"Jemy 5-6 razy dziennie, zazwyczaj mięso i ryby: surowe, solone, gotowane, wędzone. Zabicie rena to wielka radość i uczta dla całej rodziny, a gość dostaje najsmaczniejsze, jeszcze ciepłe, bo przed chwilą wyciągnięte z brzucha renifera kąski: nerki, suto zasoloną wątrobę, szpik. Serca nie można kroić w poprzek, bo będzie bolało serce tego, kto kroił. Koniuszkiem języka trzeba się podzielić z ogniem.
Latem świeżego renifera je się na trawie. Krew zbiera się jak w wazie, w przekrojonym na pół wypatroszonym zwierzaku. Dorośli i umazane krwią dzieci, nawet te najmniejsze, siedzą naokoło i każdy własnym nożem ucina kawałki mięsa. Taki kawałek chwyta się za jeden koniec zębami, z drugiej strony trzyma się w ręku i kroi nożem od spodu, tuż przy samych ustach. W czasie pierwszej takiej uczty wszyscy mnie obserwują i dają dobre rady."
Reszta będzie w komentarzach.
Latem świeżego renifera je się na trawie. Krew zbiera się jak w wazie, w przekrojonym na pół wypatroszonym zwierzaku. Dorośli i umazane krwią dzieci, nawet te najmniejsze, siedzą naokoło i każdy własnym nożem ucina kawałki mięsa. Taki kawałek chwyta się za jeden koniec zębami, z drugiej strony trzyma się w ręku i kroi nożem od spodu, tuż przy samych ustach. W czasie pierwszej takiej uczty wszyscy mnie obserwują i dają dobre rady."
Reszta będzie w komentarzach.