#rtęć
Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
i tego tego, także ten. i no
U-864 – niemiecki okręt podwodny (U-Boot) typu IX D2 z okresu II wojny światowej. Jego zatopienie 9 lutego 1945 było jedynym przypadkiem w historii, kiedy zanurzony okręt podwodny zatopił inny okręt znajdujący się w zanurzeniu. Wrak okrętu, będący zagrożeniem dla środowiska naturalnego, został zlokalizowany przez Norweską Królewską Marynarkę Wojenną wiosną 2003 roku. Dane na temat okrętu są dość ograniczone i opierają się głównie na przechwyconych szyfrogramach - pod koniec wojny Niemcy zniszczyli większość dokumentacji wojskowej.
Zamówienie na U-Boota zostało złożone 5 czerwca 1941 roku, natomiast jego budowę 15 października 1942 rozpoczęły zakłady AG Weser w Bremie. Zwodowany został 12 sierpnia 1943 roku i po testach technicznych 9 grudnia 1943 okręt oddano do służby. Dowódcą został komandor podporucznik Ralf-Reimar Wolfram i był nim aż do zniszczenia jednostki.
Szkolenie załogi odbyło się pomiędzy 9 grudnia 1943 a 31 października 1944 w 4. Flotylli U-Bootów (flotylla szkoleniowa).
W październiku 1944 okręt wyposażono w chrapy, umożliwiające używanie silników spalinowych pod powierzchnią wody.
1 listopada U-864 został przekazany do służby liniowej w 33. Flotylli U-Bootów.
U-864 odbył jeden rejs bojowy o kryptonimie Cezar, podczas którego nie zatopił żadnego statku. Według przechwyconych przez aliantów depesz, celem okrętu było dostarczenie japońskiemu przemysłowi wojennemu rtęci oraz wymiana doświadczeń technologicznych.
Japonia i Niemcy już od 1937 roku prowadziły wymianę gospodarczą oraz technologiczną, początkowo ograniczoną ze względu na niemieckie obawy dotyczące jednostronnych korzyści z tej współpracy. Jednak ze względu na militarne potrzeby obu krajów współpraca się zacieśniała i 27 sierpnia 1940 podpisano pakt trzech. Niemcy potrzebowały rzadkich materiałów (m.in. wolfram, kauczuk, cynk), natomiast Japończycy zainteresowani byli wykorzystywaniem niemieckich technologii. Do wybuchu wojny z ZSRR wymiana odbywała się transportem kolejowym przez teren tego kraju. Później transport surowców zapewniały nawodne statki handlowe płynące wokół przylądka Horn, a po wybuchu wojny ze Stanami Zjednoczonymi wokół Przylądka Dobrej Nadziei. Statki te ponosiły jednak coraz większe straty, w czym miał swój duży udział fakt znajomości ich tras po złamaniu szyfru Enigmy. Zima 1942/43 była ostatnim okresem komunikacji nawodnej pomiędzy tymi krajami – później wykorzystywano do tego okręty podwodne dalekiego zasięgu, początkowo głównie włoskie i japońskie. Próbą złamania alianckiej blokady było wysłanie z Niemiec dziesięciu okrętów podwodnych w ramach operacji Monsun w 1943; wyniki jednak nie były zachęcające (tylko 4 z nich dotarły do celu). Pomimo to kolejne okręty podwodne typu IXD2 wysyłano do Japonii; U-864 był jednym z nich.
Okręt z ładunkiem rtęci opuścił bazę w Kilonii i udał się do norweskiego miasta Horten, skąd zabrał naukowców. Z przechwyconych radiogramów wynika, że U-864 raportował niepoprawne działanie chrap. Przed podjęciem długiego rejsu do Japonii należało usunąć wszystkie usterki, dlatego skierowano go awaryjnie do Bergen – chrapy były konieczne ze względu na dominację alianckiego lotnictwa zwalczającego okręty podwodne.
Obecność w Bergen przedłużała się, ponieważ 12 stycznia lotnictwo RAF-u (32 Lancastery i jeden Mosquito) dokonało nalotu na schrony U-Bootów[4]. Trzy bomby typu Tallboy przebiły się przez 3,5 metrowy betonowy strop, wyrządzając drobne szkody także na U-864.
Kilkadziesiąt godzin po wypłynięciu U-864 zgłosił niewłaściwe działanie silnika. Skierowano go ponownie do Bergen, jednak przedtem miał spotkać się z nawodnym okrętem niemieckim w rejonie wyspy Fedje. Do spotkania pomiędzy jednostkami nie doszło.
Rejon, przez który płynął U-864, był patrolowany przez brytyjski okręt podwodny HMS "Venturer", który uprzedzono o niemieckim U-Boocie i jego przybliżonej trasie. Podczas poszukiwań nie używano azdyku, aby nie zdradzić swojej obecności.
9 lutego 1945 roku hydroakustyk alianckiego okrętu podwodnego usłyszał za pomocą szumonamiernika ciche dźwięki silnika, które stopniowo narastały. Przez cały okres ataku nie użyto sonaru aktywnego. W pewnym momencie brytyjski dowódca zauważył wysoko wystający peryskop (1,0–2,5 metra nad poziom wody) niemieckiego okrętu. Jego obserwacja – poza danymi z szumonamiernika – była podstawą do obliczeń w kalkulatorze torpedowym. Największą kontrowersją jest kwestia wysuniętego masztu chrap – Launders twierdził, że nie widział ich w peryskopie, a obliczenia opierał wyłącznie na lokalizacji peryskopu (część źródeł podaje, że wysuwanego tylko co jakiś czas). Tymczasem zdaniem wielu ekspertów, U-Boot płynął na chrapach (które powinny być lepiej widoczne) – hydroakustyk podawał dźwięki charakterystyczne dla diesla. HMS "Venturer" mógłby nawet nie wykryć swojego przeciwnika, gdyby ten poruszał się na silnikach elektrycznych – są one cichsze, a przy prędkości 3–4 węzłów dźwięki wydawane przez łopaty śrub są słabo słyszalne.
Niemiecki okręt podwodny zygzakował, co pewien czas zmieniając kurs. Część źródeł podaje, że niemieccy marynarze byli prawdopodobnie świadomi obecności wrogiej jednostki, ale uznali zygzakowanie za wystarczający element zapewnienia sobie bezpieczeństwa; inne wyjaśniają to ostrożnością niemieckiego kapitana. Sam kapitan brytyjskiego okrętu wątpił, aby załoga U-864 wiedziała, że jest śledzona.
Po dokonaniu odpowiednich obliczeń o 12:12 wystrzelono cztery torpedy w odstępach 16–18 sekundowych. Opierając się na danych identyfikacji jednostek, z których wynikało, że zanurzenie U-Boota na głębokości peryskopowej mieści się w przedziale 6,3–13,6 metra, ustalono zanurzenie torped w przedziale 9,5–11,4 metra. Niemiecki okręt płynął na południowy wschód, kursem 135–140 stopni.
Jedna z torped po około 180 sekundach trafiła pod kątem ostrym w centralę okrętu. Według stanowiska Norwegian Minedykker Kommandoen odbyło się to na wysokości kilu. Usłyszano pojedynczą eksplozję, więc prawdopodobnie nie nastąpiła detonacja materiałów wybuchowych na pokładzie – wtedy już kilka sekund po pierwszym nastąpiłby kolejny wybuch. Po kolejnych dwóch i pół minutach usłyszano następne eksplozje, które nie mogły być spowodowane torpedą, ponieważ te wystrzelano w kilkunastosekundowych interwałach. HMS "Venturer" o godzinie 12:46 dostrzegł plamę oleju na pozycji 60.46N 04.35E, wysłał meldunek i opuścił ten rejon. Wydarzenie to zaobserwowała z lądu jedna osoba.
Tuż przed trafieniem Niemcy zdali sobie sprawę z ataku (prawdopodobnie spowodowane hałasem wywoływanym przez zbliżające się torpedy) ponieważ stery głębokości ustawione są we wraku w pozycji: do zanurzenia.
Cała załoga U-864 zginęła.
Przypuszcza się, że pierwsze trzy torpedy przeszły przed niemieckim okrętem. Obecna skala zniszczeń nie może być wyjaśniona wyłącznie eksplozją samej torpedy. Ze względu na hałas podczas marszu na chrapach, właz pomiędzy centralą a przedziałem silników był zamknięty. Wydaje się również, że zamknięty był przedni właz centrali. Torpeda spowodowała zalanie tego przedziału, a jego zwiększona masa przedzieliła okręt na trzy części – dziobową, rufową oraz najbardziej uszkodzoną centralę. Taka symulacja wyjaśniałaby dźwięki słyszane na brytyjskim okręcie oraz ułożenie wraku na dnie. Resztki centrali okrętu nie zostały jeszcze odnalezione.
Okręt przewoził kilku naukowców; czterech z nich udało się zidentyfikować dzięki przechwyconym szyfrogramom. Byli to: Rolf von Chilingensperg, Ricelf Schomerus (inżynierowie Messerschmitta), Tadao Yamoto (ekspert w sprawach torped akustycznych) i Toshio Nakai (ekspert w dziedzinie paliw).
U-864 przewoził 67 ton metalicznej (płynnej) rtęci umieszczonej w 1857 stalowych pojemnikach na kilu. Dokładne badanie dwóch wydobytych pojemników rtęci o odmiennym kształcie wykazało, że ich ścianki – pierwotnie o grubości 5 mm – są skorodowane w około 80%. Winę za to ponoszą głównie bakterie (microbiologically induced corrosion). Jednak tempo korozji z przyczyn fizykochemicznych będzie prawdopodobnie spadać do wartości około 0,01–0,02 mm na rok (dotychczas wynosiła średnio 0,07 mm); ponadto produkty korozji same w sobie mogą stanowić wystarczającą osłonkę dla rtęci. Według raportu przygotowanego przez DNV, obecne skażenie terenu wokół wraku nie wynika ze skorodowania pojemników, a raczej ze zniszczenia części z nich w momencie zatopienia U-864.
Razem z pojemnikami z rtęcią wydobyto – prawdopodobnie omyłkowo – także jedną z butli ze sprężonym powietrzem, używanym do szasowania. Stopień korozji był znacznie silniejszy niż w przypadku pojemników z rtęcią, z penetracją ścianek.
Informacje dotyczące wyposażenia U-864 są ograniczone i opierają się na domysłach. W momencie zatopienia miał on prawdopodobnie pełne wyposażenie bojowe, na które składało się:
27 torped,
202 sztuki amunicji do działa kalibru 105 mm
1150 sztuk do działka kalibru 37 mm
3060 sztuk do działka kalibru 20 mm
30 granatów ręcznych.
Ładunek wybuchowy – 500 kg – używany w wypadku konieczności samozatopienia jednostki.
Nie ma na to jednak żadnych jednoznacznych dowodów – są to wnioski na podstawie analizy wyposażenia U-534 oraz z zeznań Jürgena Oestena, oficera zaokrętowanego na U-861, jednostce, która miała podobne zadania do U-864.
Możliwe że nastąpiła eksplozja tych materiałów wraz ze zbiornikami sprężonego powietrza (ich maksymalne ciśnienie wynosiło 200 barów) po trafieniu torpedą, choć wykluczają to zeznania załogi brytyjskiego okrętu. Eksperci rozważają także, czy – jeśli część z tych materiałów nie uległa zniszczeniu przy ataku – mogą one ulec detonacji przy próbie podnoszenia wraku. Hipotetyczną przyczyną detonacji torped jest zmiana ciśnienia podczas podnoszenia statku – eksplozja jest w nich inicjowana między innymi przez zbiorniki sprężonego powietrza (w torpedzie), a ich uszkodzenie zwiększałoby ryzyko wybuchu. Do czasu wystrzelenia torped zapalnik w niemieckich torpedach był fizycznie oddzielony od ładunku wybuchowego; doświadczenia wojenne wskazują, że eksplozja blisko torpedy zazwyczaj nie powodowała jej detonacji.
Są to wyłącznie teoretyczne rozważania, ponieważ nikt na świecie nie ma doświadczeń praktycznych dotyczących ryzyka detonacji ładunków leżących tyle czasu pod powierzchnią wody; przypuszcza się jednak, że jest ono nikłe. Wykluczono możliwość eksplozji wyłącznie z powodu korozji. Pęknięcie zbiorników ze sprężonym powietrzem jest jeszcze mniej prawdopodobne.
Na okręcie znajdowały się plany Me 163, Me 262, okrętu podwodnego, turbiny gazowej, sprężarki, radaru i innych urządzeń.
Do czasu zbadania wraku nie można było wykluczyć, że na pokładzie znajduje się radioaktywny uran, tak jak na innym okręcie płynącym do Japonii - U-234. Hipoteza ta została obalona po analizie resztek okrętu.
z milanosa
..a babcia niech sobie elegancko spoczywa,piwo!
Chemtrails - fałszywa geoinżynieria
Jest jedną z wielu teorii spiskowych, które zrobiły karierę na przełomie XX i XXI w. I jedną z tych, na którą ludzie coraz częściej zaczynają spoglądać zupełnie innym okiem. Zgodnie z hipotezą, uznawaną dotąd w wielu kręgach za absurd, w smugach kondensacyjnych, pochodzących z silników samolotów odrzutowych, miałyby się znajdować substancje służące np. do zatruwania ludzkości. Nie, to nie żart! Środki toksyczne miałyby być rozpylane przy pomocy białych pasów, które ciągną się za samolotami, a które idealnie widać w pogodny dzień – zazwyczaj na błękitnym niebie zauważyć można swoistą siatkę utworzoną z niezwykłych, generowanych przez przelatujące samoloty, pasm.
Photo by NASA
Przez wiele osób teoria ta – często łączona z projektem NWO (skrót od: New World Order – Nowy Porządek Świata) – była przez długi czas wyśmiewana. Część ludzi nazywało ją niedorzeczną. Teraz, za sprawą naukowców związanych bezpośrednio z Waszyngtonem, okazuje się, że naprawdę coś jest na rzeczy.
Wielkie poruszenie wywołały w ostatnich miesiącach słowa doradcy prezydenta Stanów Zjednoczonych – Johna Holdrena. Konsultant ds. nauki i technologii, w czasie oficjalnego wystąpienia, potwierdził poniekąd słynną teorię spiskową. Dlaczego “poniekąd”? Człowiek Obamy nie przyznał się – co zrozumiałe – do zatruwania ludzi z powietrza. Ujawnił jednak, że w ramach tzw. geoinżynierii prowadzone są opryski. Wytłumaczył, że celem podobnych zabiegów jest… walka z globalnym ociepleniem
Ciekawostką jest wypowiedź Johna Holdrena dla magazynu TIME, która została opublikowana 18 sierpnia 2009r. Kliknij tutaj - Time Magazine
"One way to turn down the thermostat would be to spread sulfur particles into the atmosphere, either through artillery or with airplanes, thickening the air enough so that it would bounce some sunlight back. We know that process does reduce global temperatures: when Mt. Pinatubo in the Philippines erupted in 1991, it threw millions of tons of sulfur dioxide into the atmosphere, causing global temperatures over the following months to drop by nearly 1°F. Geoengineering would work much the same way — only it would need to be done continuously, to keep up with the intensifying greenhouse effect."
Tłumaczenie:
"Jednym ze sposobów obniżenia temperatury mogło by być rozpylenie cząsteczek siarki w atmosferze, albo poprzez wystrzeliwanie ich do niej, albo rozpylanie samolotami, co miało by spowodować zagęszczenie atmosfery i odbijanie części promieni słonecznych. Wiemy, ze taki proces prowadzi do redukcji temperatury. Wybuch wulkanu Mt. Pinatubo na Filipinach, w 1991 roku wyrzucił do atmosfery miliony ton dwutlenku siarki, co spowodowało średnie obniżenie temperatury na świecie o prawie 1 stopień Fahrenheita. Geoinżynieria działała by w podobny sposób, tylko że musiało by to być realizowane w sposób ciągły, aby dotrzymać kroku intensyfikującym się gazom cieplarnianym."
Komentatorzy nie mają wątpliwości – prominentny naukowiec i prawa ręka najważniejszego człowieka na świecie przyznał w dość zawoalowany sposób, że zjawisko chemtrails to nie mit. John Holdren wyznał, że prowadzone są eksperymenty, w czasie których do powietrza uwalniane są cząsteczki baru, magnezu, aluminium, nano-włókien oraz innych substancji. Naukowiec uważa, dzięki takim zabiegom ograniczane jest oddziaływanie promieni słonecznych na naszą planetę. W ten sposób władze rzekomo prowadzą walkę ze zjawiskiem globalnego ocieplenia.
Piekło w raju jest to 15 min. dokument przedstawiający skutki pryskania:
Tutaj są przykłady tego jak to wygląda z zewnątrz i wewnątrz:
Aby lepiej zrozumieć znaczenie słów prezydenckiego doradcy, należy zapoznać się z raportem Narodowego Instytutu Zdrowia, w którym można przeczytać, że tzw. geo-inżynieria jest bezpośrednio odpowiedzialna za pojawiające się w organizmach ludzi neurotoksyny. Przedostają się one do ludzkiej krwi oraz płuc. Mogą też prowadzić do wystąpienia stwardniania rozsianego.
Słowa Johna Holdrena wprawiły wiele osób w osłupienie. W jednej chwili okazało się, że głupcami byli nie ci, którzy głosili absurdalną – wydawałoby się – teorię na temat rozpylania do atmosfery tajemniczej substancji, ale ci, którzy się z niej naśmiewali i określali ją mianem absurdu.
Rewelacje zaprezentowane przez amerykańskiego naukowca dziwią tym bardziej, że w ostatnim czasie przeprowadzono szereg badań, które pokazują, że walka z globalnym ociepleniem nie ma większego sensu. Dlaczego? Niezależni eksperci uważają, że obecnie nie obserwujemy zjawiska globalnego ocieplenia, a za zachodzące zmiany klimatyczne z pewnością nie odpowiada człowiek. Specjaliści z Syracuse University, na podstawie dokonanych analiz, poinformowali niedawno, że proces podwyższania się temperatury na Ziemi zachodzi cyklicznie, ale obecnie nic takiego nie obserwujemy. Mało tego, naukowcy uważają, że w tej chwili: temperatury na Ziemi się obniżają, a pokrywy lodowe w rejonie biegunów wcale się nie kurczą. W żadnym razie nie można też twierdzić, że to emisja CO2 odpowiada za ekstremalne zjawiska pogodowe.
Chemtrails w Niemczech potwierdzone i zbadane przez naukowców:
Niemieccy naukowcy pozywają rząd w sprawie chemtrails:
Po co zatem naukowcy związani z Białym Domem, potwierdzając hipotezę chemtrails, która przez lata była obiektem drwin, tłumaczą to walką z globalnym ociepleniem, które – jak wskazuje coraz więcej badań – nie istnieje?
Na stronie contrailscience.com można zobaczyć zdjęcia przerobionych samolotów na potrzeby Chemtrails.
W tym dokumencie jest obszernie pokazana sytuacja wokół chemtrails.
/watch?v=A6o8TGQ5s4A
Polecam od 7m20sek jak marionetka od geoinżynieri pląta się podczas prezentacji.
Źródło: www.google.pl, www.youtube.pl, www.prawdaxlxpl.wordpress.com/ - zebrane materiały.
P.S
Wszelkiego rodzaju posty w stylu, "kurwa znów ten sPiSkowiec rzuca jadem", "weź odpuść sobie", "w dupie mamy takie tematy" itp będą zgłaszane moderacji.
Jeśli ktoś chce popierdolić sobie bez sensu, odsyłam tutaj.
Pogadaj z ludźmi z lotnictwa, którzy opowiedzą Ci o niej więcej...
Jak resztki paliwa wydostają się z silników, dzięki czemu smuga jest "ujebana" metalami ciężkimi.
Z jak wielką siłą opary wyrzucane są z silników odrzutowych.
Poczytaj trochę książek na temat aerodynamiki i mechaniki lotu, mogę Ci wysłać jedną jak chcesz przełożoną na Polski język.
Jest tam wzmianka o silnikach, o smugach, oraz innych rzeczach powiązanych z lotnictwem.
Przyjdź do mnie, i powiedz czy nie miałem racji, że wraz ze zmianą ciśnienia w górnych częściach sfery, smugi kondensacyjne nasilają się, gęstnieją, maleją, "wiszą" dłużej.
A o wirach za skrzydłowych słyszał pan?
Widział pan teorie i "praktykę"?
Stąd też "kłębiące" się w piękne okręgi owe zawiesiny.
Podaj mi teraz przykład samolotu który miałby wozić wielkie zbiorniki z "czymś", i będącym w stanie rozpylić je na setkach kilometrów. A, mało tego, wozić je schowane, oraz jednocześnie lecieć flagowym samolotem Qantas (linie lotnicze) jakim jest Airbus A380 czy chociażby Boeing747z pasażerami i bagażem.
Myślisz ze samoloty to woły robocze, i ciągną co pod nie podłączysz ? Zapytaj na samolocie czemu podczas startu siedzieć musisz na swoim miejscu. I myślisz że zbiornik z "chemią", nie zmieniałby znacząco Środka Ciężkości samolotu? Przecież kończy się płyn który byłby rozrzucany, a pod środkiem ciężkości nie jest możliwe upchanie wszystkiego od chuja (bagaże, paliwo, zbiorniki z "czymś") . W skrzydłach miejsc nie ma, zbiorniki z paliwem są olbrzymie, a ich umiejscowienie i tak jest problemem.
Powiesz mi o "ukrytych" samolotach. Pobaw się "nielegalnie" radiostacjami, ktoś nimi musi kierować (lewymi samolotami ze zbiornikami). Jak dasz mi przykład rozmowy pilot-wieża (oczywiście kodowane, jakby inaczej, toż to spisek) wtedy uwierzę.
Inaczej, będę trzymał się teorii podanych w technicznych książkach przeznaczonych dla ludzi po fachu.
jako pseudo chemik dodam ze szkło za dobrze nie zatrzymuje oparów rtęci, zatem ostrożnie na swoje termometry
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Czyli chcesz powiedzieć, że ten temat powoduje autyzm?