Wiecie co mnie najbardziej wkurwiało w anime jak jeszcze kiedyś oglądałem? Powiem to na przykładzie Naruto. Jest walka, odcinek trwa o ile pamiętam 20min. Nie licząc już nieziemsko wkurwiającego intro i outro:
01 - 02 - walczą.
02 - 07 - gadają, dobry bohater próbuje nawrócić złego.
07 - 08 - walczą, dobry bohater dostaje baty.
08 - 15 - retrospekcje bohatera. Przypomina sobie smutne sytuacje z życia, itd. Nakurwia przy tym ckliwymi jak ja pierdolę sentencjami lub głębokimi przemyśleniami typu "people die when they're killed". Co ciekawe, zły bohater zamiast wykorzystać sytuację i dobić dobrego, woli go słuchać, a nawet mu współczuje.
15 - 17 - dobry bohater pod wpływem swoich wspomnień nagle dostaje super siły i pokonuje złego.
17 - 20 - teraz czas na wspomnienia złego bohatera. Okazuje się że kiedyś był dobry i wyjaśnia dlaczego teraz jest zły. Dobry bohater mu wybacza i się godzą. Potem zły umiera, a dobry płacze.
I tak, kurwa, w kółko. Jarałem się tym jak miałem 16-17 lat.
______________
Nie zapomnij o grzebieniu, ty pierdolony jeleniu.
Fazi
Mój chuj dłuższy niż twoje zwoje mózgowe.
Pih