pojechałem sobie w tym roku na sylwestra do Berlina, bo jakoś nigdy nie miałem czasu żeby sobie tam posiedzieć i trochę obejrzeć jak się żyje. Wysiadając na dzielnicy Charlottenburg pierwsze co mnie zaskoczyło to syf jaki tam jest. Przede wszystkim brak koszy na śmieci, udaliśmy się do hotelu po drodze mijałem z 4 fryzjerów męskich gdzie arab strzyże araba. Po rozpakowaniu się wyszliśmy na miasto i oczywiście pod Bramę Brandenburską. Najlepiej dogadywaliśmy się z przechodniami zagranicznymi tj. Francuzami i Włochami i ogólnie z rasistami
w metrze wiadomo trzeba było do kogoś zagadać, więc kilka gadek z niemcami się odbyło a są oni zniesmaczeni sytuacją migracyjną i większość niemców dalej chodzi w maseczkach bo jak twierdzą " te małpy roznoszą choroby". idąc ulicą na 10 osób 9 to arabusy. Moja panna prosiła żebyśmy wracali już koło 24 w inne miejsce bo policja zablokowała wjazd pod bramę i arabusy zaczęły się już rzucać. Skakali przez płoty, ogólnie zachowują się jak zwierzęta. Boisz się, że dostaniesz petardą w łeb, albo kosę więc przeważnie nie patrzysz im w oczy a jak to już zrobisz to zobaczysz pewność siebie, że w razie czego, gdy krzyknie wokół Ciebie zleci się kilkunastu i Cię zabiją. gówniarze mają to samo coś w oczach.
Wróciłem do Polski i naprawdę, może i mamy katozjebów, LGBTQ+ czy inne formacje religijne, ale idąc ulicą serio nie boisz się, że coś Ci się stanie.
W metrze rozmawialiśmy jeszcze z parą polsko niemiecką i uprzedzili nas żebyśmy na siebie uważali bo te zwierzęta ciągle kradną albo jest dużo napadów.
Tam idziesz ulicą czy do sklepu i każdy jest smutny... nikt się do Ciebie nie uśmiecha a jak się uśmiechnie to wiesz, że to turysta.
idąc na metro zobaczyłem taką knajpę dosłownie na dworcu, a przechodząc obok spruło się do mnie jakiś rusek czy nie mam szluga jak mu powiedziałem, że rosjanom to nawet grosza nie dam bo jestem Polakiem. to zrobił w tył zwrot i zaczął uciekać