rebelka, doskonale sobie zdaje z tego sprawe, sam mam ten komfort ze pracuje w koncu na umowie na czas nieokreslony i mimo tego ze gdzies indziej moglbym zarabiac nieco wiecej to biorac pod uwage chujowa sytuacje na rynku nie zanosi sie abym w najblizszej przyszlosci zeminil prace.
Umowa o dzielo/zlecenie, czy co tam jeszcze wymysla jest dobra albo dla wolnych zawodow, specjalistow z jakis arcywyjebiscie skomplikowanych dziedzin (nie, zaoczny marketing, filologia czy bezpieczenstwo narodowe pod to nie podlega) albo chcacych sobie dorobic studenciakow (na studiach dorabialem sobie pracujac na roznych umowach i mi to nie przeszkadzalo, bo pozwalalo mi pogodzic studia dzienne z praca). Ale jak czlowiek chce ustatkowac sie to w obecnych czasach umowa o prace jest jedynym zabezpieczeniem, przynajmniej najblizszej przyszlosci. Kiedy idac do pracy i wykonujac ja dobrze mam pewnosc, ze nie zostane wyjebany na zbity pysk ot tak bo trzeba zatrudnic syna znajomego, czy ciac koszty bo nie starcza na wykonczenie nowej willi dla dorastajacego syna. Mam tez pewnosc ze jak z jakiegos powodu stane sie niewygodny to mam chwile na znalezienie nowej pracy a nie ze od nast dnia musze na gwalt szukac zajecia i wertowac internet w poszukiwaniu placowki providenta zeby do konca miesiaca starczylo
Rozwala mnie ciagle jojczenie, ze przez wysokie podatki biedny przezes nie ma na pensje dla pracownikow. Pracowalem w kilku prywatnych firmach kilkunasto-kilkudziesiecio osobowych,w kazdej standardem bylo (i dalej jest) pierdolenie ze jest chujowo, podatki wysokie,pogoda nie taka, chuj wie co jeszcze, co nie przeszkadzalo szefostwu wiesc zycie na poziomie o ktorym kazdy pracownik mogl mazyc (tak przyslowiowe domu, samochody, wczasy dla rodziny to nie bajka). I nie chodzi mi tu o belkot zeby kazdy zarabial tyle samo (niewiem czemu ciagle ten argument chuj wie skad wziety jest ciagle przytaczany), ale jezeli ktos zatrudnia pracownika to fajnie by bylo zeby zaplacil mu tyle ile warta jest realnie jego praca, a nie wykorzystywal chujowa sytuacje na rynku i placil jak najmniej a zaoszczedzone srodki przeznaczal na lokaty/konsumpcje.
Chodzi mi o to zeby przecietny, szary czlowiek byl w stanie wyzywic siebie i swoja rodzine. Nikt nie mowi o 200 metrocych apartamentach, 3 nowych s klasach czy chuj wie czym jeszcze. Na zachodzie tez sa podatki ( i nie 10x mniejsze) a jakos ludzie wykonujacy taka sama prace zarabiaja sporo wiecej niz przecietny polak, miedzy innymi dlatego ze tam sie pracownika szanuje, obojetnie czy to dyrektor banku czy szatniarz.
Tak podatki mamy za wysokie (w dodatku kurewsko marnotrawione), ale nie jest to jedyny i nie glowny powod chujowych zarobkow i mega chujowej sytuacji na rynku. Zrozumie to kazdy kto przzez chwile popracuje na polskim bagienku zwanym rynkiem pracy.
Majac takich pracownikow ktorzy fakt chujowych zarobkow tlumacza chuj wie jak wielkimi podatkami kazdy pracodawca bedzie o was zabiegal bo bedzie mogl was dymac w dupe a wy i tak bedziecie go bronic.
Zaraz przyjdzie trol czy tam ork i napisze ze to socjalistyczne brednie, wolny rynek nas wyzwoli i pozwoli zarabiac ile sie chce itp. tylko czekam az on i jemu podobni pojda do pierwszej pracy i zasmakuja naszego na wpol wolnego rynku, na umowie o dzielo wyrzynani jak scierka i gdy po kilku miesiacach pojda blagac o podwyzke bo za minimalna krajowa robiac 50 godzin tygodniowo sie nie da wyzyc ich szef usmiechnie sie zyczliwie, powie ze jest kryzys, zeby nie marudzil bo na stole ma stos chetnych. Po czym wsiadzie do rocznego mietka i pojedzie na bizneslunch z kolegami, ktory bedzie kosztowal kilka dniowek robola by ponarzekac na ciezka sytuacje na rynku
bo tak w pl wyglada rynek pracy i nasz dobroby.
A jeszcze lepiej by wygladal wilczy kapitalizm o ktorym tak mazycie po nocach, zabawne ze tego nie potraficie dostrzec, ale powod chyba znam. Przeciez wy bedziecie tymi specjalistami z waskich dziedzin zarabiajacymi krocie o ktorych sie bedzie kazdy przedsiebiorca bil