@marciv
W Twojej wersji równie dobrze można by naPISać
Jarosław Kaczyński i jego kierowca jeździli przez wiele dni po Polsce. Pewnej nocy, gdy jechali przez jakąś wieś, przed limuzynę wyskoczył im KACZOR. Nie przeżyła tego spotkania. Kaczyński widząc co się stało, kazał kierowcy znaleźć jego właściciela i powiedzieć, że wszelkie straty zostaną zrekompensowane. Kierowca poszedł do pobliskiej wsi i wrócił dopiero po 6 godzinach z cygarem w zębach, butelką wina w ręce i w poszarpanym ubraniu.
- Mój Boże, co ci się stało? Pobili cię?! - pyta Kaczyński.
- Eee, gdzie tam... - odpowiada kierowca. - Znalazłem dom tego rolnika. Stanąłem przy drzwiach, zapukałem, i powiedziałem, co się wydarzyło. Rolnik rzucił mi się na szyję i dał mi swoje najlepsze wino, jego żona obiad, a ich 19 letnia córka, chwile szalonej niezapomnianej rozkoszy. Najlepsze jest to, że cała wieś nazywa mnie teraz bohaterem!
- Nie wierzę... Dziwny ten naród... - mówi Kaczyński. - Ale co ty właściwie im powiedziałeś?
- Że jestem kierowcą PREZESA i zabiłem KACZORA.
Aczkolwiek jak znam obecnie nam panujących, to szczerze wątpię w przeprosiny - Jaro zadzwoniłby po antka i służby, a potem znalazł rolnika by oskarżyć go, że wieprz przygotował zamach i podłożył mu świnię