Banan17 napisał/a:
A wy mieliście jakieś ciekawe historie związane z rozmową kwalifikacyjną ?
Studiowałem filologię angielską. Na zajęciach rozmawialiśmy o przeróżnych rzeczach, także o tych poważnych jak religia, polityka, ekonomia, sytuacja na świecie, itd. Po angielsku oczywiście. Już wtedy potrafiłem posługiwać się tym językiem właściwie w takim samym stopniu jak polskim. Po ukończeniu studiów szukałem pracy jako lektor. Trafiłem do szkoły językowej Moose (łoś, to dobra nazwa dla tej szkoły...) w Katowicach. Pani która prowadziła ze mną rozmowę, a tak nadętej baby to chyba jeszcze nie widziałem, powiedziała że musi sprawdzić moją znajomość angielskiego w mowie. Dała mi do wylosowania karteczkę z tematem, na który miałem przez dwie minuty prowadzić monolog do mikrofonu. Następnie nagranie miało być wysłane do metodyka, który stwierdzi czy się nadaję. Dobra, losuję temat:
"Co lubisz robić w wakacje"
Bitch please, kurwa! Jestem na rozmowie kwalifikacyjnej w szkole językowej, czy na lekcji angielskiego w podstawówce?
Wyczerpałem temat w jakieś 30 sekund, bo ile można pierdolić o tym, co się lubi robić w wakacje... Oczywiście 30 sekund płynnego monologu, bez żadnego zacinania, żadnego eee, yyy, well, so, itd. Nadęta baba kręci nosem. Że nie znam angielskiego, że jak mogę nie potrafić wypowiedzieć się na taki prosty temat (przypominam, na jakie tematy rozmawialiśmy na studiach).
- Ja ogólnie myślałem, że cała rozmowa będzie po angielsku.
- No jak pan chce po angielsku rozmawiać skoro pan nie zna angielskiego?
- No to porozmawiajmy.
Tu spuściła trochę z tonu, odmówiła (pewnie sama potrafi I am, you are) i powiedziała, że wyśle nagranie do metodyka i (tutaj ton zmienia się na typ "patrz, nędzny śmieciu, jaką ci łaskę robię") że może jednak mimo wszystko mnie przyjmą. Następnie dowiedziałem się na czym polega praca lektora w szkole Łoś. Otóż jeździsz po całym województwie Śląskim za własne pieniądze i własnym samochodem, a oni ci tylko znajdują klientów. I płacą ci 30zł za godzinę. Ile od klientów biorą - nie wiem. Czyli jak? Szkoła językowa, czy pośrednik-pasożyt przy korepetycjach? Ech, szukanie pracy w Polsce...