Geneza powstania supermarketów była prosta. Rząd chcąc wydymać swoich poddanych jeszcze bardziej, "zachęcił zagraniczny kapitał" całkowitym zwolnieniem z podatków przez pierwszy rok i znacznymi ulgami w latach kolejnych. Efekt był taki, że Pani Halinka która prowadziła sklep od 20 lat musiała bulić podatki, a Stonka czy inne Tusko nie musiało. Nawet jeśli jakimś cudem pani Halinka przetrwała na rynku ten trudny okres, to w kolejnych latach markety zmieniały nazwy aby dalej mieć zwolnienia podatkowe, lub rozliczały się na Seszelach tak, że państwo Polskie gówno z tego dostało.
Teraz jaki jest wymiar gospodarczy takiego marketu.
Po pierwsze zyski marketów są transferowane chuj wie gdzie, a Pani Halinka za zysk prawdopodobnie kupiłaby sobie nową garsonkę od Pani Jadzi - obie panie zadowolone, regionalny rynek pracy się kręci, hajs się zgadza.
Kolejna sprawa to wpływy do budżetu gminy i państwa. Pani Halinka chce mieć dobrą drogę do pracy, chce mieć ładny zadbany park, w którym będzie bezpiecznie i gdzie będzie mogła się z dziećmi przejść dla relaksu - dlatego już już odżałuje te podatki. Zarząd sieci marketów ma serdecznie w dupie lokalną okolicę i nie da złamanego grosza podatku na lokalną infrastrukturę, bo siedzi gdzieś na osiedlu willowym w okolicach lazurowego wybrzeża, będą woleli dać w łapę jakiemuś posłowi żeby "użył nacisku" na danego Wójta niż by mieli zapłacić podatek do gminy.
Kolejna sprawa to jakość, kiedy Pani Halinka sprzeda badziew to będzie miała ciężkie życie na rewirze, a jak pójdą wieści po ludziach to poleci z torbami. W markecie natomiast mogą sprzedawać gówno jako cukierki i spoko, bo po zabiciu lokalnej konkurencji mają monopol i czy się komuś podoba czy nie, trzeba kupować to co łaskawie dadzą.
Remedium na zagraniczne markety jest proste jak budowa cepa - ich obłożyć podatkami takimi jakie płacą lokalni przedsiębiorcy, ukrócić zatrudnianie na śmieciówki i staże, a lokalnych małych przedsiębiorców zwolnić z podatków przez rok, a przez kolejne kilka lat stosować ulgi
To się jednak nie wydarzy, bo Polska jest tylko miejscem zbytu dla odpadów produkcyjnych z zachodu za cenę wyższą niż na owym zachodzie.
Panuje tu ideał niewolnictwa - Polak jedzie produkować na zachód (gdzie zostawia podatki), po czym wraca do kraju gdzie kupuje odpady z tego co wyprodukował (a zysk ze sprzedaży też idzie na zachód) - kwintesencja wydymania