#przepisy
Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Eric Schlosser ujawnia szokujące informacje na temat produkcji żywności. Jego książka “Fast Food Nation” przez cały rok nie schodziła z listy bestsellerów “The New York Times”.
Za smacznie i niewinnie wyglądającą żywnością McDonald’s kryje się zaawansowana do niewiarygodnego poziomu nauka, technologia, oraz marketing adresowany głównie do dzieci. Ci, którzy bezkrytycznie połykają korporacyjna propagandę McDonald’s (przedstawiającą ich produkty za pożywne, a ich przybytki za wyśmienite miejsca spędzenia w gronie rodzinnym wolnego czasu), powinni zapiąć pasy bezpieczeństwa. Macie unikalną okazję dowiedzenia się dużo więcej niż McDonald’s chce swoim klientom ujawniać. Smacznego.
McSmaczki
“Smażenie frytek było dla mnie prawie święte” – napisał w swojej autobiografii Ray Kroc, jeden z założycieli McDonald’s. – “Przygotowanie było rygorystycznie powtarzanym rytuałem”. Podczas wczesnych lat sieci McDonald’s frytki były robione od zera każdego dnia. Ziemniaki typu Russet Burbanks były obierane, cięte na paski i smażone w kuchniach McDonald’s. W połowie lat sześćdziesiątych, czyli kiedy sieć rozrosła się na całą Amerykę, postanowiono obniżyć koszta, zredukować ilość dostawców i sprawić, żeby frytki smakowały tak samo w każdym punkcie sieci.
McDonald’s zaczął przerzucać się na mrożone frytki w 1966 roku i niewielu klientów zauważyło różnicę. Mimo to zmiana miała ogromny wpływ na rolnictwo i dietę Ameryki. Powszechna żywność została zamieniona na zaawansowany technicznie towar przemysłowy. Obecnie frytki McDonald’s pochodzą z wielkich fabryk, które mogą obrać, pokroić, usmażyć i zamrozić milion kilogramów ziemniaków każdego dnia. Szybka ekspansja McDoanld’s oraz popularność ich tanich, masowo produkowanych frytek zmieniła styl odżywiania się Amerykanów. W 1960 roku Amerykanie konsumowali średnio około 40 kg świeżych ziemniaków i 2 kg mrożonych frytek. W roku 2000 konsumowali oni średnio około 25 kg świeżych i 15 kg mrożonych frytek. Dzisiaj McDonald’s jest największym kupcem ziemniaków w USA.
Smak frytek McDonald’s odegrał ważną rolę w sukcesie tej sieci. Frytki przynoszą większy profit niż hamburgery i chwalone są przez klientów, konkurencję, a nawet krytyków. Ich wyróżniający się smak nie pochodzi jednak od rodzaju ziemniaków, które McDonald’s kupuje, technologii, jakiej używa, czy urządzeń, które je smażą. Inne sieci również używają ziemniaków Russet Burbanks, kupują frytki od tych samych wielkich dostawców i mają podobne urządzenia w swoich kuchniach. Smak frytki jest w większości wyznaczony rodzajem używanego oleju. Przez dekady McDonald’s smażył swoje frytki w mieszance oleju z nasion bawełny i 93% tłuszczu wołowego. Mieszanka dawała frytkom unikalny smak oraz więcej szkodliwego tłuszczu w każdym gramie produktu.
W roku 1990, pod ciężarem krytyki cholesterolu we frytkach, McDonald’s przerzucił się na olej czysto warzywny. To jednak stworzyło kłopot: jak zrobić frytki, które smakują jak wołowina – ale bez smażenia ich w tłuszczu wołowym? Spojrzenie na składniki we frytkach McDonald’s sugeruje, jak ten problem rozwiązano. Na końcu listy składników jest niepozorne, a mimo to wyglądające tajemniczo określenie: “smak naturalny” (”natural flavor”). Ten składnik pomaga wytłumaczyć nie tylko to, dlaczego frytki smakują tak dobrze, ale dlaczego większość szybkiej żywności (w rzeczy samej – większość żywności jaką je Ameryka) smakuje tak, jak smakuje.
Otwórz swoją lodówkę, zamrażalnik, spiżarnię – i spójrz na opakowania swojej żywności. Znajdziesz “naturalny smak” lub “sztuczny smak” na prawie każdej liście składników. Podobieństwa pomiędzy tymi dwiema szerokimi kategoriami są daleko bardziej znaczące niż różnice. Oba są dodatkami uzyskanymi przez człowieka, które nadają większości żywności określony smak. Ludzie na ogół kupują konkretną żywność po raz pierwszy ze względu na jej opakowanie lub wygląd. Smak na ogół decyduje o tym, czy kupią ją ponownie.
Około 90% pieniędzy, jakie Amerykanie obecnie wydają na żywność przypada na żywność technologicznie przetwarzaną.
Techniki puszkowania, mrożenia i odwadniania, używane przy przerabianiu, niszczą większość smaku żywności. W ten sposób w USA powstał wielki przemysł, mający na celu uczynienie żywności bardziej apetyczną. Bez tego przemysłu smakowego dzisiejsza szybka żywność po prostu nie istniałaby. Nazwy przodujących amerykańskich sieci szybkiej żywności, jak McDonald’s czy Burger King, wrosły nie tylko w amerykańską rzeczywistość, ale stały się też niezwykle popularne na całym świecie. Mimo tego, niewielu jest w stanie wskazać przedsiębiorstwa które produkują smaki dla szybkiej żywności.
Przemysł smakowy jest okryty wielką tajemnicą. Wiodące firmy nie chcą ujawnić dokładnych receptur składników smakowych, ani też wskazać swoich klientów. Tajemnica jest uznawana za sprawę fundamentalną, mającą chronić reputację lubianych marek. Ma to służyć temu, aby sieci szybkiej żywności mogły nadal utrzymywać społeczeństwo w przekonaniu, że smak żywności którą sprzedają pochodzi z ich własnych kuchni, a nie z odległych fabryk prowadzonych przez inne firmy. Frytki McDonald’s są jednym z niezliczonych rodzajów żywności, których smak jest tylko częścią skomplikowanego procesu produkcji. W rzeczywistości wygląd i smak tego co dzisiaj jemy jest złudą, i to celowo.
Korytarz smakowy
Na trasie autostrady New Jersey Turnpike znajduje się serce przemysłu smakowego – korytarz, w którym aż roi się od rafinerii i fabryk chemicznych. International Flavors & Fragrances (IFF), największa tego typu firma na świecie, ma fabrykę przy wyjeździe numer 8A w Dayton w New Jersey. Givaudan, druga największa na świecie firma smakowa, ma z kolei swoją fabrykę w położonym po sąsiedzku East Hanover. Haarmann & Reimer, największa niemiecka firma, posiada fabrykę w Teteboro – w cieniu Manhattanu, podobnie zresztą jak Tagasako, największa japońska firma smakowa. Flavor Dynamics posiada fabrykę w South Plainfield, a Frutarom zadomowiło się w North Bergen, na wysokości górnego Manhattanu. Elan Chemical jest zlokalizowany w Newark (w sąsiedztwie lądujących niedaleko samolotów z Polski – MK). Tuzin firm produkuje smaki w korytarzu pomiędzy Teaneck a South Brunswick. To właśnie w tym regionie wytwarzane jest około 2/3 dodatków smakowych sprzedawanych w USA.
Fabryka IFF w Dayton to wielki, jasnobłękitny budynek ze współczesnym kompleksem biur, dołączonym z przodu. Jest położona w rejonie fabrycznym, niedaleko fabryki plastików niemieckiego koncernu chemicznego BASF, a także fabryki Jolly French Toast i fabryki, która produkuje kosmetyki marki “Liz Claiborne”. Tuziny ciężarówek parkowały przy rampie IFF tego popołudnia kiedy złożyłem tam wizytę, a z otworów wentylacyjnych na dachu unosiła się cienka chmura pary. Przed wejściem do fabryki podpisałem formularz mówiący o zakazie ujawniania nazw marek żywności, w których wykorzystane są smaki produkowane przez IFF. Miejsce przypominało mi fabrykę czekolady. W korytarzach unosiły się cudowne zapachy. Mężczyźni i kobiety w schludnych, białych fartuchach entuzjastycznie zajmowali się swoimi zadaniami, a na laboratoryjnych stołach i półkach stały setki małych butelek. Butelki te zawierały silne, ale wrażliwe na światło chemikalia smakowe. Chroniły je przed światłem brązowe szkło i szczelne nakrętki. Długie nazwy chemiczne na małych, białych nalepkach były dla mnie tak tajemnicze jak średniowieczna łacina. Owe substancje o dziwnie brzmiących nazwach będą zmieszane i przelane, a następnie zamienione w nowe substancje, niczym magiczne eliksiry.
Nie zostałem zaproszony do części fabryki IFF, gdzie odbywa się proces produkcyjny. Obawiano się, że mógłbym odkryć tajemnice handlowe. W zamian zwiedziłem różne laboratoria i kuchnie, gdzie smaki dobrze znanych marek są testowane lub poprawiane, i gdzie od podstaw tworzone są zupełnie nowe smaki. “Laboratorium przekąsek” jest odpowiedzialne za smak płatków ziemniaczanych i kukurydzianych, chlebów, krakersów i żywności dla zwierząt. “Laboratorium konfekcyjne” wymyśla smaki lodów, ciastek, cukierków, past do zębów, płynów do płukania jamy ustnej i leków żołądkowych. Wszędzie, gdziekolwiek się zwróciłem, widziałem znane i szeroko reklamowane produkty, leżące na biurkach i półkach laboratoryjnych. Laboratorium płynów było pełne jasno kolorowych cieczy w przejrzystych butelkach. Wychodzą stąd m.in. smaki dla popularnych napojów, herbat, win i napojów wino podobnych, naturalnych soków, organicznych napojów z soi i piw. W jednej z kuchni spotkałem schludnego technologa żywności, mężczyznę w średnim wieku z eleganckim krawatem pod czystym fartuchem, który uważnie przygotowywał partie ciastek z białą polewą i różowo-białymi kropkami. W innej kuchni widziałem piec do pizzy, grill, maszynę do robienia napojów mlecznych typu “milk shake” i maszynę do smażenia frytek – identyczne z tymi, które widziałem w niezliczonych barach szybkiej żywności (McDonald’s etc.).
IFF, poza tym że jest największą na świecie firmą smakową, produkuje także zapachy dla sześciu z dziesięciu najlepiej sprzedawanych w USA perfum, w tym: Estée Lauder – Beautiful, Clinique – Happy, Lancôme – Trésor oraz Calvin Klein – Eternity. Firma produkuje również zapachy dla produktów domowych (m.in. dezodoranty, płyny do naczyń, mydła, szampony, politury do mebli i podłóg). Tworzenie tych wszystkich aromatów opiera się w praktyce na tej samej zasadzie – odpowiedniej manipulacji lotnymi chemikaliami. Tajemnica kryjąca się za zapachami Twojego kremu do golenia jest dokładnie taka sama jak ta, która decyduje o smaku kolacji z zamrażarki supermarketu.
Naturalne i sztuczne
Naukowcy uważają, że ludzie nabyli zmysł smaku, aby mógł on chronić ich przed zatruciami. Jadalne rośliny na ogół smakują słodko, szkodliwe raczej cierpko.
Kubki smakowe na naszych językach mogą rozpoznać obecność paru podstawowych smaków, w tym słodkiego, kwaśnego, pikantnego, słonego i cierpkiego smaku umami odkrytego przez japońskich naukowców, który jest wyzwalany przez aminokwasy w żywności takiej, jak mięso, ryby, grzyby, ziemniaki i chwasty morskie. Jednak czujniki smaku na języku mają ograniczone możliwości w porównaniu ze systemem węchowym człowieka, który może wykryć tysiące różnych chemicznych aromatów. Czym jest odczuwany przez nas smak? – Jest głównie zapachem gazów, które są uwalniane przez substancje chemiczne, które właśnie włożyłeś do ust. To właśnie aromat żywności może w 90% być odpowiedzialny za jej smak.
Akt picia, ssania czy żucia substancji uwalnia gazy lotne. Przedostają się one z jamy ustnej i nosa (albo drogą z tyłu jamy ustnej) do cienkiej warstwy komórek nerwowych, nazywanych “olfactory epithelium”, zlokalizowanych u podstawy Twojego nosa, pomiędzy oczami. Twój mózg łączy złożone sygnały zapachu pochodzące z nabłonka węchowego (”olfactory epithelium”) z prostymi sygnałami smaku z Twojego języka, wyznacza smak dla tego co jest w Twojej jamie ustnej i decyduje dalej, .
Preferencje żywieniowe człowieka, podobnie jak charakter, są formowane w paru pierwszych latach życia poprzez proces socjalizacji. Noworodki od urodzenia preferują słodkie smaki i odrzucają cierpkie. Starsze dzieci można nauczyć, aby polubiły żywność pikantną, zwyczajną zdrową żywność albo szybką żywność – w zależności od tego, co jedzą ludzie wokół nich. Ludzki zmysł zapachu nie jest jeszcze w pełni zbadany. Wiemy jednak, że jest on bardzo uzależniony od czynników psychologicznych i oczekiwań. Umysł celowo koncentruje się tylko na niektórych aromatach które nas otaczają, a odrzuca zdecydowaną większość. Ludzie mogą wychowywać się w przyzwyczajeniu do nieprzyjemnych albo miłych zapachów. Mogą też przestać zauważać coś, co kiedyś im przeszkadzało. Zapach i pamięć są ze sobą połączone. Zapach może niespodziewanie wydobyć z naszej pamięci dawno zapomnianą sytuację. Zapachy żywności z dzieciństwa pozostawiają trwały ślad i dorośli często powracają do nich, nie zawsze wiedząc dlaczego tak się dzieje. Owa “komfortowa żywność”, której wspomnienie do nas powraca, staje się źródłem zadowolenia i poczucia bezpieczeństwa. Jest to fakt, który sieci szybkiej żywności skrupulatnie wykorzystują. Wspomnienie Happy Meals z dzieciństwa, które są podawane z frytkami, może przekładać się na częste wizyty w McDonald’s w dorosłości. Średnio, Amerykanie jedzą obecnie frytki około 4 razy w tygodniu.
Ludzkie pożądanie smaku było w większości przypadków nie docenianą i nie zbadaną siłą w historii. Przez milenia imperia były budowane, nieznane lądy podbijane, a wielkie religie i filozofie zmienione na zawsze – a wszystko to przez handel przyprawami. W 1492 roku Krzysztof Kolumb wyruszył na poszukiwanie przypraw. Dzisiaj wpływ smaku na rynki światowe jest nie mniej skuteczny. Wzrost i upadek korporacyjnych imperiów, czyli firm od napojów “soft drink” (jak Coca Cola), suchych przekąsek (jak chipsy ziemniaczane) i sieci szybkiej żywności (jak McDonald’s) są często wyznaczane tym, jak ich produkty smakują.
Historia krótka
Przemysł smakowy pojawił się w połowie dziewiętnastego wieku, kiedy to przetwarzana technologicznie żywność zaczęła być produkowana na masową skalę. Uznając potrzebę stosowania dodatków smakowych, wcześni producenci przetwarzanej żywności zwrócili się do producentów perfum, którzy od dłuższego czasu mieli doświadczenie z esencjami i aromatami lotnymi. Wielkie domy perfum z Anglii, Francji i Holandii produkowały wiele z pierwszych środków smakowych. Na początku dwudziestego wieku, dzięki silnemu przemysłowi chemicznemu, Niemcy przejęły prowadzenie techniczne w produkcji smaków. (przypis tłumacza: pierwsze zastosowanie gazu bojowego do masowego mordowania żołnierzy podczas I wojny światowej jest przykładem zaawansowania niemieckiego przemysłu chemicznego w tym okresie.) Jak wieść niesie, to niemiecki naukowiec odkrył methyl anthranilate (jeden z pierwszych sztucznych smaków) przez przypadek, podczas mieszania środków chemicznych w swoim laboratorium. Niespodziewanie laboratorium wypełniło się słodkim zapachem winogron. Później methyl anthranilate stał się głównym dodatkiem smakowym w winogronowym napoju marki Kool-Aid, obecnie jednym z najpopularniejszych w USA.
Po II wojnie światowej przemysł perfumeryjny przeniósł się z Europy do USA, osiadając w Nowym Jorku, w pobliżu rejonu odzieżowego i domów mody. Razem z nim przybył też przemysł smakowy, który w związku z rozbudową fabryk przeniósł się później do sąsiedniego stanu New Jersey. Wytwarzane przez człowieka dodatki smakowe były do lat pięćdziesiątych używane w większości wypadków w pieczonych wyrobach, cukierkach i wodach sodowych. Wtedy to sprzedaż przerabianej technicznie żywności zaczęła wzrastać. Wynalazek chromatografów i spektrometrów (maszyn, które mogą mierzyć gazy lotne w niewielkich ilościach) wielce zwiększył ilość smaków, które mogły być sztucznie uzyskiwane. Do lat sześćdziesiątych firmy smakowe dostarczały dodatki, dające smak dosłownie tysiącom nowych żywności.
Amerykański przemysł smakowy ma obecnie roczne dochody około 1,4 miliarda dolarów. Około 10 000 nowych technologicznie przerabianych produktów żywnościowych jest co roku wprowadzanych na rynek USA. Prawie wszystkie wymagają dodatków smakowych. Około dziewięć na dziesięć plajtuje. Najświeższe innowacje smakowe są ogłaszane w publikacjach takich, jak “Chemical Market Reporter”, “Food Chemical News”, “Food Engineering” i “Food Product Design”. Rozwój IFF odzwierciedla rozwój całego przemysłu. IFF powstało w 1958 r. na skutek połączenia dwóch mniejszych firm. Ich roczne dochody wzrosły prawie 15-krotnie od początku lat siedemdziesiątych i obecnie firma posiada fabryki w 20 krajach.
Precyzja w Big-Mac'ach
Dzisiejsze precyzyjne spektrometry, chromatografy gazowe i analizatory oparów dostarczają szczegółowej informacji na temat komponentów smaku żywności, wykrywając chemiczne aromaty obecne w tak niskich ilościach, jak jedna część na miliard. Jednak ludzki nos jest jeszcze bardziej czuły. Może on wykryć aromaty obecne w ilościach kilku części na biliard, czyli około 0,000000000003 procenta. Złożone aromaty, jak te w kawie czy w pieczonym mięsie, składają się z gazów lotnych, pochodzących z prawie tysiąca różnych chemikaliów. Zapach truskawek pochodzi ze skrzyżowania około 350 chemikaliów, które są obecne w mikroskopijnych ilościach. To, czego ludzie najbardziej poszukują w żywności, czyli smak, jest na ogół obecny w ilościach mikroskopijnych, więc zdecydowanie za małych, aby mierzyć go w tradycyjnych jednostkach kulinarnych, jak gramy czy łyżeczki. Substancja która nadaje dominujący smak pieprzowi może być wyczuwana w ilościach tak niskich, jak 0,02 części na miliard. Jedna kropla wystarcza dla zmiany smaku pięciu średnich rozmiarów basenów pływackich. Dodatek smakowy najczęściej widnieje jako przedostatni na liście dodatków żywności przerabianej technicznie i często kosztuje mniej niż opakowanie. Napoje typu “soft drinks” (jak Pepsi Cola) zawierają większą proporcję dodatków smakowych niż inna żywność. Smak w typowej puszce Coca Coli kosztuje około pół centa (2 grosze).
Nie tylko smak, kolor również
Dodatki kolorujące w przetwarzanej technologicznie żywności są obecne w o wiele mniejszych ilościach niż związki smakowe. Wiele z powyżej wspomnianych firm produkujących smaki, produkuje również te koloryzatory, które mają sprawić, żeby żywność wyglądała świeżo i apetycznie. Barwienie żywności służy wielu tym samym dekoracyjnym celom, co kobieca szminka do ust, cień do powiek, czy tusz do rzęs, i często jest wykonane z tych samych pigmentów. Dwutlenek tytanu, na przykład, okazał się być minerałem o szczególnie szerokim zastosowaniu. Daje on wielu cukierkom i lukrowi ich jasno-biały kolor. Jest również popularnym składnikiem kobiecych kosmetyków. Jest także pigmentem używanym w wielu białych olejnych farbach artystycznych i farbach używanych do malowania ścian domowych. W Burger King, Wendy’s i w McDonald’s środki kolorujące zostały dodane do wielu napojów ,soft drink’, sosów do sałatek, ciastek, słodkich bułeczek i składników dań drobiowych.
Badania naukowe wykazały, że kolor żywności może mieć ogromny wpływ na to, jak jej smak jest odbierany. Jasno-kolorowa żywność często wygląda na smakującą lepiej niż żywność wyglądająca zwyczajnie, nawet kiedy składniki smakowe są identyczne. Żywność, którą pozbawimy jej normalnego koloru, często wydaje się posiadać także i nienaturalny smak. Przez tysiące lat człowiek opierał się na wizualnych sugestiach dla dokonania wyboru co jest jadalne. Kolor owocu sugeruje, kiedy jest on dojrzały, a kolor mięsa – kiedy jest ono zepsute. Naukowcy od smaków czasami używają kolorowego aoświetlenia dla poprawienia doznań smakowych konsumenta badanej żywności. Podczas jednego z takich eksperymentów na początku lat siedemdziesiątych badanym osobom podano nienaturalnie zabarwiony stek wołowy z frytkami, który wyglądał jednak normalnie przy kolorowym oświetleniu. Konsumenci tego dziwnego steku odbierali jego smak jako zupełnie normalny do momentu, kiedy zmieniono oświetlenie na właściwe. Kiedy okazało się, że stek był w rzeczywistości koloru niebieskiego, a frytki zielone, u części badanych osób pojawiły się objawy zatrucia pokarmowego
O ile smaki na ogół powstają z mieszanki wielu różnych lotnych chemikaliów, to często jeden związek dostarcza dominującego aromatu. Taki środek chemiczny, wąchany pojedynczo jest odbierany przez nasze powonienie jako zapach prawdziwego pokarmu. Na przykład ethyl-2-methyl butyrate pachnie dokładnie jak jabłko. Daje to wręcz nieograniczone możliwości w procesie technologicznej przeróbki żywności – po zastosowaniu odpowiedniego środka chemicznego można uzyskać absolutnie każdy pożądany smak. Dodajemy do przerabianej żywności methyl-2-pyridyl ketone – i ma ona smak prażonej kukurydzy. Dodajemy ethyl-3-hydroxy butanoate – i otrzymujemy smak polewy czekoladowej. Można tak eksperymentować w nieskończoność. Bez wpływania na wygląd czy wartość odżywczą technologicznie przetwarzanej żywności można jej dać zapachy zupełnie nietypowe dla pokarmu – np. po zastosowaniu hexanalu uzyska ona zapach świeżo ściętej trawy, a po użyciu 3-methyl butanoic acid – zapach odoru ciała ludzkiego.
Amerykańskie Ministerstwo Zdrowia (FDA) nie wymaga od firm ujawniania składników używanych przez nich barwników czy dodatków smakowych tak długo, jak wszystkie te chemikalia są uznawane przez urząd jako “generalnie bezpieczne”. To pomaga firmom utrzymywać ich receptury w tajemnicy. Pomaga także ukryć fakt, że same związki smakowe często zawierają więcej składników niż żywność, której nadają smak. Określenie “sztuczny smak truskawek” (”artificial strawberry flavor”) w niewielkim stopniu oddaje prawdziwe rozmiary chemicznego cudotwórstwa i zaawansowania, dzięki którym żywność poddana wysokiej obróbce technologicznej smakuje jak truskawki.
Typowy sztuczny smak truskawkowy, jak na przykład ten, który znajduje się w napoju “strawberry milk shake” firmy Burger King, zawiera następujące składniki (nazwy angielskie):
1. amyl acetate
2. amyl butyrate
3. amyl valerate
4. anethol
5. anisyl formate
6. benzyl acetate
7. benzyl isobutyrate
8. butyric acid
9. cinnamyl isobutyrate
10. cinnamyl valerate
11. cognac essential oil
12. diacetyl
13. dipropyl ketone
14. ethyl acetate
15. ethyl amyl ketone
16. ethyl butyrate
17. ethyl cinnamate
18. ethyl heptanoate
19. ethyl heptylate
20. ethyl lactate
21. ethyl methylphenylglycidate
22. ethyl nitrate
23. ethyl propionate
24. ethyl valerate
25. heliotropin
26. hydroxyphenyl-2-butanone (10% solution in alcohol)
27. a-ionone
28. isobutyl anthranilate
29. isobutyl butyrate
30. lemon essential oil
31. maltol
32. 4-methylacetophenone
33. methyl anthranilate
34. methyl benzoate
35. methyl cinnamate
36. methyl heptine carbonate
37. methyl naphthyl ketone
38. methyl salicylate
39. mint essential oil
40. neroli essential oil
41. nerolin
42. neryl isobutyrate
43. orris butter
44. phenethyl alcohol
45. rose
46. rum ether
47. g-undecalactone
48. vanillin
49. solvent
Lata sześćdziesiąte były złotymi latami dla producentów sztucznych smaków w USA. Sztuczne wersje środków smakowych nie były wprawdzie tak rozwinięte, ale i nie musiały takimi być, zważywszy na charakterystykę poddanej obróbce technologicznej żywności. Przez ostatnie dwadzieścia lat producenci żywności technologicznie przetwarzanej używali raczej tylko “naturalnych smaków” w swoich produktach. Wg amerykańskiego Ministerstwa Zdrowia muszą one pochodzić w całości z naturalnych źródeł: z ziół, przypraw, owoców, warzyw, wołowiny, kurczaków, drożdży, kory, korzeni, itp. Konsumenci preferują żywność która zawiera “naturalne smaki”, sądząc, że są one bardziej zdrowe. Różnice pomiędzy naturalnymi i sztucznymi smakami mogą być subiektywne i po części absurdalne. Wynikają one bowiem w większym stopniu z tego, w jaki sposób dany smak został uzyskany, niż z tego, co w rzeczywistości zawiera.
- Naturalny smak jest smakiem uzyskanym przy użyciu przestarzałej technologii – twierdzi Terry Acree, profesor nauk żywnościowych na Cornell Univeristy.
Naturalne smaki i sztuczne smaki czasami zawierają dokładnie takie same chemikalia, ale wyprodukowane innymi metodami. Np. amyl acetate daje dominujący smak bananów. Kiedy jest destylowany z bananów przy użyciu rozcieńczalnika – jest “naturalnym smakiem”. Kiedy jednak jest produkowany poprzez mieszanie octu z alkoholem amylowym i dodanie kwasu siarkowego jako katalizatora, amyl acetate jest “sztucznym smakiem”. Uzyskany obiema metodami pachnie tak samo. “Naturalny smak” jest obecnie podawany na listach dodatków we wszystkich popularnych produktach na rynku amerykańskim.
“Naturalny smak” wcale nie jest zdrowszy lub czystszy niż “sztuczny smak”. Kiedy zapach migdałów (aldehyd benzylowy) jest otrzymywany z naturalnych źródeł takich jak pestki brzoskwiń i moreli, to zawiera on szczątkowe ilości cyjanowodoru – śmiertelnej trucizny (przypis tłumacza: “Zyklon B” używany w KL Aushwitz to nazwa handlowa właśnie cyjanowodoru). Ale aldehyd benzylowy uzyskany poprzez mieszanie olejku goździkowego i octanu amylowego nie zawiera już cyjanowodoru. Mimo to jest on uznawany za “sztuczny smak” i sprzedaje się po dużo niższej cenie. Naturalne i sztuczne smaki są teraz produkowane w tych samych fabrykach, które mało kto kojarzyłby z Matką Naturą.
Profesjonalny nos, poetyckie wyczucie
Mała, elitarna grupa naukowców, którzy tworzą większość smaków żywności obecnie konsumowanej w USA, nazywa się “flavorists”. W swojej pracy opierają się oni na wielu dyscyplinach: biologii, psychologii, fizjologii i chemii organicznej. Naukowiec taki jest chemikiem z wyszkolonym nosem i poetyckim wyczuciem. Smaki są tworzone poprzez mieszanie szeregu różnych chemikaliów w malutkich ilościach. Jest to proces rządzony pryncypiami naukowymi, ale wymagający dużej dozy prawdziwej sztuki. W czasach kiedy subtelne aromaty i kuchenki mikrofalowe nie są udanym połączeniem, praca naukowca od smaków polega na stworzeniu iluzji w przerabianej technologicznie żywności, oraz doprowadzeniu do tego, że konsumenci rzeczywiście polubią te produkty. Naukowcy, z którymi rozmawiałem byli dyskretni, zgodnie z wymaganiami swojego zawodu. Niezwykle mili, o kosmopolitycznym nastawieniu i z dużą dozą ironii, nie tylko uwielbiają dobre wina, ale potrafią nazwać chemikalia, które dają każdemu rodzajowi wina unikalny aromat. Jeden z nich porównał swoją pracę do komponowania muzyki – dobrze skomponowany związek smakowy będzie miał “wysoką nutę”, po której często następuje “osuszenie” i “wyrównanie” z różnymi chemikaliami, odpowiedzialnymi za każdy stopień. Smak żywności może być radykalnie zmieniony przez mikroskopijne zmiany w smakowej kombinacji. “Drobny odór zajdzie daleko” – powiedział mi jeden z naukowców.
W celu nadania żywności przerabianej technologicznie smaku jaki konsumenci preferują, naukowiec musi zawsze brać pod uwagę “doznania smakowe”, czyli unikalną kombinację budowy i chemicznych interakcji, które wpływają na to, w jaki sposób smak jest odbierany. Odczucie w jamie ustnej może być poprawione poprzez użycie różnych tłuszczy, gum, skrobi, emulsji i stabilizatorów. Aromatyczne chemikalia w żywności mogą być dokładnie analizowane, ale elementy, które składają się na odczuwanie smaku w jamie ustnej są dużo trudniejsze do zmierzenia. Jak można zmierzyć twardość precla albo chrupkość frytki? Technologowie żywności prowadzą obecnie podstawowe badania w reologii, dziale fizyki, który bada przepływ płynów i deformacje materiałów.
Wiele firm sprzedaje zaawansowane urządzenia, które próbują mierzyć odczucia w jamie ustnej. TA.XT2 i Texture Analyzer, produkowany przez Texture Technologies Corporation ze Scarsdale w stanie Nowy Jork, dokonuje kalkulacji, opierając się na danych uzyskanych aż z 250 różnych czujników. Praktycznie jest to mechaniczna buzia. Mierzy ona najważniejsze parametry fizyczne żywności jak: odbicie, deformacja, punkt pęknięcia, masa, chrupkość, żucie, rozciągliwość, wymiar, kleistość, sprężystość, śliskość, gładkość, miękkość, nawilżenie, soczystość, smarowanie, zwijanie i lepkość.
Niektóre z najważniejszych osiągnięć w produkcji smaków mają obecnie miejsce na polu biotechnologii. Złożone smaki powstają w wyniku reakcji enzymatycznych, procesów fermentacyjnych i pleśnienia. Wszystkie smaki tworzone tymi metodami (włączając te, do otrzymania których niezbędna jest pleśń) są przez Amerykańskie Ministerstwo Zdrowia uznawane za smaki naturalne. Nowe, bazujące na enzymach procesy technologiczne umożliwiają stworzenie w laboratorium smaków do złudzenia przypominających smaki prawdziwego nabiału. Jedna z firm oferuje obecnie nie tylko smak masła, ale również smak masła kremowego, serowego, mlecznego, topionego i super skoncentrowane masło w wersji płynnej i proszkowej. Rozwój nowych technologii fermentacyjnych połączony z nowymi technologiami podgrzewania mieszanek cukrów i aminokwasów doprowadził do stworzenia jeszcze bardziej realistycznych smaków mięsa.
McDonald’s najprawdopodobniej wykorzystał ten postęp, kiedy wyeliminował tłuszcz wołowy ze swoich frytek. Firma nie chce ujawnić dokładnego pochodzenia naturalnego smaku dodawanego do swoich frytek. Jednak w odpowiedzi na zapytanie redakcji “Vegetarian Journal” McDonald’s przyznał, że ich frytki otrzymują część charakterystycznego smaku ze “źródeł zwierzęcych”. Bardzo prawdopodobnym źródłem jest wołowina, choć nie można tu wykluczyć innego rodzaju mięsa. We Francji, na przykład, frytki McDonald’s są czasami smażone w tłuszczu kaczym lub końskim.
Inne popularne sieci szybkiej żywności uzyskują swój smak z zaskakujących czasami źródeł. Chicken McNuggets McDonalds’a zawierają ekstrakt z wołowiny, podobnie zresztą jak Grilled Chicken Sandwich sieci Wendy’s. BK Broiler Chicken Breast Patty sieci Burger King zawiera “naturalny wędzony smak”. Przedsiębiorstwo o nazwie Red Arrow Products specjalizuje się w wędzonych smakach, jakie są dodawane do sosów barbecue, suchych przekąsek i przerabianych technicznie mięs. Red Arrow produkuje “naturalny smak wędzony” poprzez spalanie trocin i wyłapywanie chemikaliów aromatycznych, jakie wydostają się podczas procesu spalania do powietrza. Dym jest wyłapywany w wodzie, a następnie butelkowany. Dzięki temu inne przedsiębiorstwa mogą sprzedawać swoją żywność, wyglądającą i pachnącą tak, jakby rzeczywiście była wędzona nad ogniem.
aNiedawno organizacja społeczna Vegetarian Legal Action Network wystąpiła z wnioskiem do Ministerstwa Zdrowia o wydanie nowych przepisów oznakowania żywności zawierającej “naturalne smaki”. Grupa ta chce żeby firmy przetwarzające żywność ujawniały na opakowaniach podstawowe pochodzenie swoich smaków. Obecnie wegetarianie często nie mają możliwości dowiedzenia się, czy dodatki smakowe przez nich używane nie zawierają wołowiny, wieprzowiny, drobiu lub ryb.
Koszenila, jeden z najszerzej używanych naturalnych barwników spożywczych, którego obecność jest często ukryta pod określeniem “kolor dodany”, narusza wiele religijnych ograniczeń dietetycznych. Może powodować reakcje alergiczne u osób uczulonych i pochodzi z nietypowego źródła. Ekstrakt koszenili (znany również jako karmin) jest robiony z wysuszonych odwłoków Dactylopius Coccus Costa, małych insektów rodzaju żeńskiego zbieranych w Peru i na Wyspach Kanaryjskich. Insekty te żywią się głównie czerwonymi owocami kaktusa i ten kolor z jagód zbiera się w ich odwłokach i nie wyklutych larwach. Insekty są zbierane, suszone i mielone na proszek. Potrzeba ich około 70 000 dla wyprodukowania pół kilograma pigmentu karminu, który jest później używany do barwienia żywności przetwarzanej technologicznie na kolor różowy, czerwony lub fioletowy.
Jogurt truskawkowy firmy Dannon (w Polsce znanej jako Danone) bierze swój kolor z karminu, podobnie jak wiele mrożonych lizaków owocowych, cukierków, owocowych farszów do ciast, oraz popularny napój grejpfrutowy o kolorze różowym marki Ocean Spray.
W pokoju narad przedsiębiorstwa smakowego IFF, pan Brian Grainger pozwolił mi na przetestowanie niektóre smaki firmy. Było to nietypowe testowanie, ponieważ nie było tam żadnych próbek żywności.
Graingera, naukowca z ogromnym doświadczeniem i wiedzą na temat smaków, mówiącego z angielskim akcentem, można raczej zaliczyć do przedstawicieli starego, europejskiego stylu. Zasugerowałem mu, że zasada tajemnicy handlowej, której tak uparcie trzyma się firma IFF, odstaje od zasad współczesnej strategii masowego rynku. Zamiast wzbraniać się przed ujawnieniem marek niezliczonych produktów, zawierających dodatki smakowe IFF i przed dalszą ich promocją (na czym niewątpliwie bardzo korzystają inne firmy, przebojem zdobywające rynek i konsumenta), firma powinna umieścić własne logo na wszystkich produktach z ich smakami. Pan Grainger uprzejmie nie zgodził się ze mną, zapewniając, że taka rzecz nigdy nie będzie miała miejsca.
Brać chemików smakowych jest środowiskiem bardzo hermetycznym. Z powodu braku uznania publicznego są zmuszeni w swoim własnym, niewielkim gronie chwalić wzajemnie swoje osiągnięcia. Dokonując analizy receptury smaku danego produktu, pan Grainger bardzo często może powiedzieć, który z jego kolegów po fachu w konkurencyjnej firmie stworzył dany smak. Zawsze też zadowoleniem napełnia go widok półek w supermarketach wypełnionych produktami znanych marek, a zawierającymi smaki przez niego skomponowane.
Pan Grainger przyniósł z laboratorium tuzin małych szklanych butelek. Po otworzeniu, w każdej z nich zanurzyłem testujący sączek – długi biały pasek papieru, mający wchłaniać aromat chemikaliów bez zniekształcania zapachu. Przed każdym testem zamykałem oczy. Wtedy, głęboko wciągałem powietrze i przed oczyma mojej wyobraźni pojawiały się jedna po drugiej przeróżne potrawy, wyłaniające się ze szklanych butelek. Wąchałem świeże wiśnie, czarne oliwki, smażoną cebulę i krewetki. Jednak całkowicie zaskoczyła mnie najciekawsza kreacja p. Graingera. Po zamknięciu oczu poczułem zapach smażonego hamburgera. Aromat był nadzwyczajny i tak realistyczny, jakby ktoś w pokoju przewracał hamburgery na gorącym grillu. Kiedy jednak otworzyłem oczy, przede mną był cienki pasek białego papieru i uśmiechający się z zadowoleniem chemik.
Źródło
Kierowcy i rowerzyści mają mieć oczy dookoła głowy i przepuszczać pieszych zanim ci jeszcze wejdą na zebry. Według PO i policji, zmiana przepisów poprawi bezpieczeństwo na drogach. Kierowcy są podzieleni.
Dzisiejsze przepisy ("pieszy znajdujący się na przejściu ma pierwszeństwo przed pojazdem") słabo chronią ludzi na przejściach. Co dziesiąty wypadek drogowy zdarza się właśnie tam. W 2011 r. na przejściach zginęło prawie 250 osób, a ponad 3,5 tys. zostało rannych.
Posłowie PO chcą zmienić te statystyki zwiększając uprawnienia pieszych: pierwszeństwo mają mieć także "wchodzący na przejście". Kierujący pojazdami (auta, rowery) mają ustępować tym, którzy "oczekują bezpośrednio przed przejściem na możliwość bezpiecznego przekroczenia jezdni". Projekt wpłynął właśnie do Sejmu.
Na forach zawrzało, wielu ludzi nie rozumie tych zapisów. Pytają:
>> Czy kierowca będzie musiał zatrzymać się na widok każdego kto zbliży się do przejścia?
>> Jak stwierdzić, czy ktoś oczekuje na przejście czy tylko stoi na chodniku?
>> Co to znaczy bezpośrednio przed przejściem?
- Zmiany mogą mieć odwrotne konsekwencje do zamierzonych - mówi Andrzej Łukasik, prezes Stowarzyszenia Polskie Towarzystwo Kierowców. Jego członkowie to kilkuset zwykłych kierowców, którzy w 2010 r. skrzyknęli się przez internet przeciwko wysypowi fotoradarów. - Chcemy być głosem kierowców, którzy nie dorobili się w Polsce reprezentacji - mówi Łukasik.
Może przybyć wypadków?
Jego zdaniem, jest ryzyko, że piesi nabiorą przekonania, iż mogą wejść na przejście w dowolnym momencie, bo kierowca się na pewno zatrzyma. Od tego może przybyć wypadków (w 2011 r. wejście na jezdnię bezpośrednio przed jadący pojazd było przyczyną aż 2493 potrąceń). Projektodawcy nie doprecyzowali, jak kierowcy mają rozpoznać zamiar pieszego. Można by wprowadzić zasadę sygnalizacji np. podniesioną ręką - uważa stowarzyszenie. Swoje uwagi prześle posłom.
Podobne zastrzeżenia ma jeden z byłych konsultantów w Krajowej Radzie Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (dziś prowadzi własną firmę, prosi o anonimowość). - To bardzo dobra idea, ale konieczna jest szeroka akcja informacyjna, by piesi nie starali się zbyt ryzykownie egzekwować swojego prawa i by kierowcy nabrali nowych nawyków.
Artykuł pochodzi z: ŹRÓDŁO
Co o tym sądzicie? Dobra zmiana czy teraz święte krowy będą wskakiwać pod samochód w majestacie prawa?
Problematyka grup homoseksualnych, transseksualnych oraz pedofilskich jak i innych stała się politycznym elementem strategii zachodniej dominacji. Kraje, które dadzą się zdeprawować są znacznie łatwiej kontrolowane, poprzez system Machiavelliego wzmacniania mniejszościowej grupy społecznej wewnątrz kraju, dawania jej wsparcia, funduszy dla kontroli reszty społeczeństwa. Zdominowane w ten sposób społeczeństwa mogą też być dalej deprawowane zgodnie z linią określoną przez szkołę Frankfurcką. (Patrz tabele "społeczeństwo" poniżej)
Ta militarna strategia dotyka ostatnio nawet Afrykę. Na kontynencie toczonym przez biedę, głód i ciągłe konflikty wszczynane przez m.in USA, Europę czy Rosję prawa homoseksualistów promowane są jako kluczowy aspekt demokratycznych przemian. Jak podaje Reuters “Prezydent Barack Obama, rozpoczął długo oczekiwany objazd po Afryce, chwaląc orzeczenie sądu Najwyższego USA w sprawie małżeństw homoseksualnych jako zwycięstwo demokracji i wezwał narody afrykańskie do zakończenia dyskryminacji homoseksualistów. W jedynie jego drugiej wizycie w Afryce po objęciu urzędu, Obama pochwalił postępy demokratyczne i powiedział, że rozważa rozszerzenie porozumienia o wolnym handlu AGOA ze względu na jego wygaśnięcie w 2015 roku, w celu tworzenia nowych miejsc pracy na tym najbiedniejszym kontynencie. "Widzę to jako moment wielkiej obietnicy dla kontynentu," Obama powiedział na konferencji prasowej w stolicy Senegalu Dakarze. "Zbyt często świat przeocza niesamowite postępy, jakie podejmuje Afryka, w tym postępy w umacnianiu demokracji." Stojąc przy prezydencie Senegalu Macky Salla, Obama powiedział, że traktowanie gejów i lesbijek w Afryce pozostaje "kontrowersyjne". Homoseksualizm jest nielegalny w muzułmańskim Senegalu.”
Połączenie problematyki grup seksualnych i ekonomii nie jest tutaj bezpodstawne ponieważ USA
oficjalnie wykorzystuje programy pomocy zagranicznej jako element przetargowy by wprowadzać w krajach rozwiązania promujące i legalizujące prawa dla m.in. homoseksualistów. Jednym słowem kraj nie dostanie np kredytu lub pomocy technicznej jeśli nie rozpocznie promocji deprawacji własnego narodu. Thenewamerican.com podaje, że Hilary Clinton naciska na ONZ by uruchomiło specjalny system ochrony homoseksualistów. “Wraz z tym jak Biały Dom wydał memorandum określające strategię prezydenta Obamy promowania homoseksualizmu na całym świecie, sekretarz stanu Hillary Clinton jest zajęta napominaniem Rady Praw Człowieka ONZ w Genewie na tą samą nutę. Przemawiając w imieniu Prezydenta, Clinton wskazała organowi ONZ nikczemność "dyskryminacji gejów i lesbijek," poinformowało Associated Press "oświadczając, że USA będzie wykorzystywać pomoc zagraniczną oraz dyplomację by wesprzeć swoją postawę, gdzie prawa gejów są całkowicie równorzędne z innymi podstawowymi prawami człowieka."
Tam gdzie program deprawacji jest w początkowej fazie promowany jest homoseksualizm. Natomiast w krajach bardziej zaawansowanych w tym kierunku instytucje zachodnie silnie wspierają pedofilię.
Jak podaje thenewamerican.com Unia Europejska finansuje lobby homoseksualistów posiadające sile powiązania z grupami pedofilskimi. “Członkowie Parlamentu Europejskiego (MEP) zaczęli zadawać pytania na temat tego, dlaczego podatnicy w Unii Europejskiej (UE) są zmuszani do finansowania gigantycznej homoseksualnej grupy lobbingowej z silnymi powiązaniami do organizacji promujących pedofilię. W odpowiedzi działacze homoseksualistów i lesbijek odpowiedzieli na obawy rozpętując falę ataków. Badacze za pomocą publicznie dostępnych danych stwierdzili, że międzynarodowa grupa lesbijek, gejów, osób biseksualnych, trans i interseksualnych (ILGA) otrzymała więcej niż dwie trzecie finansowania bezpośrednio od podatników poprzez Komisję Europejską. Kiedy dodano pieniądze z podatków dostarczone przez rząd holenderski, to ponad 70 procent funduszy grupy w zeszłym roku pochodziło od podatników. Reszta pochodziła od lewicowego miliardera George'a Sorosa i dwóch innych głównych darczyńców.”
Jednym słowem promocja deprawacji narodów poprzez promocję wynaturzeń seksualnych nie jest oddolną inicjatywą poszkodowanych przez los, a potężną, polityczną machiną wykorzystującą pretekst ratowania mniejszości dla rozkładania moralnej tkanki społeczeństwa tj etyki państw narodowych. Kiedy etyka i religia kraju upada, wiemy to z historii cywilizacji świata, kraje znikają z powierzchni ziemi.
Proces promocji deprawacji dla destabilizacji państw, choć wydaje się być nowy, ma szerokie tło historyczne. Jak pisał Carroll Quigley w książce “Tragedy and Hope. A History of the World in Our Time.”:
“Destrukcyjny wpływ zachodniej cywilizacji na tak wiele obcych społeczeństw wynika z jej zdolności do demoralizacji ideologii i kultury duchowej, jak również zdolności do niszczenia ich w sensie fizycznym używając broni palnej. [...] Kiedy społeczeństwo jest zniszczone przez impakt innego społeczeństwa, ludzie pozostawieni są na gruzach elementów kulturowych pochodzących z ich własnej zniszczonej kultury, jak również z kultury najeźdźców. Elementy te zazwyczaj dostarczają instrumentów do spełnienia potrzeb materialnych ludzi, ale nie są wystarczające dla zorganizowania funkcjonalnego społeczeństwa ze względu na brak ideologii i duchowej spójności. Tacy ludzie albo giną albo zostają włączeni jako jednostki do małych grup w innej kulturze, której ideologię przyjmują dla siebie, a przede wszystkim, dla swoich dzieci. W niektórych przypadkach, ludzie pozostawieni na szczątkach rozbitej kultury są w stanie zintegrować jej elementy w nowe społeczeństwo i nową kulturę. Są w stanie tego dokonać, ponieważ stworzona nowa niematerialna kultura, a więc nowa ideologia i moralność, która służy za spoiwo dla rozproszonych elementów minionej kultury, jest w ich rękach. Taka nowa ideologia, może być adaptacją z zewnątrz lub być rodzimym tworem, ale w obu przypadkach jest ona wystarczająco zintegrowana z niezbędnymi elementami kultury materialnej w celu utworzenia funkcjonującej całości, a tym samym nowego społeczeństwa. Według właśnie takich procesów wszystkie nowe społeczeństwa, a tym samym wszystkie nowe cywilizacje, mogły się narodzić.”
Widząc ten powtarzający się w naszych czasach schemat historyczny możemy stwierdzić, że zdeprawowane elementy w krajach są wykorzystywane do znacznie szerszego działania a niżeli promocji równouprawnienia. Są one pionkami
w potężnej strategii militarnej, wojny psychologicznej na skalę globalną. Są dosłownie mięsem armatnim co nawet przyznaje amerykańska armia, tworząc technologie i strategie “wywoływania” homoseksualizmu dla pokonania jednostek wroga.
Jak podaje guardian.co.uk siły powietrzne USA rozpatrywały program rozpylania nad jednostkami wroga specjalnej chemii by żołnierze byli bardziej zainteresowani aspektami seksualnymi swoich towarzyszy broni aniżeli zagrożeniem ze strony wroga.
“W ten sposób narodził się pomysł "bomby homoseksualnej". Dalekie od bycia produktem teorii spiskowych, dokumenty wydane grupie nadzorującej broń biologiczną w Austin, Teksas stwierdzają, że armia USA badała ten pomysł. Był on dołączony na płycie CD-ROM przygotowanej przez wojsko amerykańskie w 2000 roku i został przedłożony Narodowej Akademii Nauk w 2002 roku. Dokumenty pokazują, że wydano 7.5 miliona dolarów na opracowanie broni. Dokumenty udostępniane przez Sunshine Project zatytułowane "Harassing, Annoying and Bad Guy Identifying Chemicals" zawierają kilka propozycji militarnych chemikaliów, które mogą być rozpylane na pozycje wroga." Jednym z niesmacznych, ale nie śmiercionośnych przykładów mogą być silne afrodyzjaki, szczególnie istotne jeśli spowodowały by również zachowania homoseksualne," mówi propozycja z Laboratorium Sił Powietrznych w Dayton w stanie Ohio.”
Armia amerykańska opisała również sam proces deprawacji kultury w ten sposób "Współczesna amerykańska kultura jest najpotężniejszą kulturą w historii i najbardziej destrukcyjną dla konkurencyjnych kultur. Podczas gdy niektóre inne kultury, takie jak w Azji Wschodniej, wydają się wystarczająco silne aby przetrwać atak przez zachowania dostosowawcze, większość nie." [...] "Nie będzie więcej pokoju. W każdej chwili naszego życia, będzie istnieć wiele konfliktów w różnych formach na całym świecie. Gwałtowne konflikty zdominują nagłówki gazet, ale kulturalne i gospodarcze zmagania będą stabilniejsze i ostatecznie bardziej zdecydowane. De facto rolą sił zbrojnych USA będzie utrzymanie świata bezpiecznym dla naszej gospodarki i otwartym na nasz kulturowy atak."
Rosja znając schemat militarny operacji deprawacji narodów dla celów destabilizacji krajów już blokuje działania zachodniego establishmentu. W pewnym zakresie robi to również rząd Chin Pytanie pozostaje w jakim kierunku podąży reszta "demokratycznego"świata.
Źródło
Zanim zdążyłem wyciągnąć telefon, w terenie zabudowanym nie mogłem ich dogonić (dla nieświadomych, teren zabudowany = max 50 km/h). Reszte widać na filmiku. Dojeżdżałem do miejscowości Ujazd. Następnie widziałem ich tam stojących na lokalnej stacji benzynowej. Chłopaki jechali BEZ SYGNAŁU. Duma i chluba obrońców martwego kodeksu i obowiązujących przepisów
Nie było bo moje
P.S.
Wyłącznie dla Sadistic.pl
"Powiat: Krosno
RZ94697 granatowy vw passat"
Przejazd na trasie Lublin-Rzeszów (okolice Rzeszowa) droga nr 19, dnia 19.05.13
Materiał własny oczywiście
(drżenie poprzez brak statywu, wybaczcie)
sprzedawczyk?
@masabitumiczna
ty to jesteś jednak prawdziwa masa bitumiczna, a przynajmniej tej samej inteligencji. Jak miał ich nagrać??
a jak dostaniesz mandat za pierdołę lub przeoczenie (tak tak, zdarza się najlepszym, nawet tym co uważają się za najlepszych) to zaraz będziesz pierd*lił jakie to ch*je i sami nie jeżdżą lepiej. Nawiązując do Twojej wypowiedzi to policja w tym przypadku też nie ma prawa karać i czepiać się innych, bo sami jadą jak święte krowy. Pierd*licie Hipolicie i tyle.
Trzeba wrzucać więcej takich przypadków "dawania przykładu" przez drogówkę, a zwłaszcza straży miejskiej... nie będę rozpisywał się na temat SM, bo szanuję swoje nerwy.
W Polsce natomiast rozszerza się przywileje dla rowerzystów. Dzieje się to bez debaty o tym, jak zapewnić bezpieczeństwo innym uczestnikom ruchu - podkreśla gazeta.
"Dziennik Gazeta Prawna" zauważa, że liczba wypadków i kolizji z udziałem rowerzystów rośnie od trzech lat. Rośnie również sama liczba rowerów i ścieżek rowerowych. Od 2010 roku poszerzane są prawa rowerzystów na drogach. Za nimi nie idzie jednak zwiększona odpowiedzialność prawna, na przykład w sytuacji kolizji drogowej.
Jak wynika z danych GDDKiA, przełomowy był rok 2011. Wówczas po raz pierwszy wzrosła liczba wypadków drogowych z udziałem rowerzystów w porównaniu z rokiem poprzednim. Potwierdzają to dane, o które gazeta poprosiła Komendę Główną Policji.
Wynika z nich, że w 2010 roku odnotowano 9578 wypadków i kolizji z udziałem rowerzystów, w 2011 roku - już 11 682, a w 2012 roku - niemal 12 tysięcy.
Najlepszy komentarz, jaki znalazłem:
"Każdy rowerzysta powinien mieć umieszczone na czole i na dupie czytelne tablice rejestracyjne, a dowód opłacenia ubezpieczenia, wpięty kolczykiem w nos. Powinien także posiadać przy sobie aktualną homologację dopuszczenia pojazdu do ruchu, wystawioną przez uprawnioną stację kontroli rowerów. Karta rowerowa powinna posiadać coroczny, aktualny wpis lekarza - orzecznika, o przeprowadzonych badaniach psycho - fizycznych i dopuszczeniu do ruchu na drogach publicznych. Uprawnionymi do posiadania karty powinny być tylko osoby w wieku !8 - 67 lat, które zdały egzamin państwowy. Każdorazowo - nowy egzamin - po uzbieraniu 21 punktów karnych. Dzięki rygorystycznym przepisom, nie będzie piratów rowerowych i ofiar przez nich przejechanych, a rządzący i ubezpieczalnie zyskają sporo gotówki ! Można będzie powołać policję rowerową i zakupić specjalne radary do wyłapywania piratów, jeżdżących z prędkością ponad 10 km/h ! Głupie? - Niestety - realne!"
Źródło: wp.pl
Dla Was.
No tak, bo przecież Wy - posiadacze samochodów jesteście najważniejsi. Kupiliście sobie, macie prawko, złapaliście Boga za nogi, jak ktoś wam śmie w ogóle przeszkadzać? Drogi są przecież Wasze! To nie Wasza sprawa, że pieszy chce przejść przez pasy! To nie Wasza sprawa, że ktoś jedzie rowerem, niech spierdala! Przecież jadąc po ulicy w zasięgu wzroku macie średnio 15-20 rowerzystów w mieście, a poza miastem co minutę musicie się gimnastykować żeby jakiegoś ominąć, bo przecież każdy z nich jedzie 10km/h środkiem ulicy.
A rowerzyści? Przecież mają ścieżki rowerowe, nie? Mają przepisy, że jak wzdłuż ulicy jedzie ścieżka rowerowa, to niech po niej jeżdżą. Chuj z tym, że zamiast jechać 25km/h musi jechać po niej 10 telepiąc się przy tym jak 80 latek z parkinsonem, bo jakiś debil wymyślił, żeby ją wyłożyć kostką brukową, albo, o zgrozo, jest na niej więcej kamieni niż czegokolwiek innego.
Ale spoko, sadole, nie tylko wy jesteście bezmózgami. W te wakacje jak jechałem nad wcześniej wymienione morze zatrzymała mnie policja w jakimś miasteczku, gdzieś przed Poznaniem chyba. Spytał, a raczej zarzucił, dlaczego nie skręciliśmy na ścieżkę rowerową która była wzdłuż ulicy. Na odpowiedź "no była, nawet jechaliśmy nią kilka minut. Szkoda, że skończyła się schodami" powiedział, że mogliśmy (sic!) wejść na schody, bo ścieżka dalej za schodami prowadzi do centrum.
Co w tym dziwnego? Przecież nic...
PS.
"skutki kolizji samochód-rowerzysta (które zdarzają się dość często)."
No normalnie nie ma dnia żebym jechał do szkoły i nie widział jakiegoś wypadku z rowerzystą.
Chcesz taką naklejkę? Odwiedź ten profil na fejsie
facebook.com/pages/Na-z%C5%82o%C5%9B%C4%87-Rostowskiemu-przestrzegamy-...
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów