szkoda ze sobie zasłonił arabską mordę... ale bit to kurwa dobry
📌
Wojna na Ukrainie
- ostatnia aktualizacja:
Wczoraj 22:27
📌
Konflikt izrealsko-arabski
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 5:19
#wschód
szkoda ze sobie zasłonił arabską mordę... ale bit to kurwa dobry
Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
W 1925 r. por.pil. Kazimierza Kalina, oraz por.pil.obs. Kazimierz Szałas złożyli propozycję wykonania przelotu przez Atlantyk na samolocie Breguet XIX. Jednakże ówczesne polskie władze lotnicze, uznały przelot przez Atlantyk na jednosilnikowej maszynie za zbyt ryzykowny. Było to powodem odrzucenia realizacji pomysłu.
W tej sytuacji w 1927 r., płk Ludomił Rayski zdecydował się na zamówienie jednego egzemplarza popularnego samolotu komunikacyjnego Fokker F-VIIb/3m. W wytwórni dokonano zmian pod kątem wykonania lotu rajdowego. Brano pod uwagę, że na tej maszynie będzie wykonywany przelot przez Atlantyk. Przebudowano m.in. stanowisko nawigatora, oraz zamontowano dodatkową ręczną pompę paliwową.
Fokker F-VIIb/3m
Fokker F-VIIb/3m, P-PAAA, schemat malowania i oznakowania:
Fokker F-VIIb/3m, P-PAAA, inny proponowany schemat malowania i oznakowania:
Podczas prac wykonywanych w holenderskiej wytwórni Fokker, wspomniani wyżej polscy piloci byli obecni podczas realizacji zamówionych poprawek.
Fokker F-VIIb 3m, widok na oznakowaną część grzbietową kadłuba:
Próby odbiorcze wraz ze szkoleniem odbyły się w Amsterdamie w dniach 28.kwiecień - 19.maj 1928 r.. Po odbyciu prób odbiorczych - 28.maja 1928 r. polska załoga sprowadziła do Polski lotem (via Niemcy) przygotowany samolot z rejestracją P-PAAA.
W ramach przygotowania do odbycia rajdu atlantyckiego, skompletowana załoga w składzie: por.Kalina, por.Szałas, st.sierż.Kłosinek - odbyła dwa rajdy przygotowawcze. Pierwszy lot przygotowawczy wykonano 04.czerwca 1928 r. w czasie 18 godzin i 20-minut. Drugi 32-godzinny lot nad Polską wykonano w dniach 09-11.czerwca 1928 r.
Załoga rajdowa i Fokker F-VIIb/3m P-PAAA, por.pil.Kazimierz Kalina, por.pil.obs.Kazimierz Szałas, st.sierż.mech.Stefan Kłosinek:
Jeszcze przed 20.czerwca 1929 r. cała załoga została wezwana do Departamentu Lotnictwa. Z braku jakiejkolwiek odpowiedzi dla trasy proponowanej przez załogę Fokkera, zaproponowano opracowanie przelotu na Bliski Wschód.
Po tych zmianach, załoga Kalina / Szałas / Kłosinek miała wykonać przelot po trasie :
- Dęblin
- Bagdad
- Kair
- Warszawa
Całkowita długość trasy wynosiła 8000 km. Szacowany czas lotu miał wynosić 52 godziny.
30.lipca 1928 r. o godz. 05:45 wystartowano z dęblińskiego lotniska (wg. notatek płk Kaliny była to 05:14). Start przeciążoną maszyną przy silnym wietrze był obarczony ryzykiem. Poza tym, nad Polską występowały silne turbulencje. Poza granicami kraju lot przebiegał poprawnie. Aż do Konstacy (Rumunia) załoga leciała z pomocnym wiatrem od strony ogona.
Nad Rumunią okazało się, że nie działa skrzydłowa wiatraczkowa pompa paliwowa. Załoga przełączyła pompowanie paliwa na pompę ręczną.
Około 01:00 w nocy, polski samolot dotarł nad Bagdad. Docelowe lotnisko cywilne nie było oświetlone. Dodatkowe lotnisko wojskowe, także nie było przygotowane na podjęcie przylatującej załogi.
Dopiero po godzinie krążenia nad miastem zapalono część oświetlenia na lotnisku cywilnym. Przy pierwszym podejściu do lądowania, obsługa lotniska wystrzeliła czerwoną ostrzegawczą rakietę. W tej sytuacji załoga zdecydowała się na podejście z innego kierunku.
Podczas drugiego podejścia zaczepiono podwoziem o nieoznakowany wał od strony rzeki Tygrys, co spowodowało kapotaż. Po wypadku, jako pierwszy z załogi ocknął się por.Kalina. Oswobodził się z pasów i zdążył wyciągnąć mechanika st.sierż Kłosinka oraz nawigatora por.Szałasa.
Por.Szałas zmarł trzy godziny później w szpitalu. Przyczyną było złamanie podstawy czaszki. Pozostali członkowie załogi odnieśli tylko lekkie obrażenia.
Podczas dochodzenia, okazało się iż do Bagdadu nie dotarł telegram zawiadamiający o przylocie polskiej załogi. Było to powodem późniejszego zamieszania na bagdadzkim lotnisku. Po przesłuchaniu obsługi lotniskowej, okazało się że omyłkowo odpalono czerwoną rakietę zamiast planowanej białej (oświetlającej). Spowodowało to podjęcie decyzji przez załogę, o podejściu do lądowania z innego kierunku.
Dodatkowo nie zapalono jednej lampy na znaku lądowania "T", oraz nie ustawiono także lamp na wale przy rzece Tygrys.
Uszkodzony samolot pozostawiono w Bagdadzie, z racji dużych kosztów ewentualnego transportu.
Źródła:
- Adam JOŃCA, "Barwa w lotnictwie polskim", tom II, WKiŁ Warszawa 1985.
- Janusz KĘDZIERSKI, "Zapomniane rekordy", WMON, Warszawa 1983.
- Andrzej GLASS, Wiesław BĄCZKOWSKI "Barwa w lotnictwie polskim. Samoloty słynnych przelotów 1925-32", WKiŁ Warszawa 1990.
W tej sytuacji w 1927 r., płk Ludomił Rayski zdecydował się na zamówienie jednego egzemplarza popularnego samolotu komunikacyjnego Fokker F-VIIb/3m. W wytwórni dokonano zmian pod kątem wykonania lotu rajdowego. Brano pod uwagę, że na tej maszynie będzie wykonywany przelot przez Atlantyk. Przebudowano m.in. stanowisko nawigatora, oraz zamontowano dodatkową ręczną pompę paliwową.
Fokker F-VIIb/3m
Fokker F-VIIb/3m, P-PAAA, schemat malowania i oznakowania:
Fokker F-VIIb/3m, P-PAAA, inny proponowany schemat malowania i oznakowania:
Podczas prac wykonywanych w holenderskiej wytwórni Fokker, wspomniani wyżej polscy piloci byli obecni podczas realizacji zamówionych poprawek.
Fokker F-VIIb 3m, widok na oznakowaną część grzbietową kadłuba:
Próby odbiorcze wraz ze szkoleniem odbyły się w Amsterdamie w dniach 28.kwiecień - 19.maj 1928 r.. Po odbyciu prób odbiorczych - 28.maja 1928 r. polska załoga sprowadziła do Polski lotem (via Niemcy) przygotowany samolot z rejestracją P-PAAA.
W ramach przygotowania do odbycia rajdu atlantyckiego, skompletowana załoga w składzie: por.Kalina, por.Szałas, st.sierż.Kłosinek - odbyła dwa rajdy przygotowawcze. Pierwszy lot przygotowawczy wykonano 04.czerwca 1928 r. w czasie 18 godzin i 20-minut. Drugi 32-godzinny lot nad Polską wykonano w dniach 09-11.czerwca 1928 r.
Załoga rajdowa i Fokker F-VIIb/3m P-PAAA, por.pil.Kazimierz Kalina, por.pil.obs.Kazimierz Szałas, st.sierż.mech.Stefan Kłosinek:
Jeszcze przed 20.czerwca 1929 r. cała załoga została wezwana do Departamentu Lotnictwa. Z braku jakiejkolwiek odpowiedzi dla trasy proponowanej przez załogę Fokkera, zaproponowano opracowanie przelotu na Bliski Wschód.
Po tych zmianach, załoga Kalina / Szałas / Kłosinek miała wykonać przelot po trasie :
- Dęblin
- Bagdad
- Kair
- Warszawa
Całkowita długość trasy wynosiła 8000 km. Szacowany czas lotu miał wynosić 52 godziny.
30.lipca 1928 r. o godz. 05:45 wystartowano z dęblińskiego lotniska (wg. notatek płk Kaliny była to 05:14). Start przeciążoną maszyną przy silnym wietrze był obarczony ryzykiem. Poza tym, nad Polską występowały silne turbulencje. Poza granicami kraju lot przebiegał poprawnie. Aż do Konstacy (Rumunia) załoga leciała z pomocnym wiatrem od strony ogona.
Nad Rumunią okazało się, że nie działa skrzydłowa wiatraczkowa pompa paliwowa. Załoga przełączyła pompowanie paliwa na pompę ręczną.
Około 01:00 w nocy, polski samolot dotarł nad Bagdad. Docelowe lotnisko cywilne nie było oświetlone. Dodatkowe lotnisko wojskowe, także nie było przygotowane na podjęcie przylatującej załogi.
Dopiero po godzinie krążenia nad miastem zapalono część oświetlenia na lotnisku cywilnym. Przy pierwszym podejściu do lądowania, obsługa lotniska wystrzeliła czerwoną ostrzegawczą rakietę. W tej sytuacji załoga zdecydowała się na podejście z innego kierunku.
Podczas drugiego podejścia zaczepiono podwoziem o nieoznakowany wał od strony rzeki Tygrys, co spowodowało kapotaż. Po wypadku, jako pierwszy z załogi ocknął się por.Kalina. Oswobodził się z pasów i zdążył wyciągnąć mechanika st.sierż Kłosinka oraz nawigatora por.Szałasa.
Por.Szałas zmarł trzy godziny później w szpitalu. Przyczyną było złamanie podstawy czaszki. Pozostali członkowie załogi odnieśli tylko lekkie obrażenia.
Podczas dochodzenia, okazało się iż do Bagdadu nie dotarł telegram zawiadamiający o przylocie polskiej załogi. Było to powodem późniejszego zamieszania na bagdadzkim lotnisku. Po przesłuchaniu obsługi lotniskowej, okazało się że omyłkowo odpalono czerwoną rakietę zamiast planowanej białej (oświetlającej). Spowodowało to podjęcie decyzji przez załogę, o podejściu do lądowania z innego kierunku.
Dodatkowo nie zapalono jednej lampy na znaku lądowania "T", oraz nie ustawiono także lamp na wale przy rzece Tygrys.
Uszkodzony samolot pozostawiono w Bagdadzie, z racji dużych kosztów ewentualnego transportu.
Źródła:
- Adam JOŃCA, "Barwa w lotnictwie polskim", tom II, WKiŁ Warszawa 1985.
- Janusz KĘDZIERSKI, "Zapomniane rekordy", WMON, Warszawa 1983.
- Andrzej GLASS, Wiesław BĄCZKOWSKI "Barwa w lotnictwie polskim. Samoloty słynnych przelotów 1925-32", WKiŁ Warszawa 1990.
IED lub mina.
Samochód pułapka
Samochód pułapka
Różnica kulturowa podczas zabawy
Najlepszy komentarz (72 piw)
CoJaTamKurwaWiem
• 2018-05-13, 17:50
Ładnie i do rytmu.
Czy aby na pewno?
Najlepszy komentarz (114 piw)
Bejker
• 2016-09-30, 18:03
ciekawe czy to prawda
Gieroje Ukraińskie jak widać w doborowej kondycji. Zwarci, przygotowani na odparcie wroga
Najlepszy komentarz (29 piw)
TytanowyRosomak
• 2016-06-26, 20:35
Zostali ci najlepsi reszta przyjechała do Polski czyścić kible.
Drugi odcinek wyprawy, tym razem na wschód:
Najlepszy komentarz (85 piw)
zaniek123
• 2016-01-27, 15:37
jego czas antenowy już minął..
Słoneczna pogoda, sielanka. Uważaj tylko, żeby nie stracić twarzy
Najlepszy komentarz (46 piw)
man_of_steel
• 2015-10-25, 13:24
Ludomir napisał/a:
Czy na pewno dobrze przeszukałeś forum zanim wrzuciłeś ten temat?
Mam od tego innych
Na wakacjach dorwałem tanio trzy książki: "W oblężonym Leningradzie", "Snajper u Bram" oraz "Snajper na froncie wschodnim". Dzisiaj chciałbym przytoczyć fragment książki ostatniej z wymienionych. Wszystkie trzy książki zawierają sporo sadystycznych i czarnych opisów wojennego piekła i szarej rzeczywistości.
Książka jest autorstwa Albrechta Wacker'a, w Polsce wydane przez wydawnictwo Bellona.
"Przez krótką chwilę posuwaliśmy się do przodu nie niepokojeni ogniem przeciwnika. Ubezpieczani bocznym ogniem karabinów maszynowych ostrożnie przedostawaliśmy się na porośnięty krzakami teren. Gdy odezwał się karabin maszynowy z ukrycia, około 20 metrów od nas, jeden z żołnierzy upadł pod gradem kul, nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Bez wahania skierowałem w tamtym kierunku swój karabin, ale Rosjanin schował się do okopu. Kilka granatów rzuconych w kierunku kryjówki Rosjan uciszyło strzały. Jeden z naszych podczołgał się do ich pozycji, które były już opuszczone. Nieopodal dalej, za krzakami leżały ciała czterech nieżywych Rosjan, którzy nie zdołali dobiec do wejścia, do sprytnie zakamuflowanego podziemnego korytarza. Prawdopodobnie przez miesiące służył im jako dom i schronienie. Do szybu prowadziły świeże ślady. Patrol ogarnęła ciekawość i fascynacja – odbezpieczona broń i wciągająca ciemna czeluść. Po kilku minutach, gdy dalej zagłębili się do wewnątrz dało się słyszeć głuche trzaski padających strzałów. Chwilę potem patrol wypadł na światło dzienne, wszyscy chłopcy byli bladzi jak ściana, niektórym było niedobrze, byli wyraźnie przerażeni. Nie było czasu na pytania, bo właśnie w tym momencie grupa Rosjan przeprowadziła nowy atak i zostaliśmy wymieceni stamtąd nawałnicą ognia […] Przerwa w walce została też wykorzystana do rozdania amunicji i racji żywnościowych oraz opatrzenia rannych. Ci, którzy mogli chodzić mieli wziąć udział w kolejnej bitwie. Uważałem to za cud, że po całym dniu bitwy nie miałem nawet zadrapania. Przykucając z kawałkiem chleba, puszką sardynek i papierosem opowiadaliśmy sobie skrótowo o tym, co zdarzyło się tego dnia. Zapytałem, co stało się w podziemnym korytarzu. W zwięzłych słowach przepełnionych nieskrywaną odrazą i przerażeniem, dwóch żołnierzy opowiadało mi wstrząsającą historię. Było to coś irracjonalnego i niezrozumiałego, takiego, jak często zdarza się na wojnie. Dało nam to obraz naszych wrogów i ludzi, jakimi są (jeśli mianem tym można nazywać ich komisarzy ludowych).
Patrol ostrożnie posuwał się naprzód w mroku. Chłopcy przeszli około 50 metrów, gdy nagle doszli do słabo oświetlonego pomieszczenia, w którym unosił się nieziemski swąd. Czekali aż ich wzrok przyzwyczai się do ciemności i wtedy zobaczyli to wszystko. W jednym kącie kucało dwóch rosyjskich żołnierzy – chłopców około szesnastoletnich – skupionych razem ze strachu. W drugim kącie były skrzynie z amunicją ułożone tak, aby tworzyły jakby stół, na którym leżało poćwiartowane ludzkie ciało. Trup był wyraźnie uwędzony nad ogniem, aby się nie zepsuł i służył później za pożywienie. Trzeci róg przeznaczony był na mycie się i na odpadki, w którym walały się teraz rozkładające się części ciała, kości i ludzkie organy, nie nadające się do spożycia. Zaciekawiony Jegier (dawny żołnierz specjalnej formacji strzelców wyborowych w wojsku pruskim, rosyjskim i austriackim – przyp. mój) poprosił o wyjaśnienie trzęsących się ze strachu dwóch rosyjskich żołnierzy. Towarzyszył mu żołnierz, który przypadkiem trochę mówił po rosyjsku.
Młodzi Rosjanie powiedzieli, że podczas odwrotu wojsk sowieckich w sierpniu poprzedniego roku (aktualnie był lipiec ’43 – przyp. mój), gdy niemieckie czołgi przetaczały się w kierunku Maikopu i rosyjskich pól naftowych, a Niemcy zdobyli Woroszyłowsk, trzydziestu pięciu rosyjskich żołnierzy pozostawiono na tyłach z wyraźnym rozkazem, aby nie opuszczali tej ziemianki tak długo, jak tylko się da, lub do momentu rosyjskiej kontrofensywy. Mijały miesiące, zapasy skończyły się. Dowódca oddziału, komisarz polityczny, był odpowiedzialny za dokładne wykonanie rozkazów. Gdy w końcu żołnierze zebrali w sobie odwagę, aby zaprotestować i zażądali wyjścia z ziemianki, komisarz w prosty sposób ugasił bunt. Wyciągnął pistolet i strzelił dwóm protestującym żołnierzom w głowę. Wymachując bronią w kierunku pozostałych, rozkazał im wypatroszyć ciała i uwędzić mięso nad ogniem. Wątroby, które nadają się do zjedzenia na surowo, zostały wyciągnięte i podzielone na równe porcje dla wszystkich do natychmiastowego zjedzenia. Przez następnych kilka tygodni wędzone ludzkie mięso uzupełniało racje żywnościowe głodnych żołnierzy. Oficer polityczny miał wsparcie w swoim sierżancie i dwóch podoficerach, którzy trzymali broń pod kluczem. Gdy pojawiła się dalsza potrzeba świeżego mięsa, komisarz wybrał kolejną ofiarę i zastrzelił ją. Właśnie jej szczątki widzieli niemieccy żołnierze na prowizorycznym stole ze skrzynek. Kilka dni wcześniej rozpoczęła się rosyjska kontrofensywa i jak przeszła obok wykopu, grupa wyszła na zewnątrz, aby wziąć udział w walkach z Niemcami.
W ponurym mroku i odorze nie do opisania jeden z Niemców nie wytrzymał i zwymiotował. Gdy skończył, odblokował w swoim MP-40 zabezpieczenie, wyprostował się i powiedział:
- Wy ohydne szumowiny! – i wpakował cały magazynek w dwóch Rosjan.
Jeśli temat się przyjmie i spodoba spiszę więcej fragmentów.
Książka jest autorstwa Albrechta Wacker'a, w Polsce wydane przez wydawnictwo Bellona.
"Przez krótką chwilę posuwaliśmy się do przodu nie niepokojeni ogniem przeciwnika. Ubezpieczani bocznym ogniem karabinów maszynowych ostrożnie przedostawaliśmy się na porośnięty krzakami teren. Gdy odezwał się karabin maszynowy z ukrycia, około 20 metrów od nas, jeden z żołnierzy upadł pod gradem kul, nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Bez wahania skierowałem w tamtym kierunku swój karabin, ale Rosjanin schował się do okopu. Kilka granatów rzuconych w kierunku kryjówki Rosjan uciszyło strzały. Jeden z naszych podczołgał się do ich pozycji, które były już opuszczone. Nieopodal dalej, za krzakami leżały ciała czterech nieżywych Rosjan, którzy nie zdołali dobiec do wejścia, do sprytnie zakamuflowanego podziemnego korytarza. Prawdopodobnie przez miesiące służył im jako dom i schronienie. Do szybu prowadziły świeże ślady. Patrol ogarnęła ciekawość i fascynacja – odbezpieczona broń i wciągająca ciemna czeluść. Po kilku minutach, gdy dalej zagłębili się do wewnątrz dało się słyszeć głuche trzaski padających strzałów. Chwilę potem patrol wypadł na światło dzienne, wszyscy chłopcy byli bladzi jak ściana, niektórym było niedobrze, byli wyraźnie przerażeni. Nie było czasu na pytania, bo właśnie w tym momencie grupa Rosjan przeprowadziła nowy atak i zostaliśmy wymieceni stamtąd nawałnicą ognia […] Przerwa w walce została też wykorzystana do rozdania amunicji i racji żywnościowych oraz opatrzenia rannych. Ci, którzy mogli chodzić mieli wziąć udział w kolejnej bitwie. Uważałem to za cud, że po całym dniu bitwy nie miałem nawet zadrapania. Przykucając z kawałkiem chleba, puszką sardynek i papierosem opowiadaliśmy sobie skrótowo o tym, co zdarzyło się tego dnia. Zapytałem, co stało się w podziemnym korytarzu. W zwięzłych słowach przepełnionych nieskrywaną odrazą i przerażeniem, dwóch żołnierzy opowiadało mi wstrząsającą historię. Było to coś irracjonalnego i niezrozumiałego, takiego, jak często zdarza się na wojnie. Dało nam to obraz naszych wrogów i ludzi, jakimi są (jeśli mianem tym można nazywać ich komisarzy ludowych).
Patrol ostrożnie posuwał się naprzód w mroku. Chłopcy przeszli około 50 metrów, gdy nagle doszli do słabo oświetlonego pomieszczenia, w którym unosił się nieziemski swąd. Czekali aż ich wzrok przyzwyczai się do ciemności i wtedy zobaczyli to wszystko. W jednym kącie kucało dwóch rosyjskich żołnierzy – chłopców około szesnastoletnich – skupionych razem ze strachu. W drugim kącie były skrzynie z amunicją ułożone tak, aby tworzyły jakby stół, na którym leżało poćwiartowane ludzkie ciało. Trup był wyraźnie uwędzony nad ogniem, aby się nie zepsuł i służył później za pożywienie. Trzeci róg przeznaczony był na mycie się i na odpadki, w którym walały się teraz rozkładające się części ciała, kości i ludzkie organy, nie nadające się do spożycia. Zaciekawiony Jegier (dawny żołnierz specjalnej formacji strzelców wyborowych w wojsku pruskim, rosyjskim i austriackim – przyp. mój) poprosił o wyjaśnienie trzęsących się ze strachu dwóch rosyjskich żołnierzy. Towarzyszył mu żołnierz, który przypadkiem trochę mówił po rosyjsku.
Młodzi Rosjanie powiedzieli, że podczas odwrotu wojsk sowieckich w sierpniu poprzedniego roku (aktualnie był lipiec ’43 – przyp. mój), gdy niemieckie czołgi przetaczały się w kierunku Maikopu i rosyjskich pól naftowych, a Niemcy zdobyli Woroszyłowsk, trzydziestu pięciu rosyjskich żołnierzy pozostawiono na tyłach z wyraźnym rozkazem, aby nie opuszczali tej ziemianki tak długo, jak tylko się da, lub do momentu rosyjskiej kontrofensywy. Mijały miesiące, zapasy skończyły się. Dowódca oddziału, komisarz polityczny, był odpowiedzialny za dokładne wykonanie rozkazów. Gdy w końcu żołnierze zebrali w sobie odwagę, aby zaprotestować i zażądali wyjścia z ziemianki, komisarz w prosty sposób ugasił bunt. Wyciągnął pistolet i strzelił dwóm protestującym żołnierzom w głowę. Wymachując bronią w kierunku pozostałych, rozkazał im wypatroszyć ciała i uwędzić mięso nad ogniem. Wątroby, które nadają się do zjedzenia na surowo, zostały wyciągnięte i podzielone na równe porcje dla wszystkich do natychmiastowego zjedzenia. Przez następnych kilka tygodni wędzone ludzkie mięso uzupełniało racje żywnościowe głodnych żołnierzy. Oficer polityczny miał wsparcie w swoim sierżancie i dwóch podoficerach, którzy trzymali broń pod kluczem. Gdy pojawiła się dalsza potrzeba świeżego mięsa, komisarz wybrał kolejną ofiarę i zastrzelił ją. Właśnie jej szczątki widzieli niemieccy żołnierze na prowizorycznym stole ze skrzynek. Kilka dni wcześniej rozpoczęła się rosyjska kontrofensywa i jak przeszła obok wykopu, grupa wyszła na zewnątrz, aby wziąć udział w walkach z Niemcami.
W ponurym mroku i odorze nie do opisania jeden z Niemców nie wytrzymał i zwymiotował. Gdy skończył, odblokował w swoim MP-40 zabezpieczenie, wyprostował się i powiedział:
- Wy ohydne szumowiny! – i wpakował cały magazynek w dwóch Rosjan.
Jeśli temat się przyjmie i spodoba spiszę więcej fragmentów.
Najlepszy komentarz (95 piw)
Pater patriae
• 2015-08-21, 4:03
Heh, dla mnie to jest troche zatrwazajace, ze druga wojna swiatowa jest przedstawiana w sposob tak trywaialny. W Polsce dzisiaj wyglada to tak jakby w 39' Hitler po prostu nas zaatakowal, bo byl socjopata i nie lubial zydow (nie ma nic o niemieckim spoleczenstwie, ktore gremialnie popieralo anihilacje podludzi ze wschodu), potem weszli ''zdradziecko'' Rosjanie (chuj z tym, ze inwazja radziecka dla kazdego ogarnietego w geopolityce byla oczywistoscia), nastepnie byly jakies represje, no i oczywiscie zydzi i obozy ( bo o Polakach i obozach to juz nie warto wspomniec), no i na deser mamy dwa powstania - jedno w getcie warszawskim (chuj z tym, ze juz po polskich wsiach bardziej bito najazdzcow niz w tym pozal sie boze ''powstaniu'' w ktorym braly udzial tylko wyslugujace sie Niemcom niedobitki, ktore wiedzialy co ich czeka, gdyz same pomagaly w anihilacji wlasnych pobratymcow), a potem powstanie warszawskie, ktore jest najwieksza kleska w naszej historii i powinno byc pietnem, ktore bedzie nam zawsze przypominac aby nigdy, ale to kurwa przenigdy nie sluchac politykow a swojego wlasnego rozumu. No a potem jako, ze w naszych wladzach jest za duzo potomkow zdrajcow i sprzedawczykow to juz sie nie wspomina na okresie 44''-56', bo jeszcze by obrazono jakiegos PROFESORA z koziej dupy.
Mlodsze pokolenia nie uslysza w podrecznikach o tym ze:
- niemieckie zony nie mialy zadnych oporow w przyjmowaniu i pokazywaniu lupow przyslanych przez swoich bohaterskich mezow (moze pozniej zastanowily sie co ich bohaterzy wyprawiali na wschodzie bedac kilkukrotnie zgwalcona przez sowieckich soldatow),
- zydzi nie dosc, ze ochoczo wydawali swoich za pieniadze i bezpieczenstwo, to na dodatek wydawali Polakow, ktorzy ukrywali ich pobratymcow ,
- zachod, ktory dzis tak placze na zydkami jakos wiedzac co sie dzieje w III Rzeszy (nie potrzebny byl tu zaden Karski) wrecz odsylal spowrotem tych, ktorym sie udalo uciec,
- Polacy, ktorzy napierdalali sie z Niemiaszkami na kazdym mozliwym froncie i bez ktorych moim zdaniem zachod by nie zwyciezyl III Rzeszy nawet nie zostali zaproszeni na parade zwyciezcow w Londynie w 46' roku, na ktorej dumnie powiewaly sztandary jakiejs Burkina Faso..
- najbardziej przejebane w tej wojnie nie mieli zydzi, czy Polacy, a wlasnie Rosjanie, ktorzy w niemieckich obozach koncentracyjnych byli traktowani jak scierwo, a jezeli jakims cudem udalo im sie wydostac, czy dotrwac do odsieczy, to skutkowalo to tylko tym, ze trafiali do GULagow w swojej ''ojczyznie'' i tam gnili reszte krotkiego zycia, no bo przeciez dali sie zlapac faszystom.
W sumie to podobnych do powyzszych sytuacji bylo bez liku i ciezko dzisiaj wyobrazic sobie sytuacje ludzi, ktorzy mieli nieszczescie zyc w tych czasach, ale cos mi sie wydaje, ze poswiecenie tych ludzi poszlo na marne a pamiec o nich przetrwa tylko w umyslach nielicznych, bo przeciez fejsbuki i inne pierdoly sa o wiele wazniejsze..
Ehh, wkurwilem sie, ide spac..
Mlodsze pokolenia nie uslysza w podrecznikach o tym ze:
- niemieckie zony nie mialy zadnych oporow w przyjmowaniu i pokazywaniu lupow przyslanych przez swoich bohaterskich mezow (moze pozniej zastanowily sie co ich bohaterzy wyprawiali na wschodzie bedac kilkukrotnie zgwalcona przez sowieckich soldatow),
- zydzi nie dosc, ze ochoczo wydawali swoich za pieniadze i bezpieczenstwo, to na dodatek wydawali Polakow, ktorzy ukrywali ich pobratymcow ,
- zachod, ktory dzis tak placze na zydkami jakos wiedzac co sie dzieje w III Rzeszy (nie potrzebny byl tu zaden Karski) wrecz odsylal spowrotem tych, ktorym sie udalo uciec,
- Polacy, ktorzy napierdalali sie z Niemiaszkami na kazdym mozliwym froncie i bez ktorych moim zdaniem zachod by nie zwyciezyl III Rzeszy nawet nie zostali zaproszeni na parade zwyciezcow w Londynie w 46' roku, na ktorej dumnie powiewaly sztandary jakiejs Burkina Faso..
- najbardziej przejebane w tej wojnie nie mieli zydzi, czy Polacy, a wlasnie Rosjanie, ktorzy w niemieckich obozach koncentracyjnych byli traktowani jak scierwo, a jezeli jakims cudem udalo im sie wydostac, czy dotrwac do odsieczy, to skutkowalo to tylko tym, ze trafiali do GULagow w swojej ''ojczyznie'' i tam gnili reszte krotkiego zycia, no bo przeciez dali sie zlapac faszystom.
W sumie to podobnych do powyzszych sytuacji bylo bez liku i ciezko dzisiaj wyobrazic sobie sytuacje ludzi, ktorzy mieli nieszczescie zyc w tych czasach, ale cos mi sie wydaje, ze poswiecenie tych ludzi poszlo na marne a pamiec o nich przetrwa tylko w umyslach nielicznych, bo przeciez fejsbuki i inne pierdoly sa o wiele wazniejsze..
Ehh, wkurwilem sie, ide spac..
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych
materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony
oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów