- W Polsce niestety również mamy do czynienia z serią tajemniczych zgonów osób wpływowych, które mogły się stać zagrożeniem dla potężnych grup interesu – mówi w rozmowie z tygodnikiem "Do Rzeczy" Bogdan Święczkowski. Były szef ABW obawia się też, że może ich być więcej. - To śmiertelny splot - mówi.
- Ta seria przypomina to, co dzieje się za wschodnią granicą. Nie tylko w Rosji, ale także poza jej granicami, giną co rusz osoby, które mogą okazać się zagrożeniem dla reżimu bądź interesów służb specjalnych o postkomunistycznym rodowodzie – mówi Święczkowski. Podając przykłady tajemniczych zgonów w Rosji, odnosi się również do Polski.
- Mamy (w Polsce – red.) klasyczne zabójstwa, tak jak w przypadku Krzysztofa Olewnika czy b. ministra sportu Jacka Dębskiego, jak i dziwne samobójstwa np. Ireneusza Sekuły, Andrzeja Leppera, Jeremiasza Barańskiego czy Sławomira Petelickiego – mówi. Do tej grupy dodaje jeszcze "niewyjaśnione wypadki" i "nagłe ataki chorób" jak na przykład w przypadku Konstantego Miodowicza.
- W dojrzałych demokracjach takie serie zgonów właściwie się nie zdarzają. Dość powiedzieć, że przykładowo w Niemczech w ciągu ostatniego ćwierćwiecza było tylko jedno samobójstwo polityka podobnej rangi – przekonuje.
Były szef ABW wskazuje też na błędy, jakie popełniono podczas śledztw w tych sprawach. – Najczęściej dotyczyły one tzw. zgonów weekendowych. Jeżeli sekcji zwłok osoby zmarłej dokonuje się dopiero po upływie dwóch dób, bo Zakład Medycyny Sądowej nie pracuje w weekend, to każdego doświadczonego prokuratora, funkcjonariusza służb czy policjanta ogarnia pusty śmiech – mówi.
Święczkowski obawia się też, że "seria zgonów" w Polsce się jeszcze nie skończyła. – W Polsce wciąż żyje wiele osób, które mają podstawy, by obawiać się o swoje bezpieczeństwo. (…) Liczba afer, niejasnych powiązań, związków polityki, służb i biznesu, wielkie przetargi mogą stanowić swoistego rodzaju śmiertelny splot – kończy.
Cały wywiad w tygodniku "Do Rzeczy".
("Do Rzeczy"/GK;JS)
Zacyganione z onetu
- Ta seria przypomina to, co dzieje się za wschodnią granicą. Nie tylko w Rosji, ale także poza jej granicami, giną co rusz osoby, które mogą okazać się zagrożeniem dla reżimu bądź interesów służb specjalnych o postkomunistycznym rodowodzie – mówi Święczkowski. Podając przykłady tajemniczych zgonów w Rosji, odnosi się również do Polski.
- Mamy (w Polsce – red.) klasyczne zabójstwa, tak jak w przypadku Krzysztofa Olewnika czy b. ministra sportu Jacka Dębskiego, jak i dziwne samobójstwa np. Ireneusza Sekuły, Andrzeja Leppera, Jeremiasza Barańskiego czy Sławomira Petelickiego – mówi. Do tej grupy dodaje jeszcze "niewyjaśnione wypadki" i "nagłe ataki chorób" jak na przykład w przypadku Konstantego Miodowicza.
- W dojrzałych demokracjach takie serie zgonów właściwie się nie zdarzają. Dość powiedzieć, że przykładowo w Niemczech w ciągu ostatniego ćwierćwiecza było tylko jedno samobójstwo polityka podobnej rangi – przekonuje.
Były szef ABW wskazuje też na błędy, jakie popełniono podczas śledztw w tych sprawach. – Najczęściej dotyczyły one tzw. zgonów weekendowych. Jeżeli sekcji zwłok osoby zmarłej dokonuje się dopiero po upływie dwóch dób, bo Zakład Medycyny Sądowej nie pracuje w weekend, to każdego doświadczonego prokuratora, funkcjonariusza służb czy policjanta ogarnia pusty śmiech – mówi.
Święczkowski obawia się też, że "seria zgonów" w Polsce się jeszcze nie skończyła. – W Polsce wciąż żyje wiele osób, które mają podstawy, by obawiać się o swoje bezpieczeństwo. (…) Liczba afer, niejasnych powiązań, związków polityki, służb i biznesu, wielkie przetargi mogą stanowić swoistego rodzaju śmiertelny splot – kończy.
Cały wywiad w tygodniku "Do Rzeczy".
("Do Rzeczy"/GK;JS)
Zacyganione z onetu