zgodnie z liczbami karetka pojawiła się 8 minut po zdarzeniu. Kiedyś dziewczyna rozbiła sobie głowę o barierkę(na rowerze) 200 metrów od szpitala na Banacha to czekała 1,5 h na pomoc, bo musiała dojechać karetka z innej dzielnicy, bo "Banacha nie prowadzi dyżuru transportowego tej nocy" - chociaż lekarzy jest tam całodobowo w pizdę to nikt się nie pofatygował, a na serio było to max 2 minuty piechotą. Dziewczyna niemal się wykrwawiła tak BTW, ale przeżyła. Mojej matce, z którą czekałem wtedy w poczekalni zdecydowanie spadło i tak już mocno podniesione ciśnienie(przyczyna mojej wizyty) kiedy co parę sekund ktoś ze znajomych ww. dziewczyny wbiegał błagać o interwencję jakiegokolwiek lekarza...
po skrócie: nasza służba zdrowia składa przysięgę hipokryty nie Hipokratesa