-Kto tam?
-Jezus, wpuść mnie.
-Po co?
-Bym mógł Cię ocalić!
-Przed czym?!
-Przed tym co Ci zrobię jak mnie nie wpuścisz.
@Lux_Perpetua
Doskonale wiem o co Ci chodzi. Ja sam nie neguję istnienia boga, a jestem ateistą.
Z naukowego (metodologicznego) punktu widzenia jakiekolwiek sztuczne dodatkowe ograniczenia w stawianiu hipotez i ich falsyfikacji dyskwalifikują badacza (praktyka oczywiście to inna sprawa).
Ciekawa jest natomiast koncepcja wiary jako pochodnej budowy i rozwoju mózgu w ewolucji jako taki dodatek do rozwoju emocjonalnego.
kolega trochę poleciał z racji (mam nadzieję) pośpiechu.
PS. Co do tej teorii: trochę w niej tautologii, bo człowieka określa jego abstrakcyjne myślenie (wtedy jest człowiekiem, gdy je ma). Ewolucja niczego nie dodała nam zatem do tego abstrakcyjnego myślenia, a jedynie rozwijała. Zatem wiara jest preewolucyjna. To żadne wykształcone narzędzie przetrwania.
I przestań już odwoływać się do dowodów przy wierze.
Gdyby były na to dowody i podstawy ku temu wiara nie miałaby racji bytu!
Po trzecie, dlaczego wiara miałaby być kłamstwem?
Dlatego osobiście uważam, że "bóg" wcale nie musi być istotą wszystkomogąca, tylko np. dla alkoholika będzie to alkohol, ćpuna narkotyki itd., pomagając im "interpretować świat".
Zatem niech każdy uważa/ wierzy w co chce.
Bo sprawa jest prosta, chrześcijaństwo to ład, to wolność, to równość i sprawiedliwość.
Można budować cywilizacje na innych wartościach
-wpadasz w argument kołowy: absolut istnieje i nie potrzeba dowodów na jego istnienie, ponieważ jest absolutem.
Czy jest Ci to potrzebne?