Łooo człowieku!
To jeszcze taniocha...
Pamiętam jak dziadek kilka lat temu przyjechał do proboszcza parafii by wybrać miejsce na cmentarzu, na którym chciał być pogrzebany.
Słuchajcie... Za 1 razem dziadek był z kopertą, wiedział co go czeka bo znał "pierdolce" ów księdza. Nie ustalili miejsca. Przyjedźcie tego i tego dnia w godzinach pracy kancelarii. Swoją droga - tego dnia również był w czasie pracy kancelarii parafialnej.
Drugie podejście - wychodzi proboszcz by otworzyć drzwi, gadka szmatka, a ten... "Eeee.. przyjdźcie innego dnia, jem obiad i zanim na cmentarz zajdziemy to już kancelaria bedzie zamknięta..."
Jak o tym się dowiedziałem, to mi nóż w kieszeni się otworzył...
Trzecie podejście - udane. Zaszedł uzbrojony w kopertę dziadek razem z moim ojcem, pogadali pogadali, ugadali księdza żeby się przejść na cmentarz, wyznaczyli miejsce po dośc długich negocjacjach. Jakby to kurwa znaczenie miało by leżeć bardziej w prawo czy w lewo. Jeszcze zacny ksiądz stawiał warunki, bo nie z tej parafii dziadek, bo tamto siamto i coś jeszcze.
Dzień smierci dziadka. Zachodzimy do jego rodzimej parafii, mówimy jaka sytuacja z pochówkiem, na to proboszcz - no ale to 700 zł bierzemy od pogrzebu. Kopara w dół.
Łącznie tak na księży, miejsce pochówku poszło 1500 zł. Fajnie nie?