W filmie zabrakło tylko kolesia w muszce z "Nie do wiary - strefy 11". Bo tajemniczy głos i podkład muzyczny był. Cały film można sobie w dupę wsadzić, a mowa o oczywistych oczywistościach nie ma najmniejszego sensu. Większość "ateistów" i innych niedowiarków sam to tego doszła.
Odnośnie tych bzdetów w filmie to koleś nie odróżnia wiary (Biblia itp.) od tego co spierdolił człowiek (księża, biskupi i cała mafia). Oczywiście są jeszcze księża z powołania, ale już na wyginięciu.
A na marginesie, ten koleś szuka boga. I uważam, że ateiści to ludzi szukający boga, bo jeżeli się nie wierzy w nic to jaki sens ma dumanie czy jest ktoś ponad?
Ogólnie temat rzeka, ale doświadczenie nauczyło, że na temat wiary się nie rozmawia.