Dzisiejsi lekarze to przedstawiciele handlowi koncernów farmaceutyczneych.
Moja babcia leczyła w młodości wrzody żołądka przez kilka miesięcy jakimiś drogimi płynami, które przepisywała jej młoda lekarka. Trafiła w końcu do lekarza z prawdziwego zdarzenia - takiego starego wygi. Powiedział jej: niech pani nie rozpowiada, że to ja pani zaleciłem, ale niech pani codziennie po przebudzeniu, na czczo łyka łyżkę spirytusu. Wytłumaczył jej nawet jak to robić, żeby sobie płuc nie popalić - czyli na wdechu, przełykamy spirytus i wydychamy powoli powietrze, żeby z gardziołka odparowało.
Babcia wstawała co dzień godzinę wcześniej niż zwykle, żeby wypić tą łyżkę i żeby odparowało przed robotą, co by jej na bramie zakładu pracy nie wyczuli. Wrzody zasuszyły się po miesiącu terapii i ma z nimi spokój do końca życia.
Obstawiam że na multum dolegliwości są takie proste sposoby, ale młodzi lekarze są karmieni bajkami o cudowności nowych leków i rzetelna wiedza medyczna z każdym pokoleniem zatraca się na rzecz pokaźnych dochodów koncernów farmaceutycznych. Niech płonie Babilon!
PS. Babcia nie popadła w alkoholizm i jest obecnie abstynentką.