Chodzi o to, by na zły uczynek bliźniego, nie odpowiadać złym uczynkiem, lecz dobrym, a jemu przebaczyć. Owszem, być może skończy się to dla was np. urżnięciem głowy za pomocą tępego noża kuchennego, ale jeśli naprawdę wierzycie w Boga i jemu ofiarowujecie swe życie, to nie będzie czuli lęku, a wręcz przeciwnie, towarzyszyć wam będzie spokój, bo postąpiliście słusznie i byliście dobrzy do samego końca.
Dlaczego dobrzy szybciej odchodzą, od złych? Czy to jest powód do radości, że będąc złym pociągniesz dłużesz na tym smutnym, jak pizda, świecie? Może Bóg widzi, że Kowalski jest dobrym człowiekiem, to skraca jego tułaczkę i zabiera w lepsze miejsce, a Nowakowi, który jest zepsuty, daje więcej czasu i wszelakie znaki, by ten mógł wrócić na dobrą ścieżkę?