Bieżące informacje na temat wypraw:
http://www.facebook.com/seekandexplore
Projekty rekultywacji i ponownego zasiedlenia Strefy Czarnobylskiej szły wtedy pełną parą, ludzie coraz odważniej podsuwali się do Sarkofagu, podobno nawet biura podróży organizowały wycieczki turystyczne – to mniej więcej tak, jakby jechać na wakacje na cmentarz, no ale co ja, stalker, mam tu do powiedzenia?
Schodzę z Nasypu pomiędzy drzewa, gdzie widzę zrujnowany domek toromistrza z przylegającymi doń komórkami. „Odessa” – głosi napis cyrylicą, wymalowany czarną farbą na ścianie; pewnie pamiątka po durnych turystach z czasów, gdy głupi ludzie przyjeżdżali tu na zorganizowane wycieczki autokarami, popatrzeć na martwy świat i poudawać współczucie dla ludzkiego nieszczęścia sprzed lat. Tutaj się rozłożę przed kolejnym etapem mojej podróży.
Pamiętam pilota z Belgii, Henk van Rensbergen, który cyka fotografie opuszczonych miejsc, naprawdę zajebiste, zanim eksploracja tych miejsc stała się tak popularna, że wyszło jej to na złe. Kiedyś opuszczone miejsca miały klimat, można było chwilę się zatrzymać w zadumie, kontemplacji czy innym podobnym transcendentnym gównem. Jednak zaczęły się pojawiać osoby i fora, gdzie zaczęto podawać współrzędne i się zaczęło. Graffiti, a raczej pierdolone bazgroły zwane tagami, których ni chuja nie idzie się rozczytać, puszki i butelki po libacjach, najszczane, zasrane i to nie przez bezdomnych bo w miejscach, gdzie nie łatwo dojść. Kiedyś była taka niepisana zasada, że nie rusza się tego co jest, a teraz? pierdut, rozjebać w mak.
co do samego filmiku przypomniały mi się książki Gołkowskiego: