edek.bajzel napisał/a:
dobry temat spermopijców lewego sektora, czyli SLD, PO i tym podobnych
Wypraszam sobie! Ze wszystkich opcji politycznych na polskiej scenie politycznej nie ma, powtarzam, nie ma ANI JEDNEJ partii nie lewicowej której program nie byłby oparty o populistyczne hasła adresowane do konkretnych grup społecznych. I nie muszę mówić że aby przekonać część potencjalnego elektoratu to siłą rzeczy MUSI dojść do redystrybucji środków kosztem przegranego elektoratu przeciwnego obozu oraz około połowy mieszkańców polski którzy na wybory NIE PÓJDĄ.
Największą tragedią Polski i Polaków to demokracja oparta o partie polityczne, wykraczająca poza ramy lokalnych społeczności (samorządów jak gminy i powiaty), gdyż tzw marketing polityczny wykorzystuje fakt że połowa Polaków którzy nie zagłosują będzie idealną bazą podatkową na socjalne przekupstwo większej połowy z tych co do wyborów pójdą. Ci którzy natomiast pójdą do wyborów można podzielić na trzy grupy. Są to:
- budżetówka - urzędnicy, lekarze, służby mundurowe, sędzia i wszyscy których głównym źródłem utrzymania jest skarb państwa)
- sezonowy elektorat ( beneficjenci przeróżnych świadczeń socjalnych)
- fanatycy partyjni (najgorszy pomiot piekielny który w imię populistycznych ideologii głoszonych przez swoją partię jest gotów topić i palić wyborców obozu przeciwnego, i to wszystko zupełnie za frajer)
Dużo można mówić o tym jacy to Polacy są, ale jedno jest niezaprzeczalne, jest to naród beznadziejny. Co by uściślić, nie jako grupa wspólnego interesu ale grupa operująca tym samym językiem, bo niestety na tym podobieństwa z tytułu narodowości się kończą. Drugiego tak zantagonizowanego tworu społecznego w Europie to chyba nie ma. Ale ktoś może mi zarzucić że jestem internacjonalistą albo kosmopolitą. Nic z tych rzeczy, ja patrzę na Polskę i Polaków jak na niewypał który miał prawie wszystko co było potrzebne aby zbudować niewywracalne mocarstwo, ale coś (ja wiem co) zaczęło gnić w okolicach połowy XVI wieku i tak od tamtego momentu mieliśmy ponad 200 lat niewidocznej agonii, potem ponad 120 lat oczywistej niewoli.
Gdy odzyskaliśmy niezależność w 1918 to zbyt wcześnie porwaliśmy się z motyką na słońce bez przygotowania. A mieliśmy wszystko, wykreowaną przez pracę u podstaw narodową motywację, wspólnego wroga i wiarę w to że będzie lepiej. Ale brak sił, i nieprzyjazne środowisko ententy sprawiło że musieliśmy przejść w stan wegetacji, a agresję wynikłą z problemów wewnętrznych trzeba było wyładować u siebie na podwórku, mimo iż mieliśmy co najmniej czterech kandydatów na wrogów nr 1, Niemców, bolszewików, Czechów i rzecz jasna wewnętrznie niezasymilowanych żydów.
To co było gwoździem programu wykolejania się polskich aspiracji mocarstwowych była socjaldemokracja poprzedzona krótkim okresem sancyjnej dyktatury, które to z tego co można było na początku XX wieku nazwać narodem polskim pozostawiło zlepek kilku grup interesów bez długoterminowej wizji (od wyborów do wyborów) których jedyne co łączy to miejsce zamieszkania i język. Zatem NIEMA JUŻ JEDNOLITEGO NARODU POLSKIEGO i jeżeli nie zmieni się radykalnie ustroju państwowego to sytuacja sprzed stu lat już się nie powtórzy.
Jprd, żem się rozpisał