Witajcie Drodzy Sadolowcy!
Od ostatniej części moich wspomnień, minęło już trochę czasu... Nie wiem czemu ale jakoś nie mogłem się zebrać do napisania kolejnej części. Dzisiaj nastąpił jakiś przełom, naszła mnie ochota więc wziąłem się za pisanie.
Zapraszam zatem do czytania:
1. Od dyżurnego OUA (Obwód Utrzymania Autostrady) dostaję zgłoszenie, że w okolicach 270km w kierunku na Katowice, jakaś kobieta macha rękami i zatrzymuje auta. Dostaliśmy polecenie aby niezwłocznie udać się w tamtym kierunku i sprawdzić co się stało. Byliśmy w tym czasie na drugiej nitce (na Wrocław), ale przed Orlenem w Wysokiej, więc postanowiliśmy skorzystać z bramy awaryjnej, która znajduje się na każdym MOP. Przejeżdżamy na stronę MOP Góra Św Anny i udajemy się we wskazane miejsce. Podczas dojeżdżania do miejsca postoju tej Pani, czyli gdzies na 700m przed, widzimy jak auta zwalniają i zaczął się tworzyć lekki zator. Po dojechaniu na miejsce, okazało się, że Szanowna Pani, zatrzymywała auta w celu zapytania się czy nie miałby ktoś, pożyczyć JAKIEGOŚ koła bo w jej aucie, akurat miała przebitą oponę.... Nie wiem czemu, żaden z kierowców nie powiedział tej Pani, że nie ma uniwersalnego koła, aby pasowało do niej, tylko że musi być akurat z jej modelu auta. Dopiero ja ją oświeciłem o tym fakcie. Nawet nie wiecie, jak się bardzo zdziwiła owa Pani, gdy zaraz za nami przyjechała Policja, aby ukarać ją mandatem za blokowanie autostrady i zabrać jej Prawo Jazdy. Myślę, że na pewno nie zdawała sobie sprawy z konsekwencji jej próżnego i głupiego zachowania. Moje działania polegały na zabezpieczeniu miejsca tego zdarzenia i jej pojazdu do czasu przyjazdu pomoc drogowej, w celu zapakowania auta na lawetę.
2.
O tej historii opowiedział mi mój kolega. Ja w tym czasie byłem na urlopie. Rzecz się działa w zeszłym roku na Jesień. Dostał zgłoszenie od naszego dyżurnego OUA o incydencie z udziałem dwóch pojazdów ciężarowych, pomiędzy węzłami Nogowczyce, a Łany. Gdy dotarli na miejsce, okazało się, że wypadkowi uległy dwa ciągniki siodłowe, znajdujące się w rowie w pasie zieleni przy pasie awaryjnym. Moi koledzy przyjechali na miejsce jako drudzy. Pierwsi byli Strażacy, potem oni, następnie karetka pogotowia, która zabrała jednego z kierowców do szpitala, gdyż uległ jakimś obrażeniom. Ostatni dojechał patrol policji z wydziału ruchu drogowego. Okazało się, że do tego wypadku doszło na wskutek holowania się obu pojazdu na sztywnym holu, co jak przypominam jest zabronione i tylko pojazdy do tego przystosowane i upoważnione mogą to robić. Kolega opowiedział mi jedną kwestie, która utkwiła mu w pamięci, otóż pan policjant zadał tylko jedno pytanie, temu kierowcy który został na miejscu: "który taki mądry to wymyślił..." O odpowiedź było nie trudno, otóż, jak to zwykle bywa, na polecenie szefa firmy, Ci dwaj kierowcy zrobili to co zrobili. Mało tego, podczas ich wspaniałej eskapady, padał mocny deszcz, więc o poślizg nie było trudno.
Opowiadam o tej historii z jednego względu: "chytry traci podwójnie..." w tym przypadku stracił kilkadziesiąt, jak nie kilkaset razy więcej ponieważ: 2x ciągnik siodłowy ( nie orientuje się dokładnie, ale przypuszczam, że był w plecy kilkaset tysięcy zł) jego dwóm kierowcom zabrano prawa jazdy, a o ich karze zadecydował sąd (nie znam wyroku), została poinformowana również Inspekcja Transportu Drogowego, bo były jakieś nieprawidłowości i firma miała tzw. "Kontrolę Przedsiębiorstwa". Reasumując, zamiast wydać kilkaset czy ileś tam zł na holownik, który by zaciągnąl pojazd do warsztatu, pan szef stracił kilkaset tys zł. Jest to przestroga dla właścicieli firm... Jeszcze raz powtarzam... nie warto oszczędzać i kombinować, bo raz czy drugi może się uda, ale w końcu dojdzie do tragedii...
3.
W tym punkcie napiszę o moim koledze, który to dokonał zakupu życia od elementów aspołecznych narodowości romskiej. Możliwe, że niektórzy z Was jeżdżą autostradą A4 i na parkingach czy stacjach widują całe tabory cyganów w różnym wieku, trudniących się rzemiosłem handlu. Moj kolega oczarowany nowym modelem telefonu w niemożliwie niskiej cenie, dokonał zakupu. Jako, że był łatwowierny i łyknął by nawet to, że Maciuś z klanu został prezydentem, to udało im się go zrobić jak dziecko. Standardowo jak to bywa w handlu zaczęli od wysokiej bariery. 500zł, by móc z czego zejść. Schodzili po kolei o 100zł by zakończyć transakcje na 100zł za nowiuśki telefon bez opakowania i papierów, ale za to z ładowarką z 10 końcówkami... Dali mu go nawet do przetestowania aby sam sprawdził, jakie posiada bogate funkcje. Doszło do transakcji. Wsiadł do auta, zadowolony jak Komorowski ze swojej suflerki i już miał się brać za odkrywanie fantastycznych opcji tegoż wynalazku, gdy przypomniał sobie, że "doradca sprzedaży" zalecił mu aby naładował telefon czym prędzej, ponieważ bateria była na wyczerpaniu. Tak też zrobił. Po około 2 godz nerwówki i ciągłego zachwytu nad nowym telefonem, dojechaliśmy na baze, moj kolega wyskoczył jak atakująca kobra z wozu i pobiegł cwałem do naszego pomieszczenia dziennego celem naładowania telefonu. Jako, że przerwy między jednym objazdem, a drugim mieliśmy max 20-25 min to oczywistym było, że telefon się nie naładował, więc zostawił go aby nabrał mocy by mógł po następnym patrolu raczyć się jego zajebistością.
Po przyjeździe z patrolu, tak jak ostatnim razem, kolega wybiegł z auta i dorwał się do telefonu. Wyobraźcie sobie, że moj kolega został oszukany ( ). Okazało się, po rozebraniu telefonu, że w okazyjnej cenie kupił: 1x mały układ scalony, 1x wyświetlacz ekranu, 1x obudowa telefonu, 4x baterie AAA i coś tam jeszcze... aaa i ładowarkę. Pytacie pewnie: "przecież sprawdzał przed zakupem" no tak, sprawdzał, ale jak to zwykle bywa, oryginał został u handlarza by ten szajs wcisnąć kupującemu Jak się domyślacie, Ci romowie zniknęli na jakiś czas i mój kompan nie mógł "zgłosić reklamacji"
To samo tyczy się porcelanowych noży. Otóż one nie są porcelanowe. Są to zwykłe metalowe gówniane noże, pokryte niby powłoką porcelanową i również sprzedawane przez nich.
Osobną rzeczą jest wciskanie tombaku, jako złota. Niejednokrotnie widziałem sytuacje gdzie jechała rodzina romów, po czym wyprzedzała jakieś auto (najczęściej auta z tablicami rejestracyjnymi z Niemiec), sygnalizowali że coś im się dzieje i zjeżdżali na pas awaryjny. Scenariusz był zawsze ten sam: "kończy im się paliwo, nie mają pieniędzy by zatankować, ale mają złoto na sprzedaż". Nie zdajecie sobie sprawy ile ludzi się na to nabierało i takim oto sposobem zamiast kupić złoto po okazyjnej cenie, kupowali nic nie warte gówno. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Ci wyłudzacze stwarzali ogromne zagrożenie na autostradzie, poprzez gwałtowne hamowanie, po bezmyślnym wjeżdżaniu z pasa awaryjnego na prawy pas. Wiele razy, gdyby nie refleks kierowców to dochodziło by do tragedii. Drugim problemem było to, że nie ma bicza prawnego na nich, a wystawiane mandaty były podpisywane wiecie jak? a tak: "X". Sam widziałem to na własne oczy, bo jak się domyślacie prawie żaden nie umiał ani pisać ani czytać...
Moja osobista prośba... uważajcie na nich...
Wielu z Was pytało mnie o to kiedy napiszę w końcu o odśnieżaniu i o tym jak to jest być kierowcą pługosolarki i na jakim sprzęcie pracowałem. Obiecuję Wam, że opiszę to w kolejnej części, gdyż miesiąc temu moj laptop "umarł na śmierć" i muszę pozbierać zdjęcia i filmiki z mojego starego komputera Dlatego też w tej części nie ma żadnego zdjęcia.
Mam nadzieję, że temat znowu się przyjmie tak jak poprzednie pięć części.
Serdecznie pozdrawiam!
Wojtek
Od ostatniej części moich wspomnień, minęło już trochę czasu... Nie wiem czemu ale jakoś nie mogłem się zebrać do napisania kolejnej części. Dzisiaj nastąpił jakiś przełom, naszła mnie ochota więc wziąłem się za pisanie.
Zapraszam zatem do czytania:
1. Od dyżurnego OUA (Obwód Utrzymania Autostrady) dostaję zgłoszenie, że w okolicach 270km w kierunku na Katowice, jakaś kobieta macha rękami i zatrzymuje auta. Dostaliśmy polecenie aby niezwłocznie udać się w tamtym kierunku i sprawdzić co się stało. Byliśmy w tym czasie na drugiej nitce (na Wrocław), ale przed Orlenem w Wysokiej, więc postanowiliśmy skorzystać z bramy awaryjnej, która znajduje się na każdym MOP. Przejeżdżamy na stronę MOP Góra Św Anny i udajemy się we wskazane miejsce. Podczas dojeżdżania do miejsca postoju tej Pani, czyli gdzies na 700m przed, widzimy jak auta zwalniają i zaczął się tworzyć lekki zator. Po dojechaniu na miejsce, okazało się, że Szanowna Pani, zatrzymywała auta w celu zapytania się czy nie miałby ktoś, pożyczyć JAKIEGOŚ koła bo w jej aucie, akurat miała przebitą oponę.... Nie wiem czemu, żaden z kierowców nie powiedział tej Pani, że nie ma uniwersalnego koła, aby pasowało do niej, tylko że musi być akurat z jej modelu auta. Dopiero ja ją oświeciłem o tym fakcie. Nawet nie wiecie, jak się bardzo zdziwiła owa Pani, gdy zaraz za nami przyjechała Policja, aby ukarać ją mandatem za blokowanie autostrady i zabrać jej Prawo Jazdy. Myślę, że na pewno nie zdawała sobie sprawy z konsekwencji jej próżnego i głupiego zachowania. Moje działania polegały na zabezpieczeniu miejsca tego zdarzenia i jej pojazdu do czasu przyjazdu pomoc drogowej, w celu zapakowania auta na lawetę.
2.
O tej historii opowiedział mi mój kolega. Ja w tym czasie byłem na urlopie. Rzecz się działa w zeszłym roku na Jesień. Dostał zgłoszenie od naszego dyżurnego OUA o incydencie z udziałem dwóch pojazdów ciężarowych, pomiędzy węzłami Nogowczyce, a Łany. Gdy dotarli na miejsce, okazało się, że wypadkowi uległy dwa ciągniki siodłowe, znajdujące się w rowie w pasie zieleni przy pasie awaryjnym. Moi koledzy przyjechali na miejsce jako drudzy. Pierwsi byli Strażacy, potem oni, następnie karetka pogotowia, która zabrała jednego z kierowców do szpitala, gdyż uległ jakimś obrażeniom. Ostatni dojechał patrol policji z wydziału ruchu drogowego. Okazało się, że do tego wypadku doszło na wskutek holowania się obu pojazdu na sztywnym holu, co jak przypominam jest zabronione i tylko pojazdy do tego przystosowane i upoważnione mogą to robić. Kolega opowiedział mi jedną kwestie, która utkwiła mu w pamięci, otóż pan policjant zadał tylko jedno pytanie, temu kierowcy który został na miejscu: "który taki mądry to wymyślił..." O odpowiedź było nie trudno, otóż, jak to zwykle bywa, na polecenie szefa firmy, Ci dwaj kierowcy zrobili to co zrobili. Mało tego, podczas ich wspaniałej eskapady, padał mocny deszcz, więc o poślizg nie było trudno.
Opowiadam o tej historii z jednego względu: "chytry traci podwójnie..." w tym przypadku stracił kilkadziesiąt, jak nie kilkaset razy więcej ponieważ: 2x ciągnik siodłowy ( nie orientuje się dokładnie, ale przypuszczam, że był w plecy kilkaset tysięcy zł) jego dwóm kierowcom zabrano prawa jazdy, a o ich karze zadecydował sąd (nie znam wyroku), została poinformowana również Inspekcja Transportu Drogowego, bo były jakieś nieprawidłowości i firma miała tzw. "Kontrolę Przedsiębiorstwa". Reasumując, zamiast wydać kilkaset czy ileś tam zł na holownik, który by zaciągnąl pojazd do warsztatu, pan szef stracił kilkaset tys zł. Jest to przestroga dla właścicieli firm... Jeszcze raz powtarzam... nie warto oszczędzać i kombinować, bo raz czy drugi może się uda, ale w końcu dojdzie do tragedii...
3.
W tym punkcie napiszę o moim koledze, który to dokonał zakupu życia od elementów aspołecznych narodowości romskiej. Możliwe, że niektórzy z Was jeżdżą autostradą A4 i na parkingach czy stacjach widują całe tabory cyganów w różnym wieku, trudniących się rzemiosłem handlu. Moj kolega oczarowany nowym modelem telefonu w niemożliwie niskiej cenie, dokonał zakupu. Jako, że był łatwowierny i łyknął by nawet to, że Maciuś z klanu został prezydentem, to udało im się go zrobić jak dziecko. Standardowo jak to bywa w handlu zaczęli od wysokiej bariery. 500zł, by móc z czego zejść. Schodzili po kolei o 100zł by zakończyć transakcje na 100zł za nowiuśki telefon bez opakowania i papierów, ale za to z ładowarką z 10 końcówkami... Dali mu go nawet do przetestowania aby sam sprawdził, jakie posiada bogate funkcje. Doszło do transakcji. Wsiadł do auta, zadowolony jak Komorowski ze swojej suflerki i już miał się brać za odkrywanie fantastycznych opcji tegoż wynalazku, gdy przypomniał sobie, że "doradca sprzedaży" zalecił mu aby naładował telefon czym prędzej, ponieważ bateria była na wyczerpaniu. Tak też zrobił. Po około 2 godz nerwówki i ciągłego zachwytu nad nowym telefonem, dojechaliśmy na baze, moj kolega wyskoczył jak atakująca kobra z wozu i pobiegł cwałem do naszego pomieszczenia dziennego celem naładowania telefonu. Jako, że przerwy między jednym objazdem, a drugim mieliśmy max 20-25 min to oczywistym było, że telefon się nie naładował, więc zostawił go aby nabrał mocy by mógł po następnym patrolu raczyć się jego zajebistością.
Po przyjeździe z patrolu, tak jak ostatnim razem, kolega wybiegł z auta i dorwał się do telefonu. Wyobraźcie sobie, że moj kolega został oszukany ( ). Okazało się, po rozebraniu telefonu, że w okazyjnej cenie kupił: 1x mały układ scalony, 1x wyświetlacz ekranu, 1x obudowa telefonu, 4x baterie AAA i coś tam jeszcze... aaa i ładowarkę. Pytacie pewnie: "przecież sprawdzał przed zakupem" no tak, sprawdzał, ale jak to zwykle bywa, oryginał został u handlarza by ten szajs wcisnąć kupującemu Jak się domyślacie, Ci romowie zniknęli na jakiś czas i mój kompan nie mógł "zgłosić reklamacji"
To samo tyczy się porcelanowych noży. Otóż one nie są porcelanowe. Są to zwykłe metalowe gówniane noże, pokryte niby powłoką porcelanową i również sprzedawane przez nich.
Osobną rzeczą jest wciskanie tombaku, jako złota. Niejednokrotnie widziałem sytuacje gdzie jechała rodzina romów, po czym wyprzedzała jakieś auto (najczęściej auta z tablicami rejestracyjnymi z Niemiec), sygnalizowali że coś im się dzieje i zjeżdżali na pas awaryjny. Scenariusz był zawsze ten sam: "kończy im się paliwo, nie mają pieniędzy by zatankować, ale mają złoto na sprzedaż". Nie zdajecie sobie sprawy ile ludzi się na to nabierało i takim oto sposobem zamiast kupić złoto po okazyjnej cenie, kupowali nic nie warte gówno. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Ci wyłudzacze stwarzali ogromne zagrożenie na autostradzie, poprzez gwałtowne hamowanie, po bezmyślnym wjeżdżaniu z pasa awaryjnego na prawy pas. Wiele razy, gdyby nie refleks kierowców to dochodziło by do tragedii. Drugim problemem było to, że nie ma bicza prawnego na nich, a wystawiane mandaty były podpisywane wiecie jak? a tak: "X". Sam widziałem to na własne oczy, bo jak się domyślacie prawie żaden nie umiał ani pisać ani czytać...
Moja osobista prośba... uważajcie na nich...
Wielu z Was pytało mnie o to kiedy napiszę w końcu o odśnieżaniu i o tym jak to jest być kierowcą pługosolarki i na jakim sprzęcie pracowałem. Obiecuję Wam, że opiszę to w kolejnej części, gdyż miesiąc temu moj laptop "umarł na śmierć" i muszę pozbierać zdjęcia i filmiki z mojego starego komputera Dlatego też w tej części nie ma żadnego zdjęcia.
Mam nadzieję, że temat znowu się przyjmie tak jak poprzednie pięć części.
Serdecznie pozdrawiam!
Wojtek