kudlaty1125 napisał/a:
test na czarownice
Ordalia, gwoli ścisłości. W żadnym wypadku nie mylić z torturami.
kudlaty1125 napisał/a:
Ciekaw jestem co im tak bardzo napierdoliło w głowach
Uwierzysz, że to (poniekąd) wina Niemców?
Germanie za czasów pogańskich trzymali się koncepcji bogów ingerujących w świat stworzony - tym samym zdarzało im się pojedynkować między sobą dla udowodnienia swoich racji (jeśli mam rację i jestem gotów dać za nią w mordę, to bogowie pomogą mi, abym sam w mordę nie dostał). Potem przyszło chrześcijaństwo i stare zwyczaje trzeba było jakoś osadzić w nowych realiach (w których później rozprzestrzeniły się po całym świecie cywilizacji łacińskiej), stąd ordalia jako metoda weryfikacji dowodowej przez opatrzność Stwórcy (przecież nie pozwoli niewinnej osobie się utopić).
EDIT:
Doprecyzuję, bo zasnę.
Trzy podstawowe ordalia, stosowane w procesach o czary, możemy podzielić na kategorie ordaliów narzucanych przez sąd oraz ordaliów dobrowolnych.
Ordalia dobrowolne - próba żelaza. Podsądny sam je proponował, jako dowód swojej niewinności. Sprawa banalna, przejść się po rozgrzanym żelazie. Później przez kilka dni doglądano ran - jeśli ropiały i się gnoiły, winny. Jeśli goiły się ładnie, niewinny.
Ordalia narzucane przez sąd - próba wody. To z kolei dzielimy na próbę wody gorącej (wyciągamy przedmiot, często krucyfiks, z wrzątku i nie mamy oparzeń - jesteśmy niewinni) i zimnej (hop do wody, Bóg nie pozwoli utopić się niewinnej osobie - nawet jeśli zaczęliśmy się topić, z reguły jesteśmy ratowani, coby nie zemrzeć bez wyroku).
Tak to wyglądało w Europie, nie wiem czy jakąkolwiek formę (a jeśli tak, to jaką i w jakim stopniu zmodyfikowaną) przewieziono za wielką wodę.
W razie pytań, w drodze wyjątku bez szczegółowej bibliografii - Tadeusz Manteuffel, Stanisław Szczur (podręczniki do historii średniowiecza), Katarzyna Sójka - Zielińska (pani zajmująca się przede wszystkim historią prawa) i do biblioteki marsz.