Zmasakrowane zwłoki kobiety nie pozostawiały złudzeń, że padła ofiarą wyjątkowego sadysty. Młody adwokat z koneksjami w wymiarze sprawiedliwości, tłumaczył się, że chciał spotęgować doznania seksualne. Biegli stwierdzili, że jest sadystą seksualnym.
Radca prawny Maciej T., współwłaściciel kancelarii adwokackiej z Białegostoku, 2 stycznia 2010 roku zadzwonił na policję komunikując, że jest w mieszkaniu z martwą kobietą. Kilka minut później, w rozmowie z dyspozytorką pogotowia ratunkowego powiedział: - Uprawialiśmy seks po pijaku, moja partnerka chyba nie żyje, a ja nie wiem od pół godziny, jak mam reanimować...
Ale prokuratura nie miała wątpliwości, kobietę zamordowano, a Maciej T. przyjął wygodną dla siebie linię obrony. Proces toczy się w trybie niejawnym przed Sądem Okręgowym w Lublinie. Ofiarą jest Marta Krupowicz, 31-letnia aplikantka w kancelarii T. Znali się wcześniej, ale dopiero od marca 2009 roku ich znajomość nabrała przyspieszenia.
- Mówiłem Marcie, że to nie jest dobry związek. T. był wcześniej żonaty, potem mieszkał z inną kobietą, z którą miał dziecko. - wspomina Jerzy Krupowicz, ojciec Marty. - Ale wie pan, jak to jest. Do zakochanej kobiety nie trafiają racjonalne argumenty.
Chciał się żenić
Nowy Rok 2010 Maciej T. witał jeszcze ze swoją ówczesną konkubiną, Moniką K. Ale już o godzinie 17.00 - tego samego dnia - pojawił się wraz Martą u jej rodziców. Maciej T. oświadczył Krupowiczom, iż zamierza ożenić się z ich córką. Cztery godziny później adwokat i Marta postanowili udać się do jej mieszkania przy ul. Starobojarskiej.
- Wtedy widzieliśmy córkę po raz ostatni wśród żywych. To dziwne, ale kiedy Marta miała wychodzić, odwróciła się nagle, podbiegła do mnie, przytuliła i powiedziała, że bardzo mnie kocha. "Córeczko, ja ciebie też kocham, ale po co ty to do mnie teraz mówisz?", odpowiedziałem. Nie wiem, czy coś przeczuwała, ale ten obraz pozostanie we mnie do końca życia. - mówi Jerzy Krupowicz.
Była zmasakrowana
Funkcjonariusze Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku pojawili się w mieszkaniu na Starobojarskiej 12/13 tuż przed godziną 2.00.
Maciej T. miał zadrapania na twarzy oraz widoczne skrzepy krwi na ciele. Był podpity. W salonie leżało nagie ciało kobiety. To była właścicielka mieszkania, Marta Krupowicz. W wyniku oględzin zwłok, ujawniono na jej ciele obrażenia „w postaci licznych wybroczyn, wylewów i podbiegnięć krwawych w okolicy żuchwy, podbródka, okolicy czołowo skroniowej z obrzękiem tkanek miękkich w powiece górnej lewej”.
- Córka była po prostu straszliwie pobita. Tak straszliwie, że nawet pracownikom zakładu pogrzebowego nie udało do końca poprawić jej wyglądu. Zdecydowaliśmy się więc na pogrzeb przy zamkniętej trumnie – opowiada Krupowicz i pokazuje zdjęcia zmasakrowanej córki.
Ojciec Marty mówi też, że jak zjawił się na miejscu, to było tam pełno krwi. To była jatka.
Sadyzm seksualny
Prokurator Józef Murawko, z Prokuratury Okręgowej w Suwałkach, nie ma najmniejszych wątpliwości: - Dowody zebrane w toku postępowania jednoznacznie wskazują, iż oskarżony działając w zamiarze bezpośredniego pozbawienia życia Marty Krupowicz, dokonał jej zabójstwa. To przestępstwo z artykułu 148 paragraf 1 kk.
Maciej T. nie przyznaje się do winy. Uparcie twierdzi, że do śmierci Marty doszło w wyniku nieszczęśliwego wypadku. - Podduszałem ją podczas stosunku seksualnego i biłem ją po twarzy w celu spotęgowania doznań seksualnych - miał powiedzieć śledczym. Według niego, zmarła miała preferować seks z użyciem przemocy, zwłaszcza po alkoholu. Jednak fakty przeczą jego linii obrony.
Jak stwierdzili biegli z zakresu medycyny sądowej, tragicznego dnia nie było między nimi zbliżenia. Przeprowadzone dochodzenie wykluczyło równocześnie istnienie takich preferencji u denatki. Jednak z opinii sądowo-seksuologicznej wynika, że „u Macieja T. rozpoznano zaburzenia preferencji seksualnych pod postacią sadyzmu seksualnego”. Nie jest jednak chory psychicznie.
źródło:
nasygnale.pl