TwójCzarnyPan napisał/a:
Jedyna względnie dobra rzecz, jaką dał Kościół, to zapewnienie jako takiego porządku społecznego w czasach feudalizmu. Sojusz tronu i ołtarza był potrzebny warstwom wyższym, żeby chłopstwo znało swoje miejsce i się nie buntowało. Dzięki spowiedzi, wiejski proboszcz wiedział wszystko o swoich owieczkach i mógł kontrolować ich umysły. Oczywiście, utrzymując je w ciemnocie i zacofaniu, ale przynajmniej nie buntowały się za bardzo i państwa mogły powstawać, trwać i się rozwijać. Po rewolucji przemysłowej, gdy nastąpił exodus ze wsi do miast, ta rola przestała mieć znaczenie i rację bytu. Problem z Kościołem (Katolickim, ale nie tylko) jest taki, że ciągle tkwi w tej feudalnej mentalności i od 150 lat nie ma na siebie pomysłu. I dlatego na Zachodzie świątynie są puste, a w Polsce pustoszeją w tempie wcześniej nieznanym.
A te lewackie ideologie, jak BLM-y, ekologizm, klimatyczny katastrofizm, dżenderyzm są po prostu taką religią zastępczą. Człowiek nie chce być szarym pionkiem, poszukuje w życiu celu, chciałby żyć dla jakiejś sprawy wyższej. Gdy nie daje mu go żaden kościół, szuka gdzieś indziej. I nie ma w tym nic złego, dopóki nie narzuca swojego światopoglądu innym, bo wtedy staje się fanatykiem. Dlatego, fanatyków trzeba jebać, tych z lewa, z prawa, środka, z góry i z dołu. Religijnych, antyreligijnych, rasowych, czy politycznych. Jeden chuj.
W końcu jakiś merytoryczny i sensowny komentarz (nie to, że moje nie były takie! xd) ale tak na serio, religia była opium dla ludu. Wczujcie się w takiego średniowiecznego chłopa. Zapierdala 16/24 żeby nie umrzeć z głodu. Mieszka z kurami, 4 dzieciaki, żoną i teściową w jednym pomieszczeniu, zimą ogrzewanym ciepłem bydła srającego ci pod łóżkiem. Jak będzie miał szczęście, to dożyje 40-stki i potem umrze z głodu tułając się po wioskach, wyjebany z chaty przez dzieciaki.
No i co taki sobie może pomyśleć, wchodząc do czystego, pięknego kościoła, z obrazami, malowidłami, fantastyczna muzyka z organ. Ten wspaniale ubrany ksiądz, trzymający złote kielichy, mówiący takie mądre rzeczy. (Nie wie jakie, bo ksiądz pierdoli po łacinie, ale na pewno muszą być mądre), i tak jest tym przepychem, bogactwem zafascynowany, że on księdzu przy konfesjonale powie absolutnie wszystko! Nawet to, że tę Marynę od Kowalaka wyruchał, choć tego nie zrobił. Ksiądz naciskał, świętemu nie wypadało zaprzeczać, to grzech, więc potwierdził.
No a potem Kowalak, najbogatszy we wsi, dał księdzu solidnie na mszę i się dowiedział.
Pytanie do katolików jeszcze praktykujących: Wy na serio myślicie, że to co mówicie księdzom przy spowiedzi jest święte, tajemne, i nikt się nie dowie?
- ostatnia aktualizacja:
Wczoraj 23:24
