Byłem dość mocno zdziwiony gdy na Wirtualnej Polsce znalazł się artykuł z jednej strony ośmieszający bojowników islamu, z drugiej strony niebagatelizujący zagrożenia. Polecam artykulik by zapoznać się z ewolucją umysłową ludzi (i nie mam na myśli autora a ludzi odpowiedzialnych za dopuszczanie takich artykułów dla szerokich mas na WP) dla których islam to religia miłości...
Policja aresztowała Pakistańczyka i Tunezyjczyka planujących zamachy w Italii. Świetnie zintegrowani, mieszkali i pracowali we Włoszech od lat.
Prokuratura udostępniła wyjątki transkrypcji podsłuchiwanych od kwietnia rozmów obu niedoszłych zamachowców. Nie było problemu z tłumaczeniem, bo ich jedynym wspólnym językiem był włoski. Opublikowane we wszystkich liczących się mediach, wstrząsnęły Włochami.Pracujący w mediolańskiej firmie sprzątającej 35-letni Tunezyjczyk Lassaad Briki i 26-letni Pakistańczyk Muhammad Wakas, kierowca zaopatrujący restauracje w owoce i warzywa hurtowni w Manebrio pod Brescią, zostali aresztowani, bo zgubiły ich naiwność i głupota. Na ich ślad wpadli policjanci kontrolujący internet pod kątem zagrożenia terrorystycznego. W kwietniu br. w sieci pojawiły się zdjęcia Koloseum, dworca w Wenecji, katedry w Mediolanie i kilku stacji metra wykonane telefonem komórkowym z karteczkami na pierwszym planie, gdzie po arabsku, włosku i angielsku wypisano: „Państwo Islamskie w Rzymie", „Jesteśmy na waszych ulicach", „Już niedługo uderzymy - żołnierze Allaha", „Rzymianie! Macie trzy wyjścia: 1. Przyjąć islam. 2. Płacić dżizję (podatek, który muszą płacić „niewierni" w krajach islamskich - red.). 3. Albo zginąć od naszych wyciągniętych już noży" etc. Policja natychmiast namierzyła autorów, Brikiego i Wakasa. Zaczęła ich śledzić, podsłuchiwać rozmowy i kontrolować ich aktywność internetową.
Choć obaj aresztowani odmówili jakichkolwiek zeznań, włoscy śledczy są przekonani, że nikt ich w Italii nie zrekrutował - ani agenci Państwa Islamskiego, ani fanatyczni imamowie w domach modlitwy. Jak powiedział włoskim mediom prokurator Maurizio Romanelli, Briki i Wakas niemal na pewno zradykalizowali się i stali się żądnymi krwi fanatykami dżihadu przez internet. Z biegiem czasu męczeńska śmierć po uprzednim wymordowaniu jak największej liczby niewiernych stała się ich obsesją. Wakas poszukiwał w internecie najbardziej trującej ze znanych toksyn - jadu kiełbasianego. Briki poleciał pożegnać się z rodziną do Kairuanu, gdy pochodzący z tego samego miasta fanatyk urządził 27 czerwca rzeź na plaży w pobliskiej Susie. Sprawca stał się idolem Brikiego. Mówił o nim „mój mistrz"
Po powrocie do Mediolanu Briki rozpoczął rekrutację ochotników na prowadzenie świętej wojny. Jednemu z kandydatów powiedział: „Ja sam byłem z Włochami dwa, trzy razy na dyskotece. Musisz zmienić swój wygląd. Zgól brodę. Zacznij nosić kolczyki, złorzecz Państwu Islamskiemu, rozmawiaj o Michaelu Jacksonie, Madonnie, Nicole Kidman. Idź na dyskotekę z puszką piwa w ręku, ale nie pij! Musisz zdobyć ich zaufanie. Musisz się kamuflować".
Briki i Wakas snuli plany fantastyczne i skrajnie naiwne, ale krwawe. Planowali dostać się do amerykańskiej bazy lotniczej w samochodzie dostarczającym pieczywo. Chcieli zaatakować samoloty na ziemi koktajlami Mołotowa, a żołnierzy wystrzelać z kałasznikowa. Marzyła im się też broń przeciwlotnicza, którą mogliby zaatakować samoloty w powietrzu. Alternatywnie planowali wykonać zamach na pełen wiernych kościół, zastrzelić kilku karabinierów albo wziąć w jakimś ludnym miejscu zakładników i wybić ich do nogi. Chcieli też w nocy puścić z dymem firmy, w których pracowali. Mówi Briki: „Pomyśl! Trochę benzyny i zapalniczka, a jakie straty! Dla państwa, zakładu ubezpieczeń. Ile osób zostanie bez pracy!". W pewnym momencie planowali zaciągnąć kredyty na mieszkanie i oczywiście w związku z rychłą przeprowadzką do raju ich nie spłacić, by narazić w ten sposób włoski bank na straty.
Za sprawą tych planów włoskie media ochrzciły obu fanatyków mianem „idiotów dżihadu ", ale nikt nie lekceważy zagrożenia. Padają pełne obaw pytania: „Ilu jeszcze jest takich pośród 1,8 mln muzułmanów mieszkających w Italii? ". „A co będzie, jeśli trafi na nieco bardziej rozgarniętych?". W sondzie ulicznej w zamieszkanej przez muzułmanów dzielnicy Mediolanu pytani darzyli wielkim szacunkiem tych, którzy „zdecydowali się umrzeć za Allaha".
Piotr Kowalczuk
Zródło; WP
Policja aresztowała Pakistańczyka i Tunezyjczyka planujących zamachy w Italii. Świetnie zintegrowani, mieszkali i pracowali we Włoszech od lat.
Prokuratura udostępniła wyjątki transkrypcji podsłuchiwanych od kwietnia rozmów obu niedoszłych zamachowców. Nie było problemu z tłumaczeniem, bo ich jedynym wspólnym językiem był włoski. Opublikowane we wszystkich liczących się mediach, wstrząsnęły Włochami.Pracujący w mediolańskiej firmie sprzątającej 35-letni Tunezyjczyk Lassaad Briki i 26-letni Pakistańczyk Muhammad Wakas, kierowca zaopatrujący restauracje w owoce i warzywa hurtowni w Manebrio pod Brescią, zostali aresztowani, bo zgubiły ich naiwność i głupota. Na ich ślad wpadli policjanci kontrolujący internet pod kątem zagrożenia terrorystycznego. W kwietniu br. w sieci pojawiły się zdjęcia Koloseum, dworca w Wenecji, katedry w Mediolanie i kilku stacji metra wykonane telefonem komórkowym z karteczkami na pierwszym planie, gdzie po arabsku, włosku i angielsku wypisano: „Państwo Islamskie w Rzymie", „Jesteśmy na waszych ulicach", „Już niedługo uderzymy - żołnierze Allaha", „Rzymianie! Macie trzy wyjścia: 1. Przyjąć islam. 2. Płacić dżizję (podatek, który muszą płacić „niewierni" w krajach islamskich - red.). 3. Albo zginąć od naszych wyciągniętych już noży" etc. Policja natychmiast namierzyła autorów, Brikiego i Wakasa. Zaczęła ich śledzić, podsłuchiwać rozmowy i kontrolować ich aktywność internetową.
Choć obaj aresztowani odmówili jakichkolwiek zeznań, włoscy śledczy są przekonani, że nikt ich w Italii nie zrekrutował - ani agenci Państwa Islamskiego, ani fanatyczni imamowie w domach modlitwy. Jak powiedział włoskim mediom prokurator Maurizio Romanelli, Briki i Wakas niemal na pewno zradykalizowali się i stali się żądnymi krwi fanatykami dżihadu przez internet. Z biegiem czasu męczeńska śmierć po uprzednim wymordowaniu jak największej liczby niewiernych stała się ich obsesją. Wakas poszukiwał w internecie najbardziej trującej ze znanych toksyn - jadu kiełbasianego. Briki poleciał pożegnać się z rodziną do Kairuanu, gdy pochodzący z tego samego miasta fanatyk urządził 27 czerwca rzeź na plaży w pobliskiej Susie. Sprawca stał się idolem Brikiego. Mówił o nim „mój mistrz"
Po powrocie do Mediolanu Briki rozpoczął rekrutację ochotników na prowadzenie świętej wojny. Jednemu z kandydatów powiedział: „Ja sam byłem z Włochami dwa, trzy razy na dyskotece. Musisz zmienić swój wygląd. Zgól brodę. Zacznij nosić kolczyki, złorzecz Państwu Islamskiemu, rozmawiaj o Michaelu Jacksonie, Madonnie, Nicole Kidman. Idź na dyskotekę z puszką piwa w ręku, ale nie pij! Musisz zdobyć ich zaufanie. Musisz się kamuflować".
Briki i Wakas snuli plany fantastyczne i skrajnie naiwne, ale krwawe. Planowali dostać się do amerykańskiej bazy lotniczej w samochodzie dostarczającym pieczywo. Chcieli zaatakować samoloty na ziemi koktajlami Mołotowa, a żołnierzy wystrzelać z kałasznikowa. Marzyła im się też broń przeciwlotnicza, którą mogliby zaatakować samoloty w powietrzu. Alternatywnie planowali wykonać zamach na pełen wiernych kościół, zastrzelić kilku karabinierów albo wziąć w jakimś ludnym miejscu zakładników i wybić ich do nogi. Chcieli też w nocy puścić z dymem firmy, w których pracowali. Mówi Briki: „Pomyśl! Trochę benzyny i zapalniczka, a jakie straty! Dla państwa, zakładu ubezpieczeń. Ile osób zostanie bez pracy!". W pewnym momencie planowali zaciągnąć kredyty na mieszkanie i oczywiście w związku z rychłą przeprowadzką do raju ich nie spłacić, by narazić w ten sposób włoski bank na straty.
Za sprawą tych planów włoskie media ochrzciły obu fanatyków mianem „idiotów dżihadu ", ale nikt nie lekceważy zagrożenia. Padają pełne obaw pytania: „Ilu jeszcze jest takich pośród 1,8 mln muzułmanów mieszkających w Italii? ". „A co będzie, jeśli trafi na nieco bardziej rozgarniętych?". W sondzie ulicznej w zamieszkanej przez muzułmanów dzielnicy Mediolanu pytani darzyli wielkim szacunkiem tych, którzy „zdecydowali się umrzeć za Allaha".
Piotr Kowalczuk
Zródło; WP