18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia (7) Soft Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Forum Szukaj Ranking
Wesprzyj nas Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: 10 minut temu
📌 Konflikt izrealsko-arabski Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 3:27

#stalin

Prawicowa Dyskusja
ulifont • 2014-03-30, 13:53
Ostatnio będąc na stronie prawica.net przeczytałem pod kolejnym wywiadem "krula" ciekawy komentarz. Pozwoliłem sobie go bezczelnie skopiować, nic nie zmieniając bo po chuj się podszywać?

Widzi Pan, idee zazwyczaj wyglądają pięknie,niemniej jednak czasem należy sobie zadać pytanie jak one będą wyglądały w praktyce. Wiele z tego co mówi JKM mi się podoba np. posiadanie broni, kwestia homoseksualizmu etc.
Nie mniej jednak to co mówi odnośnie legalizacji marihuany kompletnie nie przystoi człowiekowi prawicy.

Najbardziej jednak martwi mnie jego spojrzenie na gospodarkę a dokładniej liberalizm pełną gębą. Nie można pozwolić na wolną amerykankę znając obecny rozkład finansów na świecie. Poniżej znajduje się link potwierdzający moje obawy:
platine.pl/to-oni-maja...

Proszę zwrócić uwagę zwłaszcza na piramidę bogactwa:

static1.platine.pl/i/art/134/130950_hp.jpg
Doprowadzając do pełnego liberalizmu będziemy mieli jeszcze większe rozwarstwienie społeczne przez co kompletnie zaniknie klasa średnia. Dając najbogatszym tego świata wolną rękę będą mogli skupić w okół siebie wszystko to co przynosi pieniądze. W tym miejscu zamieszczę ciekawą mapę,której wiarygodność można sprawdzić w internecie:

wolna-polska.pl/wp-con...

Pojawi się zjawisko monopolu w każdej dziedzinie życia, a oligarchia będzie miała możliwość pełnego kierowania życiem społecznym i politycznym. Posiadają telewizje w której reklamują produkty należące do innych gałęzi ich korporacji, promują trendy oraz kształtują kulturę.

Jeśli w Polsce będą rękę miały korporacje z budżetem większym niż nasz kraj to niech się Pan zastanowi jakie to będzie miało dla nas konsekwencje?

Nie mówię o wypieraniu zagranicznych inwestorów z Polski,lecz o finansowaniu polskich przedsiębiorstw zwłaszcza tych małych, borykających się z problemem konkurencyjności. Małe sklepy osiedlowe z lat 90 upadły dlatego,że np.kilogram pomarańczy kosztował tam 3,40 zł podczas gdy w okolicznym tesco 2,50 zł. Nikt nie uwzględnił,że tesco kupiło 5 ton a drobny prywaciarz 20 kg. A teraz proszę zrobić sobie bilans ilu ludzi straciło przez to pracę i zostało zmuszonych do emigracji/ bezrobocia (vide pobieranie zasiłków co w konsekwencji jest podwyższeniem podatków etc.)

Zamiast ściągać tu Tesco, Kaufland itd trzeba było wystąpić z rządową inicjatywą supermarketów i stworzyć własne takie sieci - oczywiście z umiarem.

prawica.net/36976 - link do całości.
Teraz podważcie słowa tego człowieka.

Zrzutka na serwery i rozwój serwisu

Witaj użytkowniku sadistic.pl,

Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.

Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).

Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę
 już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
„Ospowaty Józek” – najciekawsze przezwiska i pseudonimy Stalina.

Przez całe swoje życie, Iosif Wissarionowicz Dżugaszwili używał wielu pseudonimów. Nadawano mu też różne przezwiska. W tym artykule opisałem najciekawsze z nich. Zapraszam do poznawania historii od tej ciekawszej strony.



1. „Soso”, „Soselo”.

Józef (Iosif), takie imię otrzymał na chrzcie przyszły generalissimus Związku Sowieckiego. Jednak w rodzinnym domu nikt go tak nie nazywał. Jego matka mówiła na niego pieszczotliwie Soso. Koledzy ze szkoły, również tak na niego wołali. Z kolej pseudonimem Soselo, podpisywał Stalin swoje wiersze. Niektóre z nich ukazywały się nawet w gazetach. Na przykład w gazecie „Iweria” („Gruzja”) opublikował wiersz „Poranek”. Stalin był najpierw znany w swoim kraju jako poeta, a dopiero później jako rewolucjonista.

2. „Ospowaty”.

W 1884 roku w Gori szalała epidemia ospy. Współcześnie, ta choroba nie stanowi większego zagrożenia dla życia, ale kiedyś była niezwykle groźna. Wielu Gruzinów utraciło w tamtym czasie swoje dzieci. Choroba dosięgła i Soso. Pewnego dnia dostał wysokiej gorączki i zaczął majaczyć. Szczęśliwie dla niego (nieszczęśliwie dla jego późniejszych ofiar) udało mu się przeżyć. Jednak do końca życia, był naznaczony śladami po tej chorobie na twarzy i rękach. W późniejszym okresie Ochrana nadała mu pseudonim „Czopura”, czyli „Ospowaty”. Tym samym stał się „Ospowatym Józkiem” (Joska Koriawyj).

3. „Kulawy”.

Kiedy Soso miał 12 lat, przydarzył mu się groźny wypadek. Akurat przechodził przez ruchliwą ulicę w Gori, gdy niespodziewanie w tłum przechodniów wjechał rozpędzony powóz. Dyszel uderzył Iosifa w policzek, po czym przewrócił się na ziemię. Wtedy koła powozu przetoczyły się po jego nogach. Soso został zabrany do szpitala w Tyflisie (dzisiejsza stolica Gruzji, Tbilisi). Musiało minąć kilka miesięcy, zanim lekarze wyleczyli poharatane nogi. Nawet po kilku latach od tego wydarzenia Soso skarżył się na „obolałe nogi”.

4. „Pop”.

W wieku 16 lat Stalin wstąpił do męskiego seminarium teologicznego w Tyflisie. Uczęszczał tam niecałe 5 lat (do 1899 roku), podczas których przemienił się z religijnego chłopca w żarliwego rewolucjonistę. Niewłaściwe metody wychowawcze (bardzo surowe, nawet jak na tamte czasy, m.in. częsta kara karceru) doprowadziły do tego, że seminarium mogło się „poszczycić” szczególnym osiągnięciem. Jak napisał Filip Macharadze (seminarzysta i późniejszy towarzysz Stalina): „Żadna szkoła świecka nie wypuściła tylu ateistów co tyflijskie seminarium”. Oczywiście Stalin nie uzyskał święceń kapłańskich, jednakże seminarium zapewniło mu klasyczne wykształcenie, które przydało mu się w późniejszych latach. Te 5 lat nauki przekształciło go w ateistę, który będąc już u władzy, stosował metody represyjne zaobserwowane w seminarium, tj. szpiegowanie, nadzór oraz ingerencja w cudze życie (oczywiście dołożył wiele innych).



Stalin w 1912 roku

5. „Mleczarz”.

W 1909 roku, młody Stalin uciekł z zesłania. Następnie pojawił się w Baku pod ormiańskim nazwiskiem Oganez Totomianc. Jednakże agenci Ochrany, którzy infiltrowali partię bolszewicką, szybko donieśli o powrocie Soso. Tajna policja nadała mu pseudonim „Mleczarz”, bowiem często wykorzystywał bar mleczny w Baku jako swoistą bazę. Na marginesie należy dodać, że Ochrana lubowała się w nadawaniu inwigilowanym osobom dowcipnych pseudonimów. Na przykład bankier był nazywany „Sakiewką”, a piekarz „Bułeczką”. Z kolej Mołotowowi, tajna policja nadała pseudonim „Goniec”, ponieważ szybko chodził.

6. „Koba”.

Koba to jeden z ulubionych przydomków Stalina. Zaczął go używać po przeczytaniu zakazanej powieści Aleksandra Kazbegiego pod tytułem „Ojcobójca”. Głównym bohaterem książki był kaukaski bandyta o imieniu Koba. Toczył on zawzięte walki z Rosjanami, poświęcając wszystko dla żony i kraju. Stalin często używał tego pseudonimu w czasach przedrewolucyjnych.

7. „I. Stalin”.

Pseudonimu „I. Stalin”, zaczął używać od 1913 roku. Wcześniej stosował przydomki: „Solin” i „Safin”. Jednak ostatecznie wybrał „I. Stalin”, bowiem takim pseudonimem podpisał ważny artykuł o kwestii narodowościowej, na którym zbudował swoją reputację. Od tej pory wszystkie swoje prace podpisywał właśnie w taki sposób (co ciekawe, Lenin używał ok. 160 pseudonimów, ostatecznie zostając przy „Leninie” z tego względu, że właśnie tak podpisał się pod artykułem Co robić?, który przyniósł mu sławę). Nazwa Stalin oznaczała „człowiek ze stali”, czyli miała zdecydowany wydźwięk robotniczy. W środowisku bolszewickim istniała swego rodzaju moda na tzw. „przemysłowe” nazwiska. Na przykład Rosenfeld stał się „Kamieniewem”, a Skriabin „Mołotowem”.

Kilka innych ciekawych pseudonimów:

Besoszwili, Siemion Dżwelaja, Dziwak Osip, Góral, Ojciec Koba, Konik-Geza (wszystkich było około 40).

źródło:

nowastrategia.org.pl/ospowaty-jozek-najciekawsze-przezwiska-pseudonimy-stalina/
Stalinator
jozioopona • 2014-03-13, 21:13

Teraz już wiem czemu Putin tak się zachowuję od jakiegoś czasu, Stalin wrócił i zaprowadza porządki
P.S wiem że chuja nie lubicie ale zdjęcie zabawne
Rosja neguje zbrodnie na Polakach
E................m • 2014-03-13, 7:23







To już kolejna podejmowana przez ruskich próba relatywizacji historii i utrwalanie mitu o bohaterskich sowietach, którzy żadną krwią łapek nie poplamili i jedynie wyzwalali inne kraje spod okupacji nazistów. Może pamiętacie aferę z ubiegłego roku kiedy to Rosja wycofała ze sklepów grę "Company of Heroes 2" bo nawiązano tam do zbrodni popełnianych na narodzie polskim. Zbrodni, których rzekomo nie było, a cała gra została uznana przez Rosjan za antyrosyjską, historycznie przekłamaną itp.

Dialog z Rosjanami nie ma sensu. Wchodzenie z nimi w jakiekolwiek układy, podpisywanie umów również. Naród Dostojewskiego i Czajkowskiego przez lata komuszej indoktrynacji sparszywiał.

Jeśli Rosja zburzy pomniki Stalina i Lenina, przestanie wypaczać historię, zrezygnuje z nachalnej propagandy antyzachodniej i porzuci chęć odbudowy ZSRR to wtedy dopiero będzie można wejść z nimi w dialog. Nie wcześniej.


Do tego suche dane które przecież powinny przemówić do "racjonalnych i oświeconych" ateistów:

1. Józef Stalin(ZSRR) - ateista-komunista - ponad 25 milionów ofiar ateistycznych zbrodni (w tym 7-8 000 000 z głodu) nie wliczając innych narodowości, wiele milionów zesłańców oraz więźniów politycznych. Zbrodnie dokonywano w latach 1924-1953(do momentu śmierci Stalina)

2. Pol Pot- ateista-maoista - 1,7-2,5 000 000 ofiar egzekucji, eksterminacji etnicznej i głodu (1/4 ludności Kambodży). Mordy dokonano w latach 1963-1979.

3. Fidel Castro(Kuba) – ateista-komunista - do tej pory ponad 100 000 ofiar i co roku dzięsiątki tysięcy uciekinierów.

4. Kim Ir Sen i Kim Dzong Il(Korea Północna)- ateiści-komuniści - w trakcie ich rządów w kraju zmarło z głodu lub w wyniku represji ponad 2-3 miliony osób. W kraju nadal panuje terror.

5. Ho Chi Minh(Wietnam)- ateista-marksista - w latach 1954-1969 zginęło pod rządami ateistów-komunistów ponad 1 000 000 osób, a co najmniej kolejny 1 000 000 zostało więźniami „bambusowego gułagu”.

6. Adolf Hitler- ateista – ludobójstwo 5-7 000 000 Żydów, 3 000 000 jeńców radzieckich, setki tysięcy(miliony) Polaków i przedstawicieli innych narodowości.

7. Mao Zedong(CHRL)- ateista-komunista - w latach 1949-1976 zginęło, zmarło z głodu oraz w wyniku ”wielkiego skoku” (1958-1961), a następnie ”rewolucji kulturalnej” (1966-1976), nawet do 100 000 000 ludzi (sam „wielki skok” ponad 43 miliony). Obecnie ateiści-komuniści chińscy ludobójczo wybijają rdzenną ludność Tybetu.

8. Mengystu Hajle Marjam(Etiopia)- ateista-komunista - w latach 1975-1978 w wyniku terroru ateistów-komunistów zginęło lub zmarło z głodu 1 500 000 ludzi. Obalony w roku 1991.

9. Włodzimierz Lenin(ZSRR) – ateista-komunista - w latach 1917-1924 (do momentu śmierci Lenina) w wyniku bolszewickiego terroru i egzekucji zginęło 15 000 000 osób (w tym 8-9 milionów z głodu).
Rosja w kleszczach...
Mr.Drwalu • 2013-12-09, 11:24


Polska podpisuje umowę o współpracy wojskowej z... Brunei

Polska podpisała w ubiegłym tygodniu memorandum o współpracy w dziedzinie obronności z... Brunei - liczącym 381 tys. mieszkańców niewielkim państewkiem położonym na wyspie Borneo w południowo-wschodniej Azji. Co ciekawe, kierunek "azjatycki" jest ostatnio bardzo modny wśród polskich decydentów wojskowych. W sierpniu BBN podpisał umowę o partnerstwie w dziedzinie bezpieczeństwa i obronności z Socjalistyczną Republiką Wietnamu. Jednym słowem - od wschodu bierzemy Rosję w kleszcza!

A tak całkiem poważnie - pisałem już o tym, ale nie zaszkodzi powtórzyć: zdolności mobilizacyjne polskiej armii są obecnie dramatycznie niskie. Eksperci uważają, że nasze wojsko, w razie konwencjonalnego ataku, nie będzie w stanie odeprzeć sił wroga z terytorium kraju. Profesor Akademii Obrony Narodowej Józef Marczak stwierdził niedawno w kontekście polskich sił zbrojnych: "Armia oparta na miniaturowych wojskach operacyjnych nie jest zdolna do odstraszania, obrony, a nawet ochrony niektórych obiektów. Te trzy dywizje, które posiadamy, i kilka brygad, są zdolne do uderzenia i obrony na obszarze wielkości powiatu". Jego słowa tworzą jedną melodię ze stwierdzeniem gen. Sławomira Petelickiego, który w 2011 roku na antenie publicznej telewizji grzmiał: "Polska, w tej chwili, nie jest broniona w ogóle!"

Według wyliczeń specjalistów Polska ma obecnie jedną z najniższych w Europie zdolności mobilizacyjnych na wypadek konieczności obrony własnego terytorium. W naszym kraju wskaźnik ten wynosi jedynie 0,26% populacji własnych obywateli (0,26% z ogólnej liczby osób zamieszkujących Polskę to ok. 100 tys. osób - tyle ile liczy sobie oficjalnie polska armia). Średnia dla Europy wynosi w tej materii 1,66% populacji obywateli danego państwa. Gorsze zdolności mobilizacyjne oprócz nas mają jedynie Czechy i Luksemburg. Te kraje jednak leżą w środku NATO, nie są z żadnej strony krajem granicznym Sojuszu. Poza tym struktura polskiego wojska - silna kadra podoficerska i oficerska, powoduje - że Polska, mimo oficjalnie 100-tysięcznej armii, jest w stanie do obrony kraju wystawić realnie około 30 tysięcy żołnierzy liniowych. A taką siłą można bronić jedynie niewielkiego obszaru. W dużej mierze wynika to z faktu, że Polska jest jednym z niewielu krajów, które nie mają wojsk obrony terytorialnej. Nasza armia bazuje jedynie na wspomnianych powyżej wojskach typu operacyjnego, które w razie konwencjonalnego ataku obcych sił nie będą w stanie obronić polskiego terytorium. Trzeba odbudować siły obrony terytorialnej - twierdzi prof. Marczak z AON. Przykładem mogą być inne państwa europejskie: w Wlk. Brytanii w armii czynnej jest ok. 170 tys. żołnierzy zawodowych, zaś w Armii Terytorialnej skupionych jest drugie tyle ochotników. W 5-milionowej Finlandii siły zbrojne liczą sobie 60 tys. żołnierzy wojsk operacyjnych oraz 230 tys. ochotników wojsk obrony terytorialnej. Szwedzka Gwardia Krajowa (odpowiednik wojsk obrony terytorialnej) liczy sobie aż 600 tys. żołnierzy!

Jakby tego było mało według danych MON za 2011 rok, statystyczny Polak na funkcjonowanie wojska przeznaczył w podatkach tylko 252$. Piszę "tylko", bowiem w tym samym czasie statystyczny Europejczyk na obronność własnego państwa przeznaczył kwotę 509$. Tymczasem rząd Tuska w tym roku ograniczył wydatki na wojsko, prezydencki BBN szuka sojuszników pokroju Socjalistycznej Republiki Wietnamu, a MON podpisuje memorandum w współpracy wojskowej z położonym kilkanaście tysięcy kilometrów stąd Brunei. Mając na uwadze powyższe zasadnym jest zadanie pytania - czy celem rządzących obecnie Polską polityków jest doprowadzenie do stanu, w którym nasz kraj będzie nie tylko potężnie zadłużony za granicą, ale także całkowicie wobec niej bezbronny?

Źródło
"TO BYŁA ZBRODNIA PIĘĆ RAZY WIĘKSZA od KATYŃSKIEJ. STRZAŁAMI w TYŁ GŁOWY SOWIECCY SIEPACZE ZAMORDOWALI 110 TYS. POLAKÓW" czyli KU OPAMIĘTANIU WSZYSTKICH PRZEPRASZACZY za SPALONĄ BUDKĘ przed AMBASADĄ ROSYJSKĄ !!!

Zginęli bo byli Polakami –mówi profesor Mikołaj Iwanow z Instytutu Historycznego Uniwersytetu w Opolu. – To był polski holocaust –dodaje prof. Zdzisław Winnicki z Instytutu Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego.

Obaj historycy uczestniczyli w czwartek w Białymstoku w konferencji naukowej poświęconej 75. rocznicy inicjacji zbrodni “operacji polskiej” w Białoruskiej Socjalistycznej Republice Sowieckiej.

W sierpniu 1937 roku, z rozkazu ówczesnego szefa sowieckiej bezpieki Nikołaja Jeżowa, rozpoczęła się eksterminacja Polaków. Podczas operacji aresztowano prawie 144 tys. osób, z których zamordowano, przeważnie strzałem w tył głowy, około 111 tysięcy.

W odróżnieniu od innych zbrodni stalinowskich o podłożu klasowym, ta dokonana na Polakach była czysto narodowościowa. Jej ofiarami byli zarówno komuniści polscy, którym przez ponad 15 lat pozwolono w specjalnym autonomicznym okręgu (tzw. dzierżyńszczyzna) realizować utopijne marzenia o Polsce komunistycznej, jak i, to w przeważającej większości, ludność polska, która po układzie ryskim znalazło się poza granicami II Rzeczypospolitej.

- Byli to przeważnie przedstawiciele tzw. szlachty okolicznej – mówi prof. Zdzisław Winnicki.
Od wieków przywiązani do języka, tradycji polskiej i religii katolickiej stanowili bardzo znaczącą mniejszość narodową w BRSS. W początkowych latach republiki na powierzchni około 51 tys. km kwadratowych mieszkało ok. 520 tys. Polaków. Do roku 1937 cieszyli autonomią, a język polski był językiem urzędowym. Dość skutecznie opierali się kolektywizacji i kołchozom. M.in. fiasko indoktrynacji było jednym z powodów ostatecznego rozwiązania polskiej kwestii w stalinowskiej Rosji.

W latach 1937-1939 terror dotknął obejmującego kontyngenty narodowościowe aresztowano 1,5 miliona ludzi, z prawie 800 tysięcy rozstrzelano. 12 proc. ofiar stanowili Polacy.- To był holocaust Polaków – mówi pr. Winnicki.

Wiedza na temat zbrodniczej akcji NKWD jest do dziś wśród Polaków znikoma. Pozostaje nieznaną, choć historycy używają określenia zapomniana.

Rozpowszechnienie wiedzy na temat “operacji polskiej” to jeden z zasadniczych celów zorganizowania naszej konferencji naukowej – mówiła Barbara Bojaryn-Kazberuk, szefowa białostockiego oddziału IPN. – To nasza powinność i obowiązek.

źródło: konwent-narodowy-pol.neon24.pl/post/101586,operacja-polska-nieznana-zb...


Trzeba mieć świadomość jednego faktu – oni nigdy nie dopuszczą, by Polacy poznali prawdę. Trzeba mieć świadomość, że wściekły atak na Cezarego Gmyza ujawniającego rodzinne korzenie Igora Tulei był w pełni świadomy. Każdy, kto zapyta „staliniątko” o jego dziadka, spotka się z taką samą reakcją – wyzwiskami i potępieniem. Tymczasem głupotą jest dowodzenie, że wychowanie nie ma wpływu na poglądy głoszone w dorosłym życiu. Ma wpływ i to olbrzymi, co już dawno stwierdzili psychologowie i socjologowie. Wpływ ma także społeczność, otocznie, w którym człowiek wyrasta. To prowadzi do prostego wniosku – osoba, która wyrosła w kulcie komunizmu, nie potępi go nawet, gdy na własne oczy zobaczy dowody jego zbrodni.

Stalinięta nie czują skruchy

Traudl Junge miała 22 lata, kiedy została osobistą sekretarką Adolfa Hitlera. Byłą nią od grudnia 1942 roku aż do jego śmierci. Udało się jej wyjść z bunkra pod kancelarią Trzeciej Rzeszy. Chociaż swój błąd zrozumiała po latach, do końca życia nie potrafiła sobie wybaczyć, że jako młoda dziewczyna darzyła Hitlera sympatią. Wnuk Rudolfa Hessa – komendanta Auschwitz, stanął przed młodymi Żydami, którzy przyjechali do obozu i prosił ich o wybaczenie. Zapytany, co powiedziałby swemu dziadkowi, gdyby go spotkał, odparł: „zabiłbym go gołymi rękami”.

A w Polsce? Czy ktokolwiek słyszał słowo skruchy od córki Bieruta? Czy przed dawnymi więźniami ubeckich katowni stanął wnuk Józefa Światło – popularny dziennikarz jednej z dwóch największych prywatnych telewizji i odpowiedział na pytanie, co zrobiłby, gdyby spotkał dziadka? Można odnieść wrażenie, że w Polsce ubeccy „śledzie”, prokuratorzy, sędziowie, ministrowie, ludzie odpowiedzialni za cały aparat terroru, od tych ze Związku Patriotów Polskich zaczynając, na tych, którzy usiedli do Okrągłego Stołu, kończąc, umarli bezpotomnie. A przecież wszyscy mieli rodziny – żony, mężów, dzieci, wnuki.

Co się z nimi stało? Odpowiedź jest prosta – nadal rządzą Polską.

Obsadzili najważniejsze sektory życia publicznego – sądy, uczelnie, państwowe spółki, media. Dziś te dzieci i wnuki stalinowskich oprawców tworzą „elitę” i jak każda tego typu „elita” wściekle reagują na każdą próbę przypomnienia im, kim są i komu zawdzięczają swoją obecną pozycję. Nie ma w tym nic dziwnego – w końcu nie od dziś wiadomo, że atak to najlepsza forma obrony. Współczesne „elity” stosują tę właśnie metodę. Wiedzą, że w merytorycznej dyskusji są bez szans, więc „walczą” po swojemu – opluwając każdego, kto ośmieli się zwrócić im uwagę. Nawiasem mówiąc – to też metoda odziedziczona po dziadkach z UB. To oni wymyślili „zaplutego karła reakcji”, „ciemnogród”, „klechów”, „kułaków”, „prywaciarzy”, którym przeciwstawiali nowoczesnych, postępowych proletariuszy. Proletariusza zastąpił „europejczyk”, kułaka – homofob, itp. Pozostałe elementy debaty publicznej nie zmieniły się ani na jotę. Co więcej – czasami można odnieść wrażenie, że po usunięciu podpisów trudno byłoby odróżnić, który cytat pochodzi z plenum KC PZPR, a który z tzw. zaprzyjaźnionych z Tuskiem mediów.

Potomkowie ubeków rządzą Polską

Przykładów jest wiele. I to zaczynając od samej „góry”. Żona Bronisława Komorowskiego, Anna Komorowska to córka ubeków – Jana Dziadzi i Żydówki – Hany Rojer. O byłym prezydencie Aleksandrze Kwaśniewskim, wciąż regularnie typowanym na stanowisko premiera, od dwudziestu lat krąży informacja, że jest synem Izaaka Stoltzmana – wyjątkowo sadystycznego ubeka z Pomorza. Jego żona Jolanta to córka płk. Kontego – oficera Informacji Wojskowej. Generał Marian Janicki – to syn Włodzimierza Janickiego – funkcjonariusza BOR w czasach PRL, kierowcy partyjnych aparatczyków. W karierze pomógł mu także wyszkolony jeszcze przez sowietów szef BOR Olgierd Darżynkiewicz. Z dokumentów służb specjalnych PRL wynika, że zanim Darżynekiewicz przyjął go do BOR, przez prawie rok Marian Janicki służył w MO.

Danuta Hübner, swego czasu towarzyszka z PZPR, to wnuczka i córka ubeków. Jej dziadek – Józef Młynarski – jako ubek odznaczył się wyjątkowo bestialskimi przesłuchaniami, ojciec Ryszard Młynarski także był ubekiem – następcą przełożonego swego ojca, czyli osławionego zbrodniarza Stanisława Supruniuka.

Ojciec Magdaleny Środy zawodowo zajmował się zwalczaniem Kościoła Katolickiego. O komunistycznym pochodzeniu Ryszarda Schnepfa – ambasadora Polski w USA – już pisaliśmy. Jego żona – Dorota Wyscoka-Schnepf to jedna z czołowych „dziennikarek” TVP. Karierę w III RP zrobił też Tomasz Turowski – niegdyś szpieg w Watykanie, tuż przed katastrofą smoleńską wysłany na placówkę dyplomatyczną do Rosji, obecny 10 kwietnia 2010 roku na lotnisku w Smoleńsku. MSZ zresztą przyznało się, że w jego strukturach pracuje 131 TW, w tym siedmiu z nich kieruje placówkami dyplomatycznymi.

Swego czasu Dyrektorem Departamentu Studiów i Planowania MSZ był Henryk Szlajfer, syn Ignacego Szlajfera – oficera UB we Wrocławiu w latach 1947-1952, a następnie cenzora w Głównym Urzędzie Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Stanowisko dyrektora Departamentu Promocji i Informacji w tym resorcie piastowała córka znanego działacza komunistycznego, pierwszego szefa Głównego Zarządu Politycznego Ludowego Wojska Polskiego, gen. Wiktora Grosza, który jeszcze przed wojną nosił nazwisko Izaak Medres, czyli Małgorzata Lavergne.

Byłego już ambasadora Polski w Chile – Daniela Passenta (według akt IPN-u – TW „Johna” i „Daniela”) wychowywał wuj – przedwojenny komunista, generał Jakub Prawin, po wojnie wiceprezes NBP i wojewoda olsztyński.

Doradca Bronisława Komorowskiego Tadeusz Mazowiecki (żydowski szkodnik,komunista,Dikman/Polonuska) co prawda w UB nie był, ale w 1953 roku, kiedy w Polsce szaleli ubeccy siepacze, opublikował artykuł krytykujący biskupa Kaczmarka (skazanego w tym samym roku w sfingowanym procesie) i uważał, że Polska może być tylko socjalistyczna. „Sławę” zdobył za to inny długoletni doradca byłego marszałka, a obecnego prezydenta – Waldemar Strzałkowski, który „zasłynął” składaniem wieńca na pogrzebie śp. Anny Walentynowicz w stanie wskazującym na „wirusa filipińskiego”. Ale to nie wszystko – z akt w IPN wynika, że Waldemar Strzałkowski w 1956 roku ukończył Wydział Historii i trafił do pracy w Wojskowym Instytucie Historycznym (WIH) im. Wandy Wasilewskiej, gdzie był szefem Podstawowej Organizacji Partyjnej. Do 1990 r. był członkiem PZPR. Z jego akt paszportowych wynika, że wielokrotnie jeździł służbowo do ZSRR – WIH zajmował się historią wojskowości, rygorystycznie stosując metody historiografii marksistowskiej.

Również Roman Kuźniar, obecny doradca prezydenta, był członkiem PZPR i przeszedł specjalne szkolenie wojskowe. W 1982 roku, kiedy w najlepsze trwał stan wojenny, został nawet odznaczony „Za zasługi dla obronności kraju”. Portal niezalezna.pl podał, że Kuźniar został zarejestrowany jako kontakt operacyjny „Uniw” pod numerem 16?645. Zdzisław Lachowski do 31 grudnia 2012 roku – wiceszef BBN – miał być zarejestrowany jako kontakt operacyjny „Zelwer”. Do grona doradców Komorowskiego należy też generał Wojciech Jaruzelski – autor i wykonawca stanu wojennego, współpracownik informacji wojskowej i postać wyjątkowo nikczemna, nie bez przyczyny w słynnym „Bluzgu” nazwany m.in. „kacapskim przybłędą”. Ludwika Wujec – żona Henryka Wujca, doradcy prezydenta Komorowskiego – to córka przedwojennej działaczki KPP Reginy Okrent, która w latach 1946-1949 pracowała w Urzędzie Bezpieczeństwa w Łodzi.

A skład osobowy SLD? Czołowi działacze to dawni „towarzysze” – Kwaśniewski, Cimoszewicz, Miller, Oleksy, Kalisz albo dzieci „towarzyszy”, nawet jeśli ich „inteligencja” jest bardziej niż wątpliwa, czego wymownym przykładem była Anita Błochowiak, córka towarzysza Jerzego Błochowiaka – sekretarza KW PZPR w Sieradzu. Matka eurodeputowanego Marka Siwca była prokuratorem (R. Szubstarski, Misjonarz prezydenta, „Życie” z 26-27 października 1996 r.).

Znamienne jest, że żaden z SLD-owskich działaczy nigdy nie tylko nie został rozliczony za działalność w PZPR, ale nawet nigdy nie poczuwał się do okazania skruchy za komunistyczne zbrodnie, zachowując tym samym typową komunistyczną mentalność. Znamienne jest, że nie oni jedni – rozliczenia komunistycznych zbrodni stanowczo odmawiają też czołowi „dziennikarze” III RP. Przypadek? Raczej nie. Wystarczy przyjrzeć się bliżej, kto zabiera najczęściej głos w publicznej debacie i kto jest kreowany na „autorytet”.

Media wciąż czerwone?

I tu można zacząć od najbardziej prestiżowych stanowisk. Oto polskiemu oddziałowi Agencji Reutera szefował Michał Broniatowski, syn pułkownika Mieczysława Broniatowskiego, który od roku 1945 był dyrektorem Centralnej Szkoły Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Łodzi, a następnie dyrektorem Departamentu Społeczno-administracyjnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. „Zeszytami Literackimi” kieruje Barbara Toruńczyk, córka Henryka Torańczuka, przedwojennego komunisty i Romany – do 1968 roku zatrudnionej w Zakładzie Historii Partii przy KC PZPR.

Uparcie lansowany dziennikarz TVN – Andrzej Morozowski – to syn Mieczysława Morozowskiego, a właściwie Mordechaja Mozesa – działacza Komunistycznej Partii Polski. W czasie wojny Mozes Morozowski przebywał w ZSRR, po wojnie pracował w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, a potem w MSW.

Tomasz Lis, który na łamach „Newsweeka” dopuścił do publikacji obrzydliwego paszkwilu na temat Rajmunda Kaczyńskiego, podkreślał, że jego ojciec był „najuczciwszym człowiekiem pod słońcem”. Zapomniał tylko dodać, że ten „najuczciwszy człowiek pod słońcem” był też prominentnym działaczem PZPR. Sam Lis pobierał naukę zawodu w latach 80. na praktykach studenckich na Uniwersytecie im. Karola Marksa w Lipsku. Lis to podobno także najbliższy krewny jednego z tajnych współpracowników Wojskowej Służby Wewnętrznej.

Jego druga żona Hanna Kedaj to córka Aleksandry i Waldemara Kedajów – należących do „największych kanalii stanu wojennego”. Piotr Kraśko to wnuk Wincentego Kraśko – cenzora i komunistycznego dygnitarza okresu PRL. Monika Olejnik – do radia trafiła w stanie wojennym, kiedy wyrzucono lub odeszli z niego wszyscy przyzwoici dziennikarze. Olejnik – to córka Tadeusza Olejnika, który pracował w SB razem z mjr Lucyną Tuleyą – prywatnie matką sędziego Igora Tulei, który metody działania CBA określił mianem stalinowskich. Ojciec Grzegorza Miecugowa – Bruno Miecugow – razem z Wisławą Szymborską podpisał w 1953 roku haniebny „apel krakowski” – poparcie „literatów” dla procesu biskupa Kaczmarka.

Rozliczenie okresu komuny atakuje „Gazeta Wyborcza”. Nieprzypadkowo. Jej redaktor naczelny Adam Michnik, jak sam powiedział – wywodzi się z „żydokomuny”. Jego rodzice to komunistyczni działacze, a matka Helena Michnik położyła po wojnie szczególne zasługi w zwalczaniu Kościoła i fałszowaniu podręczników do historii. Zastępczyni Michnika, Helena Łuczywo, to córka Ferdynanda Chabera przed wojną należącego do KPP, a po wojnie – kierownika wydziału w KC PZPR. Drugim zastępcą Michnika był Ernest Skalski, syn Jerzego Wilkera-Skalskiego i Zofii Nimen-Skalskiej, przedwojennych komunistów, którzy później pracowali w Komendzie Wojewódzkiej MO w Krakowie. Przyrodni brat Michnika – Stefan to stalinowski zbrodniarz, którego Polska bezskutecznie próbuje ściągnąć ze Szwecji. To w „Wyborczej” opinię publiczną swoimi artykułami kształtował Lesław Maleszka – TW „Ketman” – wyjątkowo nikczemny zdrajca. To dla „Wyborczej” pracuje Edward Krzemień – syn Ignacego Krzemienia, obywatela sowieckiego, który walczył w l. 30 w Hiszpanii w XIII Brygadzie – zorganizowanej przez Komintern i NKWD, a po wojnie pracował w komunistycznym aparacie represji. To do GW korespondencje z Moskwy słał Bartosz Węglarczyk – wedle wszelkich informacji – wnuk Józefa Światło (Izaaka Flejschfarba), a do dnia dzisiejszego pisuje do niej Dawid Warszawski, czyli Konstanty Gebert – syn Bolesława Geberta – agenta wywiadu ZSRR działającego w USA Po wojnie Bolesław Gebert był ambasadorem PRL w Turcji, a matka, Krystyna Poznańska-Gebert, w latach 1944-1945 organizowała Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Rzeszowie.

Inny publicysta „Gazety Wyborczej” – Michał Komar – to według ustaleń Doroty Kani – syn gen. Wacława Komara, a właściwie Kossoja. Zanim został generałem, Kossoj-Komar w młodym wieku przeszedł szkolenie w NKWD. Potem uczestniczył w zabójstwach tajnych współpracowników Policji Polskiej, do których dochodziło na mocy wyroków KPP. Po wojnie został szefem wywiadu cywilnego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i Korpusu Bezpieczeństwa Publicznego. W zespole „Gazety Wyborczej” znalazła się też Anna Bikont – córka żydowsko-komunistycznej dziennikarki Wilhelminy Skulskiej. Do PZPR przez wiele lat należał też Stefan Bratkowski – jeden z „ojców założycieli” GW. Również „Polityka” zdaje się nieprzypadkowo potępiać „grzebanie w życiorysach”. Jak podała Dorota Kania – jej redaktor naczelny – Jerzy Baczyński w aktach SB został zarejestrowany jako tajny współpracownik komunistycznych służb specjalnych ps. „Bogusław”. Jedną z najbliższych współpracowniczek skazanej w aferze FOZZ Janiny Chim była Renata Pochanke, matka Justyny Pochanke, dziennikarki TVN-u.

Nawet medialny wesołek Kuba Wojewódzki pochodzi z resortowej rodziny – jego ojciec Bogusław był funkcjonariuszem SB i prokuratorem. Jak pisał Jan Piński – „Wojewódzki senior zapisał się w historii, pełniąc rolę prokuratora z ramienia Prokuratury Generalnej w sprawie tzw. „prowokacji bydgoskiej” z 19 marca 1981 roku. Kuba zaczynał karierę od harcerskiej rozgłośni radiowej w latach 80-tych a potem rozwijał ją w prywatnych mediach aż do statusu gwiazdy TVN-u”.

Resortowe korzenie ma mieć też „autorytet” Salonu – Jerzy Owsiak. Marcin Meller – dziennikarz m.in. „Polityki”, „Wprost” i felietonista „Nesweeka” to syn Stefana Mellera i wnuk komunistycznego działacza. Monika Jaruzelska została stylistką i oprócz własnego „butiku” chętnie współpracuje z „prestiżowymi” gazetami. Oczywiście nigdy nie zdobyła się na potępienie tatusia. Na potępienie komunistycznych rodziców nie zdobyły się także czołowe „autorytety III RP”. Nieprzypadkowo. Tu także wystarczy popatrzeć na „rodowody”.

„Autorytety III RP”

„Autorytetów” ma III RP co niemiara. Chętnie występują w „zaprzyjaźnionych mediach”, udzielając wywiadów dziennikarzom z resortowych rodzin albo sami tworzą – nader często w oderwaniu od faktów, czego przykładem jest chociażby twórczość Pawła Śpiewaka. Ale bardzo rzadko opowiadają o sobie. Nie bez przyczyny. Oto pierwszy z brzegu przykład. Aleksander Smolar – „autorytet” z Fundacji Batorego to syn Grzegorza Smolara – do 1968 roku redaktora naczelnego „Folks-Sztyme”, organu popieranego przez władze PRL Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce. Matka Smolara pracowała w KC PZPR. Sekretarzem tej Fundacji był Józef Chajn, syn Leona – w latach 1945-1949 wiceministra sprawiedliwości.

Znane rodzeństwo filmowe to Agnieszka Holland i Magdalena Łazarkiewicz, obie reżyserki to córki Henryka Hollanda, przedwojennego komunisty, w czasie wojny ochotnika w armii Czerwonej, później redaktora naczelnego „Walki Młodych”, dziennikarza „Trybuny Ludu” i w końcu prominentnego działacza PZPR. Agnieszka Holland zasłynęła podziwem i zachwytem nad motłochem sikającym na znicze pod Krzyżem na Krakowskim Przedmieściu. I oczywiście filmami, w których Polacy to prawdziwi żydożercy. Nawet jej najnowsze dzieło „W ciemności” niewiele ma wspólnego z prawdziwą historią żydowskiej rodziny ukrywającej się w kanałach Lwowa. Inny reżyser Andrzej Titkow jest synem Walentego, byłego I sekretarza KW PZPR w Warszawie. Do grona znanych reżyserów należy też Jerzy Vaulin – morderca Antoniego Żubryda i jego żony Janiny – bohaterów walki z komuną. Co prawda nie jest zapraszany jako komentator w czołowych mediach, ale patrząc na to, kto jest – to tylko kwestia czasu.

Tomasz Jastrun to syn Mieczysława Jastruna, który karierę rozpoczął 17 września 1940, kiedy wstąpił do Związku Sowieckich Pisarzy Ukrainy. Miał tam doborowych towarzyszy m.in. starego agenta NKWD Jerzego Borejszę, Wandę Wasilewską, Jerzego Putramenta i Adama Ważyka. Jastrun, który nie ukrywał żydowskiego pochodzenia, już 17 czerwca 1945 roku w tekście opublikowanym w krakowskim „Odrodzeniu” stwierdził, że za wymordowanie ponad 3 mln Żydów ponosi odpowiedzialność na równi z hitlerowskim okupantem całe bez mała polskie społeczeństwo. A potem „popłynął” na dobre. Żadna antologia stalinowskiej poezji nie mogła się wręcz obejść bez jego grafomańskiej twórczości, którą walczył z Kościołem i Armią Krajową. Szybko zaczął dostawać profity i to do tego stopnia, że na komunistycznych libacjach zasiadał obok samego Bieruta. Nawet Wisława Szymborska nie łkała nad śmiercią Stalina tak rzewnie, jak uczynił to Mieczysław Jastrun. Jastrun senior na system komunistyczny obraził się dopiero 1957 roku, gdy gomułkowskie władze cofnęły zgodę na druk „Europy” – czasopisma komunistycznych kosmopolitycznych rewizjonistów, w którym miał zaklepaną główną rolę. Jego syn godnie przejął pałeczkę – obrażając, szkalując i opluwając każdego, kto ma inne spojrzenie na świat i jak tatuś zachwycający się „wielkimi budowami”, chociażby miałyby to być blokowiska Pragi oglądane przez „panoramiczne okno”.

Wyrwać komunistyczne chwasty

Pamiętać trzeba, że chociaż zbrodniarze, to stalinowcy prowadzili normalne życie. Mieli żony/mężów, dzieci, wnuki. Bolesław Bierut w czasie, gdy w gdańskiej katowni UB torturowano Inkę – Danusię Siedzikównę – spacerował z córką po nadbałtyckich plażach. Rodziny mieli też inni czołowi komunistyczni zbrodniarze – Fejgin, Światło, Różański, Berman, sędzia Widaj i Kryże, kaci z ubeckich więzień, którzy łamali ręce i nogi, wyrywali paznokcie, wybijali zęby. Co się z nimi stało? Czy naprawdę mamy wierzyć, że dzieci komunistycznych ministrów, stalinowskich ambasadorów rozpłynęły się w powietrzu? A może raczej zgodnie ze stalinowską praktyką pozmieniały nazwiska? Tak jak uczyniła to rodzina zbrodniarza Grzegorza Piotrowskiego czy pozostałych morderców ks. Popiełuszki. Dlaczego więc dziś nikt nie pyta, co stało się z rodzinami stalinowskich zbrodniarzy? Może właśnie dlatego, że wymienione wyżej przykłady to tylko wierzchołek góry lodowej, a prawda jest jeszcze grosza, niż się wszystkim wydaje.

Coraz więcej bowiem wskazuje, że dzisiaj praktycznie każda dziedzina życia publicznego w Polsce jest obsadzona jakimiś potomkami stalinowskich zbrodniarzy. Resztę tych tak zwanych „autorytetów” uzupełniają Tajni Współpracownicy, byli działacze PZPR itd. itp. Nic dziwnego, że w momencie próby lustracji całe to towarzystwo wręcz zawyło z oburzenia. Nic dziwnego, że towarzysze z SLD i Ruchu Palikota domagają się zlikwidowania IPN-u. I trzeba mieć świadomość jednego faktu – oni nigdy nie dopuszczą, by Polacy poznali prawdę. Trzeba mieć świadomość, że wściekły atak na Cezarego Gmyza ujawniającego rodzinne korzenie Igora Tulei był w pełni świadomy. Każdy, kto zapyta „staliniątko” o jego dziadka, spotka się z taką samą reakcją – wyzwiskami i potępieniem.

Tymczasem głupotą jest dowodzenie, że wychowanie nie ma wpływu na poglądy głoszone w dorosłym życiu. Ma wpływ i to olbrzymi, co już dawno stwierdzili psychologowie i socjologowie. Wpływ ma także społeczność, otocznie w którym człowiek wyrasta. To prowadzi do prostego wniosku – osoba, która wyrosła w kulcie komunizmu, nie potępi go nawet, gdy na własne oczy zobaczy dowody jego zbrodni. Nie można oczekiwać, że dzisiejsze „elity” potępią komunizm, opowiedzą się za osądzeniem jego prowodyrów. Gdyby to zrobili, podpisaliby wyroki na własnych ojców i dziadków. Będą więc ze wszystkich sił bronić tamtego systemu pod płaszczykiem obiektywizmu, humanizmu i liberalizmu.

Dlatego też decyzja co do tego, jak długo jeszcze ta patologia potrwa, należy do nas samych. Owszem – wyrwanie chwastów miłym zajęciem nie jest. Ale bez niego nie zaprowadzimy porządku na naszym „podwórku” i nadal kaci będą pławić się w luksusach, śmiejąc się ze swoich ofiar.

PS. Pani Malwina Dziedzic napisała w tygodniku „Polityka”, że w publikacjach „lustratorów” „Pobrzmiewa (…) poczucie krzywdy: że oto nam się nie udało, ale nie dlatego, że wina jest gdzieś w nas, a właśnie w tych, którym się powiodło, bo sukces dostali w spadku” i poparła ten karkołomny wywód cytatem z mojego artykułu. Otóż informuję Panią Redaktor Dziedzic, że nie mam poczucia krzywdy, ani tym bardziej, że coś mi się nie udało. Jest wręcz przeciwnie. Robię dokładnie to, co zawsze chciałam robić. W przeciwieństwie do wielu przedstawicieli „elit III RP” nie miałam dziadków ani rodziców w PZPR, UB, SB, FOZZ i innych tego typu formacjach. Tak jak moi rodzice, tak i ja codziennie mogę patrzeć w lustro, mając świadomość, że nie służę prymitywnej propagandzie i szarganiu polskiej historii, kultury i tradycji. I zapewniam panią „redaktor” Dziedzic – nie chciałabym nigdy być na miejscu „elit III RP”.

Źródła:
dr Leszek Skonka Komitet Pamięci Ofiar Stalinizmu Za: usopal.com
Dorota Kania,http://www.upadeknarodu.cba.pl/rodowody.html

Artykuł ten opublikowano w nr 7 (296) tygodnika „warszawska Gazeta” z dn. 14 do 21 lutego 2013 roku

Aldona Zaorska.

Za: www.blogopinia24.pl/polityka/623-jak-dugo-bd-nami-rzdzi-dzieci-bieruta-i-wnuki-stalina
Dyktatorski humor.
P................n • 2013-10-23, 22:40
Podczas zimnej wojny prezydent USA, Truman, postanowił zaprosić Stalina na pogawędkę. A że nie bardzo go lubił, postanowił zrobić mu mały żart i trochę go ośmieszyć. Po oficjalnej konferencji zaprosił wąsacza do swojego biura i pyta:
- Mam pytanie...
- Słucham?
- Czy ma pan, drogi Stalinie, poczucie humoru?
- Najlepsze na świecie!
- W takim razie niech pan naciśnie ten czerwony guziczek.
Stalin chwilę się wahał, ale w końcu go nacisnął. W tym momencie z zegara na ścianie wyfrunęła mechaniczna kukułka i narobiła Stalinowi na mundur. Truman wybuchnął śmiechem, Stalin uśmiechnął się krzywo pod wąsem, skinął głową i wyszedł.
Kilka miesięcy później postanowił się zrewanżować. Zaprosił Trumana do siebie i sytuacja się powtarza.
- Masz Ty, drogi Trumanie, poczucie humoru?
- Niebywałe!
- To naciśnij ten czerwony guziczek.
Truman chwilę się wahał, wiedząc czym to grozi, ale w końcu nacisnął. Ku jego zdziwieniu nic specjalnego się nie wydarzyło. Stalin uśmiechnął się pod wąsem, wyciągnął pół litra bimbru i rozlewając mówi:
- No to, za nasze poczucie humoru.
- Nie, nie, ja niestety nie mogę, za chwilę mam samolot do Waszyngtonu.
- Jakiego Waszyngtonu?
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Najlepszy komentarz (82 piw)
Seus • 2013-10-23, 23:27
a mógł zabić
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

  Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na rok. 6,50 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem