Pracowałem ja sobie kiedyś w ośrodku kultury, zbliżała się impreza masowa więc kupa papierów do przygotowania. Plany terenu, logistyka zabezpieczenia, tego typu głupoty. No i najważniejsze. Regulamin.
Dyrektorka oczywiście z racji zajmowanego stanowiska wykształcenie wyższe. Ale (jak to w "kulturze" zazwyczaj bywa) na pierwszy rzut oka widać, że postrzelona i ciężko jej zrozumieć prawidła świata.
No i siedzimy, dłubiemy ten cholerny regulamin. Dyr. rzuca nagle - ale musimy wpisać, że z żadnymi psami to nie można wchodzić na teren!
- no dobra, to wpiszę zakaz wprowadzania psów
- no tak, ale jak ktoś wniesie królika, albo kota? Teraz różne dziwne rzeczy ludzie na miasto na smyczy biorą...
- (mentalny facepalm, ale dobra) ok, to wpiszę po prostu zakaz wprowadzania zwierząt.
- no a jak ktoś wniesie węża? Albo taką wielką jaszczurkę?!
Tu moje szare komórki zaczęły uciekać, ale niestety dyskusję trzeba było podjąć.
Przez dobre 15 minut tłumaczyłem szefowej, że gady, ryby i płazy to też są zwierzęta.
Nie dała się przekonać... Mnie maluczkiemu wierzyć nie można było.
Podział świata wg. niej wyglądał tak: kamienie, rośliny, gady, płazy, ryby, owady, zwierzęta, ssaki, ludzie. Bałem się pytać o szczegóły.
Zadzwoniła do swojej córki (pielęgniarki). Głupota widać nie jest dziedziczna, bo swoim telefonem wywołała konsternację. Siedząc z boku usłyszałem tylko "Mamo... Proszę Cię...".
Dyrektorka oczywiście z racji zajmowanego stanowiska wykształcenie wyższe. Ale (jak to w "kulturze" zazwyczaj bywa) na pierwszy rzut oka widać, że postrzelona i ciężko jej zrozumieć prawidła świata.
No i siedzimy, dłubiemy ten cholerny regulamin. Dyr. rzuca nagle - ale musimy wpisać, że z żadnymi psami to nie można wchodzić na teren!
- no dobra, to wpiszę zakaz wprowadzania psów
- no tak, ale jak ktoś wniesie królika, albo kota? Teraz różne dziwne rzeczy ludzie na miasto na smyczy biorą...
- (mentalny facepalm, ale dobra) ok, to wpiszę po prostu zakaz wprowadzania zwierząt.
- no a jak ktoś wniesie węża? Albo taką wielką jaszczurkę?!
Tu moje szare komórki zaczęły uciekać, ale niestety dyskusję trzeba było podjąć.
Przez dobre 15 minut tłumaczyłem szefowej, że gady, ryby i płazy to też są zwierzęta.
Nie dała się przekonać... Mnie maluczkiemu wierzyć nie można było.
Podział świata wg. niej wyglądał tak: kamienie, rośliny, gady, płazy, ryby, owady, zwierzęta, ssaki, ludzie. Bałem się pytać o szczegóły.
Zadzwoniła do swojej córki (pielęgniarki). Głupota widać nie jest dziedziczna, bo swoim telefonem wywołała konsternację. Siedząc z boku usłyszałem tylko "Mamo... Proszę Cię...".