-Kto tam?
-Jezus, wpuść mnie.
-Po co?
-Bym mógł Cię ocalić!
-Przed czym?!
-Przed tym co Ci zrobię jak mnie nie wpuścisz.
Błąd logiczny, idem per idem, nie ima się wiary.
Zakładając, że doskonały i abstrakcyjny Absolut zarówno jest jak i nie jest - wiecznie staje się w wieczności - zakładamy, że znosimy zasadę niesprzeczności, elementarne prawo logiki. Użyłem implikacji, by logiką obalić logikę.
Jeśli uważasz absolut za byt istniejący poza logiką, to nie możesz stwierdzić absolutnie nic na jego temat. Zakładając nawet, że nie popełniasz błędu w swojej próbie obalenia logiki, to Twój przykład jest absolutnie bezużyteczny - musisz być konsekwentny w tej nielogiczności
musisz być konsekwentny w tej nielogiczności
Założyłem bezpodstawnie żeby Ci pokazać, że potencjalna doskonałość bytu i wynikająca z tego NIEMOŻNOŚĆ ujęcia go w kategorii logiki dwuwartościowej rzeczywiście odsyła ją z kwitkiem.
To czy taki Absolut istnieje czy nie, to już jedynie kwestia wiary.
Bingo! Kolejny raz się ze mną (nie wiem czy zamierzenie) zgadzasz. Mój wywód byłby przykładem idioty, jeśli miałby służyć jakiemuś żałosnemu scholastycznemu bóstwu, rodem z kart średniowiecznych podręczników dla seminarzystów. Ale jedynie chciałem pokazać to, co opisałem Ci wyżej.
Jestem absolutnie konsekwentny w tej nielogiczności. Bo nielogiczność to właśnie wiara.
To nie kwestia wiary, a tego, czy rzeczywiście istnieje
Twoja wiara względem istnienia absolutu zakłada jego istnienie
Nie, nie i jeszcze raz nie. Niepotrzebnie dokonujesz kategoryzacji. To jest kwestia wiary, bo wiara to nie jest nic skończonego i pewnego, a coś ponawianego i niepewnego. Jakbym był pewien istnienia Absolutu, to zająłbym się metodycznym opracowywaniem absolutologii.
Moja wiara to niepewność, dlatego pisałem wielokrotnie o skoku do wiary, a nie przejściu ponad spekulacjami. To nie jest tak, że jest wiara i obok zaraz jest racjonalizm, sceptycyzm i inne pochodne, bo gdyby tak była to jakakolwiek korespondencja miałaby tutaj miejsce. A ja po raz kolejny próbuję Ci przekazać, że między tymi dwiema sferami jest przepaść, którą pokonuje się (nie można jej pokonać, stąd ta ciągła niepewność) poprzez ciągle ponawiany akt wyboru. I ta niepewność nie zostanie uleczona aż do śmierci. Tym jest wiara, powtórzę: życiowym skokiem i ponawianą decyzją maksymalnego zaangażowania w ten skok.