Wrzucam do innych czarności. Mam nadzieję, że kolorowi nie ususzą.
Chciałem się z wami podzielić swoją historią, która poniekąd odmienia człowiekowi życie. Zarówno wam jak i innemu.
Zaczęło się to na początku 2016r.
W mojej rodzinie było wiele przypadków nowotworów. Zarówno wyleczone jak i końcowe.
Pewnego dnia zobaczyłem reklamę DKMS. Raz, drugi, trzeci. W tv i necie.
Pomyślałem sobie "a chuj. może komuś pomogę jak mogę".
Zapisałem się na stronie. Wypełniłem formularz. Po ok 2tyg dostałem paczkę.
W środku papierologia i dwa dzynksy do pobrania wymazu.
Po kilka minut jednym z jednego policzka i kilka minut drugim z drugiego aż do krwi.
Zapakowałem je zgodnie z instrukcją. Podpisałem papier i odesłałem.
Po jakimś miesiącu dostałem drugą paczkę z ulotkami, naklejkami i kartą:
Minęły 2 lata. Jadę sobie na działkę i telefon mi dzwoni.
Numer 22... pewnie kurwa znów ankieterzy, darmowe garnki albo badania za pół darmo czy inny telemarketer...
No ale chuj. Humor miałem dobry więc odbieram.
"Dzień dobry z tej strony fundacja DKMS"
W pierwszej chwili myślę sobie "co kurwa?"
Proszę panią o ponowne przedstawienie się. Potwierdza skąd dzwoni.
Pytam niepewnie o co chodzi. "Czy z panem X Y rozmawiam?"... noooo.... "Zarejestrował się pan jako dawca szpiku w fundacji DKMS"... taaaaaak - mówię niepewnym głosem... "Znalazł się biorca na pański szpik. Czy dalej potwierdza pan chęć oddania?"
Nogi mi się lekko ugięły.
-Tak, potwierdzam.
"Czy pański mail X@Y.Z jest dalej aktualny?"
-Tak.
"Wysyłam panu na maila z informacjami. Jeśli pan się chce rozmyślić to jest to ostatnia chwila" no nie rozmyślam się...
Po zapoznaniu się z kurewsko obszerną ulotką chwila zawahania.
Czy wypełnić ankietę czy nie. Czy się rozmyślić czy nie.
Tysiące myśli w głowie.
Jebnąłem setę i mówię sobie "kurwa pierdolić to. chluśniem bo uśniem. żyj człowieku". Wypełniam ankietę medyczną. O dziwo uczciwie
Następnego dnia telefon na umówioną wcześniej dłuższą rozmowę (ok 30min).
Pani mi szczegółowo opisywała wszystko i pytała mnie chyba z 10 razy czy dalej potwierdzam, że się nie wycofuję i oddam szpik bo jak się wycofam po tej rozmowie to biorca może nie przeżyć jeśli zaczną procedurę a ja się wycofam.
Tak, tak. Jestem rudym konfidentem i kutasem ale nie do kwadratu jeszcze. Potwierdziłem kolejny raz, że się nie wycofam i zgadzam się na obie metody pobrania (albo z krwi komórki macierzyste [80% szans] albo kości biodrowej szpik [20% szans]).
Kolejny telefon i umawianie się na pobranie krwi do badań.
(fotek z samego pobrania nie mam bo w gabinecie pielęgniarki mi zabroniły fotografować)
Poza kolejką mnie wzięły - towarzystwo w poczekajce wkurw na ryju. "To pan ma oddać szpik?". Zostałem przez nie kurwa potraktowany jakbym im kurwa Grunwald wygrał.
Przyszła do nich paczka z DKMS kurierem ze sprzętem i próżniowymi probówkami oraz kolejną papierologią.
Pobrali mi 3 fiolki krwi. Jedna była żółta a dwie fioletowe. Na opakowaniach było napisane do którego pudełka która fiolkę wrzucić i odesłać.
To już po pobraniu. Tak, tak. Wiem.
Teraz czekam na kolejne specjalistyczne badania - za darmo i zwracają niby koszty dojazdu a nawet posiłków ale o kilka złotych nie będę się jebać, jeszcze mnie stać na paliwo a żarcie mam w lodówce.
Na takie badania jakie mi teraz mają dać to jakbym publicznie szedł samemu to może z dobrym wiatrem by poszło w 5 lat
W tej chwili chory już wie, że ma dawcę. Wycofać się nie mogę.
Biorcy nie znam. Wszystko anonimowo. Po przeszczepie jest szansa, że dowiem się chociaż o płeć, wiek i kraj.
Po 2 latach od przeszczepu, jeśli kraj z którego pochodzi ta osoba nie ma w chuj rygorystycznego prawa, jest szansa, że mogę poprosić biorcę o kontakt albo on poprosi o kontakt ze mną.
Na kilka dni przez zabiegiem zacznę przyjmować zastrzyki z czymś (mówiłem na to hormon ale pani mnie skorygowała, że to nie hormon) co ma zwiększyć produkcję komórek macierzystych. Też się pytała czy samemu sobie mogę takie zastrzyki robić. Chuj tam Heleny po kablach nie brałem nigdy ale robiłem w rodzinie zastrzyki więc damy radę Ponoć to takie w brzuch więc takie to mam opanowane do perfekcji bo mnóstwo razy komuś robiłem.
Po tych zastrzykach mogę odczuwać objawy grypopodobne (ból mięśni, kości, stawów, gorączka itp.) ale to ponoć zupełnie normalne i przechodzi szybko.
Tym tematem chciałbym was wszystkich zachęcić abyście się też zarejestrowali aby móc komuś uratować życie.
Pewnie jakby ktoś z waszej rodziny miał białaczkę to też byście chcieli aby się znalazł dawca.
---> dkms.pl/pl <---
Jeśli ktoś chce dostawać info o dalszych etapach to dodajcie temat do ulubionych. Będę go aktualizować na bieżąco i jak się da zrobić fotki to też podrzucę w komentarzach.
Chciałem się z wami podzielić swoją historią, która poniekąd odmienia człowiekowi życie. Zarówno wam jak i innemu.
Zaczęło się to na początku 2016r.
W mojej rodzinie było wiele przypadków nowotworów. Zarówno wyleczone jak i końcowe.
Pewnego dnia zobaczyłem reklamę DKMS. Raz, drugi, trzeci. W tv i necie.
Pomyślałem sobie "a chuj. może komuś pomogę jak mogę".
Zapisałem się na stronie. Wypełniłem formularz. Po ok 2tyg dostałem paczkę.
W środku papierologia i dwa dzynksy do pobrania wymazu.
Po kilka minut jednym z jednego policzka i kilka minut drugim z drugiego aż do krwi.
Zapakowałem je zgodnie z instrukcją. Podpisałem papier i odesłałem.
Po jakimś miesiącu dostałem drugą paczkę z ulotkami, naklejkami i kartą:
Minęły 2 lata. Jadę sobie na działkę i telefon mi dzwoni.
Numer 22... pewnie kurwa znów ankieterzy, darmowe garnki albo badania za pół darmo czy inny telemarketer...
No ale chuj. Humor miałem dobry więc odbieram.
"Dzień dobry z tej strony fundacja DKMS"
W pierwszej chwili myślę sobie "co kurwa?"
Proszę panią o ponowne przedstawienie się. Potwierdza skąd dzwoni.
Pytam niepewnie o co chodzi. "Czy z panem X Y rozmawiam?"... noooo.... "Zarejestrował się pan jako dawca szpiku w fundacji DKMS"... taaaaaak - mówię niepewnym głosem... "Znalazł się biorca na pański szpik. Czy dalej potwierdza pan chęć oddania?"
Nogi mi się lekko ugięły.
-Tak, potwierdzam.
"Czy pański mail X@Y.Z jest dalej aktualny?"
-Tak.
"Wysyłam panu na maila z informacjami. Jeśli pan się chce rozmyślić to jest to ostatnia chwila" no nie rozmyślam się...
Po zapoznaniu się z kurewsko obszerną ulotką chwila zawahania.
Czy wypełnić ankietę czy nie. Czy się rozmyślić czy nie.
Tysiące myśli w głowie.
Jebnąłem setę i mówię sobie "kurwa pierdolić to. chluśniem bo uśniem. żyj człowieku". Wypełniam ankietę medyczną. O dziwo uczciwie
Następnego dnia telefon na umówioną wcześniej dłuższą rozmowę (ok 30min).
Pani mi szczegółowo opisywała wszystko i pytała mnie chyba z 10 razy czy dalej potwierdzam, że się nie wycofuję i oddam szpik bo jak się wycofam po tej rozmowie to biorca może nie przeżyć jeśli zaczną procedurę a ja się wycofam.
Tak, tak. Jestem rudym konfidentem i kutasem ale nie do kwadratu jeszcze. Potwierdziłem kolejny raz, że się nie wycofam i zgadzam się na obie metody pobrania (albo z krwi komórki macierzyste [80% szans] albo kości biodrowej szpik [20% szans]).
Kolejny telefon i umawianie się na pobranie krwi do badań.
(fotek z samego pobrania nie mam bo w gabinecie pielęgniarki mi zabroniły fotografować)
Poza kolejką mnie wzięły - towarzystwo w poczekajce wkurw na ryju. "To pan ma oddać szpik?". Zostałem przez nie kurwa potraktowany jakbym im kurwa Grunwald wygrał.
Przyszła do nich paczka z DKMS kurierem ze sprzętem i próżniowymi probówkami oraz kolejną papierologią.
Pobrali mi 3 fiolki krwi. Jedna była żółta a dwie fioletowe. Na opakowaniach było napisane do którego pudełka która fiolkę wrzucić i odesłać.
To już po pobraniu. Tak, tak. Wiem.
Teraz czekam na kolejne specjalistyczne badania - za darmo i zwracają niby koszty dojazdu a nawet posiłków ale o kilka złotych nie będę się jebać, jeszcze mnie stać na paliwo a żarcie mam w lodówce.
Na takie badania jakie mi teraz mają dać to jakbym publicznie szedł samemu to może z dobrym wiatrem by poszło w 5 lat
W tej chwili chory już wie, że ma dawcę. Wycofać się nie mogę.
Biorcy nie znam. Wszystko anonimowo. Po przeszczepie jest szansa, że dowiem się chociaż o płeć, wiek i kraj.
Po 2 latach od przeszczepu, jeśli kraj z którego pochodzi ta osoba nie ma w chuj rygorystycznego prawa, jest szansa, że mogę poprosić biorcę o kontakt albo on poprosi o kontakt ze mną.
Na kilka dni przez zabiegiem zacznę przyjmować zastrzyki z czymś (mówiłem na to hormon ale pani mnie skorygowała, że to nie hormon) co ma zwiększyć produkcję komórek macierzystych. Też się pytała czy samemu sobie mogę takie zastrzyki robić. Chuj tam Heleny po kablach nie brałem nigdy ale robiłem w rodzinie zastrzyki więc damy radę Ponoć to takie w brzuch więc takie to mam opanowane do perfekcji bo mnóstwo razy komuś robiłem.
Po tych zastrzykach mogę odczuwać objawy grypopodobne (ból mięśni, kości, stawów, gorączka itp.) ale to ponoć zupełnie normalne i przechodzi szybko.
Tym tematem chciałbym was wszystkich zachęcić abyście się też zarejestrowali aby móc komuś uratować życie.
Pewnie jakby ktoś z waszej rodziny miał białaczkę to też byście chcieli aby się znalazł dawca.
---> dkms.pl/pl <---
Jeśli ktoś chce dostawać info o dalszych etapach to dodajcie temat do ulubionych. Będę go aktualizować na bieżąco i jak się da zrobić fotki to też podrzucę w komentarzach.
Zachorować na białaczkę i nie otrzymać szpiku od rudego