W 1973 roku w czasie wojny wietnamskiej na wietnamską wioskę Tra Kem w prowincji Quang Ngai spadła bomba. Ho Van Thanh w jednej chwili stracił żonę i dwójkę dzieci. Z trzecim, nowo narodzonym synem Ho Van Langiem uciekł do lasu. Byli uważani za zaginionych. Przez 40 lat mieszkali w domu na drzewie w dżungli w środkowym Wietnamie. żywili się tym, co udało im się zebrać lub upolować.
Dziś mają 81 i 40 lat. Po czterech dekadach bez kontaktu ze światem zewnętrznym zostali odnalezieni, kiedy mieszkańcy pobliskiej wioski szukali drewna w lesie i nagle natknęli się na domek na drzewie.
Starszy mężczyzna potrafi się komunikować w lokalnym dialekcie, syn zna tylko kilka słów. Na zdjęciach, opublikowanych przez portal Vietnamnet, można zobaczyć oszołomionego 40-latka z rozczochranymi włosami, w przepasce na biodrach wykonanej z kory drzewnej. Po raz pierwszy spotkał kogoś innego niż własny ojciec.
Wytrwałość jego ojca jest godna najwyższego podziwu - sam zbudował dom, wykonał narzędzia, broń, polował i latami przygotowywał dziecko do przetrwania w dżungli. Ubrania wykonywali z kory drzew. Nawet płaszcze na zimę.
W ostatnich latach najwyraźniej to syn opiekował się ojcem. Mieszkańcy pobliskiej wioski znaleźli 81-latka w słabym stanie.
Pozostaje mieć nadzieję, że 40-latek, który nie zna "naszego" świata, będzie w stanie się w nim odnaleźć, zwłaszcza w komunistycznym Wietnamie.