Serdeczny Ch*j w dupę moherom z autobusu ZTM w Warszawie.
Wracałem dzisiaj po oddaniu krwi, chwilę wcześniej pomogłem kobiecie wnieść wózek z dzieckiem do autobusu, pech chciał, że za mocno szarpnąłem wózek ręką z której miałem pobieraną krew i zrobił mi się mały siniak.
Usiadłem na przeciwko dwóch moherowych beretów, ułożyłem swoją rękę wygodnie na nodze w ten sposób ukazując siniaka, oparłem głowę o szybę i zamknąłem oczy.
Długo czekać nie musiałem na odzew moherów:
"Patrz, kolejny narkoman!!, co to się z tym światem dzieje!?"
Otworzyłem oczy i odparłem:
"oby pani starsza nigdy nie potrzebowała krwi tego narkomana"
Nie, nie jestem pedałem, nie noszę rurek, mam krótkie włosy
Wracałem dzisiaj po oddaniu krwi, chwilę wcześniej pomogłem kobiecie wnieść wózek z dzieckiem do autobusu, pech chciał, że za mocno szarpnąłem wózek ręką z której miałem pobieraną krew i zrobił mi się mały siniak.
Usiadłem na przeciwko dwóch moherowych beretów, ułożyłem swoją rękę wygodnie na nodze w ten sposób ukazując siniaka, oparłem głowę o szybę i zamknąłem oczy.
Długo czekać nie musiałem na odzew moherów:
"Patrz, kolejny narkoman!!, co to się z tym światem dzieje!?"
Otworzyłem oczy i odparłem:
"oby pani starsza nigdy nie potrzebowała krwi tego narkomana"
Nie, nie jestem pedałem, nie noszę rurek, mam krótkie włosy