Będąc w 2008 w Holandii, zapoznałem się tam z dwoma najpyszniejszymi rzeczami na świecie: stroopwaflami - okrągłe wafle z cynamonowo-karmelowym nadzieniem (w Polsce sprzedaje się ich podróbkę - tofinki) i kroepoekiem - prażynkami z krewetek. Wróciłem obładowanym i jednym, i drugim. Pewnego dnia wziąłem do szkoły opakowanie kroepoeku. I tu zaczyna się najlepsze. Podchodzi do mnie moja koleżanka - wegetarianka i pyta:
- Co tam tak zajadasz?
- Kroepoek.
- Co?
- Kroepoek, takie prażynki z Holandii.
- Mogę jednego?
- Jasne. (troll mode: on)
Dopiero po jakichś kilku minutach jedzenia zapytała:
- Jaki to właściwie smak?
- Krewetki.
Nigdy nie widziałem, by ktoś z taką prędkością pobiegł do toalety.
Od tamtej pory się do mnie nie odzywa...
- Co tam tak zajadasz?
- Kroepoek.
- Co?
- Kroepoek, takie prażynki z Holandii.
- Mogę jednego?
- Jasne. (troll mode: on)
Dopiero po jakichś kilku minutach jedzenia zapytała:
- Jaki to właściwie smak?
- Krewetki.
Nigdy nie widziałem, by ktoś z taką prędkością pobiegł do toalety.
Od tamtej pory się do mnie nie odzywa...
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis