A ja pamiętam jak w 2002 roku rodzice większości z nas kupili kompa (ja miałem już w 2001 Athlona 1700+ biedaki
) i nagle ludzie przestali wychodzić na podwórko pobawić się... ale jak każdy przeszedł Crocka 2, Spyro i Tomb Raider 2 to znów zaczeliśmy wychodzić i do dziś większość z nas nie siedzi całymi dniami w domu.
Takie właśnie jest pokolenie 91-92.
Od siebie jeszcze dodam, że nienawidzę tego pierdolenia, że 90s kids to roczniki 95-99: to są kurwa matoły (najczęściej) i w ogóle nie umywają się do 91-92.
Pewnie przeczyta teraz to ktoś z rocznika 87-89 i pokiwa głową z zażenowaniem, ponieważ wg jego miarek 91-92 to debile, wyżej to już w ogóle stracone pokolenie, a jedyne porządne pokolenia to 80' kiedy to w LO całki się przerabiało...
A co do "już powinniśmy nie żyć" - owszem, kiedyś piło się wodę z kranu, jedną butelkę oranżady za 50gr obalało się w pięciu, dawało się gryza Snickersa, jeździło się bez kasku na rowerze (ja to do tej pory nie jeżdżę w kasku i chuj), jadło się syf (tja, "jadło się") i ogólnie używało się produktów, które dziś nie mają racji bytu... i żyjemy, owszem. Ale to nie oznacza, że wszyscy wyszli bez uszczerbku po tych praktykach. Na dodatek mamy teraz o wiele mniejsze szanse na zarażenie się sepsą, otrucie ołowiem itp. ponieważ te wszystkie zakazy mimo wszystko podniosły nam standard życia. Wg retoryki "i tak nas to nie zabije" powinniśmy dalej używać DDT, stosować ołów i azbest do codziennych produktów i ogólnie mieć wyjebane, "bo i tak przeżyjemy". Otóż tu nie chodzi o samo przeżycie, tylko jakość życia i wszystkie te zakazy nie zostały ustanowione z dupy.
PS: też tak macie, że jak słyszycie rok urodzenia 2000 to wydaje wam się, że dwulatki?