To słowa Mike'a Jeffriesa, szefa sieci Abercrombie & Fitch, która tworzy ubrania głównie dla osób do 22. roku życia. - Firmy, które mają kłopoty, próbują stworzyć ofertę dla wszystkich: młodych, starych, grubych, szczupłych. Ale wtedy stają się zupełnie bez wyrazu. Jeśli nikogo nie wykluczysz, nikogo też nie wyróżnisz - mówił Jeffries już kilka lat temu. Ale w ostatnich dniach burza rozpętała się ponownie, gdy sieć podtrzymała postanowienie, że nie będzie produkować kobiecych ubrań w rozmiarach XL i XXL.
Rozmiarówka do 38?
Mechanizm w A&F jest prosty: kto nosi ciuchy firmy, musi być atrakcyjny wizualnie. Dzięki temu marka dobrze się kojarzy. Zdaniem przedstawicieli firmy dziewczyny w rozmiarze XL i XXL atrakcyjne nie są, więc w A&F nie produkuje się żadnych ubrań w tych rozmiarach. Marka, mająca ponad tysiąc sklepów w samych Stanach Zjednoczonych i kilkadziesiąt w Europie (w tym w warszawskiej Galerii Mokotów sklep marki Hollister), ma się kojarzyć z seksapilem. - Dlatego też zatrudniamy atrakcyjnych ludzi w naszych sklepach. Piękny człowiek przyciąga innych pięknych ludzi - mówi Jeffries. Największy rozmiar ubrań dostępnych w Abercrombie & Fitch to 10 (europejskie 38), podczas gdy w konkurencyjnym H&M to 16 (w Europie - 46).
Na łamach "Business Insidera" przypomniał o tym kilka dni temu Robin Lewis odpowiedzialny w A&F za ustalanie zasad sprzedaży. - On [Mike Jeffries] nie chce większych ludzi w swoich sklepach, chce szczupłych i pięknych. Nie chce, by najważniejsi klienci widzieli, że w ubraniach naszej marki chodzą ludzie nie tak atrakcyjni jak oni sami. Ubierający się u nas muszą się czuć tak dobrze jak te "fajne dzieciaki" ze szkół - stwierdził Lewis. I podkreślił, że firma nie tworzyła, nie tworzy i nie będzie tworzyła ubrań w dużych rozmiarach dla dziewczyn.
Dlaczego problem dotyczy tylko płci piękniejszej?
Bo jak mówi Lewis, w dużych męskich ubraniach z jego firmy mogą chodzić atrakcyjni gracze amerykańskiego futbolu i wrestlerzy.
Wypowiedzi Lewisa i Jeffriesa nie pozostały bez echa.
"Jeśli uważasz, że każde dziecko jest atrakcyjne i chcesz ukrócić takie napastliwe poglądy, pokaż Mike'owi Jeffriesowi, że się myli, bo bez względu na rasę, wagę i zdolności każde dziecko jest atrakcyjne" - napisała na Facebooku doktor Maria Rago, szefowa kliniki Rago and Associates zajmującej się jakością i kulturą żywienia. Na jej apel odpowiedziały dziesiątki osób.
W poniedziałek, dzień po obchodzonym w USA w drugą niedzielę maja Dniu Matki, pod sklepem Abercrombie & Fitch w Chicago spotkały się nastolatki, ich matki i aktywiści.
Wśród nich była 17-letnia Cali Lindstrom z Illinois. - Jestem przeciwna działaniom Abercrombie & Fitch od czasu, gdy inne dziewczyny w szkole zaczęły naśmiewać się ze mnie, bo nie noszę ciuchów A&F, podczas gdy cała garderoba moich koleżanek składała się właśnie z ubrań tej firmy. Mike Jeffries ma zwichrowane spojrzenie na temat tego, kto i co jest piękne - mówi nastolatka.
Ragen Chastain, aktywista promujący akceptację własnego ciała, dodaje: - Myślę, że wspaniały byłby bojkot tej firmy przez ludzi, którzy w niej kupują. Pokazałoby to, że kojarzenie atrakcyjności i popularności tylko ze szczupłą sylwetką jest nie w porządku.
Sieć nie odniosła się do tych protestów. Tymczasem media obiegła kolejna informacja o jej działaniach. Według zagranicznych portali sieć pali swoje ubrania pozostałe ze starych kolekcji, zamiast oddać je ludziom biednym czy bezdomnym. Nie chce tego robić z tych samych powodów, dla których nie produkuje ubrań w dużych rozmiarach - by ciuchów marki A&F nie nosili ludzie niekojarzący się z pojęciem "atrakcyjny" i "cool".
źródło: pieniadze.gazeta.pl