Moją pierwszą reakcją było uczucie wstydu. Jak to możliwe, by moi rodacy byli tak tchórzliwi i bezradni? Co jest z nimi nie tak ? Przecież każdy zdrowy na umyśle i niezłomny(że tak powiem) człowiek w podobnej sytuacji przynajmniej próbowałby podjąć walkę, organizować się w małe zespoły uzbrojone w kamienie i starać się urządzić na faceta jakąś zasadzkę itp.
Oczywiście kilku napastników odniosłoby śmierć atakując grupą, ale ostatecznie zamachowiec zostałby okrążony i to mogłoby zakończyć jego masakrę. Nawet z kulą lub dwiema w organizmie nadal jesteś w stanie walczyć. Nie jesteś bezbronny nawet wtedy, gdy poniosłeś ciężkie ranny. Wystarczy tylko duch walki, aby utrzymać się na siłach. Sam walczyłem ranny(skruszona szczęka) i wyszedłem z niej zwycięsko. Widziałem także innych w podobnej sytuacji. Najbardziej znanym z nich jest Aarseth, który nie podjął się ucieczki tylko dalej walczył po tym, jak został pchnięty nożem 7 razy i, jak się później okazało, miał przebite oba płuca. Uczynił to, ponieważ został osaczony. Na wyspie Utøya nikt walki nie podjął, z wyjątkiem jednej osoby. Pozostali nie zrobili nic. Część z nich po prostu stało i czekało aż napastnik do nich podejdzie i ich zastrzeli. Inni błagali o litość. Wszyscy zostali poddani egzekucji przez Breivika.
Darwinizm społeczny karze mi bić brawo – tchórze i tak zasługują na śmierć! W końcu zrozumiałem jednak, dlaczego zareagowali w taki sposób. Widzisz, dorastałem w demokratycznej(tj. społecznie marksistowskiej) Norwegii. Opowiem ci więc krótką historię o tym jakże błogim kraju.
Podobnie jak większość Norwegów po raz pierwszy poznałem prawdziwą Norwegię w przedszkolu; więzieniu dla dzieci z lewicowymi ekstremistami jako strażnikami, gdzie bezbronne ofiary poddawane są indoktrynacji i kłamliwej propagandzie, gdzie zmuszane są do bycia dobrym wobec siebie. Nikt nie jest wygranym ani przegranym, wszyscy mieli być zawsze równi we wszystkim i wobec wszystkich. Odważne dzieci – a byłem jednym z nich – uciekały stamtąd, starały się ukryć przed „strażnikami” na placu zabaw, a nawet całkowicie uciec z przedszkola. Miałem dopiero trzy lata, kiedy pierwszy raz przeskoczyłem przez płot i pobiegłem z powrotem do domu oddalonego o 2km. Kiedy zadzwoniłem do drzwi zostałem „aresztowany” przez moją matkę, która z jakiegoś powodu nie poszła tego dnia do pracy. Ponownie zostałem wysłany do Gułagu marksistowskich dzieci.
Moja historia różni się trochę od innym, biednych norweskich dzieci. Moje wyzwolenie od przedszkola nadeszło wcześniej, kiedy ojciec został zatrudniony do pracy dla Saddama Husajna w Iraku w 1979 roku. Był jednym z inżynierów, którzy pomagali budować Irak, kiedy Husajn został prezydentem. Angielska szkoła w Bagdadzie była pełna, zostałem więc wysłany do zwykłej, irackiej szkoły publicznej.
Irak był złym doświadczeniem życiowym. Wraz z bratem wielokrotnie musieliśmy odpierać ataki na nasze osoby w szkole i na ulicach, gdzie m.in. ledwo udało nam się uniknąć wścieklizny ze strony stada psów. Raz musieliśmy uciekać przed pijanym mężczyzną z siekierą w rękach, którą wcześniej zabił swoją żonę(mężczyzna ten został później zastrzelony przez irackich policjantów). Innym razem niewiele brakowało byśmy zmarli z powodu zatrucia pokarmowego itd. Myślę, że moi rodzice wykazali się nieodpowiedzialnością sprowadzając naszą rodzinę do Iraku, nie mieli jednak – tak jak my dzisiaj - sposobności do lepszego poznania sytuacji w takich krajach. Udało mi się przynajmniej lepiej dostrzec rzeczywistość, niż kiedy byłem w Norwegii. Norweska rzeczywistość została zastąpiona przez coś w rodzaju „socjaldemokratycznej rzeczywistości-substytutu”, gdzie wszystko jest idealne, a potężne norweskie państwo dba o wszystko.
Kiedy wróciłem do Norwegii, zostałem wysłany do szkoły podstawowej. Byłem bardzo zdolnym uczniem. Problem jednak w tym, że byłem zbyt zdolny. Kiedy kończyłem rozwiązywać wszystkie zadania na długo przed innymi, musiałem czekać na pozostałych, aż dogonią mnie w nauce. Widzisz, w marksistowskiej Norwegii wszyscy są „równi”. W praktyce oznacza to, że nikt nie może być lepszym od najwolniejszego i najgłupszego ucznia! Brak osobnych klas dla zdolniejszych uczniów, czy brak nawet dodatkowych zajęć dla tych słabszych. Wszyscy są umieszczani w tej samej klasie, ponieważ w Norwegii nie ma „zdolnych” i „słabych” uczniów! Wszyscy są równi. Więc kiedy skończyłem rozwiązywać moje zadania w przeciągu 5 minut, pozostałe 45 minut spędzałem na czekaniu na innych. Oczywiście najgłupszy dzieciak nigdy nie zdołał skończyć swoich zadań przed pozostałymi, był zbyt głupi, aby zrozumieć cokolwiek, więc nigdy nie otrzymałem żadnych nowych zadań. Byłem zawsze zmuszony czekać i czekać. Przez 6 lat. Żadnych wyzwań. Nic tak mnie nie nudziło jak pobyt w szkole podstawowej. Dlatego, gdy przyszedł czas gimnazjum, nie chciałem uczyć się tam, gdzie inne dzieci z mojej dawnej klasy. Miałem nadzieję, że nie trafię już na idiotów zwalniających tempo nauczania.
W gimnazjum byłem jedynym uczniem ze starej szkoły. Byłem nowicjuszem w klasie. Niestety! Moja nadzieja została wkrótce zdruzgotana. System był tak samo socjalistyczny i idiotyczny, jak w mojej szkole podstawowej. Problemem nie była moja stara szkoła, mój nauczyciel, czy stara klasa. Problemem był cały system nauczania w Norwegii! W ósmej klasie, gdy uczęszczałem na zajęcia coraz rzadziej, przestałem odrabiać prace domowe, słuchać nauczyciela, a mimo to nadal otrzymywałem dobre stopnie zdałem sobie sprawę, że to wszystko, to marnowanie mojego czasu. W dziewiątej klasie prawie wcale już nie chodziłem do szkoły – opuściłem niemal 2/3 zajęć.
Mam jednak za sobą i późniejsze lata edukacji. Podjąłem się egzaminów w szkole średniej, a później, już jako „prywatny uczeń” studiów, lecz także nie wymagało to ode mnie większego wysiłku. Po prostu czytałem książkę dzień przed egzaminem i otrzymywałem najlepszą możliwą ocenę. System nauczania w Norwegii nie nauczył mnie niczego. Uważam się za całkowitego samouka.
To, co właśnie powiedziałem, może się wydać dygresją dla wielu, ale tak nie jest. To doskonały przykład na to, jak wychowywane są dzieci w Norwegii. Nawet na uniwersytecie nikt nie żąda od nich niczego. Możesz uzyskać fantastyczne stopnie przy minimalnym wysiłku i przez cały czas będziesz zmuszony dostosowywać się do poziomu najgłupszych i najwolniejszych studentów. Widzisz, oni też są poddani „równym szansom”, by mieć możliwość uzyskania fantastycznych stopni, a marksiści mogli w ten sposób cieszyć się z sukcesu, że usunęli wszystkie wyzwania na drodze. Możesz zdać kurs na uniwersytecie czytając wcześniej trzy, cztery książki. W moim kursie języka angielskiego na uniwersytecie w Tromsø musiałem przetłumaczyć tylko cztery strony tekstu i uczęszczać na wykłady dwa razy w tygodniu. To nie żart!
Norwegowie nie kryją dumy przyglądając się swoim wynikom w nauce, przekonani, że są kompetentni w tym co robią, nie wiedząc, jak trudno byłoby uzyskać ten sam poziom w jakimkolwiek innym kraju na świecie(z Ghaną włącznie…). Zagubili się w marksistowskiej rzeczywistości. Naturalnym więc jest to, że Norwegia kształci niewielu matematyków, lekarzy, czy biologów. By zrozumieć matematykę musisz być cholernie dobrym! Dlatego w Norwegii po 2000 roku kształci się mniej np. przyrodników niż w latach 50, kiedy szkoły wyższe nie był nawet dostępne dla wszystkich.
Po zakończeniu edukacji po prostu wszyscy dostają pracę. Norwegia dumna jest z faktu, że posiada jedną z najmniejszych stóp bezrobocia na świecie. Wow! Co za wyczyn! Marksizm musi więc działać, czyż nie? Cóż, nie do końca. Sowieckie państwo norweskie stworzyło coś, co nazywam „sztucznymi miejscami pracy”, przeznaczonymi wyłącznie do zatrudniania Norwegów, aby utrzymać niską stopę bezrobocia.
Następnie państwo, w postaci olbrzymich podatków, zabiera większość pieniędzy zarobionych przez swoich obywateli(mój ojciec, w pewnym momencie swojej kariery, musiał oddawać 60% swojej pensji!). W zamian państwo zapewnia wszystko czego potrzeba: drogi, policję, straż pożarną, szpitale itd. System opieki dba o wszystkich. Jesteś biedny? Nie ma problemu, państwo pomoże! Jesteś chory? Nie ma problemu, państwo pomoże! Nie potrafisz pisać i czytać? Nie ma problemu, państwo zatroszczy się o ciebie! Masz depresję? Nie ma problemu, państwo(lekarstwami) pomoże ci. Masz dzieci? Nie ma problemu, państwo wychowa je za ciebie! Państwo potrzebuje tych wszystkich pieniędzy, aby móc o wszystko zadbać. I nie waż się zrobić coś samemu!
Jeśli jednak będziesz próbował zrobić coś samemu, zostaniesz surowo ukarany! Prywatna firma? Och, nie! Opodatkować ją! Chcesz zbudować własny dom? Och, nie! W Norwegii to nielegalne. Musisz najpierw uczestniczyć w kontrolowanym przez państwo „kursie na budowę domu”, prowadzonym oczywiście przez jednego z tych frajerów, który w przeciwnym razie zasiliłby szeregi bezrobotnych(jest to jeden z przykładów tych „sztucznych miejsc pracy”). Chcesz się bronić przed agresją ze strony napastnika? Och, nie! Idziesz do więzienia ty pieprzony brutalu! Chcesz uchronić kobietę przed gwałtem na ulicy? Przecież mamy policję od tego!
I tu właśnie znajdziemy odpowiedzi na pytanie zadane przeze mnie na początku. Norwegowie są wypaczeni przez socjalistyczną ideologię, która prowadzi ich za rękę przez całe życie, wmawiając, że nie można bronić się samemu. Nawet wtedy, gdy norweskie kobiety są gwałcone przez imigrantów na ulicach. Nawet wtedy, gdy Norwegowie atakowani są przez nich na ulicach, ani wtedy, gdy na Utøya jeden człowiek atakuje 800. Trzeba czekać, aż państwo sowieckie(poprzez policję) przybędzie i ochroni nas. Prawdopodobnym jest, że nastolatkowe z Utøya obawiali się wręcz kary ze strony państwa, gdyby sami podjęli się walki.
Uwierzcie mi, moi przyjaciele, kiedy mówię o lęku przed karą, mimo, że działamy w obronie własnej. Sam broniłem się wiele razy i zawsze ponosiłem za to karę. Broniłem się w przedszkolu, szkole, jako dorosły. Kiedy Aarseth planował mnie zabić i doszło do konfrontacji między nami, on w panice zaatakował mnie, więc w obronie to ja zabiłem go. Dlatego spędziłem 16 lat w więzieni – za morderstwo! Przypuszczam, że być może to na tym polegał ich problem z moją osobą. Racja, że nie podoba im się to, że jestem anty-żydowskim rasistą, ale główny problemem jest to, że miałem odwagę bronić się samemu, nie czekając na pomoc ze strony marksistowskiego państwa. Pokazałem światu, że nie potrzebuję takiego państwa. Potrafię zadbać o siebie. Bluźnierstwo! Świętokradztwo! Ukamienować go!
Dziś żal mi nastolatków z Utøya, zarówno tych, którzy zginęli, jak i tych, którzy musza żyć z poczuciem wstydu, że uciekali przed niebezpieczeństwem, zamiast spojrzeć mu w oczy i podjąć się konfrontacji ze swoim wrogiem. Poddani praniu mózgu, na zawsze obdarzyli państwo zaufaniem, by te rozwiązywało wszystkie problemy za nich. Nawet jeśli wielu z nich pierwotnie posiadało jakąś odwagę, to zostaną już na zawsze zapamiętani przez nas jako tchórze. Norweski marksistowski stan w przykry sposób zawiódł na wyspie Utøya i dalej będzie zawodził swoich obywateli, gdy będą mordowani, gwałceni, bici, czy poddawani cierpieniom w inny sposób, aż do dnia, kiedy zostanie zastąpiony przez państwo nacjonalistyczne – uczące swoich obywateli stanąć na własnych nogach, obrony siebie i innych w razie potrzeby.
Norweska socjaldemokracja nie tylko odpowiada za motywy jakie kierowały zamachowcem, ale także za liczbę ofiar. Poważnie martwię się o mój naród, kiedy widzę, jak bardzo został rozbity przez system. Moi rodacy zostali wypaczeni na słabe, bezwartościowe i nienawidzących siebie istoty, całkowicie bezradne i zależne od państwa. Zamienili się w homo sovieticus.
Varg Vikernes
Bergen, 1 maja 2012
Źródło: burzum.org