voidinfinity napisał/a:
Jasne, ale weź teraz pogódź nakaz nadstawiania drugiego policzka z inwazją prewencyjną
Zgrzyta, nie?
Akurat byłem niedawno dość ciekaw o chuj chodzi z tym nadstawianiem drugiego policzka i to jak to generalnie ludzie postrzegają jest po prostu mocno wyrwanym kontekstu fragmentem, bo w pierwszej kolejności obowiązuje szacunek do życia własnego, a dopiero potem czyjegoś. Temat rzeka ale na szczęście jestem niewierzący więc mnie ten problem omija
mit2 napisał/a:
sezamkowyRozpierdol, Tak jak myślałem. Normalnie nie da się z wami podyskutować. Szkoda.
Wytłumaczę ci w takim razie jak dziecku: Fragment mojej wypowiedzi, do której się odniosłeś miał na celu ukazanie, że ateiści w swojej krucjacie przeciw katolikom nie różnią się od muzułmanów w ich świętej wojnie przeciw niewiernym. Gardzicie religią, a sami zachowujecie się jak fanatycy.
Powiem ciekawostkę, jestem ateistą ale lubię i nawet szanuję Chrześcijan. Bardziej mnie smuci fakt że wiele osób się deklaruje jako Katolik lub Chrześcijanin, a nie znają historii swojej wiary nie starają się nawet postępować zgodnie z nią. Ludzie częściej wierzą na zasadzie obrządków i nawyków niż prawdziwej wiary w Boga. Nie dopuszczają świadomości, że Boga może nie być, że po śmierci koniec itd, to daje im poczucie bezpieczeństwa. Jednak w każdym społeczeństwie są osoby zwyczajnie popierdolone, które używają tego nie z powyższych pobudek ale jako narzędzie do usprawiedliwienia się i to najczęściej one potrzebują na siebie zwrócić uwagę stąd postrzegamy grupy do których nie przynależymy przez pryzmat tych pojebańców. Jednak z kontaktu bezpośredniego i to dość codziennego (praca, sąsiedztwo) znaczną większość postrzegam bardzo dobrze. Przypadek? A może po prostu kwestia tego że szanując ludzi często to odwzajemniają?
Gorzej jest faktycznie nie z konkretnie osobami wierzącymi tylko najczęściej z tymi, którzy w imię dowolnie uzasadnionego dobra wyższego (np. w imię Boga, wolności, demokracji, komunizmu, wpisz cokolwiek) dopuszczają się narzucania woli innym, szkalowania ich dobrego imienia tylko ze względu na inne poglądy bądź nawyki. Nikt z nas nie urodził się idealny, popełniamy różne błędy w życiu. Wielu z nas sobie z tym nie radzi i nie potrafi pogodzić się z tym że jest się kimś mniej niż ten za kogo się uważamy. Jak się kończą nam argumenty zaczynamy obierać agresywne działania, czy to kłótnie i wyzwiska czy ścinanie głów
Tak, to moim zdaniem tak trywialne, ludzie z głupoty i nieporadności nie mają za bardzo możliwości poczucia że coś znaczą na świecie i czują się bezsilni w tym. Stąd potrzebują uzupełnić to np. przekonaniem że będą żyć po śmierci, że to się tak chujowo nie skończy. Albo chcą się dowartościować przez wytykanie innym błędów, narzucanie im swojej woli/"mądrości"/wiary/przekonań politycznych. Ile razy się spotykamy z tym, że pełno ludzi Ci coś doradza, ale nikt nie czuje się odpowiedzialny za Twoje decyzje podjęte w oparciu o te porady. Doradzali bo czuli się autorytetem? Właśnie nie - bo chcieli poczuć się dla kogoś ważnym/ą.
Generalnie nasza egzystencja sprowadza się do egoizmu i egocentryzmu. Pytanie na ile społecznie jesteśmy w stanie wyważyć nasze cele z niewkurwianiem innych
Ja jestem zdania, że o ile ktoś nie przekracza ogólnie przyjętych norm etycznych (nie biega nago, nie kradnie itd) to jego sprawa co sobie robi i wierzy. Oby nie naruszał wolności innych osób i jest git.
(wybaczcie nieco zjedzonych przecinków, tak do poduszki posta pisałem i mogłem nasyfić w tekście).