17 lipca br. w Jordanii zakończył się proces Marika al-Tuwayaha, żołnierza jordańskiego, który 4 listopada 2016, w jordańskiej bazie szkoleniowej King Faisal zastrzelił 3 żołnierzy amerykańskich należących do tzw. zielonych beretów.
Początkowo strona jordańska utrzymywała, że to Amerykanie doprowadzili do strzelaniny, nie przestrzegając zasad wjazdu do bazy. Jednak później wycofano się z tego zarzutu - pisze Associated Press. Skazany, którego oskarżono o morderstwo z premedytacją, nie przyznał się do winy. Argumentował, że otworzył ogień, ponieważ wydawało mu się, że trwa atak na bazę.
Była to zbrodnia zamierzona – Marik al-Tuwayha strzelał przez 6 minut, ładując ponownie broń, podczas gdy trzej amerykańscy komandosi krzyczeli "Jesteśmy Amerykanami!"
Tragedia została wyciszona przez USA, ponieważ ujawniła nielegalność i tajność przeprowadzanej operacji. Trzej zabici – należący do elitarnej jednostki znajdowali się tam po to, by uczyć "opozycjonistów" syryjskich roli "demokratycznych" obywateli walczących z dyktatorem – potworem.
Miesiąc przed masakrą jeszcze inny amerykański zielony beret, który jako trener brał udział w tajnych ćwiczeniach opowiedział wojskowej witrynie SOFREP o swym obrzydzeniu i odrazie moralnej w stosunku do tego, co był zobowiązany robić.
Na pytanie czy miał do czynienia z opozycją Assada odpowiada:
"Nikt w to nie wierzy. Nasze nastawienie do całej sprawy jest typu "pieprzyć to". Wszyscy wiedzą, że to są jihadziści. Nikt nie wierzy w tę misję – jesteśmy świadomi, że szkolimy następną generację jihadzistów. Dlatego bojkotujemy akcję mówiąc: pieprzyć to wszystko, komu na tym zależy? (...)"
i0.wp.com/www.maurizioblondet.it/wp-content/uploads/2017/07/beret-3.jp...
Nagranie było wcześniej utajnione przez Pentagon, FBI i władze Jordanii.