W razie wojny, pierwsze o czym bym myślał to zapewnić bezpieczeństwo rodzinie, potem sobie. Nie mam zamiaru ginąć w wojnie, w której wielcy politycy i generałowie siedzą sobie wygodnie w fotelach i wysyłają młodych ludzi na rzeź, nawet nie zastanawiając się co ci ludzie na froncie przeżywają. Nie będę zabijał na rozkaz, strzelał do kogoś, do kogo nic nie mam, do chłopaka takiego samego jak ja, tylko po drugiej stronie barykady. Jeśli już politycy wywołują wojny to zapraszam ich do pierwszej linii.
Patriotyzm to pranie mózgu przez władców świata, wmawiają wam, że to romantyczne i bohaterskie zginąć za ojczyznę. I każdy sobie wyobraża, że tak jest, że z pieśnią na ustach zginą, kobiety będą ich opłakiwać, i wspominać całe życie, potem będzie piękny pogrzeb z salwą honorową i zaszczytami.
Gówno prawda. Tak na prawdę walczycie o kasę swoich panów. Ludzie na wojnie giną przede wszystkim z głodu, od chorób we własnym gównie, krwi i szczynach, w męczarniach jakich sobie nie wyobrażamy. Jeśli uda się komuś przetrwać choroby, to zginie w walce o żarcie i wodę. Tak, będziemy się zabijać na wzajem, bo każdy będzie chciał przeżyć. I nie pierdolcie, że nie. A trupów będzie tak dużo, że nikt nie będzie ich chował, będziemy gnić na polach, wpierdalani przez zwierzęta, albo nawet przez ludzi.
Każdy myśli, że jak będzie wojna to dostanie karabin i wyślą na front, i przecież jakoś dam radę. Nie, nie dasz rady. Módl się, żeby nie bolało jak będziesz zdychał i żebyś nie musiał oglądać jak zdychają inni. Bo jak dostaniesz kulą po bebechach, to będziesz wył, że chcesz do mamy, do domu. I zdechniesz w błocie patrząc z niedowierzaniem jak ci parujące flaki wypełzają jak ślimaki przez palce, w towarzystwie zapachu rzadkiej sraki.
Tak proszę państwa wygląda wojna. Albo jeszcze gorzej.