Kiedyś oglądałem film dokumentalny o złodziejach w hameryce. Opisywali przypadek w pewnej miejscowości, w której jedna z rodzin prowadziła sklep, a dodatkowo kolekcjonowali broń palną. Wszyscy mieszkańcy miasteczka i okolicznych miejscowości, wiedzieli, że tego sklepu się nie napada. Tego nie wiedział pewien "wędrowiec", który postanowił napaść na w/w sklep. Wszedł do środka, włożył rękę do kieszeni po broń i powiedział, to jest napad. I w tym samym momencie sprzedawca strzelił z pistoletu raniąc złodzieja. "Poszkodowany" daleko nie uciekł. Strzelający sprzedawca złożył tylko wyjaśnienie policji i został puszczony wolno. W naszym kraju, łącznie ze sprawami wyjaśniającymi trwałoby, to kilka lat i najprawdopodobniej sprzedawca broniący się przed napastnikiem, miałby wyrok w zawiasach.