Przyznam jestem kibicem Realu od wielu lat. Nie od czasów kiedy zaczęły się gigantyczne transfery, Kaki i Ronaldo. Pamiętam wiele GD, ale nigdy nie było w nich tyle zawiści, przemocy, było to po prostu wielkie święto piłkarskie. Super było kiedy SB oklaskiwało Ronaldinho podczas jednego z nich. Można powiedzieć, że Barcelona sama sobie wyrobiła taką markę, symulując w wielu ważnych meczach. Można oczywiście porównywać, że w Realu też są symulanci Di Maria i czasem Ronaldo, ale nie jest to na taką skalę jak w Barcelonie. Real gra futbol twardy, kontaktowy, ale powtarzam, w nim też są symulanci. Najbardziej w furię kibiców Królewskich wprowadził Dani "złamana noga" Alves, którego jak wykazują nagrania Pepe nie dotknął, lecz dostał czerwo i koniec dla niego gry. A Blaugrana grając 11 vs 10 potrafiła wtedy wygrać. Oczywiście Alves po krótkiej przerwie wrócił na boisko, szarżując na bramkę Realu. To jest dla mnie nie zrozumiałe. Lub gdy przez Busqetsa "my face hurts", bodajże Motta, gracz Interu, nie mógł spełnić swojego marzenia i zagrać w finale ligii mistrzów, bo Busqets dostał skurczu twarzy. Tyle ode mnie, w środe kolejne spotkanie Realu z Barceloną, ale ostatnio jest spokojnie. Pozdrawiam normalnych. Elo