Ale tu nie chodzi o to w co kto wierzy... Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie idzie do kościoła/meczetu/synagogi czy innego miejsca pytać Boga o to czy jest właścicielem działki! Pomyśl zanim komuś pociśniesz...
Nie idzie do kościoła/meczetu/synagogi pytać boga o jakieś działki ale wierzy w te bajki zapisane w jakiejś powieści fantastycznej o gościu którego zabili i uciekł czy innym mahomecie który sobie założył sekte aby zawładnąć światem. Prosi w tym kościele/meczecie/synagodze, jakieś kosmiczne zombie którego nikt nie widział o to żeby mu się dobrze żyło, żeby mu babcia Jadzia wyzdrowiała. Wyznaje złe uczynki dla czarownika w czarnej sukience bo wtedy po śmierci pójdzie do lepszego miejsca, a jednocześnie się tej śmierci boi. Jeden chuj, jedna ciemnota.
______________
ja (już nie)kudłaty durnowaty reperuje stare gratyWiększość z was leje z tego a sami wierzycie w istnienie boga, w gusła, czary, zmartwychwstanie i inne atrakcje z tym związane .... ta pani, która dzwoni jest dokładnie tak samo wkręcona jak wy. miłej nocy skarby moje kochane.
"ale jestem mądry". Kurwa, faktycznie. Wrzućmy okultyzm, tarota, wróżbiarstwo i pismo święte do jednego wora. Zresztą, nie chce mi się marnować tuszu w mojej klawiaturze, na pisanie jakim to głąbem jesteś, więc pozostaje mi tylko również życzyć miłej nocy
Cała różnica polega na perspektywie. Katolik powie, że wszyscy inni bredzą i vice versa.
Większość z was leje z tego a sami wierzycie w istnienie boga, w gusła, czary, zmartwychwstanie i inne atrakcje z tym związane .... ta pani, która dzwoni jest dokładnie tak samo wkręcona jak wy. miłej nocy skarby moje kochane.
Pięknie ujęte. Religia jak i wiara jest niektórym potrzebna między innymi do przeżycia w tym chorym świecie jako terapia po szoku świadomości związanym z naszym urodzeniem i śmiercią. Czyli rodzimy się, sieci neuronowe zaczynają między sobą współpracować i nagle jesteśmy świadomi (przypuszczalnie dopiero parę lat po urodzeniu) nie wiedząc skąd się wzięliśmy i co tu robimy, odbierając i doświadczając świat wokół nas (będąc świadomymi), czego ceną niestety jest świadomość naszego końca. Trzeba sobie to jakoś wytłumaczyć aby złagodzić ten szok. A że wcześniej halucynacje ludzi chorych, po przypadkowym znalezieniu się na tak zwanych uroczyskach, wchodzących w trans szamanów, itd. uważano za coś prawdziwego i doświadczenie całkowicie realne, tak samo jak i za takie uważano sny. Stąd najwcześniejszą wersją chociażby tak zwanego Jahwe były pieprzone sarny, jelenie i niedźwiedzie namalowane w jaskiniach tysiące lat temu, zwierzęta które pojawiały się właśnie w szamańskich wizjach i snach. To dlaczego akurat wtedy pojawiały się akurat w nich zwierzęta to inny temat. Można by wymienić jeszcze społecznościowe atuty religii i związanej z nią rytualnością (która swoją drogą zawsze zabija duchowość), ale długa się robi ta wypowiedź. Podsumowując, z wiarą w boga, jest jak z miłością: jest to dla nas miła i piękna rzecz, pełna idealizmu który tak lubimy, zasługująca na miejsce w książkach, ale każdy racjonalny człowiek powinien wiedzieć, że tak naprawę to pieprzone hormony i przemiany chemiczne w naszym mózgu, które kierują naszym penisem, bądź cipką. Przyjemnie jednak jest wierzyć, prawda...?
Z tym, że część z nas powinna przyjąć do wiadomości to, że wielu ludzi ma te braki, nie chce nic z nimi robić i chcą dalej być oszukiwani, czują się z tym lepiej i pozwala im to nie świrować. Bardzo dobrze. Niech chodzą sobie do swoich świątyń, modlą do czego tam chcą, byle tylko nie wysadzali innych i nie ładowali się z tym shitem gdzie nie trzeba. Dlatego pełen hejt dla muslimów, atomówka na ich lepianki, albo dwie tak dla pewności.
Większość z was leje z tego a sami wierzycie w istnienie boga, w gusła, czary, zmartwychwstanie i inne atrakcje z tym związane .... ta pani, która dzwoni jest dokładnie tak samo wkręcona jak wy. miłej nocy skarby moje kochane.
Pierdolnij się w łeb. Jeśli nie widzisz różnicy między wiarą w Boga, gdzie są pisma, przykazania i inne podstawy by w to wierzyć, a pierdoleniem jakiejś tępej laski co tam w kartach "widzi" prawdę to musisz być chory na umyśle albo po prostu jak to ostatnio jest w zwyczaju pojechać po wierze katolickiej.
Pierdolnij się w łeb. Jeśli nie widzisz różnicy między wiarą w Boga, gdzie są pisma, przykazania i inne podstawy by w to wierzyć, a pierdoleniem jakiejś tępej laski co tam w kartach "widzi" prawdę to musisz być chory na umyśle albo po prostu jak to ostatnio jest w zwyczaju pojechać po wierze katolickiej.
Skoro jest jakaś książka która o tym mówi to musi być prawda!!! Tylko teraz która książka jest prawdziwa, bo szmatogłowe mówią że ich, dzieciojeby w czarnych kiecach że ich, a ci z pejsami co ich nikt nie lubi twierdzą że te nowe te dzieła literackie to herezja, oni mają najstarszą i najlepszą.
To co tu napisałeś rzeczywiście ma sens.
______________
ja (już nie)kudłaty durnowaty reperuje stare gratyWiększość z was leje z tego a sami wierzycie w istnienie boga, w gusła, czary, zmartwychwstanie i inne atrakcje z tym związane .... ta pani, która dzwoni jest dokładnie tak samo wkręcona jak wy. miłej nocy skarby moje kochane.
Tak, bo Wszechświat pewnie wziął się sam z siebie. To, że coś wykracza poza prawa fizyki i nasze pojmowanie, nie oznacza, że nie istnieje.
______________
"A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają"
Tak, bo Wszechświat pewnie wziął się sam z siebie. To, że coś wykracza poza prawa fizyki i nasze pojmowanie, nie oznacza, że nie istnieje.
To że czegoś nie rozumiemy i nasza nauka tego nie ogarnia nie oznacza że jest to Bóg.
______________
ja (już nie)kudłaty durnowaty reperuje stare gratyPS. Do pojawienia się wątpliwości odnośnie religii, nie potrzeba Hitchensa, Sagana, czy Dawkinsa. W moim przypadku (tak kiedyś też chciałem za bachora odmawiać najgłośniej ze wszystkich "Ojcze nasz") wystarczył nauczyciel historii z liceum, który pokazał mi, że żadna religia nie istniała od zawsze, a nawet w tych najstarszych nie było żadnego Jahwe. Pokazało mi to, że jednak ta książka napisana przez koczowników na pustyni mogła zostać wymyślona i na przestrzeni lat sprawdzałem to. Teraz jestem agnostykiem z bardziej negatywnym nastawieniem do istnienia boga (kurwa, każdemu kto uważa i chełpi się, że jest ateistą z krwi i kości polecam poczytać Carla Sagana, który udowadnia, że fanatyczni ateiści są tak samo idiotyczni co fanatycy religijni, a "prawdziwy", myślący ateista jest tak naprawdę agnostykiem).
Teraz jestem agnostykiem z bardziej negatywnym nastawieniem do istnienia boga (kurwa, każdemu kto uważa i chełpi się, że jest ateistą z krwi i kości polecam poczytać Carla Sagana, który udowadnia, że fanatyczni ateiści są tak samo idiotyczni co fanatycy religijni, a "prawdziwy", myślący ateista jest tak naprawdę agnostykiem).
Niestety nie zgadzam się lekko i pozwolę sobie chamsko zacytować wikipedię: "Agnostycyzm stwierdza jedynie, że nie można udowodnić istnienia lub nieistnienia boga. Ateizm to po prostu brak wiary w boga. Można nie wierzyć w boga i nie twierdzić, że się na pewno wie, czy bóg istnieje czy nie – jest to ateizm agnostyczny."
To, że jestem ateistą nie znaczy, że nie mogę być agnostykiem.
A określanie siebie tylko agnostykiem to jest brak stanowiska w jakiejś sprawie. Ok, nie wiemy i nie potrafimy udowodnić czy coś istnieje czy nie, ale to tak samo jak z latającymi, niewidzialnymi czajniczkami. Nie udowodnisz, że nie istnieją, ale moim zdaniem jakieś stanowisko mniej lub bardziej świadomie zajmujesz (bo dziwnie wygląda jeśli się nie wierzy w istnienie oraz nie wierzy w nieistnienie). Ja na przykład nie wierzę w latające czajniczki, ani w Boga, ponieważ nie ma ku temu żadnych podstaw. To czyni mnie ateistą, ale wiem, że nie da się udowodnić ich nieistnienia, więc jestem też agnostykiem, jedno drugiego nie wyklucza, a tak to zabrzmiało w Twojej wypowiedzi.
PS. Co do reszty, masz rację i w pełni się zgadzam. Wiara powstała jak powstała, ale część ludzi potrzebuje wierzyć i nawet dobrze, że mają się czego czasem trzymać.
EDIT: Agnostyczny ateizm to jedna z kategorii agnostycyzmu, nie ateizmu .
Mówiłeś raczej o antyteistach, ateizmie pozytywnym (znów dla niektórych paradoksalnie), ale wybacz, znów leniwie wstawię cytat:
"Określenia słaby i silny ateizm są stosunkowo młode; jednakże ich odpowiedniki, negatywny i pozytywny ateizm były używane w literaturze filozoficznej (według apologety katolickiego Jacques Maritain negatywny ateizm oznaczał natomiast odrzucenie idei Boga, a ateizm pozytywny lub raczej anty-teizm – walkę przeciw wszystkiemu, co przypomina o Bogu). Zgodnie z tym podziałem ateizmu, większość agnostyków jest słabymi ateistami."
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów