18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (5) Soft Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 0:57
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 0:05
Gospodarka socjalistyczna, czyli katastrofa narodowa
2 LIPCA 1947 * Sejm, wybrany w sfałszowanych wyborach, przyjął Plan Trzyletni * Komuniści przystąpili do likwidacji własności prywatnej * Zaczęła się przebudowa polski według sowieckich wzorów.



Gospodarka w okresie tzw. Polski Ludowej to wielka czarna dziura. W dziejach Polski, od X wieku poczynając, niewiele dotknęło nas klęsk równie głębokich i dotkliwych jak ekonomia w wykonaniu komunistów.
Jej konsekwencją jest olbrzymie zapóźnienie cywilizacyjne naszego kraju i ubóstwo Polaków na tle wielu nacji europejskich. Przez co najmniej długie dziesięciolecia będziemy ponosić skutki rządów władców PRL, a najpewniej przez stulecia, jak niegdyś po potopie szwedzkim.
Przed II wojną światową i jeszcze dobrych kilka lat po jej zakończeniu Polska była państwem porównywalnym z Grecją, Portugalią, Hiszpanią, Włochami, a nawet Finlandią i Japonią. W ciągu kilku dekad, gdy byliśmy podporządkowani woli Kremla i zmuszeni budować gospodarkę na wzór i potrzeby imperium sowieckiego, Zachód uciekł nam bardzo daleko. W 1989 r. Finlandia miała produkt krajowy brutto na jednego mieszkańca 12-krotnie wyższy niż Polska, Włochy 8-krotnie, a Hiszpania 6-krotnie.

Wnosząc po przedsiębiorczości naszych rodaków można za pewnik uznać, że gdyby nie gospodarka komunistyczna, to tzw. przeciętny Polak byłby dziś równie bogaty jak Francuz, Brytyjczyk czy Niemiec. I nikt nie mamiłby nas opowiadaniem, że za Gierka czy Jaruzelskiego było świetnie.
Obecne problemy, bezrobocie czy fakt, że kilka milionów Polaków żyje poniżej minimum egzystencji, jest w dużym stopniu wynikiem tego, iż przez blisko pół wieku kilkadziesiąt milionów osób żyło pod rządami skrajnie patologicznej gospodarki, a ich praca była marnotrawiona.

Nie ma sensu porównywać polityki gospodarczej II i III Rzeczypospolitej z PRL. W gospodarce rynkowej celem polityki jest tworzenie jak najlepszych warunków dla aktywności gospodarczej jednostek. W tzw. Polsce Ludowej władze chciały zarządzać nie tylko całym systemem ekonomicznym, lecz też świadomością obywateli. Konsekwencje tej polityki ponosić będą Polacy przez kilka pokoleń.

Cechą gospodarki komunistycznej było planowanie i kierowanie nią przez rząd, który dążył do upaństwowienia wszystkiego. W 1960 r. w sektorze państwowym pracowało 6 proc. czynnych zawodowo Amerykanów, 10 proc. Niemców i blisko 90 proc. Polaków. A i ci, którzy nie pracowali w zakładach zarządzanych przez państwo, byli i tak poddani ścisłej kontroli. Nawet rolnicy indywidualni nie byli niezależnymi wytwórcami, bo musieli się liczyć z państwowymi cenami skupu. Inicjatywy ludzi były albo ignorowane, albo karane przez rządzących, co skutkowało biernością ekonomiczną Polaków. Kapitalnie scharakteryzował to zjawisko Stefan Kisielewski, mówiąc, że "w socjalizmie państwo zajmuje się wszystkim, więc obywatele starają się nie przeszkadzać i nie robią nic".
Sztuczny świat

Gospodarka PRL opierała się na parametrach odgórnie ustalanych przez władze. Dotyczyło to większości cen, płac, kursów walutowych i wielu innych rzeczy. W konsekwencji wytworzył się sztuczny świat gospodarczy. Przedsiębiorstwa państwowe nie musiały się liczyć z regułami rządzącymi wolnym rynkiem. Jak popadały w kłopoty, mogły liczyć na pomoc z budżetu. Handel zagraniczny był czystą patologią. Ceny i koszty były manipulowane kursami walutowymi oraz pozwoleniami wywozu i przywozu.

Dla władzy ważne były pryncypia ustrojowe, a nie realna gospodarka. Polacy co kilka lub kilkanaście lat na ulicach wyrażali swój stosunek do władzy i efektów prowadzonej przez nią polityki. Ta z buntującymi krwawo się rozprawiała. Podstaw chorego systemu nie ruszano, co najwyżej wymieniano partyjną ekipę.
Pisząc o gospodarce, nie sposób nie podawać liczb. Warto jednak pamiętać, że władze komunistyczne przejęły nie tylko całą gospodarkę, ale też kontrolowały informację. Dane statystyczne były instrumentem sprawowania rządów. Krótko mówiąc, komuniści manipulowali danymi, dlatego trzeba pamiętać, że wyniki gospodarcze PRL nie dają się bezpośrednio porównać z rezultatami krajów o gospodarce rynkowej. Przypomnijmy, że głównym celem było wykonanie planu, dlatego od szczebla najwyższego po najwyższy fałszowano rzeczywistość, np. do produkcji zaliczano niemal wszystko, niezależnie czy było dobrym towarem, czy bublem. Sami komuniści w listopadzie 1987 r. przyznali, że "w konsekwencji niskiej jakości produkcji tracimy 40 proc. dochodu narodowego". Wszechobecność planowania świetnie oddaje znane powiedzenie, że "istnieją trzy kategorie ontologiczne: byt, niebyt i planowanie". Plany zresztą nigdy, poza Trzyletnim, nie były realizowane.

Chociaż PRL była państwem opresyjnym, to jednak wszechobecny chaos powodował, że i stopień kontroli nad gospodarką kulał. W każdym państwie totalitarnym, w którym gospodarka jest centralnie sterowana, system kontroli zależy przede wszystkim od uczciwości aparatu biurokratycznego oraz od siły przymusu. Oba te czynniki wykluczają się jednak nawzajem. Im większy monopol władzy i jej przymus, tym bardziej skorumpowany jest aparat wykonawczy. A próby reformy przez łagodzenie przymusu kończyły się rozkładem machiny biurokratycznej.
Fałszerstwo od PKWN

Komuniści od początku oszukiwali. W manifeście PKWN zapewniali, że własność prywatna będzie chroniona. Jednocześnie PKWN, w którym władzę realną sprawowali komuniści namaszczeni przez Stalina, utrzymał w mocy zarządzenie niemieckich władz okupacyjnych o obowiązkowych dostawach zboża, ziemniaków czy mięsa na potrzeby armii i miast. Nowa władza wycofując z obiegu marki niemieckie, wymianę tak przeprowadziła, że przejęła ok. 90 proc. wartości pieniądza. Potem - w styczniu 1945 r. - zamieniając okupacyjne złotówki na nowe złote, zabieg powtórzyła. Zubożałe w czasie okupacji społeczeństwo ogołocone zostało z resztek oszczędności.

Do dziś panuje niemal powszechne przekonanie, że zasługą nowej władzy było przeprowadzenie reformy rolnej, polegającej na przymusowej i nieodpłatnej parcelacji majątków powyżej 100 ha powierzchni ogólnej lub 50 ha użytków rolnych. Warto jednak przypomnieć, że podobne plany miała w czasie wojny PPS czy Rada Jedności Narodowej, czyli podziemny parlament Polskiego Państwa Podziemnego. Komuniści za reformę rolną kazali chłopom słono zapłacić, ponieważ za uzyskaną ziemię musieli państwu oddać równowartość jednorocznych zbiorów, przy czym należność rozłożono na 10-20 rat rocznych. W ten sposób, wywłaszczając niemal bez odszkodowania i żądając zapłaty za ziemię od chłopów, stworzyli sobie nadzwyczajne źródło dochodów.

Ponadto, w wyniku reformy rolnej zlikwidowano ziemiaństwo, co skutkowało upadkiem kultury rolnej oraz życia kulturalnego na wsi. Celem nowej władzy było zlikwidowanie dworów jako ośrodków życia wiejskiego.
Sami chłopi niewiele na reformie skorzystali, bo średni nadział ziemi wyniósł około 3 ha. Przeciętna zaś wielkość gospodarstwa w Polsce wzrosła z 5 ha w 1938 r. do 5,3 ha w 1950 r. Dodajmy, że do 1948 r. polscy komuniści utrzymywali, że nie zamierzają wprowadzać kolektywizacji, nie używali frazeologii kułackiej, a nawet surowo karali za używanie słowa "kołchoz" w odniesieniu do swoich planów. Złudzenia utrzymywano do 1948 r., gdy Komintern nakazał przyśpieszenie kolektywizacji.
Przegniłe fundamenty

U źródeł polityki gospodarczej PRL stały trzy główne grzechy pierworodne: bezprawie, doktrynerstwo oraz zależność od ZSRR. Ten ostatni czynnik był kluczowy, ponieważ rządzący musieli (i chcieli) robić to, co kazali im przywódcy imperium sowieckiego. Było tak, jak powiedział Stalin: "Kto okupuje terytorium, ten narzuca swój ustrój społeczny".

2 lipca 1947 r. Sejmu uchwalił Plan Trzyletni: na lata 1947-1949. W ostatnim roku planu miano przekroczyć produkcję przemysłową, rolną i dochód narodowy z 1938 r. Plan był dziełem ekonomistów z Centralnego Urzędu Planowania, na którego czele stanął Czesław Bobrowski. Szybko jednak został zmieniony, bo minister przemysłu i handlu Hilary Minc nie krył, że "najwyższą, a zarazem jedyną skuteczną formą uspołecznienia środków produkcji jest upaństwowienie". I komuniści, zgodnie ze swoją totalitarną logiką, zmierzali do likwidacji sektora prywatnego i opanowania spółdzielczości przez administrację państwową. W życie wcielali plan Minca znany jako "bitwa o handel i spółdzielczość". W praktyce brutalnie niszczyli prywatny handel, rzemiosło oraz likwidowali niezależność spółdzielni. Rozwiązali wszelkie instytucje naukowe zajmujące się badaniem gospodarki, a wybitnych ekonomistów niekomunistycznych usunięto z uczelni. Utajniono wszystkie dane ekonomiczne, a nawet zawieszono wydawanie rocznika statystycznego.
Pod koniec Planu Trzyletniego gospodarka była, nie licząc rolnictwa, państwowym monolitem, sterowanym przez armię partyjnych biurokratów. Plan został wykonany w 2 lata i 9 miesięcy. Było to wynikiem przede wszystkim tego, że kraj był potwornie zniszczony przez wojnę. Wydajność pracy była jednak bardzo niska, mimo współzawodnictwa pracy, które zaczęło się w 1947 r.

Na polecenie Kremla rządzący musieli nie tylko odrzucić Plan Marshalla, który pozwolił odbudować zniszczone przez wojnę gospodarki Europy Zachodniej, lecz też odizolować się od rynków kapitalistycznych, co miało katastrofalne skutki dla rozwoju.
Po Planie Trzyletnim był Plan Sześcioletni, a potem tzw. pięciolatki. Istota systemu pozostawała bez zmian. Szefowie zakładów nie musieli martwić się o zbyt, a jedynie o zaopatrzenie. W efekcie rosły zapasy. Na koszty produkcji w praktyce nie zwracano uwagi. W związku z dogmatem o pełnym zatrudnieniu formalnie nie było bezrobocia. Musiano stawiać na przemysł ciężki i zbrojeniowy, bo tego wymagał Kreml. Nagminne fałszowano wyniki, np. oficjalnie produkcja przemysłowa w latach 1949-1960 wzrosła o 352 proc., ale faktycznie, według cen zachodnich, o około 153 proc.
Przecz cały okres PRL na przeszkodzie rozwoju gospodarczego stała absurdalna doktryna, która skutkowała szeregiem patologii, począwszy od bałaganu, lichej technologii, rozdętej biurokracji po skrajną nieefek- tywność. Koszt wybudowania w PRL kopalni czy walcowni był o przeszło 50-100 proc. wyższy niż w krajach zachodnich. Czas budowy był dwukrotnie dłuższy.

Biurokratyczny system planowania i zarządzania hamował postęp, ponieważ przedsiębiorstwa oceniano według rozmiarów produkcji, a nie zysków. Zresztą jeszcze pod koniec lat 50. aż 36 proc. dyrektorów przedsiębiorstw miało tylko wykształcenie podstawowe, a 16 proc. - wyższe.
W latach 1945-1989 kładziono nacisk na uprzemysłowienie, które było celem samym w sobie. Społeczeństwo ponosiło wielkie koszty tego, że przemysł był mało konkurencyjny, w dodatku degradował środowisko naturalne. W mieszkaniu zbudowanym w latach 70. znajdowało się średnio 8 kg benzenu, groźnej trucizny, gdy normy międzynarodowe dopuszczały do 6 dag. Węgiel był głównym towarem eksportowym Polski, ale duża jego część szła do ZSRR po zaniżonych cenach.
Niemal wszystko działało źle, np. wyłączenia prądu stawały się wielką plagą, powodując ogromne straty. Nie mogłoby być inaczej, skoro wszystko było w ręku państwa. Dotyczy to także polityki rolnej. Komunistom nie udało się skolektywizować rolnictwa, jak miało to miejsce w ZSRR, NRD czy Czechosłowacji. W czasach gomułkowskich sektor "uspołeczniony" zajmował 13 proc. gruntów, ale otrzymywał niemal 70 proc. nakładów na rolnictwo. W 1974 r. po raz pierwszy w historii Polska stała się importerem żywności netto.
Szaleństwa Gierka

Do dziś chwalona jest ekipa Gierka i on sam. Ale na gospodarce się nie znał i wykazywał niezwykłą wiarę w rzeczywistość kreowaną własnymi słowami, o czym można dowiedzieć się z lektury stenogramów tzw. komisji Grabskiego, oceniającej odpowiedzialność ekipy gierkowskiej. Owszem, w latach 70. miał miejsce skok inwestycyjny, ale jego podstawą były kredyty zagraniczne. Już w połowie tamtej dekady zaczęły ujawniać się efekty szaleńczej polityki gospodarczej: wolno rosnąca wydajność pracy przy szybkim wzroście płac musiała doprowadzić do braku równowagi. Cały czas gospodarka była bardzo energo- i materiało-chłonna. Fatalna polityka ekonomiczna Gierka i jego drużyny przyczyniła się do załamania gospodarki i wybuchu wielkiego buntu społecznego w lecie 1980 r. Kolejna ekipa, z gen. Wojciechem Jaruzelskim na czele, najpierw nie miała żadnego pomysłu, a potem czołowi działacze PZPR myśleli głównie o tym, jak zarobić na upadku komunizmu.

* Hilary Minc (1905-1974).
Nazywany był dyktatorem gospodarczym w okresie stalinowskim. Od 1945 r.stał na czele resortu przemysłu, a od 1949 r. został również wicepremierem odpowiedzialnym za sprawy gospodarcze. Był zagorzałym i bezwzględnym stalinowcem, a jego celem było przekształcenie Polski na wzór sowiecki. Dążył do całkowitej likwidacji własności prywatnej, czemu miała służyć m.in. ,,bitwa o handel".
* Eugeniusz Szyr (1915-2000)
W Ministerstwie Przemysłu i Handlu był zastępcą Minca. Potem stanął na czele Państwowej Komisji Planowania Gospodarczego, a następnie od 1956 r. do 1981 r. - z niewielką przerwą - był ministrem budownictwa oraz gospodarki materiałowej. W latach 1956-1972 zajmował też stanowisko wicepre- miera, stojąc również na czele Komitetu Nauki i Techniki, choć miał tylko średnie wykształcenie. Był teściem Marcina Święcickiego, dziś posła PO.
* Czesław Bobrowski (1904 -1996).
Mając 16 lat, zgłosił się do wojska na ochotnika w czasie wojny polsko-bolszewickiej (był starszym strzelcem). Ukończył prawo na UW i w okresie międzywojennym pracował m.in. w kilku ministerstwach, ciesząc się opinią człowieka bardzo zdolnego. W czasie II wojny światowej walczył we Francji. W 1945 r. wrócił do Polski i został szefem Centralnego Urzędu Planowania. Po kłótniach z Mincem został odsunięty. Po 1956 r. kilka razy doradzał kolejnym ekipom PRL-owskim.
* Edward Gierek (1913-2001).
I sekretarzem PZPR był w latach 1970-1980. Do dziś u części Polaków cieszy się popularnością i uznaniem, a przez kierownictwo SLD jest przedstawiany jako wzór patrioty i działacza gospodarczego. Historycy podkreślają natomiast, że uzależnił Polskę od ZSRR bardziej niż Gomułka, a nawet Jaruzelski. Ekonomiści przypominają, że prowadzona przez niego polityka gospodarcza doprowadziła do katastrofy.

źródło: dziennikpolski24.pl
Zgłoś
Avatar
PanMarian 2013-07-05, 16:03
Cytat:

Na szczęście dzisiaj mamy praworządna i uczciwą władzę wybieraną w demokratycznych wyborach i nie mamy długu publicznego. Pomijam już to, że wszystkim żyje się lepiej bo nad wszystkim czuwają specjaliści ekonomiczni.

Przykro mi, ale dzisiaj tez mamy socjalizm, tylko ze w mniejszym stopniu, wiec sytuacja poprawila sie tylko w niewielkim stopniu, ale od jakis 10 lat rzadzacy zaczynaja coraz bardziej socjalizowac kraj, wiec mnie nie dziwi ze jest coraz gorzej.
Cytat:

Komunizm, a właściwie socjalizm to najgorszy twór człowieka w całej historii. Niszczy wszystko i NIGDZIE się nie udał (mam nadzieje, że żaden debil nie wspomni o Chinach, bo partia tam rządząca jest komunistyczna chyba tylko z nazwy). Najgorsze jest to, że komunizm powraca, a właściwie już powrócił pod nazwą Unii Europejskiej.
Co do debili, którzy chwalą PRL, bo była praca, to albo są to 13 letnie gimbusy, albo kretyni. Dla waszej informacji, co z tego jak miałeś pracę i pieniądze, skoro stałeś po masło w 10 metrowej kolejce, a o innych produktach można było pomarzyć.

Swieta prawda, tylko dlugosc kolejki nieco zanizona.
Cytat:

Propo ciemnego ludu, nie ma co sie dziwic. Powybijali Nam najwazniejsze i najtęższe głowy w kraju w czasie II WŚ i zaraz po niej. Siła lezy w przyszlosci, oby mlodziez tylko chciala myslec, myslec i myslec jak zrobic zeby tutaj sprawiedliwiej i rozsadniej.

Szkoda tylko, ze wiekszosc dzisiejszych nauczycieli zostala wyedukowana za komuny, lub przez osoby, ktore za komuny sie edukowaly, wiec nawet jesli mowia, ze sa przeciw, to ich poglady sa zazwyczaj skrajnie komunistyczne - efekt wybicia narodowej inteligencji, i wieloletniej propagandy.
czarek00 napisał/a:

apitalizm to najlepsze co Polsce w całej historii się przytrafiło. Rosnąca bieda, bezrobocie i rozwarstwienie społeczne to jest to co tygrysy lubią najbardziej.

W Polsce nigdy nie bylo realnego kapitalizmu, wiec wszystko o czym dalej mowisz, nie moze byc potraktowane jako argumenty. Przekrety sa mozliwe wlasnie przez, socjalistyczne przepisy faworyzujace duze firmy i gnojace malych. Jedyna roznica jest taka, ze za Komuny krecila wladza, a teraz szefostwo zakumplowane z wladza.
Vebb napisał/a:

Najgorszą chyba z konsekwencji PRL-u jest mentalność wielu Polaków, jaką odziedziczyły współczesne pokolenia. Za komuny nie było potrzeby bycia przedsiębiorczym, przez to dzisiejsi dorośli i wychowana przez nich młodzież podchodzi do gospodarki z podejściem "należy mi się praca, należy mi się kasa". Prawda jest taka, że nikomu nic się za darmo nie należy - i moim zdaniem jest to dobre

Popieram w 100%, sam mialem to napisac, zaoszczedziles mi troche czasu : D
Cytat:

Powiedzą tak bo tęsknią za młodością, a nie za PRL'em. Acha, kiedyś ludziom się żyło dobrze? A gdzie ludzie uciekali z PRL'u na zachód czy odwrotnie?

A to chyba wystarcza, by zakonczyc dyskusje na temat komuny : D
Cytat:

Do tych co uważają że przystąpienie do UE było złym posunięciem. Pierdolnijcie się w łeb, ale tak mocno żebyście nie musieli innych zarażać swoją głupotą.

Moze najpierw powiedz jakie pozytywy wynikly z przystapienia do ue? Ale jeszcze zanim "pierdolniesz sie w leb", zeby bylo latwiej przeczytac. Jedynym pozytywem, jest brak cla, co daloby sie osiagnac nawet bez zamieniania europy w federacje.
Pozdrawiam.
Zgłoś
Avatar
C................n 2013-07-05, 16:31
"Patologia transformacji" Witold Kieżun, Wydawnictwo Poltext, Warszawa 2012, cena około 40 PLN



Przeczytać i tyle w temacie... Dowiecie się jak to wyglądało i dlaczego nadal jesteśmy mentalnie jedną nogą w komunie, a materialnie drugą w kieszeni zachodnich banksterów.
Na marginesie - chciałbym umieć wypowiedzieć się tak sprawnie, jak ten Pan w wieku 90 lat.
Zgłoś
Avatar
Prescot 2013-07-05, 17:15
Nawet faszystowska hiszpania która rozwijała sie szybciej niż Polska. A przecież Polska była bogatsza od Hiszpani nawet po II WŚ wtedy..
Zgłoś
Avatar
d................s 2013-07-05, 17:31 2
PanMarian napisał/a:


Moze najpierw powiedz jakie pozytywy wynikly z przystapienia do ue? Ale jeszcze zanim "pierdolniesz sie w leb", zeby bylo latwiej przeczytac. Jedynym pozytywem, jest brak cla, co daloby sie osiagnac nawet bez zamieniania europy w federacje.
Pozdrawiam.



Jeśli ich nie dostrzegasz, nie wiesz zupełnie nic o strukturze gospodarki europejskiej. 80% interesów prowadzimy z krajami UE. Gdyby nie przynależność do UE, nie opłacałoby się Niemcom, Czechom, Francuzom handlować z nami, a to ze względu na cła i mniej stabilną walutę (przynależność do UE stabilizuje złotówkę). Gdybyśmy jeszcze byli w strefie Euro, oszczędzalibyśmy setki milionów na przewalutowaniach...

Jedyną szansą wzrostu gospodarczego Europy jest połączenie rynku - byśmy mogli konkurować z USA i Chinami. Europa nie jest już rynkiem zbytu dla samej siebie. Mówią o tym nawet prawicowcy - Korwin Mikke (osobiście słyszałem - gościnnie przyjechał na moją uczelnie z wykładem), czy nawet 'lewacy', czyli sam Palikot.

Ktoś, kto sprzeciwia się idei sojuszu gospodarczego Europy, jest albo niewykształcony, albo jest masochistą, albo jest po prostu tępakiem.

Prescot napisał/a:

Nawet faszystowska hiszpania która rozwijała sie szybciej niż Polska. A przecież Polska była bogatsza od Hiszpani nawet po II WŚ wtedy..



Hiszpania zaczęła rozwijać się od lat 80 - stratowała z podobnym pkb per capita, co Polska w 89 - około 5k usd.

MateuszMmz napisał/a:

To wyjaśnij jak według ciebie, przystąpienie Polski do UE jest dla nas korzystne? Bo ja tego nie rozumiem. Państwo daje 16 mld Unii, a Unia nam "daje" dotacje 300 mln z czego pan tusk się cieszy, bo TAK NAM DOBRZE EUROPA ROBI I ZA DARMO DAJE. Ja żadnych plusów nie widze, no może poza strefą Schengen



Europa daje 300 miliardów, nie milionów. Nie to jest jednak naszym zyskiem największym z przynależności w UE.

Niemcy są największym w Europie płatnikiem netto, choć mimo to najwięcej zyskują z uczestnictwa w UE. Zastanów się czemu - wtedy być może zrozumiesz istotę idei unii europejskiej, a nie będziesz próbował mówić jaka jest UE bez nawet próby jej analizy.
Zgłoś
Avatar
tranzystor 2013-07-05, 17:33
Nie jestem komunistą, ale takie pierdolenie o PRLu, a co mamy po przemianie gospodarczej? Kiedyś budowali szkoły, pierdolone bloki dla ludzi, a teraz jak narazie wszystko rozkradają i zamykają.Socjalizm był zły, ale trzeba być trochę obiektywnym - coś dla ludzi zrobili, a dzisiaj nas mają rządzący w dupie.
Zgłoś
Avatar
d................s 2013-07-05, 17:35
tranzystor napisał/a:

Nie jestem komunistą, ale takie pierdolenie o PRLu, a co mamy po przemianie gospodarczej? Kiedyś budowali szkoły, pierdolone bloki dla ludzi, a teraz jak narazie wszystko rozkradają i zamykają.Socjalizm był zły, ale trzeba być trochę obiektywnym - coś dla ludzi zrobili, a dzisiaj nas mają rządzący w dupie.



I bardzo dobrze, że mają nas w dupie (choć niestety nie mają nas w dupie tak, jakbym sobie życzył - własność państwowa i państwowa protekcja jest i tak bardzo duża; choć myśląc o komunizmie, trzeba się cieszyć z obecnej sytuacji gospodarczej). Ludzie powinni (sami) troszczyć się o siebie - tak powstaje wzrost gospodarczy na solidnym fundamencie.
Zgłoś
Avatar
Stalovy 2013-07-05, 17:37
Przed II W.Ś. było tak samo jak jest teraz, tylko różnice między warstwami społecznymi były większe. Polska była kapitalistyczna, bogaci byli NAPRAWDĘ bogaci, a biedni... byli biedni przez duże "B". Wystarczy popatrzeć na posiadłości i pałace ówczesnych książąt i porównać je z głodem często prowadzącym do śmierci z braku pożywienia - dziś już tak nie jest, więc nie narzekajcie, że jest źle. Kawały o zimniokach i Łotyszach? - tak było w przedwojennej Polsce. Kto nie wierzy, niech poczyta przedwojenne pisma i magazyny, szczególnie te wydawane w Ameryce.
Zgłoś
Avatar
silesius 2013-07-05, 19:16 1
Stocznie upadły przez państwo i kurewskie związki zawodowe. Analfabetyzm wypleniono w całej Europie, więc ten argument jest z dupy wzięty. Prace może i każdy miał, ale chuja z niej było, a praca wartością samą w sobie nie jest. Elektryfikacja, odbudowanie Warszawy - wszystko to w ramach normalnej gospodarki rynkowej zrobiono by taniej, szybciej i lepiej. Wspaniały wkład komuny w koleje widzimy do dzisiaj, każdy kto się przejedzie PKP tego doświadczy.

Zresztą... skoro za komuny było tak dobrze, to ciekawe czemu państwa, które po II WŚ startowały z tego samego poziomu co my a nie znalazły się pod komunistycznym batem teraz są na stopie życia nieporównywalnie wyższej, niż którykolwiek kraj bloku wschodniego? Czary kurwa? Spisek żydowski? Ba, takie zadupie jak Korea Południowa która po wojnie była jedną wielką wiochą jest teraz sto razy bardziej rozwiniętym krajem niż postkomunistyczna Polska. Możecie sobie, durni apologleci PRLu, myśleć że wtedy było lepiej ale fakty są takie, że nie było. Obecny system polityczny to zresztą nic więcej jak zmutowana komuna, tyle że tym razem pod fasadą demokracji i z takim pierwiastkiem (zaledwie!) zdrowej gospodarki by kraj jako tako ciągnął do przodu. Nie zmienia to faktu że w współczesnej Polsce nie ma ani prawdziwej demokracji, ani prawdziwego wolnego rynku.
Dlatego jest równie chujowo jak jest. Podziękujcie komunie.
Zgłoś
Avatar
r................o 2013-07-06, 7:47
Masz dzieciaku 20 lat, nawalili Ci di łba głupot, czytasz nie mniejsze głupoty następnie je powielasz. Napij się zimnej wody i odpocznij.
Zgłoś
Avatar
rew123321 2013-07-06, 12:12
Vof napisał/a:

Gospodarka socjalistyczna, czyli katastrofa narodowa


już widziałem jak wspaniała, niesocjalistyczna, przed Unijna, solidarnościowa polska zrodziła "tygrysa europy" jakim się stał się pololand...


ja wiem, to "ich" wina, jest wina musi być sprawca...
Zgłoś
Avatar
PanMarian 2013-07-08, 13:40
Cytat:

Jeśli ich nie dostrzegasz, nie wiesz zupełnie nic o strukturze gospodarki europejskiej. 80% interesów prowadzimy z krajami UE. Gdyby nie przynależność do UE, nie opłacałoby się Niemcom, Czechom, Francuzom handlować z nami, a to ze względu na cła i mniej stabilną walutę (przynależność do UE stabilizuje złotówkę). Gdybyśmy jeszcze byli w strefie Euro, oszczędzalibyśmy setki milionów na przewalutowaniach...

Jedyną szansą wzrostu gospodarczego Europy jest połączenie rynku - byśmy mogli konkurować z USA i Chinami. Europa nie jest już rynkiem zbytu dla samej siebie. Mówią o tym nawet prawicowcy - Korwin Mikke (osobiście słyszałem - gościnnie przyjechał na moją uczelnie z wykładem), czy nawet 'lewacy', czyli sam Palikot.


Mowilem juz, ze zniesienie cla mozna osiagnac bez robienia z europy federacji, na wymianach walutowych czasem sie traci a czasem zyskuje, wiec argument tez taki jakby z dupy, zmniejsza ryzyko a nie zyski o ktorych starales sie mowic. A ze nie oplacaloby sie handlowac gdyby nie unia? 10lat temu jakos moglem tez kupic head&schoulders i schwarzkopf np. Wiec o chuj ci chodzi? Unia wlasnie dusi handel, zwlaszcza zywnosciowy, bo wydaje przepisy i ograniczenia, ktore sztucznie normuja rynek, w efekcie - dusza go.
No i najwazniejsza sprawa, czysto swiatopogladowa, ja nie moge jakos zniesc tego, ze Polski parlament (jaki by tam nie byl) ma na Polsce tyle wladzy co wojewoda. Wiesz, nie wiem jak Ty, ale dla mnie liczy sie czasem tez cos wiecej niz pieniadze.
Zgłoś
Avatar
d................s 2013-07-13, 23:33
PanMarian napisał/a:


Mowilem juz, ze zniesienie cla mozna osiagnac bez robienia z europy federacji, na wymianach walutowych czasem sie traci a czasem zyskuje, wiec argument tez taki jakby z dupy, zmniejsza ryzyko a nie zyski o ktorych starales sie mowic. A ze nie oplacaloby sie handlowac gdyby nie unia? 10lat temu jakos moglem tez kupic head&schoulders i schwarzkopf np. Wiec o chuj ci chodzi? Unia wlasnie dusi handel, zwlaszcza zywnosciowy, bo wydaje przepisy i ograniczenia, ktore sztucznie normuja rynek, w efekcie - dusza go.
No i najwazniejsza sprawa, czysto swiatopogladowa, ja nie moge jakos zniesc tego, ze Polski parlament (jaki by tam nie byl) ma na Polsce tyle wladzy co wojewoda. Wiesz, nie wiem jak Ty, ale dla mnie liczy sie czasem tez cos wiecej niz pieniadze.



Nie będę ci odpowiadał, bo twój komentarz jest na żenująco niskim poziomie. Podpowiem tylko: 10 % z 1000 to 100, 10 % z 10000 zaś, to 1000. Im większym pieniądzem się handluje, tym większy zysk można z niego osiągnąć. Choć już wystarczającym dowodem na to, że nie idzie ci myślenie, jest twa analiza 'waluta a handel z krajami innej waluty'.
Zgłoś