#traktor
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Traktor o potężnej mocy 225 koni mechanicznych wraca jeszcze bardziej odpicowany i z jeszcze lepszymi sztuczkami. Nie straszne mu też wywrotki na boki – po postawieniu go na koła, pędzi dalej przed siebie.
Rickard Nilsson swój ciągnik zbudował z kolegami na potrzeby wyścigów między słupkami, którym szwedzcy farmerzy umilają sobie czas. Wtedy zajęło im to dwa tygodnie, a teraz dopracowali swój traktor. Pojazd pali gumę, kręci bączki, a swymi potężnymi oponami może przeorać pole bez konieczności używania dodatkowych sprzętów.
Volvo BM Terrier z 1956roku ma doładowany silnik z samochodu tej samej marki – modelu 740 turbo. Moc jednostki napędowej to 225 koni mechanicznych. Ciągnik może poruszać się z maksymalną prędkością zaledwie 95 km/h, ale kluczowe w nim jest przyspieszenie i moment obrotowy, bo przecież z założenia jest pojazdem do rajdowych slalomów.
Jak na rajdówkę przystało, Volvo ma wyścigowy charakter. Klatka bezpieczeństwa i czteropunktowe pasy bezpieczeństwa zapewniają kierowcy bezpieczeństwo nawet podczas wywrotki, którą zaliczył podczas nagrania Rickard. Natomiast regulowane przednie zawieszenie, i prześwit zwiększony o 18 centymetrów sprawiają, że po wyścigu, ciągnik może wrócić do swojej szarej codzienności i przemierzać leniwie pola buraczane.
żródło CKM
Akcja od 2.41 → dla niecierpliwych
"Dostałem prośbę o opisanie nietypowych sposobów udzielania pomocy. To opisuję.
Wezwanie do wsi, na granicy rejonów. Daleko, droga kiepska, oględnie mówiąc. Wzywający dodzwonił się do sąsiedniej stacji Pogotowia, która potrafiła nam przekazać tylko tyle, że jedziemy do starszego pana z bólem w klatce piersiowej...
Wezwanie powszechne, może być poważne, ale możemy się natknąć na zgagę albo bóle kręgosłupa...
Do tego, Dyspozytor wysyła nas w kodzie drugim.
Wyjaśniam: kod pierwszy to bezwzględnie sygnały, bo dramat. Kod trzeci w zasadzie nie powinien dotyczyć zespołu ratunkowego, bo to wizyta dla lekarza POZ (akurat...).
Kod drugi to zmora dla zespołu. Bo oznacza: jeżeli kierownik ma ochotę, to lećcie na gwizdkach, a jak nie, to na spokojnie.
W wolnym tłumaczeniu: nie udało mi się zebrać porządnie wywiadu, więc zrzucam odpowiedzialność na was. Miłego wyjazdu, chłopcy
Ponieważ miejsce zdarzenia było naprawdę daleko, no i miałem jakieś złe przeczucia, poleciłem jazdę na szybko. Czyli błyskoteka, wyjce i cała naprzód.
Przypominam: wezwanie do bólu w klatce piersiowej, najpewniej zawał...
Wpadamy na podwórko, potem do chałupy.
Widoku, jaki się nam ukazał, nie zapomnę nigdy:
na podłodze pokoju leży facecik, wyjący z bólu jak potępieniec. Na brzuchu ślady bieżnika opon, jakieś duże, tak na oko. Więc pytam:
- Co dolega, co boli?
- Uuuuuuu... wszystko, panie wszystko!!!
- A od kiedy tak jest?
- A od kiedy mnie traktor przejechał!!!
Ból w klatce, nieprawdaż....
Sytuacja była poważna, choć groteskowa.
Nasz Dziadunio kierował pojazdem rolniczym. Nawalony jak szpak. A że ciągnik nie zapewnia dawki adrenaliny podobnej do prowadzenia Ferrari, usnął sobie słodko na siedzeniu...
I wypadł prosto pod to wielkie kolisko z tyłu ciągnika.
Rodzina była oczywiście również zanietrzeźwiona tak solidnie, że zorientowali się w sytuacji dopiero, kiedy traktor zatoczył na polu wielkie koło i wracając do domu walnął w ścianę stodoły.
Wtedy rozpoczęto poszukiwania pechowego operatora.
I tu zaczyna się piekielnie skuteczna pomoc medyczna ze strony rodziny...
Znaleźli. Wydłubali wbitego w pole dziadka ŁOPATAMI...
Trzymając za połamane i zwichnięte kończyny donieśli do domu.
A tam, najpierw wezwali karetkę, podając jedyny powód wezwania, jaki pamiętali. Bo jak sąsiad tak wzywał, to przyjechali, więc działa.
I - jako, że dochtór miał przyjechać - trza było dziadka wyszykować...
Kiedy weszliśmy, jedna osoba próbowała oskrobać mu oblicze brzytwą, na sucho, druga polewała powstałe rany wodą kolońską "Czar pegeeru", zaś dwie kolejne w pocie czoła prostowały powykręcane nogi celem upchnięcia ich w nogawkach świątecznych (do szpitala w końcu jedzie, do miasta) portek...
Byli tak zapamiętali w dziele przerabiania biedaka na modela, że musieliśmy siłą odsunąć ich od ledwo żywego z bólu człowieka, żeby unieruchomić pogruchotane kończyny i podać środki przeciwbólowe...
Udało nam się pozbierać pechowego traktorzystę.
Niestety, historia bez happy endu. Na skutek wielomiejscowych złamań miednicy i kończyn, starszy pan zmarł w szpitalu, na stole operacyjnym...
Do dziś nie wiem, na ile przyczyniła się do tego fachowa i pełna oddania pomoc, jaką otrzymał od najbliższych...
Na moją wyobraźnię działa zwłaszcza obrazek podważania dziadka łopatami, celem wydobycia z dziury w glinie..."
Każdy, kto potrafi i lubi czytać, czyli większość na tym portalu i wszyscy wyedukowani ludzie.
A jak się jest głąbem, to się potem zadaje takie pytania.
Enjoy!
Parada CZ1
Parada CZ2
Odpalanie Ursus C45 z 1952r
Filmik z prezentacja wszytskich pojazdów na terenie fabryki Ursus Warszawa
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów