Sytuacja sprzed godziny ...
Jade sobie do domku na lokalnej drodze(obszar zabudowany), przede mną nikt nie jedzie, ale z naprzeciwka widze zbliżający się samochód. Teraz zaczyna się cała akcja. Nagle wyskoczył mały kot, szary, dachowiec z prawej strony jezdni, ale tak się złożyło że przebiegł zaraz przed tamtym samochodem. (ja byłem za daleko żeby nawet teoretycznie przypadkowo go przejechać). Tamten samochód zwolnił, kot przebiegł, ale po chwili auto się zatrzymało i awaryjne właczone. Myśle co jest, przecież futrzak przeżył. Nawet sam kot zgłupiał i zatrzymał się na poboczu gapiąc się co jest grane... Myśle pewnie coś się stało. Przejeżdam obok, patrze za kierownicą blondynka, wystraszona i sie patrzy na mnie...myśle sobie, pewnie uciekła z kuchni od męża i zgłupiała. Tuż po minięciu się z blondynką, w lusterku bocznym widze, auto od razu wyłącza awaryjne i rusza... Dopiero po chwili obczaiłem o co chodziło...
Blondynka widząc kota(chuj z tym nawet że szary, a nie czarny) zatrzymała się i czekała aż to ja przetne mu droge... to było dobre 40m różnicy odległości... i jeszcze perfidnie włączając awaryjne i zatrzymując się na SRODKU drogi, zaraz za zakrętem.
Japierdole, myślałem że nikt w te zabobony już nie wierzy, a co dopiero kierując samochód...
Także uwazajcie drodzy sadole, bo nie wiecie co was może spotkać ... gdyby ktoś za nią jechał to nie ma szans, żeby wychamował. Pierdolnął by i ją, i siebie i ludzi z którymi jedzie. Jestem za tym by prowadzenie jakichkolwiek pojazdów silnikowych przez blondynki, było prawnie zakazane.