Lata 80 może koniec lat 80
Pewien chłop z małego miasteczka jedzie na południe polski do rodziny, przesiadka na centralnym w Warszawie.
Błąka się z torbami po dworcu, pierwszy raz w stolicy, jest późna godzina, sroga zima.
Na hali, na piętrze, na balkonie widzi jakiś bar, wszedł na górę, brak stolików i krzeseł tylko popularne w tamtych czasach wieloosobowe wysokie stoły jeden przy drugim, przy których trzeba stać i można jeść
Podszedł zamówił zupę pomidorową z makaronem, makaron dawali na osobnym talerzu, zupę na osobnym.
Zabrał się jakoś i podszedł do stołu, postawił talerze zawiesił siatki pod stołem i wrócił do kasy po łyżkę.
Odwraca się z łyżką a przy stole murzyn wpierdala jego zupę, normalnie murzyn, chyba student jakiś.
Kurwa, kasy już nie ma na nową zupę, głodny jak diabli, do pociągu jeszcze dwie godziny, co było robić podszedł i zaczął jeść makaron z drugiego talerza.
Myśli, ….chociaż makaron wpierdolę
Murzyn spojrzał uśmiechnął się i zagadał łamaną polszczyzną
-Bieda co ????
No kurwa mać, bambus jebany, nie dość ze mi zupę wpierdala to jeszcze biedę sugeruje
Facet wściekły odwraca się do innych ludzi, którzy stoją i jedzą przy stołach, szukając wzrokiem pomocy
Patrzy a trzy stoły dalej stoi …jego zupa z makaronem i siatki wiszą pod spodem
.
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis