no i jeszcze żeby Polak Polakowi nie podstawiał nogi, ale zauważyłem, że współcześni rodacy coraz rzadziej to robią
no i jeszcze żeby Polak Polakowi nie podstawiał nogi, ale zauważyłem, że współcześni rodacy coraz rzadziej to robią
Lucyfer w piekle przeprowadza inspekcje. Podchodzi do pierwszego kotła, którego pilnuje aż 10 diabłów i pyta:
-dlaczego aż 10 diabłów pilnuje tego kotła?
-bo w tym kotle gotują się Amerykanie, oni są ambitni i każdy co chwilę usiłuje wyskoczyć
Lucyfer idzie dalej i zauważa kocioł, a przy nim 5 diabłów. Podchodzi i pyta:
-czy tu tylko 5 diabłów wystarczy?
-tak, w kotle gotują się Anglicy, są ambitni, ale przy tym trochę flegmatyczni więc 5 wystarczy
Następnie lucyfer podchodzi do kotła przy którym stoi jeden diabeł i zadaje mu pytanie:
-czy Ty tu sam wystarczysz, aby przypilnować kotła?
-tak bo w kotle gotują się Niemcy, to zdyscyplinowany naród, więc jeden diabeł wystarczy
Lucyfer idąc dalej zauważa kocioł, którego nikt nie pilnuje. Chodzi i szuka jakiegoś diabła, który by mu wyjaśnił zaistniałą sytuację, aż w końcu znajduje gdzieś odpoczywającego diabła, więc podchodzi i pyta:
-dlaczego nikt nie pilnuje tego kotła?
-bo w nim znajdują się Polacy
-Czy Ci ludzie nie chcą wydostać się z tego kotła?
-ależ chcą, tylko jak już jeden próbuje się wydostać i wspina się na ściankę, to reszta go łapie i ściąga z powrotem na dół.
______________
Każdy myślący człowiek jest ateistą.-Ernest Hemingway
***** ***
i nie masz wrażenia, że taki obraz Polaka bardziej pasuje do 50-70 latka nie współczesnego młodego Polaka?
______________
Q L I M A XA robić nie ma komu.
Szkolenie z kreatywności i rozwiązywania problemów. Układanie gwoździ, armat i katapult z papieru, akwarium z puzli itp. Idź Pan w wuj. Debilne korporacyjne szkolenia.
A robić nie ma komu.
taka zachodnia moda jak i wyjazdy integracyjne czy szlajanie się po barach po pracy z przełożonym. Mnie osobiście na tyle to wkurwia, że się wykręcam jak mogę, ale znam osoby, które są takimi wypadami zachwycone
Szkolenie z kreatywności i rozwiązywania problemów. Układanie gwoździ, armat i katapult z papieru, akwarium z puzli itp. Idź Pan w wuj. Debilne korporacyjne szkolenia.
A robić nie ma komu.
taka zachodnia moda jak i wyjazdy integracyjne czy szlajanie się po barach po pracy z przełożonym. Mnie osobiście na tyle to wkurwia, że się wykręcam jak mogę, ale znam osoby, które są takimi wypadami zachwycone
Fakt, większość tych szkoleń jest zwyczajnie głupia. Ale kurwa, lepsze to niż zapierdalania i wieczna kontrola w pracy. W czym problem, że przyjeżdża jakiś kołcz pierdolony przysłany przez centralę i robi szkolenie, w ciągu którego możesz się poopierdalać i pojeść na koszt firmy? Tak samo wyjścia integracyjne- co w tym złego, że raz na pół roku masz opcję najebać się w dobrym lokalu na koszt korpo? Wiadomo, są ludzie, którzy nadmiernie się jarają takimi rzeczami. W dużych firmach nei brakuje śmieszków, co się muszą wcisnąć na jakieś wyjście dosłownie co tydzień, bo klient przyjechał zza granicy i nas zabiera na hehe piwko. Ale nie ma co przesadzać i być gburem.
Ja pracuję w takim niby korpo. Na jedno zasady, reguły, ale mnie nikt nie rozliczaw sposób jaki przedstawiłeś a piwko na własny koszt. Nie kumam jak można chcieć pracować w takim real korpo. W weekendy handluje po parkach watą cukrową, pop cornem itp. Zgadnijcie kiedy czuję że żyję?
@up, To może czas na stałe zmienić pracę? albo otworzyć biznes oparty na wacie cukrowej, jak się dobrze zakręcisz i wpuszczą cię do jakiegoś zoo albo lunaparku czy w inne rozrywkowe miejsce to może nawet sam korpo założysz, albo przynajmniej twoje prawnuki.
Thc z watą cukrową plus masło .
i nie masz wrażenia, że taki obraz Polaka bardziej pasuje do 50-70 latka nie współczesnego młodego Polaka?
Ja niestety nie mam. Młode wilki są głodne, a ci starsi już osiągnęli co mogli.
Anegdota z przełomu wieków...
Nie napisałeś, których wieków
Pewna fabryka pasty do zębów miała duży problem. Klienci i dystrybutorzy zgłaszali, że część tubek jest zwyczajnie pusta w środku. Wiedząc, że na szali postawiona została renoma firmy, szef zwołał zgromadzenie zarządu, aby ustalić plan działania...
Wszyscy byli zgodni: problem pustych tubek mogą rozwiązać jedynie wyspecjalizowani inżynierowie z zewnątrz. Projekt przeszedł przez wszystkie standardowe etapy: ustalono budżet, wybrano potencjalnych wykonawców i wystosowano zapytanie ofertowe. Sześć miesięcy (i 25 mln złotych) później firma miała fantastyczne rozwiązanie - na czas, mieszczące się w budżecie i przede wszystkim wysokiej jakości. Wszyscy byli zadowoleni.
Zastosowano bardzo precyzyjną wagę, która ważyła każda tubkę i sygnalizowała dzwonkiem i migoczącymi światełkami, jeśli któraś była lżejsza niż powinna. Gdy tak się działo, linia produkcyjna zatrzymywała się, ktoś podchodził, usuwał pustą tubkę, naciskał jeden przycisk i linia ruszała dalej. Rezultat był taki, że z fabryki nie wyszła już ani jedna pusta tubka. Brak reklamacji ze strony klientów utwierdził szefa w przekonaniu, że wydatek 25 mln złotych się opłacił.
Po miesiącu zajrzał w raport dotyczący statystyk i odkrył, że w pierwszym tygodniu liczba tubek odrzuconych przez wagę pokrywała się z przewidywaniami, jednak przez kolejne trzy tygodnie waga nie wykryła żadnych! Tymczasem szacowana liczba pustych tubek powinna wynosić co najmniej tuzin dziennie. Na polecenie szefa inżynierowie sprawdzili dokładnie sprzęt i potwierdzili, że raport nie zawiera żadnych błędów, waga działa bez zarzutu.
Zaskoczony takim obrotem sprawy szef udał się do fabryki, aby na własne oczy sprawdzić linię produkcyjną oraz zainstalowaną na niej wagę. Gdy dotarł na miejsce, zobaczył, że obok rozwiązania za 25 baniek stoi kosz i wiatrak wart jakieś 50 zł, który zdmuchuje do niego puste tubki. Zapytał więc kierownika zmiany, o co w tym wszystkim chodzi.
- A, to? - odpowiedział kierownik - Bartek, młodzik z obsługi, postawił, bo mu się nie chciało tutaj łazić za każdym razem jak zadzwonił dzwonek.
Ten dowcip wyjaśnia wszystko o polskie mentalności. Nic dodać nic ująć.
Lucyfer w piekle przeprowadza inspekcje....
OD razu widać, że to w oryginale był to dowcip żydowski.
Chyba opisywał żydowskie życie w getcie, gdy inspekcję robił esesman.
Ja pracuję w takim niby korpo. Na jedno zasady, reguły, ale mnie nikt nie rozliczaw sposób jaki przedstawiłeś a piwko na własny koszt. Nie kumam jak można chcieć pracować w takim real korpo. W weekendy handluje po parkach watą cukrową, pop cornem itp. Zgadnijcie kiedy czuję że żyję?
Pracowałem chwilę w korpo i tam szkolenia czy spotkania z przedstawicielami dostawców usług czy klientami miały miejsce średnio co 2 tygodnie. Zawsze był to miły przerywnik, można było pogadać, dowiedzieć się czegoś, często organizowali nam jakieś nagrody za udział jakichś głupich zabawach (nie mówię o kubkach czy innych gównach, ale na przykład o wyjazdach do Londynu na weekend czy na szkolenie do Amsterdamu- chyba nie powiesz mi że to taka zła opcja). Na piwko czy kolację integracyjną też było się co jakiś tam czas zapraszanym. Więc oczywiście są plusy. Nie mniej chujowa specyfika pracy, użeranie się z klientami, codziennie nadgodziny (nawet te 15-20 minut, ale wkurwiało), sprawiły że odszedłem. I tak, też jak poszedłem do małej firmy rodzinnej to też czułem jakbym odżył, ale nie ma co pierdolić, jak ktoś ma 20-25 lat, to najlepsze co może zrobić to iść pracować do korpo, obyć się i zdobyć doświadczenie.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów