymieniał na pełny magazynek w pepeszy zabitego radzieckiego szeregowca Michajłowa w celu zatajenia faktu, że żołnierze radzieccy użyli broni[4].
Prawdopodobny przebieg wydarzeń był następujący: podczas nieobecności obu dowódców kilku Rosjan próbowało wyjść z dworca. Kiedy polscy żołnierze zagrodzili im drogę, doszło do sprzeczki a następnie do strzelaniny. Według zeznań świadków (które również zostały pominięte w procesie) pierwsi użyli broni żołnierze radzieccy; dzięki dobremu przygotowaniu do akcji polskich żołnierzy starcie zakończyło się jednak ich zwycięstwem. W starciu na miejscu zginął szeregowy Michajłow; major Kudriawcow i kapitan Wachnij odnieśli ciężkie rany i zmarli wkrótce potem w szpitalu; pięciu innych żołnierzy radzieckich (m.in. porucznik Zażygin oraz strzelcy Izmogenow i Wieńcz) odnieśli lżejsze rany. Z żołnierzy polskich prawdopodobnie żaden nie zginął, ani nie odniósł ran.
7 czerwca 1947 w koszarach 86 Pułku Artylerii Przeciwlotniczej w Lesznie odbył się proces polskich żołnierzy uczestniczących w potyczce. Przewodniczącym składu wojskowego sądu doraźnego był podpułkownik Franciszek Szeliński, kierujący Wojskowym Sądem Okręgowym w Poznaniu, a oskarżycielem major Maksymilian Lityński (obaj często uczestniczyli w procesach politycznych w okresie stalinowskim, w których doprowadzili do wydania wielu wyroków śmierci; w 1969, na skutek kampanii antysyjonistycznej po marcu 1968, Lityński na pewno, a Szeliński prawdopodobnie wyemigrował do Izraela).
Z 16 żołnierzy plutonu przed sądem postawiono tylko czterech: dowódcę, ppor. Jerzego Przerwę, oraz kanoniera Władysława Łabuzę, kaprala Wiesława Warwasińskiego i kanoniera Stanisława Stachurę. Rozprawa odbyła się z pogwałceniem zasad uczciwego procesu. Nie przesłuchano Zofii Rojuk; nie uwzględniono zeznań świadków mówiących, że to Rosjanie pierwsi otworzyli ogień; zignorowano też ekspertyzę rusznikarską, stwierdzającą, że dwóch z oskarżonych (Warwasiński i Stachura) w ogóle nie użyło broni. Przyjęto, że wszyscy dopuścili się "gwałtownego zamachu na żołnierzy radzieckich"[5], którzy jakoby mieli w ogóle się nie bronić.
W procesie zapadły następujące wyroki:
Dowódcę podporucznika Jerzego Przerwę oraz trzech żołnierzy z jego plutonu: kanoniera Władysława Łabuzę, kaprala Wiesława Warwasińskiego i kanoniera Stanisława Stachurę skazano na karę śmierci przez rozstrzelanie.
Kanonier Tadeusz Nowicki z oddziału wojska i milicjant Zygmunt Handke otrzymali wyroki 10 lat więzienia.
Feliksa Lisa, który powiadomił kolejarzy i pośrednio doprowadził do strzelaniny, skazano na 12 lat więzienia.
W odrębnym procesie na kary więzienia skazano również interweniujących funkcjonariuszy Straży Ochrony Kolei: Ignacego Dworaka i Stanisława Bresińskiego.
No i kto by powiedział że sojusznicze armie pobiją się o honor polskiej kobiety?
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów