Sytuacja ma miejsce na pustyni. Mężczyzna zagubiony, bez żadnej nadziei przemierza piaszczyste tereny. Nagle daleko widzi człowieka. Podchodzi bliżej i widzi też wielbłądy. Podchodzi bliżej i pyta się go:
- czy mógłby mi pan wynająć, albo sprzedać wielbłąda?
- a panie, bierz go za darmo- odpowiada handlarz
- za darmo? tu musi być jakiś haczyk- dziwi się wędrowiec
- no jedyny minus jest taki, że musi mu pan zwalić konia co 1 km
Wędrowiec sobie myśli(...) - bierze go po chwili zawahania.
Jedzie, a po kilometrze wielbłąd się zatrzymuje. No to mężczyzna schodzi z niego i robi, to co było zawarte w "umowie". Po kolejnym kilometrze ta sama sytuacja. Aż do 5 km. Wędrowiec zatrzymuje się, robi to co musi wielbłądowi zrobić- a ten nic. No to pomyślał sobie- może muszę zrobić to jeszcze raz. No i jak pomyślał, tak zrobił. Ale wielbłąd dalej się nie ruszał. Zdenerwowany wędrowiec podchodzi do wielbłąda, łapie go za pysk i z oburzeniem pyta się go:
- ty wredna zwierzyno, co muszę jeszcze zrobić, żebyś nareszcie ruszył.
Wielbłąd popatrzył się na niego i wydał odgłos towarzyszący siorbaniu herbaty
Na żywo jest śmieszniejszy